Part 1.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


Prolog

Carlo, Massimo i Marco - trzech braci pragnących zemsty. Trzy różne historie i trzy różne charaktery, które połączyło jedno – zemsta za śmierć ojca. Mafia, brudne zagrywki i rodzinny interes poprowadzi ich do zguby, ale uratować może ich tylko miłość. Kobiety, które staną na ich drodze sporo namieszają w ich życiu. Jednak czy zdołają one wyciągnąć ich w porę z śmiertelnej pułapki? W tej grze wygra tylko jedna karta, a oni sami zdecydują która.

Staliśmy nad grobem ojca tuż po jego pogrzebie, wpatrując się w biały bukiet, który matka postawiła na jego pomniku. Chłodny deszcz moczył nasze ubrania, a powiew wiatru przeszywał nasze ciała. W tym momencie czułem wściekłość i gorycz, którą ojciec pozostawił po sobie.

Mama nie miała pojęcia, że ojciec zginął przez brudne interesy z mafią. Oficjalną wersją jest zawał serca, a prawdziwą, to że ojciec podłożył się im jak zwykła płotka. Nie potrafię zrozumieć jak mógł dać się tak wkopać i zapłacić za to życiem.

Jestem najstarszym z braci i gdybym wiedział jak potoczy się moje życie, nigdy bym nie powtórzył błędów ojca. A teraz to ja przejąłem firmę po ojcu, stałem się głową rodziny i musiałem za wszelką cenę chronić mamę. Jednak zaślepiony zemstą znalazłem się na krawędzi swojego życia, ale gdyby nie ona... A teraz wejdźcie do mojego świata.

Carlo

- Gówno mnie to obchodzi! – Ryknąłem do telefonu. – Dostawa ma być dzisiaj, rozumiesz?!

- Postaram się, ale...

- Bez żadnego ale! – syknąłem – Za dwie godziny towar ma być u mnie!

Rozłączyłem się i rzuciłem telefon na biurko.

- Uspokój się – Zarechotał Marco. – Bo ci żyłka w dupie pęknie.

- Stul dziub. – fuknąłem – I weź się do roboty.

- Masz rację. – Spojrzał na zegarek. – Spadam do roboty.

- Zajebiście.

Mój najmłodszy braciszek pracował jako męska dziwka, znaczy przepraszam fizjoterapeuta, który dupczy swoje pacjentki. Obracał się w towarzystwie dojrzałych pań, które są tak samotne i opuszczone przez swoich mężów, że muszą dogadzać sobie same, czyli nawiasem mówiąc moim bratem. I oczywiście są to panie, które stać na jego usługi. Sukinsyn ma łeb do interesów, szkoda że nie do jakichś normalnych. Robi to od jakichś sześciu lat, kiedy tylko skończył jakiś kurs masażu oraz jakieś inne gówna, aby mieć przykrywkę na czyhających za rogiem wkurwionych mężów. W między czasie zrobił studia z fizjoterapii i od ponad roku jest pełnoprawnym fizjoterapeutą. Co prawda nie wnikam w jego życie, ale na samą myśl o tych kobietach dzisiejszy obiad podszedł mi do gardła.

Od dwóch miesięcy stałem się głową rodziny i to ja czuwam nad życiem braci i matki. Jednak nie wtrącam się w to co robią w swoim życiu, ważne jest dla mnie to, że nie dzieje się im krzywda. Panuje u nas zasada wszyscy za wszystkich, jeden za jednego. Tego się trzymamy od lat i nie wchodzimy sobie w drogę, a jeśli któryś potrzebuje pomocy, ratujemy siebie nawzajem.

Byłem dzisiaj strasznie wkurwiony, odkąd dwa miesiące temu przejąłem kasyno po ojcu, co chwilę było coś nie tak. W naszej rodzinie istnieje taka tradycja, że rodzinny interes przejmuje najstarszy syn lub córka, bez dyskryminacji ze względu na płeć czy wiek. Moja babka otworzyła to kasyno, później przejął ten biznes mój ojciec, a teraz ja. Po śmierci ojca wykruszyło się kilka osób z roboty, a ja muszę to wszystko ogarnąć. Co prawda prowadziłem go razem z ojcem od jakichś piętnastu lat, ja zajmowałem się strefą VIP, a on kasynem. Znałem tą robotę od podszewki, wiedziałem kto kim jest i jak tym zarządzać. Jednak bez zaufanych ludzi ciężko zrobić cokolwiek, nawet jeśli wykruszy się tylko jedna osoba. Bracia często mi pomagali, ale jak mówią to nie ich działka. Massimo ruszył w medyczną część życia, a Marco najmłodszy w prawniczy świat. A ja zakorzeniłem się w świat kart i gier, co jest moją pasją, oczywiście jeśli tylko idzie wszystko jak po maśle.

Brakowało nam już tylko dwóch osób, jednej na strefie VIP, a drugiej na strefie kasyno. Dzisiaj Veronica mi obiecała, że przyjdzie do pracy jej kuzynka, której można zaufać i jest jej pewna na tysiąc procent. Ufam Veronice, pracuje z nami jakieś sześć lat i teraz jest menadżerem w strefie VIP, lubię ją i jej ostry charakter. Dla tej kobiety nie ma rzeczy nie możliwych. Umie oddzielić pracę od życia prywatnego, nie spouchwala się z pracownikami i potrafi trzymać język za zębami. W takiej pracy, szczególnie w strefie VIP trzeb poświęcić większość swojego życia, zaangażować się i pilnować własnego nosa. Veronica idealnie się do tego nadaje, od początku poświęca się tej pracy w stu procentach, traci swoje życie prywatne, ale sowicie ją za to wynagradzam. Nowa dziewczyna ma zająć się sprzątaniem i pomocą na barze, ale mimo wszystko musi trzymać dziub na kłódkę, ze względu na klientelę jaka się tutaj przewija. Oby chociaż to udało się bez przeszkód.

Dostawa spóźniała się o kolejną godzinę, a dzisiaj w strefie VIP miałem specjalnych gości. Wszyscy klienci musieli wcześniej rezerwować miejsca, a ja musiałem dopilnować żeby wszystko było na tip top. Tutaj nie było miejsca na pomyłkę. Zależało mi na tych gościach, bo byłem pewien że wiedzą coś więcej o śmierci ojca. Ojciec zmarł już jakieś dwa miesiące temu, a ja musiałem poczekać aż sprawa trochę ostygnie. Inaczej wzbudzałbym niepotrzebne podejrzenia.

Nie spocznę dopóki nie znajdę zabójcy ojca. Podali mu jakieś gówno i wysiadło mu serce, znaleźliśmy go w naszym kasynie w czarnym pokoju tuż po zamknięciu lokalu. Czarny pokój, to pomieszczenie gdzie odbywają się tajne rozmowy, a dziewczyny tańczą tylko dla wyznaczonych osób. Niestety ojciec nie miał zwyczaju wpisywać ani alarmować kogo zaprasza do czarnego pokoju. Tak i też było tej felernej nocy, kiedy byliśmy z braćmi na weselu naszego kuzyna. Ktoś doskonale wiedział, kto i gdzie jest.

Podejrzeń jest wiele, nie ukrywam że nasze kasyno ma przemiał wielu osób począwszy mafii kończąc na wysokich urzędnikach. Tutaj strefa VIP jest ściśle chroniona i nigdy żadne informacje nie ujrzały światła dziennego. W moim kasynie załatwia się sprawy, które w normalnych warunkach nie mają prawa bytu. Co prawda tą ciemną stronę kasyna wprowadził dopiero nasz ojciec, czyli jakieś ponad dwadzieścia lat temu. Przejrzałem wszystkich wpisanych, zleciłem wiele śledztw i sprawdziłem każdą sekundę nagrań z kamer, ale nic to nie dało. Nikt nic nie wie i nikt nic nie widział. Nawet nasi ochroniarze byli w szoku, a to najlepiej szkoleni ludzie, którzy kosztują mnie fortunę.

Wzbierała we mnie jeszcze większa złość, bo nadal nic nie wiedziałem, a minęło już trochę czasu. Bracia są bardziej opanowani i czekają na odpowiedni moment, kiedy ,,na mieście" uspokoi się jeszcze bardziej. Tak to prawda, śmierć ojca wywołała w świecie mafii i hazardu spore zamieszanie. Nie powiem, że ojciec miał czyste ręce, bo nie miał. Ja też jestem utopiony w tych pieprzonych interesach po uszy. Mam nadzieję, że ci ludzie, którzy zameldowali się dzisiaj w moim kasynie, dadzą mi odpowiedź na moje pytania. Mam pewne podejrzenia i liczę na to, że oni przyniosą mi je jak na tacy.

- Mam nadzieję, że nie przeszkadzam? – Veronica weszła do mojego gabinetu. – Mam kilka spraw do obgadania.

- Jasne.

- Brakuje whisky i wódki w strefie VIP. – Usiadła przy moim biurku. – Nie ma dzisiaj Davide, dzwonił do mnie jakieś dwie minuty temu. Jego matka źle się czuje i musiał zawieźć ją do szpitala. – Zajebiście, jeszcze brakuje menadżera. - Zastąpi go Franco.

- Wiem, dostawa powinna być dwie godziny temu. – warknąłem - Kogoś jeszcze brakuje?

- Nie. – Pokręciła głową. – Dziewczyny już się szykują. Wszyscy już chyba są. Moja kuzynka przyjdzie za jakąś godzinę. Pokaże jej wszystko co i jak. – Odchrząknęła. – Ale musisz znaleźć kogoś do sprzątania i pomocy na barze w kasynie. Ledwo już wyrabiają.

- Wiem. – fuknąłem – Nie jest to takie proste, ale mam jutro umówione trzy dziewczyny. Mam nadzieję, że to już ostatnie rozmowy i będziemy mieli komplet. – westchnąłem – Jesteś pewna swojej kuzynki?

- Tak. – Wstała i nachyliła się nad biurkiem. – Daje za nią swoją głowę. I nie rzuć się na nią, Jest piękna, ale nie dla ciebie.

- Jasne, może sobie pomarzyć.

Veronica wyszła, a ja byłem spokojny. Ufam jej w stu procentach, nigdy jeszcze nas nie zawiodła. Jednak to nie czas na kobiety. Lubiłem się zabawić, ale od śmierci ojca żyję w posusze. Nigdy nie tknąłem naszych striptizerek, czy pań do towarzystwa. Lubiłem seks, spotkania bez zobowiązań i nocne życie. Bawiłem się z nie jedną kobietą, ale nigdy się nie zakochałem. No prawie nigdy...

Niestety taki już nasz los, żaden z nas nie podążył ścieżką za kobietą być może swojego życia. Nasza matka dostanie prędzej zawału niż doczeka się synowej.

Po chwili zadzwonił mój telefon, to był Davide.

- Cześć. – wydyszał – Przepraszam, ale nie dam rady dzisiaj być. Poinformowałem już Veronice, ktoś mnie zastąpi.

Nie ukrywam, że byłem wkurwiony faktem nieobecności Davide. Ale mimo wszystko to mój przyjaciel i musiało się coś stać, skoro nagle go nie ma.

- Co się stało?

- Moja matka miała zawał. – westchnął – Jadę właśnie po jej rzeczy. Postaram się jakoś to ogarnąć i być jutro w robocie.

- Spokojnie. Zostań ile trzeba. – Nie mówiłem tego z zadowoleniem, bo nie miałem ochoty w takim momencie tracić zaufanych pracowników. Ale postawiłem się na jego miejscu i sam rzuciłbym wszystko by zająć się matką. – Poradzimy sobie. Ściągnę Massima jeśli będzie trzeba.

- Jasne, dzięki.

Rozłączył się. Davide to mój przyjaciel od ponad dziesięciu lat, jest dla mnie jak trzeci brat. Znamy się od czasów studiów, ja go wprowadziłem do kasyna i tak zostaliśmy tutaj razem. Jednak teraz jest to dla mnie cholernie trudny czas, nie jesteśmy kompletni, a sytuacja ze śmiercią mojego ojca jeszcze się tli. I to prawda, że dla matki zrobiłbym wszystko. Zawsze mieliśmy do niej szacunek i chroniliśmy ją przed tym gównem stwarzając otoczkę idealnego świata. Wie tylko, że prowadzimy kasyno. Nawet nigdy nie była w strefie VIP, a to tylko dla jej dobra.

Massimo, nasz średni braciszek pracował kiedyś z nami w kasynie, w sumie tak samo jak Marco, ale od jakiegoś czasu nasze drogi się rozeszły. Ja zostałem w rodzinnym biznesie, a bracia wybrali inną drogę. Massimo jest prawnikiem, paradoks co nie? Kiedy zaczynał przygodę ze swoja kancelarią, przeniósł się na strefę kasyna i tam od czasu do czasu nam pomagał. Jednak od roku bywa tutaj bardzo rzadko i w sumie nie ma na to czasu, ale kiedy tylko proszę go o pomoc zjawia się zawsze i o każdej porze. Jest naszym łącznikiem pomiędzy dwoma światami mafii i normalności, pomimo swojej krótkiej, bo jakiejś dwuletniej kariery kancelaryjnej ma sporą klientle i ciekawe znajomości. Ale mimo wszystko nie chcę na razie prosić go o pomoc, muszę ogarnąć to sam.

Veronica dała mi znać, że w końcu towar dojechał, a za godzinę otwieramy. Nasze kasyno jest otwarte od osiemnastej do czwartej rano, chyba że jest potrzeba dłużej. Staramy się nie naginać godzin w nieskończoność, bo moim zdaniem to co miało się odbyć podczas otwarcia zostało odbyte. Nie straciliśmy klientów, obroty wzrosły, a kasyno funkcjonuje od czasu śmierci ojca. Staram się prowadzić to wszystko jak do tej pory ojciec założył. Po telefonie Veronici poszedłem na strefę VIP. Dostawca już z nią rozmawiał.

- Słuchaj gościu! – Warknąłem, podchodząc bliżej dostawcy. – Takich jak ty mogę mieć na pęczki.

- Miałem kolizję i...

- Gówno mnie obchodzi co miałeś. – Przerwałem mu. – Płacę ci dwa razy tyle niż każdy normalny dostawca mógłby dostać. Alkohol, szkło czy napoje mają być zawsze na umówioną godzinę, jasne?

- Tak, oczywiście. Więcej się to nie powtórzy.

No ja kurwa myślę. Płaciłem gościowi podwójną sumę za każdą dostawę, żeby wszystko było na czas i o umówionej porze. Takiego jak on mogłem znaleźć wszędzie, zawsze wywiązywał się z umowy od jakichś dziesięciu lat, ale mimo wszystko ja nie toleruję żadnych potknięć.

Przeszedłem się jeszcze po strefie VIP osobiście dopilnować, czy wszystko jest w porządku. Czarny pokój był gotowy na moich gości. Dwa czerwone i dwa różowe pokoje również wyglądały w porządku. W tych pokojach klienci wynajmują nasze dziewczyny na taniec lub coś więcej. Każdego pokoju pilnują dwa ochraniarze, kiedy nasze dziewczyny uważają, że klienci zachowują się niestosownie, wtedy są ewakuowani z lokalu. Chronimy naszych pracowników pod każdym względem. Bar i scena również była przygotowana na naszych dzisiejszych bywalców. Nic nie wyglądało podejrzanie, każdy szczegół został dopracowany. Ostatnie spojrzenia na lokal, wymiana zdań z Veronicą i przeszedłem na kasyno.

Zazwyczaj schodzę do każdej strefy, codziennie na kontrolę. Chcę, aby każdy element był dopracowany w każdym calu. Przywitałem się z krupierami, zerknąłem za bar i przeszedłem się przez aleję maszyn do gier. Wszystko działało i wszystko się zgadzało. Zamieniłem jeszcze kilka zdań z Franco, który zastępuje Davide. Prosiłem go o uwagę i ostrożność oraz żeby prosił o pomoc Veronicę jeśli będzie miał jakiś problem. Zastępował Davide kilka razy, ale sytuacje w kasynie są różne. Widziałem tutaj chyba już wszystko. Kilka minut przed otwarciem wróciłem do siebie, mogłem w końcu odetchnąć z ulgą, że po raz kolejny wszystko udało się zorganizować przed otwarciem.

Spojrzałem na ściany mojego gabinetu, na których wisiały zdjęcia oprawione w ramy z różnych gier karcianych. Karty były jedną z moich słabości, nie obstawiałem dużych sum i grałem dla przyjemności. Można byłoby przypiąć to już pod uzależnienie, ale które umiem kontrolować. Gra w karty jest dla mnie rodzajem odpoczynku i relaksu, gdzie moje problemy odchodzą w zapomnienie. Przydałoby mi się to dzisiaj jak nigdy, ale niestety nie mogę zejść zagrać. Mam ważnych gości i muszę dopilnować, aby wszystko poszło zgodnie z planem.

Odwróciłem się na fotelu w stronę barku. Uraczyłem się Dry Martini i kubańskim cygarem. Musiałem oczyścić chociaż w kilku procentach swój umysł, chociaż do tego spotkania przygotowywałem się od kilku dni i tak miałem pewne obawy. Po kilku sekundach dostałem wiadomość od Massimo.

Od Massimo: Będę dzisiaj obecny przy twoich gościach. Za chwilę będę w kasynie. Czekaj na mnie.

Nie jestem pewny czy to dobry pomysł, ale wsparcie brata przyda mi się w nieoceniony sposób. Jest prawnikiem, ryzykuje mimo wszystko na początku swojej kariery. Chociaż stąd nie wychodzą żadne informacje, tutaj spotykają się nawet prokuratorzy z mafią, ale to jest jednak świeży temat. Mój brat ma nosa do przekrętów i kłamców, wie jak podejść każdego. Będę czuł się pewniej w jego obecności. Wszystko zaczynało iść w dobrą stronę i oby nie zboczyło w złą stronę.

Dopiłem drinka i czekałem na Massimo. Poleciłem ochroniarzom, aby dali mi znać jak zjawią się wybrani goście i niech skieruje ich do czarnego pokoju. Nie jest to tak, że są umówieni ze mną, po prostu chcą skorzystać z usług mojego kasyna, a ja chcę to wykorzystać. Wiem, że wiedzą kto zabił mojego ojca. Dla tych dwóch nie ma żadnej ukrytej informacji w świecie mafii. Ojciec unikał ich jak ognia, bo chociaż tutejsze interesy nigdy nie oglądają światła dziennego to i tak oni wiedzieli wszystko. Byli jak kable z wtyczką każdego rodzaju. Byłem pewien, że wiedzą kto zabił ojca w moim kasynie i kto podał mu tą truciznę. Lekarz prowadzący sekcję zwłok od razu zaznaczył, że tą trucizną władają nie liczni. Nie jest dostępna na legalnym rynku farmaceutycznym, badają ją specjalistyczne laboratoria, bo dla wielu nadal jest tajemnicą. Nie ma pojęcia, kto mógł dostać ją w swoje ręce. Oczywiście sprawa została skierowana w ręce policji i organy ścigania, miałem tu cały peleton służb przez pierwsze tygodnie, ale co? No właśnie, gówno. Do tej pory nie mają ani śladu, kto mógł tu wejść, dosypać ojcu coś do drinka i go zabić. Na szczęście Giacomo, zaprzyjaźniony prokurator czuwa nad tą sprawą, szuka w nielegalnych źródłach kto mógł to zrobić. Nawet udało mu się odpędzić nie potrzebne oskarżenia o prowadzeniu strefy VIP. Chociaż i tak wątpię, że Giacomo cokolwiek znajdzie, jeśli sam się tym nie zajmę. Każdego dnia z braćmi staramy się znaleźć jakiś punkt zaczepienia i od dwóch pierdolonych miesięcy nic...

Zaciągnąłem się cygarem i spojrzałem na zegarek. Osiemnasta trzydzieści, godzina przyjścia gości. Ochroniarz dał mi znać przez stację, że dwóch mężczyzn czeka już w czarnym pokoju. Massima jeszcze nie było, obiecał że będzie, więc musze poczekać. Nie pójdę bez niego. Czułem narastający nie pokój, który wzbierał na sile z każdą sekundą. Miałem wrażenie, że tych dwóch typów jest tu nie bez przypadku i dobrze wiedzą czego chce od nich. Po za tym czuję, że te informację będą mnie kosztować fortunę. W każdym razie chcę się już z nimi rozmówić.

Po dziesięciu minutach Massimo wpadł zdyszany do mojego gabinetu

- Przepraszam stary... - wysapał – Rozprawa dopiero się skończyła, trwała sześć pierdolonych godzin.

- Jasne. – Wstałem zza biurka i dopiłem drinka. – Chodźmy, póki Pedro i Alonzo się nie rozmyślą.

- Oczywiście. – Rzucił swoją teczkę i marynarkę na kanapę. – Poinformowałem o naszych podejrzeniach Giacomo. Lepiej być w pogotowiu, a przede wszystkim mieć jakąś podkładkę. Omówiłem z nim ewentualne opcje tego spotkania.

-Nie przewiduję żadnych ewentualnych opcji. – Chociaż sam miałem jakieś niepokojące przeczucia, ale nie chciałem w nie wierzyć. – Może w końcu uda nam się znaleźć jakiś punkt zaczepienia.

- Obyś miał rację.

Wyszliśmy z mojego biura i ruszyliśmy w miejsce docelowe. W głowie miałem jeden widok, leżącego ojca na ziemi bez oddechu w tym cholernym pokoju. Sytuacja nie mogła się powtórzyć z żadnym z nas, a tym bardziej z matką. Nasze mieszkania i domy były chronione, nie było mowy o żadnym porwaniu czy włamaniu. Monitoring, alarmy, lokalizatory i inne zabezpieczenia najwyższej jakości chroniły nas w każdym aspekcie naszego życia, ale jednak żyliśmy w społeczeństwie, wychodziliśmy do sklepu czy do klubu, tam wszystko mogło się zdarzyć. Jednak od dwóch miesięcy nic nam się nie stało, ktoś spokojnie i powoli dążył po trupach do celu. Ten ktoś strasznie mnie drażnił, bawił się naszym życiem i czekał na odpowiedni moment, aby zaatakować. A ja musiałem być przygotowany na ten moment.

Szliśmy w milczeniu wymieniając spojrzenia. Z każdym krokiem miałem nieodparte wrażenie, że to co tam zastanę przejdzie moje najśmielsze oczekiwania. Jak cholernie moje przeczucie mnie nie zawiodło.

Kiedy tylko przekroczyliśmy próg strefy VIP, usłyszałem przerażający pisk. Dobiegał z czarnego pokoju. Tak, to kurwa było z czarnego pokoju! Po sekundzie byliśmy pod drzwiami pomieszczenia, gdzie ochroniarze byli już w środku.

Przy drzwiach stała długowłosa nieznajoma kobieta, która wpatrywała się z piskiem w otchłań pokoju. Upuściła tacę z drinkami, a alkohol rozlał się na jej spodnie. Tuż za nami przybiegła Veronica, która odciągnęła dziewczynę na bok. Wpadłem do pokoju, roztrzaskując drzwi. Nie wierzyłem w to co zobaczyłem. Nie wierzyłem, jak kurwa moje przeczucia po raz kolejny mnie nie myliły. Pedro i Alonzo leżeli martwi na środku pokoju. Ochroniarz pokręcił głową, potwierdzając ich zgon. Byłem wkurwiony, byłem wściekły i najchętniej udusiłbym każdego kto stanie mi na drodze. Kurwa! Kolejne trupy w ciągu dwóch miesięcy i to w dodatku w tym samym pokoju. To jest nie możliwe, ktoś doskonale wiedział o tym, co miało się tutaj odbyć. Ktoś depcze mi po piętach, a ja nie mam pojęcia kto.

- Zajmij się tym. – Warknąłem do Massima. – Niech Giacomo tu przyjedzie.

Massimo skinął głową. Nie mam pojęcia jak, ale nasz kolega prokuratorek będzie musiał po raz kolejny odciągnąć gliny od naszej strefy VIP. Inaczej zamkną mi kasyno, a ja będę musiał prać brudy w sądzie. W świetle włoskiego prawa, w sumie jak każdego „mini burdel" jest nielegalny. O ile w ogóle tak mogę to nazwać co tu się dzieje.

Wyszedłem z tego pokoju rozglądając się za ochroniarzem.

- Co tu się kurwa stało?! – syknąłem – Jak to kurwa możliwe, że oni nie żyją?!

- Nie mamy pojęcia. – Wzruszył ramionami jeden. – Pana goście przyszli punktualnie, zgodnie z zarezerwowaną godziną. Podeszli do baru, zamówili drinki i ochroniarz przy wejściu od razu poinstruował ich gdzie mają wejść. – Wtrącił drugi. – Nigdzie więcej nie byli, od razu po zamówieniu alkoholu, weszli tutaj i czekali na Pana. Nikt tutaj nie wchodził ani nie wychodził. Nawet dziewczyny czekały na Pana. Nadzorowaliśmy wejścia i każdego kto obok niego przychodził.

- Jak widać to nie wystarczyło. – fuknąłem – Massimo! – Krzyknąłem przez rozbite drzwi pokoju. – Chodź tu!

Widok trupów wcale mnie nie ruszał. Nie takie rzeczy widziałem i z nie takimi sprawami miałem do czynienia.

- Rozmawiałeś z Giacomo? – spytałem – Wiesz co ma robić?

- Tak. – Skinął głową. – Jedzie już tutaj z zaprzyjaźnioną ekipom. Policjanci, technicy i ktoś tam jeszcze. – Spojrzał na zegarek. Będą tutaj za pięć minut. Dziewczyny zaraz wyłączą tą strefę z użytku.

Massimo wiedział jak to zorganizować. Nie mogłem pozwolić sobie na to, aby wyprosić klientów ani na to, aby byli świadkami kolejnego mordu. W normalnych okolicznościach gliny zamknęłyby mi lokal na kilka dni i robili tu huj wie co, a ja bym tylko na tym tracił. Wiem, że Massimo i Giacomo nadstawiają łeb nad takimi akcjami, ale wiem też że mogę na nich liczyć.

Dziewczyny z obsługi wyłączyły czarny pokój z całej strefy. Policja miała tylne wejście do swojego użytku, które prowadzi bezpośrednio do czarnego pokoju. Chłopaki wiedzą co robić, a Massimo będzie to wszystko nadzorował. Ja muszę zając się kasynem, aby nie potrzebne informacje przypadkiem nie dotarły w niepowołane ręce.

Wyszedłem zza parawanu i zobaczyłem jak Veronica siedzi za ladą baru z długowłosą. Minęło już jakieś piętnaście minut, a dziewczyna nadal była w szoku. Nowicjuszka, ale mogła coś wiedzieć. Na pewno wszyscy pracownicy będą przesłuchiwani, ale to też dla nich żadna nowość. Nie zwracając uwagi na zbierających się klientów, podszedłem do nich i kiwnąłem głową Veronice, aby przyszły do mojego gabinetu.

Pomimo tego, że w tej strefie nie ma wielu klientów naraz, dbam o to aby nie było tutaj tłumu, przez około godzinę jest tu maksymalnie sześciu gości, ale jednak wolę nie robić nie potrzebnego zamieszania. W czasie morderstwa, było jeszcze dwóch mężczyzn w czerwonym pokoju, więc nie mieli prawa usłyszeć czegokolwiek.

Roznosiło mnie od środka i nie dotarło do mnie jeszcze to, co stało się przed chwilą. Jedyna szansa na jakiekolwiek informacje o śmierci ojca poszły się jebać. Jak to możliwe, że dwóch osiłków padło jak muchy bez krwi, bijatyki i strzelaniny. Co tu się do cholery dzieje?! Uderzyłem pięścią w blat biurka, kiedy do gabinetu weszła Veronica.

Drobna i piękna kobieta zwróciła moją uwagę. Ciekawej urody dziewczyna trzymała się kurczowo Veronici. Długie, kręcone włosy otulały jej twarz, a pełne bólu oczy roniły kolejne łzy. Nigdy jeszcze żadna kobieta nie zwróciła mojej uwagi w taki sposób. Pomimo tego co przed chwilą się wydarzyło i tego, że mam dwa trupy na głowie, ta drobna dziewczyna znalazła miejsce gdzieś w moich myślach. Co wcale mi się nie podobało.

- Carlo, to moja kuzynka Emma. – Veronica poprowadziła dziewczynę na kanapę, przesuwając rzeczy Massima. – Lily kazała jej zanieść drinki do czarnego pokoju, bo rozkładali jeszcze towar, a dwóch gości właśnie przyszło. – Wypuściła głośno powietrze. – Emma przyszła jednak wcześniej niż ci mówiłam i nie zdążyłam jej jeszcze nic pokazać, bo Lily prosiła ją o przysługę, Zna wszystkie tutejsze zasady na pamięć.

Wpatrywałem się w Emmę i jej zagubiony wzrok. Ta dziewczyna ma jakieś drugie dno, jest przerażona i pełna bólu. To nie tylko znalezienie trupa wywarło na niej takie emocje. Ona cierpi... Byłem ciekaw tej kobiety.

- Carlo? – Z zamyślenia wyrwała mnie Veronica. – Słuchasz mnie?

- Kontynuuj.

- Ochroniarze wpuścili Emmę do środka, a ona znalazła tych dwóch gości.

- Zauważyłyście coś podejrzanego?

- Nie. – Pokręciła głową Veronica. – Tych dwóch typów podeszło do baru, zamówili whisky i poszli prosto do czarnego pokoju, dokładnie tak jak poinstruowali ich ochroniarze. – Wypuściła głośno powietrze. – Na scenę dziewczyny jeszcze nie wyszły, bo nie było takie potrzeby.

- Jasne. – Nie mogłem przestać gapić się na Emmę. – I tak będziecie musiały być przesłuchane, wiesz akie są zasady.

- Rozumiem.- westchnęła – Co teraz? Powtórka z rozrywki?

- Pewnie tak. – Głośno wypuściłem powietrze. – Massimo się tym zajmie. Nie mam głowy na przechodzenie przez to po raz drugi.

- Jasne. Wracamy do pracy. – Veronica wstała, a wraz z nią Emma. – Informuj mnie na bieżąco.

- Jasne. – odchrząknąłem – Emmo proszę zostań, chcę zamienić z tobą kilka słów.

Nie rozumiałem swojego postępowania. Miałem na głowie dwa trupy, policję i prokuratora. A ja wziąłem się za myślenie o kobiecie, która mnie w jakiś nieodgadniony sposób mnie zaciekawiła.

Emma zamarła i wpatrywała się w Veronicę.

- Spokojnie nie gryzę.

Veronica posłała jej porozumiewawcze spojrzenie, a mnie uraczyła morderczym wzrokiem. Po chwili wyszła, a Emma usiadła na rogu kanapy.

Nie wiem po co jej kazałem zostać i co miałem jej powiedzieć. Nie mam pojęcia co mną w tym momencie kieruje, wściekłość zajęła drugie miejsce, a bieżące sprawy odeszły w zapomnienie. Interesowała mnie tylko ona.

Nie wiedziałem co mam jej powiedzieć. Tak Carlo Costa, absurdalny i arogancki typ nie wiedział co ma powiedzieć... kurwa. Co się ze mną stało? Jakby odebrało mi wszystkie myśli. Pierwsze co przyszło mi do głowy to Witaj w naszym kasynie, witaj w naszym Inferno Emmo... Do dupy. Dziewczyna widziała przed chwilą dwa trupy, a ja ją witam z otwartymi rękami. W ostatniej chwili zmieniłem zdanie.

- Nie jesteś przyzwyczajona do oglądania trupów, co nie? – Cóż za niebanalne pytanie, lepszego nie było. – Będziesz na pewno przesłuchana w trybie świadka, ale za pewne znasz zasady? Veronica powiedziała ci chyba już wszystko?

Emma pokiwała głową i nie odpowiedziała słowem na moje pytania, a z jej oczu nadal płynęły łzy. Byłem pewien, że to nie tylko co tu się wydarzyło wpłynęło na jej wybuch emocji, a jedynie spotęgowało takie zachowanie. W tej chwili wiedziałem, że to kolejna zagadka którą muszę rozwiązać...

Wstałem i podszedłem do niej bez słowa. Odsunęła się kilka centymetrów, przyciskając się do boku kanapy, łapiąc ją kurczowo za kawałek materiału. Trzęsła się ze strachu, a ja spojrzałem głęboko w jej oczy. Nie znalazłem tam nic oprócz strachu i nieodgadnionego bólu. Jej oddech przyspieszył, kiedy tylko się do niej zbliżyłem. Wpatrywała się we mnie i obserwowała każdy mój ruch. Zamarła kiedy sięgnąłem do kieszeni spodni i wyjąłem chusteczkę. Tym gestem wywołałem u niej lawinę negatywnych emocji, co nie do końca było dla mnie zrozumiane. Miałem tylko nadzieję, że ta drobna kobieta poradzi sobie w tutejszej pracy.

Po za tym co w niej była takiego, że przyciągnęło mnie od pierwszej sekundy, w której ją zobaczyłem? Jakie tajemnice skrywała ta piękna i smutna istota?

- Proszę. – Wręczyłem jej chusteczkę, a ona spojrzała na mnie, zabierając wzrokiem każdą literkę z mych ust. – Weź ją i otrzyj łzy. Klienci nie mogą widzieć cię w takim stanie.

- Przepraszam i dziękuję.

Jej cichy szept przyprawił mnie o ciarki.

- Wracaj do pracy. – Odchrząknąłem, prostując się. – Zgłaszaj mi każdy szczegół, który wydaje ci się podejrzany po dzisiejszym dniu. Takie sytuacje mogą się czasami wydarzyć. – Mam nadzieję, że to już ostatni raz. – Veronica resztę ci wytłumaczy.

Skinęła głową i wstała z kanapy. Zagradzałem jej drogę, kiedy tylko podniosła się do wyjścia. Spojrzała mi w oczy, a jej czekoladowy odcień źrenic skrywał tyle tajemnic. Byłem ciekawy jej każdego skrawka, ale już teraz wiedziałem że ta kobieta przysporzy mi wiele problemów. Po chwili spuściła wzrok i otarła łzy. Odstąpiłem jej drogę i odprowadziłem wzrokiem do drzwi.

Usiadłem przed laptopem i westchnąłem na samą myśl o tym jak Emma weszła do mojej głowy. Po chwili zacząłem przeglądać przesłany przez informatyka plik z nagraniami sprzed kilku godzin. Ale nie mogłem się na niczym skupić. Będziesz moim kłopotem, maleńka.

Emma

Od trzech tygodni każda noc wygląda tak samo. Co godzinna pobudka, strach i płacz. Nie mogę uwierzyć w to jak człowiek drugiemu człowiekowi może wyrządzić taką krzywdę. Od pół roku stałam się wrakiem człowieka i nie mam pojęcia jak mogłam sobie na to pozwolić. Jestem wykończona psychicznie. Teraz wiem jak miłość może oślepiać nie tylko nas, ale i nasze otoczenie.

Jednym moim błędem było to, że tak późno uciekłam od swojego męża. Każdego dnia tłumaczyłam sobie, że będzie lepiej. Ale tak nie było. Uciekłam w pracę, a moje życie stało się monotonią. Mam żal do siebie i moich bliskich. Przez niego straciłam matkę i najlepszą przyjaciółkę. Zrobił ze mnie wariatkę przed moimi bliskimi, a ja po każdym spotkaniu towarzyskim dostałam za swoje. Bił, wyzywał i znęcał się psychicznie co raz częściej, aż ostatnie wydarzenie, po którym znalazłam się w szpitalu, otworzył oczy mojej matce i wszystkim z mojego otoczenie. Ale czy to coś dało? Oczywiście, że nie.

Wybielił się, że to moja wina. To ja się upiłam i spadłam ze schodów SAMA. Moja matka dopytywała co się stało dokładnie, a moja przyjaciółka się ode mnie odwróciła. Zawiodłam się na mojej matce, która zakochana po uszy w swoim nowym mężu, zbywała każdy mój problem obracając to w żart. Spadły jej klapki z oczu kiedy widziała mnie pobitą w szpitalu, a lekarz potwierdził moje zeznania. Wyprosiłam ją z sali i nie odbieram od niej telefonów. Nie chciałam wzywać policji, jeszcze nie teraz...

Oczywiście, że większość moich, naszych znajomych po tym incydencie zerwała ze mną kontakt, twierdząc jak mój mąż, że jestem alkoholiczką, kłamcą i mam coś nie tak z głową. Nie mogłam tego słuchać, wyszłam na własne żądanie ze szpitala i uciekłam.

Ale znalazłam w tym chorym świecie cudownych aniołów. Dzięki Alexowi i Veronice dotarłam do Toscani, mojego sakrum na ziemi. Alex, mój przyjaciel ze studiów pomógł mi w załatwieniu biletów, wszystkich formalności związanych z bankiem i pracą. Zatarłam wszystkie ślady po swoim życiu w Warszawie. Alex wybrał mnie ze szpitala, zrobił podstawowe zakupy, spakował walizkę i tak jak stałam wsiadłam do samolotu. Na miejscu Veronica zaopiekowała się mną jak mogła. Znalazła mi pracę i psychoterapeutę.

Od trzech tygodni jeżdżę na psychoterapię dwa razy w tygodniu. Lekarz przepisał mi tabletki uspokajające, które od wczoraj w końcu zaczęły działać. Funkcjonuję z nimi jak normalny człowiek. Terapia pomoże mi się ustabilizować psychicznie i wyleczy każdą ranę w mojej głowie. A wtedy wrócę, mocna i silna. Pozwę go i przedstawię wszystkie swoje dowody. A mam ich bez liku. Zdjęcia każdego siniaka, rany i nagrania z każdej awantury, wyzwisk i każdego uderzenia.

Czego nie zrobiłam tego od razu? Byłam bezsilna, bez poparcia, bałam się i nie wiedziałam jak to zrobić. Dopiero pomoc Alexa i Veronici pokazała mi, że mogę więcej niż mi się wydaje. Jeszcze jest za wcześnie na cokolwiek, muszę poczekać kilka miesięcy. Ale już po dwóch tygodniach wiem, że się nie poddam. Zawsze byłam silną i odporną psychicznie kobietą, dlatego tak trudno mi uwierzyć w to co się ze mną stało w ciągu pół roku.

Chociaż Veronica prosiła mnie już nie raz abym przyjechała do Toscani, że mi pomoże i przecież mam tutaj mieszkanie. Ale ja wciąż głupia wierzyłam, że będzie dobrze, że mój mąż ma chwilowe problemy emocjonalne, które z chwilowe przerodziły się w długotrwałe. Teraz najważniejsza jestem ja i to ja w końcu pokaże mu kto jest górą, ale zrobię to tylko i wyłącznie dla siebie. Mam gdzieś swoich pseudo przyjaciół i matkę, której nie było kiedy najbardziej jej potrzebowałam.

Szkoda mi tylko mojej pracy i szefa, który dosłownie błagał mnie abym została, kiedy powiedziałam mu przed wylotem, że zostawiam wszystko i odchodzę. Pracowałam jako osobista asystentka dyrektora, niewielkiego przedsiębiorstwa farmaceutycznego na obrzeżach Warszawy. Studiowałam zarządzanie i marketing, więc taka praca jako prawa ręka firmy była dla mnie idealna. Dodatkowo zrobiłam studium z farmaceutyki, aby mieć pojęcie w czym pracuję. Bardzo mi się to podobało. Zajmowałam się organizacją spotkań, fakturami, zamówieniami, a nawet czasami pomagałam na produkcji. Zarabiałam całkiem nieźle, ale niestety w tej sytuacji nawet pieniądze czy moje mieszkanie, które jeszcze mu odbiorę, się dla mnie nie liczyły. Zrozumiałam to jak zobaczyłam swoje ciało pokryte siniakami, gips na ręce i podłączone kroplówki przeciwbólowe.

Usiadłam na balkonie rozmyślając i obserwując brzeg morza. Kocham to miejsce, oprócz Warszawy to był mój dugi dom. Uciekałam tutaj, kiedy miałam gorszy czas w życiu. Jednak kiedy wyszłam z mąż, byłam tutaj może ze dwa razy. Nikt nie wiedział, oprócz Veronici, że to mieszkanie nad brzegiem morza należy do mnie. Taka była ostatnia wola dziadka, ponieważ stwierdził że Kuba mu się nie podoba i mieszkanie ma być nowym początkiem mojego życia. Wtedy zaśmiałam się na jego słowa, a teraz wiem jak bardzo dziadek miał rację... Każdy myślał że dziadek go sprzedał, a Veronica go wynajmuje aby został w rodzinie. A tak na prawdę mieszkanie jest moje. Miało to zostać w tajemnicy mojej i dziadka, więc tak też zrobiłam.

Moi rodzice nie interesowali się tym mieszkaniem, jak sprzedane to sprzedane. Tata był jedynakiem i odkąd zakochał się w Polsce, tak rzadko tutaj przyjeżdżał. Mama widziała to mieszkanie i Toscanię chyba dwa razy, a ja przepadłam na widok tych krajobrazów i tego miejsca. Swoją drogą brakuje mi taty i dziadka... To były jedyne osoby w moim życiu, które tak naprawdę kochałam. Straciłam ich nie dawno, a moje życie stało się pustką, Zostałam sama... Nie licząc Veronici.

Chłodny powiew porannego wiatru, przyjemnie muskał moje ciało. Uwielbiałam nadmorską bryzę, a o piątej rano była najlepsza. Veronica właśnie wróciła z pracy i machała mi z parkingu. Mieszkałyśmy nadal razem, nie potrzebowałam aby Veronica wyprowadziła się z mieszkania. Było na tyle duże, że pomieściło by spokojnie dwie rodziny. Mieszkałyśmy w Toscani w San Vicenzo, turystyczne miasteczko z pięknymi plażami. Ojciec śmiał się, że jestem kopią dziadka, bo mogłabym siedzieć godzinami na plaży i wpatrywać się w szumiące morze. Na samą myśl o dziadku, łezka kręciła mi się w oku...

- Cześć piękna. – Veronica wyrwała mnie z zamyślenia. – Znowu nie możesz spać?

- Spałam.

- Kochanie, nie przejmuj się. – Usiadła obok mnie przy tarasowym stole. – Będzie dobrze.

- Wiem. – Powiedziała mi to już milion razy, kiedy przyjechałam wzięła tydzień wolnego aby wyciągnąć mnie z dołka, pomóc ogarnąć wszystkie formalności i znalazła mi pracę. – Leki już zaczęły działać, spałam tej nocy osiem godzin.

- Jestem z ciebie dumna. – Przytuliła mnie. – Pojedziesz dzisiaj sama na terapię i przyjedziesz do kasyna? Muszę być dzisiaj wcześniej w pracy.

- Pewnie, mówiłam ci że sama mogę jeździć. – Veronica woziła mnie w każdy wtorek i czwartek na terapię przed pracą. Przez pierwszy tydzień była dla mnie jak ostoja, nie wiedziałam gdzie, co i jak, ale teraz po trzech tygodniach jest dużo lepiej. – Czuję że jestem już na właściwym torze. Wiesz że ciężko mnie złamać, ale jemu się to udało. Teraz kiedy czuje się lepiej, dam radę.

Miałam tutaj swój samochód, a raczej ten który zostawił mi dziadek. Znałam perfekcyjnie włoski, rozmawiałam z tatą od dziecka tylko po włosku i dzięki temu miałam tak dobry kontakt z dziadkiem. Nauczyłam się poruszać po mieście, poznałam wiele skrótów i od tygodnia czuję się pewniej psychicznie.

- Lekarz mówił mi, że twoja terapia idzie w zawrotnym tempie i chce zmniejszyć spotkania. – Uśmiechnęła się. – Wiem, że zawsze byłaś odporna psychiczna jak twój ojciec. Ale to co ten kutas ci zrobił, zasługuje na kastrację.

- Tak jakby...- Uśmiechnęłam się smutno, to chyba nie był jeszcze odpowiedni czas na takie żarty. – W każdym razie teraz już wiem co się ze mną stało i jak sobie z tym poradzić. Buduję sobie już skorupę, ale w środku tak szybko się nie uda.

- Mamy czas. – Pogłaskała mnie po głowie. – Zawsze zazdrościłam ci twojej rozwagi, odporności i rozsądku, ale teraz wiem, że każdy mur można zburzyć. Pomogę ci zawsze, będzie dobrze.

- Dziękuję. – Veronica wzięła mój kubek z kawą. – Naprawdę dziękuję, że w porę wyciągnęłaś mnie z tego bagna.

- W końcu jesteśmy kuzynkami. – Wzruszyłam ramionami. – Przepraszam cię, ale muszę iść spać. Jestem wykończona. Widzimy się w kasynie, wszystko wiesz?

- Oczywiście.

Veronica poszła spać, a ja wróciłam do łóżka poczytać książkę. Uwielbiałam kryminały i romanse. W Polsce zostawiłam całą biblioteczkę, a trzy książki na drogę kupił mi Alex. Wiedział co lubię, a ta jest naprawdę dobra. Postanowiłam wyjść dzisiaj do pobliskiego centrum handlowego. Przez pierwszy tydzień oprócz terapeuty i lekarza nie byłam nigdzie, nawet nie byłam w stanie zrobić zakupów. W drugi tydzień udało mi się wyjść na plażę i codziennie zwiększać godziny pobytu nad morzem. Lekarz gratulował mi tego rodzaju terapii, czyli plaża i książki. Trzeci tydzień dobiega już końca, a ja byłam w supermarkecie, na plaży, a dzisiaj mam ochotę na jakieś większe zakupy. Mogłam sobie pozwolić na takie życie do czasu za nim pójdę do pracy, bo udało mi się zaoszczędzić sporą sumę pieniędzy z mojej rocznej pracy i wcześniejszych prac sezonowych pomiędzy studiami.

Jestem z siebie dumna, że tak szybko wychodzę na prosto. Veronica ma rację, zawsze byłam ustabilizowana emocjonalnie z dużą odpornością psychiczną. Nigdy nie działały na mnie obelgi, hejt czy jakiekolwiek kłótnie. To było całkowicie po za mną, aż do momentu pierwszych kłótni z mężem. Długo jeszcze zajmie terapia za nim wyleczę się w sercu, bo moja głowa z pomocą leków pracuje już całkiem dobrze.

Udało mi się jeszcze zasnąć na trzy godziny, kolejny sukces. Wstałam coś po ósmej, zjadłam śniadanie i wyszłam do szpitala. Byłam dzisiaj w dobrym humorze, wyspana i czułam nutę ekscytacji nową pracą. Miałam dzisiaj jeszcze kontrolę u ortopedy w związku ze złamaniem ręki. Był to nieskomplikowany uraz, po tym jak Kuba pchnął mnie ze schodów. Dodatkowo miałam ubite dwa żebra. Na szczęście gips nosiłam tylko dziesięć dni, a ręka zrosła się prawidłowo. Jednak czeka mnie jeszcze kilka wizyt u lekarza.

Wizyta przebiegła o dziwo szybko i sprawnie. We Włoszech niestety kolejki do lekarzy zawsze są długie i męczące, a zwłaszcza do specjalistów. Wróciłam do auta i zamierzałam wybrać się do centrum handlowego, kiedy zadzwonił mój telefon. Rzadko zwracałam uwagę na połączenia, bo nie chciałam rozmawiać z nikim z Polski, oprócz Alexa. Jednak kiedy kupiłam włoski numer, starałam się spoglądać na telefon. To był mój psychoterapeuta.

- Ciao bella. – zaczął – Possiamo incontrare tra venti minuti? Dopo devo andare al dottore.

- Si, certo.

- Perfetto, ci vediamo.

Ta zmiana godzin całkiem mi odpowiada, będę mogła iść na osiemnastą do pracy, bez spóźnienia. Veronica kazała mi być o dziewiętnastej, bezpośrednio po terapii, a dzięki tej zamianie będę mogła się na spokojnie przyszykować. Kasyno otwarte jest od osiemnastej i tak też mam zaczynać pracę, chyba że zajdzie potrzeba wcześniej. Na początek mam sprzątać, pilnować porządku na sali i pomagać na barze. Niby prosta sprawa, jednak jest to jakaś strefa dla specjalnych klientów, gdzie buzia na kłódkę co robię i gdzie pracuję. Mimo wszystko każda praca mi odpowiada, abym mogła zająć czymś głowię i szybko regenerować siły.

Po godzinie wyszłam od terapeuty, który faktycznie zmniejszył mi spotkania na raz tygodniu. Nie spotkał się jeszcze z takim przypadkiem jak ja, pomimo tego że biorę leki leczące moją głowę, na terapii radzę sobie świetnie. Widzi we mnie potencjał do szybkiego powrotu do równowagi psychicznej. Przepracował to jakim typem człowieka byłam za nim rozpadłam się na kawałki, chociaż zadziałałam w porę i uciekłam od tyrana, chce mnie zabezpieczyć na co najmniej roczną terapię. Zamierza przepracować ze mną dotychczasowe wydarzenia, dzieciństwo i każdy okres w moim życiu. Cieszę się, że trafiłam na tak wspaniałego lekarza i dobrego człowieka. Nie wiem co by się stało ze mną gdybym nie była od początku tak twardym człowiekiem, chociaż z pozoru wcale tak nie wyglądam.

Po terapii poszłam na zamierzone zakupy. Kupiłam kilka ubrań, buty i zegarek. Musiałam tutaj zacząć wszystko od nowa, kupić swoje nowe ulubione rzeczy jak zegarek czy szczotka do włosów. Alex zabezpieczył mnie w podstawowe kosmetyki czy ubrania, a Veronica pożyczała mi wszystko co potrzebowałam, jednak chciałam stworzyć coś swojego, stworzyć swój nowy dom.

Kilkanaście minut przed osiemnastą stałam przed lustrem i poprawiałam swoje włosy. Wyróżniałam się nimi jako drobna kobieta, długie i kręcone loki były moim wyznacznikiem. Założyłam nowe jeansy i czarną koszulkę polo, którą przyniosła mi z kasyna Veronica. Zawiązałam adidasy i ruszyłam do wyjścia.

Czułam nutę ekscytacji nową pracą, nie należałam do tych osób, które stresują się czy rozpaczają nad zmianami. Lubiłam wyzwania, szalone rzeczy i nowe doświadczenia. Lubiłam, bo teraz czuję się ze sobą źle, ten tyran zrobił ze mnie bezużyteczną rzecz, z której nie da się nic zrobić. Jednak jestem pewna i chcę tego, że to miejsce mnie odmieni.

Po piętnastu minutach byłam na miejscu. Pokazałam ochroniarzowi kartę wejściową jako pracownik, który zaprowadził mnie do strefy VIP. Weszłam do środka, a wystrój trochę mnie zaskoczył. Od samego wejścia można było wyczuć luksus. Ściany korytarza obite czarnym i brodowym welurem, a z każdym moim krokiem włączały się światełka. Hall był wąski i długi, po kilku krokach zauważyłam kilka par drzwi również w kolorze czarnym ze złotymi klamkami. Po wyjściu z hallu na prosto znajdowała się błyszcząca scena. Cały podest lśnił w opalenizujących kolorach złota. Z góry padały światełka dając półmrok na środku stojącej rurze. Po obu stronach sceny znajdował się bar. Lada w nowoczesnym stylu z dodatkami złota przy której uwijali się kelnerzy. Czułam jakiś specyficzny dreszczyk emocji na widok tego miejsca. Byłam kilka razy w tutejszych kasynach, ale nigdy w strefie VIP.

Jak na razie nie zauważyłam żadnych gości, oprócz dwóch typów śliniących się do kelnerki, która przyjmowała ich zamówienie ze sztucznym uśmiechem. Praca zapowiada się ciekawie, jednak mam nadzieję że jak najmniej będę musiała się użerać z takimi oblechami. Stanęłam niedaleko baru i wzrokiem wyszukiwałam Veronici, jak na razie widziałam więcej obsługi niż gości. Ale nigdzie jej nie było, więc postanowiłam zapytać się dziewczyny z baru gdzie mogę ją znaleźć.

- Cześć. – Zaczęła jak tylko do niej podeszłam. – Ty jesteś pewnie nowa? Zanieś tym gościom drinki do tamtego pokoju. – Wskazała na chyba trzecie drzwi. – Nic się nie odzywaj i nie odpowiadaj na ich głupowate gadki. – westchnęła – Proszę... - Chyba zauważyła mój zdezorientowany wzrok. - Muszę jeszcze skończyć układać te kieliszki. Jak szef zobaczy, że to jest nie skończone, a goście są w środku urwie mi łeb.

- Jasne nie ma problemu. – Położyłam swoje rzeczy za barem i wzięłam tacę.- Tylko później muszę znaleźć Veronicę.

- Zaraz po nią zadzwonię.

Kiwnęłam głową i zabrałam tacę. Poszłam do gości, do których kelnerka wydała zamówienie, a po drodze minęłam Veronicę, która mi pomachała i kiwnęła dłonią, abym obsłużyła gości i wróciła od niej. Ochroniarze stali przy każdych drzwiach, które mijałam do tej pory. Nie miałam pojęcia ile ich tutaj było, ale podeszłam pod wskazane, a jeden z osiłków otworzył mi drzwi. Zamarłam, a taca wypadła mi z rąk.

- Nie, nie, nie!!! – Zawrzeszczałam jak nigdy dotąd. – Zabierzcie mnie stąd!

Wybiegłam z piskiem z pokoju potrącając ochroniarza. W pokoju leżały dwa trupy. Dwóch mężczyzn osunęło się na podłogę, byli nie przytomni. Nie oddychali, a z ich ust pieniła się piana. Ich źrenice straciły kolor, a kończyny stały się sztywne jak drut. Nigdzie nie widziałam krwi, chociaż w pokoju panował półmrok. To było przerażające.

- Co się stało?! – Veronica złapała mnie w pół drogi do baru. – Em, co jest?!

- Tam, tam... - Nie mogłam wyksztusić z siebie żadnego słowa. – Tam są trupy.

- Chodź ze mną. – Veronica zaprowadziła mnie na schodek tuż za barem. – Uspokój się. Masz przy sobie tabletki? Gdzie są?

- W torebce.

Dostałam ataku paniki. Od pobytu w szpitalu miałam ich kilkanaście. Jeszcze w Polsce w szpitalu lekarz przepisał mi jakieś tabletki, które miałam brać doraźnie przy takich atakach. Działają szybko i nie otumaniają. Od jakiegoś tygodnia już ich nie potrzebowałam, aż do teraz.

Veronica podała mi malutką różową tabletkę i szklankę wody. Zażyłam ją od razu i wtuliłam się w ramiona Veronici. Siedziała tak kilka minut, starając się uspokoić rozszarpane emocje. To co tam zobaczyłam, nie da się zapomnieć. Normalnie nie spanikowałabym aż tak bardzo, nigdy nie byłam typem księżniczki. Rany, wypadki czy trupy nie wywoływały u mnie większych emocji. Myślałam nawet kiedyś o pracy w prosektorium, jednak teraz kiedy jestem na krawędzi swojego życia, każde silne emocje wpływają na mnie bardzo negatywnie.

Po dłuższej chwili udało mi się uspokoić i załapać oddech. Leki chyba też zaczęły działać, bo czułam się trochę rozluźniona.

- Już lepiej?

- Tak – Wyszeptałam, chociaż nadal byłam w szoku - Co tam się stało?

- Wiesz jak ta praca wygląda. – westchnęła – Takie sytuacje raczej się nie zdarzają, ale musisz być przygotowana na wszystko. Ostatnio dzieją się tutaj dziwne rzeczy, więc jeśli zauważysz coś dziwnego, od razu mi to zgłaszaj.

- Ale...

Przerwałam w pół słowa, kiedy stanął nad nami wysoki, dobrze zbudowany mężczyzna. Czułam się przy nim jak maleńki robaczek. Wezwał nas do siebie, do gabinetu.

- To Carlo, nasz szef. – Veronica wyszeptała mi na ucho, podnosząc nas ze schodka. – Pewnie chce z tobą porozmawiać. – Popatrzyła mi prosto w oczy. – Wiem, że to wszystko jest dla ciebie trudne, ale będę przy tobie.

- A czy mam coś do powiedzenia?

- Em, wiem jak się czujesz, ale sytuacja jest napięta. – Wypuściła głośno powietrze. – To w ogóle nie powinno się wydarzyć, a ty nie powinnaś tego widzieć.

- Dobra rozumiem. – Wracałam do zdrowego rozsądku. – Chodźmy do niego, chcę już mieć to za sobą.

- Dziękuję.

Gabinet Carla był również urządzony w ciemnych kolorach z nutą nowoczesności. Nie wiem dlaczego, ale taki wystrój przyprawiał mnie o dreszczyk emocji. Mroczny, tajemniczy, a zarazem uwodzicielski. Dokładnie jak jego właściciel.

Ciemnoszare ściany z dodatkiem czarnych pasów zdobiły karciane obrazy. Na środku gabinetu stało czarne biurko, a po lewej stronie skórzana kanapa. Po prawej stronie biura mieściły się dwa fotele i niewielki stolik, a tuż za nim barek z pokaźną kolekcją alkoholi.

Nie wiedziałam czego mogę się spodziewać po Carlo, a raczej po moi szefie. Jego surowość i władczość było czuć od chwili kiedy tylko się do nas zbliżył. Jego tajemniczość wzbudzała we mnie same najskrytsze doznania. Obiecałam sobie dać czas, a konkretnie zapomnieć o mężczyznach na długi czas, a może i na zawsze. Zbudowałam sobie już ochronny mur, a Toscania miała być jego twierdzą. Jednak każde spojrzenie, ruch czy wypowiedziane słowa, które padły z ust Carla, poruszały we mnie niedorzeczne emocje. Mam nadzieję, że to wina leków, a moja chora głowa odpuści.

Usiadłyśmy na kanapie, a Veronica sama zaczęła od wyjaśnień. Dla mnie było to o wiele wygodniejsze, że nie musiałam powtarzać tego, co przed chwilą się wydarzyło. Czułam się lepiej po lekach, ale w środku byłam nadal roztrzęsiona. Wpatrywałam się w jego surowy wyraz twarzy, który uważnie słuchał Veronici. Nie wiem dokładnie jak toczyła się ich rozmowa, bo zbyt skupiłam się na nim... Obudziły mnie dopiero jego słowa, które trafiły prosto w moje serce. Emmo proszę zostań, chcę zamienić z tobą kilka słów. Zamarłam.

Wiem, że nie mogłam się sprzeciwić. To był mój szef. Veronica wyszła, a ja zostałam z nim sam na sam. Każde słowa, który wypadły z jego ust uderzały we mnie raz po raz. Łzy mimowolnie płynęły mi z oczu, a kiedy podszedł do mnie i wręczył mi chusteczkę na ich otarcie, czułam że się duszę. Kiedy nachylił się nade mną poczułam fougere, głęboki zapach paproci, ciemnego lasu i cytrusów. Pasował do niego, był taki wyrazisty i męski.

Powietrze stawało się ciężkie, a oddech ledwo wyczuwalny. To jak Carlo działał na mnie przechodziło wszelkie granice. Żaden mężczyzna nie wpływał na mnie w ten sposób. Bałam się go, a zarazem czułam chęć poznania tego człowieka. Tak, podniecał mnie. Z każdym jego słowem robiłam się mokra, a jego skorupa władczego interesowała mnie co raz bardziej. Nie mogłam uwierzyć w to, jakie w tym momencie szargają mną skrajne emocje. Od płaczu po podniecenie. Nie podobało mi się to, bo jestem wrakiem człowieka, wykończona psychicznie, a tu nagle pojawia się on. Nigdy nie czułam się w ten sposób, nawet przy moim mężu. To było coś innego... Zbyt niebezpiecznego. Muszę się ogarnąć i zając się swoimi celami w życiu, a on nie może mi tego zburzyć. Na pewno nie teraz, kiedy bez hamulców chcę wydostać się na powierzchnię normalności.

W końcu udało mi się wypowiedzieć cokolwiek, a raczej wydukać kilka niegramotnych słów. Muszę wracać do pracy, takie dostałam polecenie od szefa. Zero skrupułów, delikatności czy współczucia. Ta praca postawi mnie na nogi, pomimo tego co tu się dzieję. Dzięki niej wrócę do siebie, do tej dziewczyny, która była pewna siebie, silna i odważna. Nie było dla niej rzeczy niemożliwych i miała swoje określone cele w życiu. Wtedy powrócę, a wszyscy którzy mnie skrzywdzili zapamiętają Emmę de Rosa.

Tylko pozostaje ten jeden mankament, który nadal siedzi mi w głowie. Władczy, surowy i pełen zagadek, on.... Carlo.


Ciao Bella. Possiamo incontrare tra venti minuti? Dopo Devo andare al dottore. (wł.) – Cześć piękna. Możemy się spotkać za dwadzieścia minut. Później muszę jechać do lekarza.

Si ,certo (wł.) – Tak, oczywiście.

Perfetto, ci vediamo. (wł) – idealnie, dozobaczenia.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro