Znów na Tobie leżę... I czuję się jak w niebie...

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

           | Odcinek 16 ,, Piłka nożna w stylu ninja!" |


# oczami Jude'a#

- Mark! - podbiegłem do niego.

- Widziałeś ten strzał! - chyba każdy to widział. Podszedłem do siatki. Rozcięta niczym nożem lub nożyczkami.

- Mark! - rzucił Nathan - Wznawiamy?

- Pewnie! - krzyknął Evans, biorąc piłkę do rąk - Teraz nasza kolej!


# oczami Ash#

- Co sądzisz? - spytał Herman.

- Obrona, obrona, a po tem szybki kontratak! - odpowiedział Joe. On jest tu kapitanem, ja się nie wtrącam - Ash! - zerkłam na niego - Pokarz to co potrafisz.

- Oni będą grać w turnieju. Nie mogą nabawić się żadnej kontuzji! - krzyknęłam do pozostałych.

- Słyszysz Daniel, bez gierek - zaśmiał się Herman.


# oczami Jude'a#

- Piłka do Swifta. Swift do Sharpa. Sharp do Blaze. Uuaa! Bloom przejmuje piłkę.

- Twoja księżniczko - podał piłkę do Ash.

- Chyba się zapominasz - rzekła Sandler. Naciera na bramkę.


# oczami Ash#

Sorry Raimon. Żegnaj Max. Papa Erik. 

- Nie ma mowy - stanął mi na drodze Jude. Podbiłam piłkę. Minęłam Sharpa. Z powrotem przejęłam piłkę. Napieram na bramkę. Dobra. Wzbiłam się w powietrze, robiąc wir. Pojawił się smok. Przyłożyłam prawą nogę do piłki.

- Wejście smoka numer... - co? Axel ze Smoczym Tornadem uderzył w piłkę.


# oczami Jude'a#

- Nie wiarygodne! Blaze zbija się ze Sandler! Z tego nie da się wyjść bez kontuzji! - krzyczy komentator. Nie wierzę! Co to za widok!?! Nigdy czegoś takiego nie widziałem!


# oczami Ash#

Muszę odpuścić! 

- Uff! - smok znika. Axel zdziwił się moją reakcją. Tornado znikło. Spadliśmy na ziemię. Axel stanął niefortunnie. Przewrócił się. Podeszłam do niego.

- Boli! - szlak! Może mieć coś pęknięte, złamane, lub wybite. Podniosłam lewą dłoń i zgięłam środkowy i serdeczny palec. Joe wie co to znaczy. ,, Schodzę z nim".

- Dobra! - rzekł.

- Dasz radę zejść z boiska?- kiwnął głową. Podszedł do mnie Jude.

- Axel - spojrzał na mnie.

- Nie martw się. Zajmę się nim - uśmiechnęłam się. Znaleźliśmy się przy ławce. Chwyciłam plecak.

- Zciągnij buta i skarpetkę - usiadł na ziemi, a ja obok niego. Wyciągnęłam chustkę, zwinęłam ją w rulonik - Weź w zęby - podałam do chłopaka.

- Gorszy ból już znosiłem - powiedział.

- Jak chcesz - wzruszyłam ramionami. Zaczęłam dotykać jego stopy. To leciutkie obicie. Więcej strachu niż bólu. Wyciągnęłam sprej chłodzący. 

- Uważaj, bo zimne - nacisnęłam spust. Syknął. Spryskałam - Będzie jak nowa - schowałam wszystko. Ubrał skarpetę i buta. Podałam mu rękę. Wstał sam. Męskie ego.

- Dzięki - powiedział.

- Po meczu poczekaj na mnie - zwróciłam się do niego. Wbiegł na boisko. Męskie ego podwojone. 

- Sandler i Blaze wracają. Chyba to nie było nic poważnego - mam serdecznie dość tego chłopaka.

- I co? - spytał Joe.

- Więcej krzyku niż powodu - zwróciłam się. 

Kocham mecze, a jeszcze bardziej kocham mecze z Królewskimi. Wygraliśmy 6:0! Raimon poszli na makaron. Moi kumple próbowali mnie wyciągnąć gdzieś, ale udało mi się wywinąć. Zostałam sama z Axelem... To może się źle skończyć... Przygryzłam dolną wargę.

- Zciągaj buta i skarpetkę - spojrzał na mnie dziwnie. Chyba liczył, że pójdziemy na jakiś romantyczny spacer - No co? Dokończę to co zaczęłam - usiadł na ziemi. Uklękłam przy jego nodze - Wiesz, że pozostało tylko sześć dni do turnieju - prysnęłam na dłonie sprej chłodzący. Dotknęłam jego stopy. 


# oczami Axela#

Jej piękne, długie, zwinne palce dotykają mojej stopy. Nie czuję bólu. Liczy się jej dotyk. Jej bliskość. Jej zapach.

- Nie powinieneś tego bronić - zbliżyła się do mojego kolana - A jeśli nabawiłbyś się kontuzji? - złożyła pocałunek na moim kolanie - Drużyna na Ciebie liczy - zbliżyłem się do niej. Spojrzała na mnie. Chwyciłem ją za podbródek. Przyciągnąłem jej usta do swoich. Musi być taka słodka. Delikatnie kładłem się na ziemi. Jej postać opadała na mój tors. Gładziłem jej włosy.

- Znów na Tobie leżę - powiedziała w moje usta. Przygryzłem przez przypadek jej wargę, co spotkało się z delikatnym jękiem mojej brunetki - I czuję się jak w niebie - znów połączyliśmy nasze usta. 

- Eekkchem - usłyszałem chrząknięcie. Ash lekko się odsunęła i spojrzała w górę. Też otworzyłem oczy. Nad nami stali Joe i David. Zrobiło mi się głupio. 

- Nie chcielibyśmy przerywać zakochanej parze, ale chcielibyśmy porwać Twoją panienkę na pizzę - powiedział David.

- Możemy? - spytał Joe.

- Jasne - odpowiedziałem.

- Ech! - wzdychła. Wstała ze mnie. Schowała sprej. Wzięła plecak. Ubrałem skarpetkę i buta. Wstałem . 

- Jeśli chcesz możesz pójść z nami - zaproponował David.

- Nie. Nie będę Wam przeszkadzał.

- Jesteś chłopakiem Ash, więc tak jakby naszym kumplem - rzekł Joe.

- Może inną razą - podszedłem do mojej miłości - My się zgadamy - ucałowałem ją w policzek.

- Cześć! - pożegnała się.


                    |782 słowa. Trochę romansowo-piłkarsko. Dzięki i do zobaczenia! |

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro