Rozdział VI

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Podążałam za Dvalin'em aż do wielkiego stadionu, którego próbowałam unikać.

Tym razem nie dam rady tego uniknąć.

Zatrzymałam się tuż przed linią boiska. Patrzyłam na nią uważnie...

Nagle w moją stronę przyturlała się piłka.

-Podobno unikasz treningów...

Spojrzałam w jego stronę.

-Pokaż, co potrafisz

-Nie, wolę jednak nie

Kopnął z całej siły kolejną piłkę, która leciała prosto we mnie.

"Kopnąć ją, czy się odsunąć...?"

Podniosłam lewą nogę i kopnęłam ją tak, by wylądowała przede mną. Zrobiłam to wcześniej niż pomyślałam...

-Nie przejmuj się. Te dwie nie miały racji. Są zazdrosne, bo umiesz radzić sobie sama z problemami...

-Teraz chcesz mnie pocieszać?! Wcześniej protestowałeś w sprawie mojej obecności w Akademii Aliusa! Tak szybko zmieniłeś zdanie?!

Nie panowałam nad sobą... Emocje wzięły nade mną górę i nie wytrzymałam. Byłam jednocześnie smutna i wściekła... Zacisnęłam pięści, a po moich policzkach spływały potoki łez. Podbiłam piłkę jedną nogą, a na drugiej obróciłam się o 180°, ciskając piłką i roztrzaskując ścianę.

Kiedy się odwróciłam z powrotem, Dvalina już nie było.

"Nie mogę się tak dawać rozkojarzyć... Muszę panować nad sobą... Ale kto zabroni pokazać to, co potrafię?"

Wróciłam do pokoju. Rozmyślałam nad spotkaniem z Celią.

Czekałam na nadejście zmroku. Postanowiłam pójść tam i obserwować ich treningi i mecze. Tym razem bez zbędnych osób, które przeszkodziłyby mi w tym, co robię.

Składało się wręcz idealnie, nie znają mnie i mam dobrą przykrywkę. Będę mogła zobaczyć ich umiejętności w pełnej okazałości.

Doczekałam się. Nastał zmrok. Zabrałam najpotrzebniejsze rzeczy, ściągnęłam buty, aby nie było mnie słychać i wyszłam na korytarz.

Błyskawicznie dobiegłam do drzwi wyjściowych, ale tym razem były nie zamknięte. Rozmyślałam, którędy jeszcze mogłabym wyjść na zewnątrz. Aż przypomniałam sobie o innym wyjściu, które zauważyłam, kiedy byłam sama na stadionie.

Szybko pobiegłam w tamtą stronę. Na szczęście te drzwi były otwarte.

Zaraz po wyjściu założyłam buty i ruszyłam w stronę Tokyo.

Dotarłam do miasta wcześniej niż ostatnio.

Spacerowałam po ulicach dobre półtora godziny.

Dotarłam do mostu nad rzeką. Obok niej było boisko.

Chodnikiem szły dwie dziewczyny. Nie wiedziałam jakiś, bo nie patrzyłam w ich stronę.

-Ilana? - usłyszałam głos, który mi się kojarzył

Odwróciłam się i ujrzałam Celię.

-Cz... Cześć, Celio - odpowiedziałam nieśmiało

-Silvio, to właśnie jest Ilana, dziewczyna, o której ci opowiadałam

-Cześć. Miło cię poznać - uśmiechnęła się przyjaźnie i podała mi rękę

Odpowiedziałam tym samym gestem.

-Mieszkasz w pobliżu? - zapytała Celia

-Nie, przyjechałam tutaj na jakiś czas. Dopóki moja szkoła nie zostanie odbudowana nie mam gdzie się poszukać - zmyśliłam coś na poczekaniu

-Grasz w piłkę? - Silvia zadała mi pytanie

-Tak, czasem...

-To może tym razem chcesz iść z nami?

-Właśnie po to tutaj jestem

Celia i Silvia zaśmiały się.

Na boisko poniżej mostu weszły dwie osoby.

-To Mark i Jude. Musimy się pospieszyć i tam iść - stwierdziła Silvia

-Tak, masz rację. -Ilana, chodź z nami. Przedstawimy cię

Poszłam za nimi. Doszłyśmy do schodów i zeszłyśmy po nich na dół.

-Cześć, dziewczyny! - krzyknął jeden z nich - Oh... Kto to? - spojrzał na mnie, a za nim drugi w goglach na oczach

-To jest Ilana. Ilano, to są Mark i Jude

-Skąd jesteś? - zapytał Jude, chłopak w goglach

-Obcy zniszczyli moją szkołę i tymczasowo mieszkam tutaj

-Grasz w piłkę? - ekscytował się Mark

-T... Tak... - byłam lekko zakłopotana, bo był naprawdę blisko mnie

Perspektywa Xavier'a

"Co ona wyprawia?! Wymyka się jak gdyby nigdy nic i jeszcze się spoufala z innymi"

Miałem ogromną nadzieję, że mnie nie widziała. Szedłem za nią cały czas... Bałem się, że w każdej chwili coś może się jej stać. Powinienem jej pilnować i dbać o nią...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro