Taktyka Szkoły Muzycznej

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

       | Odcinek ,, Starcie z Liceum Kirkwood " |


# oczami Marka#

Jaki ja jestem wykończony! Ta cała sesja była wyczerpująca! Jak Ash to może znieść? Wreszcie poszedł! Możemy zacząć trening.

- Jaki będzie nasz pierwszy przeciwnik? - spytał Jude.

- Nie wiem - powiedziała Celia - Wszystkie informacje na temat turnieju są tajne.

- Jeśli dobrze wiem - wtrąciła Ash, siedziała na ziemi i żuła gumę - A  na ścianie u mnie wisi cała rozpiska. To pierwszy mecz gracie za ... - zerkła na telefon - Za osiem dni , piętnaście godzin i pięćdziesiąt dwie minuty.

Skąd? Jak? Ona? 

- A Ty to ... ? - spytał Jude.

- Jestem Sandler - wzruszyła ramionami.

- I co z tego powodu? - spytał Steve.

- Niezrzeszona, czyli tak jakby rezerwowa każdej drużyny biorącej udział w Turnieju Czerwonej Wiśni. Mogę założyć jedną koszulkę danego zespołu tylko w jednym meczu - usiadła na prawie leżąco, oparła prawą nogę na lewym kolanie - Po za tym mój brat od dwóch lat wygrywa ten turniej - spojrzała na telefon - Waszym przeciwnikiem jest Szkoła Muzyczna.

Zaczęliśmy się śmiać. Spojrzała na nas surowo.

- Lekceważycie przeciwnika? - spytała.

- Nie tylko ... - zaczął Kevin.

- Nie oceniajcie książki po okładce - wstała, wzięła plecak i poszła.

- Jak zwykle odchodzi bez słowa - Nathan pokiwał tylko głową.

- Zgrywa niedostępną, ale kiedyś będzie moja - Bobby przeciągnął się.


# oczami Nelly #

Nie mogę patrzeć jak oni się nie starają! 

- Zachowują się jakby mieli zwycięstwo w garści - powiedziała Silvia.

- Ognisty kogut! - krzyknęli Nathan i Axel. Piłka owszem trafiła do bramki, ale strzał nie był za piękny.

- Panowie, co z Wami? - spytałam.

- Co niby jest z nami? - spytał Mark.

- Wasze techniki nie są dopracowane - powiedziałam - Nie ma w nich tej iskry.

- Jakiej iskry? - spytał Steve.

- Co Ty wiesz o piłce, bez urazy Nelly? - spytał Kevin. Że co? Ja? Oj! Wstałam . Poszłam na środek boiska.

- Nelly! - zaczął Mark - To nie ...

- Nie odpowiednie dla mnie? - spytałam szyderczo. Położyłam nogę na piłce. Ujrzałam Ash, schodzącą z ulicy z wielką pizzą. Położyła obok dziewczyn. Wzięły one po kawałku. 

- Ash! - zawołałam brunetkę. Ta z wielkim kawałkiem pizzy podeszła do mnie. 

- Co się stało? - spytała, gryząc jedzenie.

- Ognisty kogut się stał Zgasłym kogutem - Ash wie o co mi chodzi. Wepchnęła do ust ciasto. Kiwnęła głową . Poszła ciut dalej ode mnie. Przełknęła kęs.

- Gotowa! - kopnęłam piłkę i ruszyłam za nią. Dziewczyna zrobiła to samo. Oby dwie stworzyłyśmy Ognistego Koguta. Idealny i idealnie trafiła piłka do siatki. Wylądowałyśmy na ziemi. Przybiłyśmy żółwika.

- Dobra idę coś zjeść - Ash poszła do dziewczyn.

Chłopcy mieli buzie szeroko otwarte.

- Jednak wiem coś o piłce - rzekłam. 

- Całkiem nie źle Nelly! - usłyszałam czyjś głos. Spojrzałam się za siebie. Stał tam Joe King, David Samford i reszta Akademii Królewskiej. Joe uśmiechał się - To może mecz rewanżowy?

- Stoi! - Mark miał banana na twarzy.

- Brakuje nam dwóch zawodników - David spojrzał na Ash - Jedną już mamy.

- Nie dadzą nawet zjeść człowiekowi - mruknęła brunetka, przełykając ostatni kęs.

- Nelly, dołączysz do naszych szeregów? - Joe wyciągnął do mnie rękę. Zarumieniłam się i podałam mu rękę.

- Stoi! - na twarzy Kinga pojawił się zawadiacki uśmiech.

- I co Mark gramy? - spytał bramkarz Akademii Królewskiej.

- Oczywiście! - Mark miał dłonie zaciśnięte w pięści. Podeszłyśmy do Królewskich.

- Macie tu koszulki - Daniel podał mi i Ash ciemnozielone bluzki.

- Śmierdzą Samfordem - rzekł Joe.

- Ja się myję , w przeciwieństwie do Ciebie - odpyskował mu David.

- Ech... Jakoś to spalę - Ash zajęła się ogniem. Po sekudzie ogień znikł, a Sandler stała w stroju Akademii Królewskiej. Zrobiłam to samo.


# oczami Marka#

Joe podrywa mi Nelly! Ujrzałem Ash w płomieniach! Wow! Jak? Ona już jest przebrana? Nelly zrobiła to samo? Jak one? 

- Nie możemy z nimi przegrać! - rzucił Jude.

- Zaczyna się rewanż ! - koło Silvii i Celii pojawił się komentator.

- Przegrana nie wchodzi w grę! - powiedział Kevin.

- Zaczynacie? - zmysłowy głos Nelly... Aż mnie przeszły przyjemne ciarki. 

- Możemy - odpowiedział Jude. Axel podał do Kevina.


# oczami Ash#

- Raimon przy piłce - mówił komentator. Alan zrobił wślizg. Nasza piłka. Daniel i David biegną w kierunku Marka. Próbowali strzelić, ale Jack ich zatrzymał. Nie chciało mi się grać. Żart! Ciągle bym grała. Jestem strasznie podobna do Marka. Jude był przy piłce. Nelly starała się go powstrzymać.

- Axel! - krzyknął Sharp. Podał do niego. Stanęłam mu na drodze.

- Nie ma mowy - popatrzyłam w jego oczy. Skup się!   Jego oczy są takie śliczne! Ash! Przychylił się do mnie i szepnął mi do ucha.

- Wybacz księżniczko - ominął mnie i biegł do bramki Joe. Mój najlepszy przyjaciel zaczął się tarzać ze śmiechu.


# oczami Axela #

Ominąłem Ash. Biegłem do bramki. Nagle Joe zaczął się śmiać. Spojrzałem pod nogi... Gdzie piłka? Spojrzałem za Ash. Brunetka biegła razem z Davidem i...

- Podwójne ,,S"! - wykonali swoje hissatsu. 

- Ręka Majina! - na szczęście Mark obronił. Jak ona to zrobiła? Przecież widziałem jak zatapia się w moich oczach. Uwielbiam jak ona to robi. Robi takie słodziutkie maślane oczka. Nie obchodzi ją w tedy nic. Wraca na pozycję.

- Jak Ty to...? - zacząłem.

- Jakoś tak wyszło - wzruszyła tylko ramionami. Pierwsza połowa mijała na odbijaniu piłki od naszej bramki do bramki Królewskich.


# oczami Jude'a#

Ash wzięła czas. Zebraliśmy się w kole.

- Wyglądają jakby w ogóle się nie zmęczyli - powiedział Tod.

- Nathan, Kevin, Jack - za moimi plecami stała Ash. Podskoczyłem. Obróciłem się. Dziewczyna z zimną krwią powiedziała - Zostajecie na ławce!

- Co? Co? Co? - patrzyliśmy na nią jak na kosmitkę.

- Nie masz prawa nam rozkazywać! - krzyknął Kevin.

- Mark? - spytała bez wzruszenia.

- Eeee... - Mark nie mógł wydobyć słowa.

- Za chwilę zrozumiecie moje słowa - położyła mi rękę na ramieniu. Podeszła do dziewczyn. Wzięła plecak. Rozpięła zamek i rzekła do nich - Opatrzcie ich rany - zwróciła się w stronę Królewskich. Nagle Kevin przemówił.

- Skąd Ty to wiesz? - stanęła i rzuciła przez ramię.

- Stoję na pozycji libero. Widzę całe boisko. Przede mną nic się nie ukryje - poszła do swoich. Staliśmy jak wryci.

- Czemu nic nie mówiliście? - spytała Celia.


# oczami Ash#

Wróciłam do drużyny. Ustawili się na swoich pozycjach. Mijałam właśnie Hermana, gdy ten zapytał.

- Po co im pomagasz? - chwyciłam go delikatnie za brodę.

- Zapomniałeś, że jestem rebeliantem wśród royalsów, royalsem wśród rebeliantów - puściłam go - A po za tym oni zagrają niedługo w turnieju. Im nie może się nic stać - spojrzałam mu głęboko w oczy. Uśmiechnęłam się - Pora odpuści i pokazać taktykę Szkoły Muzycznej - poszłam na pozycję.


       |1134 słowa! To koniec tego rozdziału. Za niedługo następny. Dzięki za gwiazdkowanie, komentowanie i motywowanie do pisania! :-* :-* :-*|

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro