Rozdział 17

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Pierwsza zarejestrowana nieskończoność została urodzona w roku 1750, co nie oznacza że nie istniały wcześniej. Dziewczyna nazywała się Elizabeth Collins. Ze względu na strach przed tak ogromną mocą ludzie spalili ją na stosie tak szybko jak dziewczynka skończyła 4 lata, a jej umiejętność ujawniła się. Działo się tak z każdą kolejną nieskończonością aż so 1856, kiedy zostało wybudowane laboratorium specjalizujące się w badaniach nad niszczycielską mocą tego znaku. Mimo licznych testów i badań żadna nieskończoność nie przeżyła na świecie dłużej niż 20 lat. W dalszym ciągu całkowita moc tej klątwy jest nieznana.

~~~~~~~~~~~~~~~~~

Lekcje tego dnia ciągnęły się wyjątkowo długo. Na tyle długo, że przespałem każdą godzinę oprócz historii znaków. Ostatni dzwonek był dla mnie najlepszym wybawieniem z moich męczarni. Razem z paczką postanowiliśmy, że dzisiaj zrobimy przynajmniej jedną z prób postawionych w projekcie. Uznaliśmy, że jak się dzisiaj za to nie weźmiemy to nie zrobimy tego aż do dnia przed oddaniem, a  kto by chciał robić wytrzymałość i granicę jednego dnia. 

Jak już zabraliśmy wszystkie potrzebne rzeczy to zgromadziliśmy się w tym samym miejscu co zazwyczaj, czyli pustej przestrzeni za szkołą. Nie zdziwił nas ani trochę widok kilku zespołów, którzy również wykonywali różne próby. Jedni testowali granice, inni wytrzymałość, a jeszcze inni mobilność. Naszym celem na dzisiaj była siła i wytrzymałość, bo na granicę nikt nie był psychicznie przygotowany. 

Stanęliśmy na pustym polu i położyliśmy potrzebne przyrządy na trawie. Jeszcze raz dobrze przeczytaliśmy kartkę z poleceniami, żeby przypadkiem nie musieć później niczego powtarzać.

- Słuchajcie mam pomysł - powiedział Gray, zwracając tym naszą uwagę - a jeżeli by tak olać tą całą siłę znaku bo wszyscy wiemy, że jesteśmy silni jak mało kto w tej szkole i nie pokazywać zupełnie nic.

- A co napiszemy na karcie, którą oddamy? - zapytała Aria, patrząc na niego jak na idiotę.

- Wszystkim oprócz Ivo damy 9, a jemu 10 to chyba fair nie myślicie?

Popatrzyliśmy sobie wszyscy w oczy i doszliśmy do wniosku, że chłopak miał rację. W końcu Gray, Eden i Kai byli w najlepszej trójce szkoły. Ich znaki miały rangę 1, czyli drugą najsilniejszą. Nikt nie uznałby tego za podejrzane jeżeli każdy z nas dostanie 9. Co do mojej 10 to niby się zgadzałem, ale jednak nie uważałem się za lepszego od nich. Znak każdego z nich był potężny, a ja po prostu byłem potworem i tyle. 

- Więc zostaje nam wytrzymałość - westchnął Eden. - Jak to robimy?

- Po prostu będziemy siedzieć ze stoperami w rękach przy osobie używającej mocy. - uśmiechnął się Kai.

- To zajmie wieki. - Gray wyglądał na zamyślonego - wiem może po prostu dwie osoby zrobią to na raz, a dwie będą mierzyć czas, a potem będzie zamiana.

- W sumie to nawet dobry pomysł - Kai poklepał go po ramieniu - Czyli jednak masz mózg.

Blondyn zarobił sobie tym tekstem klepnięcie w tył głowy. Wszyscy zaśmialiśmy się jednocześnie i zaczęliśmy ustalać kolejność testu. W sumie to nikt nie chciał być pierwszy, więc Aria się zgłosiła, nazywając nas przy tym "żartem w stronę męskości".  Drugim dzielnym uczestnikiem stał się Gray, bo mu brązowowłosa na ego stanęła, więc musiał udowodnić jaki to był męski, 100% testosteron itp. Eden i Kai zgłosili się aby mierzyć im czas.

Aria zaczęła pierwsza. Jej znak zaświecił na fioletowo co spowodowało, że lekko uniosła się nad ziemię, używając mocy podnoszenia siłą umysłu. Gray był zaraz za nią, jego znak skąpany w czerwonym kolorze. Wokół chłopaka wytworzyły się czerwone płomienie, krążące wokół niego w powolnym tempie.  Teraz pozostało nam tylko czekać. Usiedliśmy sobie na trawie, wiedząc że wykonujący próbę nie poddadzą się łatwo. Tak też mijały minuty, a oni dalej byli pochłonięci przez swoje znaki. Oboje powoli zbliżali się do 10 minut.  Widziałem jak pot powoli spływa po czole Arii, a każdy oddech Graya wychodził z niego jako czarna chmura dymu. Byli już zmęczeni to było oczywiste, ale chcieli osiągnąć jak najlepsze wyniki. 

Stoper Arii wskazywał 15 minut, kiedy dziewczyna opadła na ziemię, kaszląc lekko. Z jej nosa leciała cienka strużka krwi. Natychmiastowo byłem przy niej i wytarłem z pod jej nosa czerwoną substancję. Delikatnie położyłem ją na ziemi, podpierając jej głowę torbą Kaia.

- Wszystko ok? - zapytałem, patrząc jej w oczy.

- Tak - powiedziała słabym głosem - po prostu zmęczona jestem. Poleżę chwilę i wszystko będzie okay.

- Jesteś tego pewna?

- Nie zamierzam dostawać kar za szpital... na prawdę nic mi nie jest. Krew z nosa to u mnie normalka jak trochę przesadzę.

Przytaknąłem lekko i usiadłem obok niej, chcąc okazać jej trochę wsparcia. Dołączyli do mnie Kai i Eden, którzy dalej mierzyli czas dla Graya. Skóra chłopaka dosłownie parowała. Pewnie temperatura, którą osiągnął natychmiastowo wyparowywała pot znajdujący się na jego ciele. W dalszym ciągu wydychał coraz większe chmury dymu. Jakby ktoś nie wiedział co się dzieje, mógłby go pomylić z kominem. 

Stoper pokazał 26:36 minut, kiedy Gray wykończony opadł na kolana. Kai momentalnie był przy nim, przykładając mu dłoń do czoła. Czerwonowłosy trzymał się na pewno lepiej niż Aria bo przynajmniej trzymał się w prostej pozycji, co nie zmieniało faktu, że nie wyglądał za dobrze. Z jego włosów co jakiś czas wylatywały małe płomienie, które gasły tak szybko jak się pojawiały, dłonie wydzielały z siebie nieduże chmury dymu. 

- Eden możesz zrobić trochę lodu? - zapytał Kai, gwałtownie zabierając rękę z czoła chłopaka - Jego ciało ma chyba z 60 stopni.

Nie trzeba było go prosić dwa razy, bo już po sekundzie Gray był luźno otoczony przez coś w rodzaju lodowego pancerza, którzy stopniowo topniał przez temperaturę Graya. Poczekaliśmy kilka minut, aż stan Ari i czerwonowłosego się poprawi aby zacząć kolejne testy. Kiedy siedzieli już o własnych siłach na trawie, wręczyliśmy im stopery i Eden z Kaiem zajęli miejsca z daleka od nich. 

Znak blondyna zaświecił na zielono po czym z jego pleców wyrosły ogromne skrzydła, które wyglądały zupełnie inaczej niż je pamiętałem z lekcji. Brakowało w nich piór, a przynajmniej znacznej większości bo można było wyraźnie zobaczyć szkielet skrzydeł. Jego linię włosów przystroiły pióra, a oczy stały się czarne. Eden za to stworzył wokół siebie coś w rodzaju burzy śnieżnej, która krążyła wokół niego w dosyć szybkim tempie. Włączyliśmy stopery i zaczęliśmy odmierzanie zaraz po tym jak Kai wzbił się lekko w powietrze, ruszając wolno skrzydłami. 

Siedzieliśmy w trójkę i obserwowaliśmy jak ta para sobie poradzi. Zegarki pokazywały już 15 minut w obu przypadkach. Kai ledwo już dyszał. Widziałem też, jak mocno trzęsą się jego skrzydła, gubiąc przy tym coraz więcej piór. Po kolejnych trzech minutach chłopak runął na ziemię, chowając szybko skrzydła. Usłyszałem kilka szlochów, pochodzących od chłopaka. Podeszliśmy do niego szybkim tempem żeby zobaczyć czy przepadkiem nic mu się nie stało. Ręce chłopaka nie wyglądały jak zazwyczaj. Teraz wyglądało to jakby część piór przebijała mu się przez skórę, tworząc wokół ran mocny obrzęk.

- Dzieje się tak codziennie w nocy. - westchnął Gray, gładząc blondyna wzdłuż rąk - Nie powinien tego robić jak gubi pióra... będzie go to bolało przez jakiś czas.

- Ale to nic poważnego? - zapytałem.

- Te pióra, które wyrastają po prostu wypadną i nie będzie po tym śladu, ale zajmie to kilka godzin.

Przytaknąłem patrząc na blondyna, który dosłownie zwijał się z bólu z jego oczu dalej wypływały mu łzy. Gray położył głowę Kaia na swoich kolanach i delikatnie przejechał dłonią przez jego włosy. Chyba uspokoiło to chłopaka bo jego łkania ucichły, zastąpione przez pociągnięcia nosem. Uznałem, że chyba mogę zostawić ich samych i przejąć się trochę moim chłopakiem.

Na stoperze Edena widniały 22 minuty. Chłopak był niewyobrażalnie blady, a jego ciało całkowicie pokrywał szron. Jedyną wolną przestrzenią bez niego była twarz, która dopiero zaczynała nim obrastać. Każdy oddech białowłosego zamieniał się momentalnie w kryształki lodu, wolałem nawet nie myśleć jaka była jego temperatura ciała. 

Eden odpuścił na 23 minucie. Osunął się na ziemię, drżąc niemiłosiernie. Zebrałem go w swoje ramiona, przytulając mocno. Był bardzo zimny, do tego stopnia że czułem przechodzące przez moje ciało dreszcze z każdym dotykiem, ale nie liczyło się to dla mnie. Priorytetem było dla mnie ogrzanie go. Mógłbym poprosić Graya, ale on zajmował się w tym momencie Kaiem. Aria znalazła się przy naszym boku i natychmiast wzięła dłonie białowłosego w swoje i zaczęła na nie chuchać, chcąc chociaż odrobinę pomóc. Kiedy to wszystko mało dawało nie miałem już wyboru jak tylko poprosić czerwonowłosego o pomoc.

- Gray - krzyknąłem tak aby mnie usłyszał - potrzebna nam pomoc.

Chłopak natychmiast wziął Kaia na ręce i położył go bliżej Arii, z jego głową na jej kolanach. Skierował się w stronę moją i Edena po czym przytulił go mocno, uaktywniając swój znak. Widziałem jak białowłosy podświadomie wtula się mocniej w chłopaka. Nagle uderzyło mnie uczucie smutku. Nie byłem zazdrosny o Graya. Bardziej chodziło o to, że nie byłem w stanie mu pomóc. Gdyby coś takiego się stało, byłbym bezsilny.

- Coś się stało? - zapytał Gray przejętym głosem.

- Nie nic tylko...- westchnąłem głęboko - Tylko mam wrażenie, że jakby coś takiego się stało ponownie, a ciebie by przy nas nie było to byłym bezsilny.

- Wiesz, że możesz go ogrzać energią, którą wydzielasz prawda? Robisz pierścień, więcej energii i bum ciepło.

 - Gray to jest ryzykowne - opuściłem wzrok - to tak jakby się naświetlać za dużo razy u lekarza... po prostu to nie jest bezpieczne. Już nie mówiąc o tym, że mógłbym go zabić.

- Przecież panujesz nad tym znakiem nie? - czerwonowłosy wyglądał na zaskoczonego moimi poprzednimi słowami.

- Do pewnego momentu... tak na prawdę nigdy nie użyłem więcej niż 30%. Nie wiem co jest dalej.

- Czuje, że nie powinien pytać o to co się stało jak osiągnąłeś 30%.

- Moje serce całkowicie stanęło... ale szybko mnie uratowali, więc tak na prawdę nic się nie stało.

- Przesrane.

- Nawet nie wiesz jak.

Siedzieliśmy tak jeszcze przez chwilę w komfortowej ciszy, czekając aż Eden okaże jakieś oznaki życia. Nie musieliśmy jednak robić tego długo bo już po około 5 minutach białowłosy uchylił lekko oczy. Na początku zdawał się nie wiedzieć co się wokół niego dzieje, jednak zaraz po tym jak zobaczył gdzie się znajduje to powoli usiadł, dalej trzęsąc się delikatnie. Uśmiechnął się do Graya po czym jego wzrok spoczął na mnie. Cmoknąłem go w czoło po czym pozwoliłem mu wtulić się w moją klatkę piersiową. 

Jednogłośnie uznaliśmy, że to był dobry czas na przerwę. Wszyscy oprócz mnie przeszli już swoje próby, więc tylko ja nie byłem wykończony życiem. W spokoju jedliśmy kanapki, kupione wcześniej na stołówce szkolnej. Białowłosy dalej był przyciśnięty do mojego boku, co nie przeszkadzało mi ani trochę. Przez chwilę rozmawialiśmy o głupotach, próbując odciągnąć uwagę od bolącej głowy Arii, uderzeń gorąca Graya, bólu ramion Kaia i drżeń Edena.

W końcu po około 20 minutach przyszła kolej na mnie. Aria czekała już ze stoperem aż użyje umiejętności. Zamknąłem oczy i wytworzyłem wokół siebie mały pierścień energetyczny. Od razu poczułem jak po całym ciele rozchodzi mi się energia. Nie otwierałem oczu. Chciałem się całkowicie skupić na moim zadaniu, które nie będzie proste. Starałem się utrzymać poziom znaku na 5 bezpiecznych procentach. Im dłużej w tym trwałem tym gorzej było. Serce waliło mi chyba sto kilometrów na godzinę, a oddech stawał się nieregularny. Co ja gadam jaki nieregularny, dyszałem jak stary pies. Musiałem wytrzymać jeszcze trochę w końcu nie chciałem mieć słabego wyniku. Co prawda moje nogi drętwiały niemiłosiernie i mogłem przysiąc, że z nosa cieknie mi krew, ale ja byłem twardy. Mijały kolejne minuty, a ja już ledwo podtrzymywałem mój znak. W ciągu tego czasu moja moc wzrosła do 10% z niewiadomych przyczyn. Może to dlatego, że moje serce jest już tak słabe, że zwiększenie mocy miałoby pobudzić je lekko do bicia. Kiedy poczułem ogromny ból u mostku wiedziałem, że trzeba skończyć. Wyłączyłem znak i uchyliłem powieki. Przede mną znalazł się Eden, który z uśmiechem na ustach pokazał mi mój wynik. Zanim straciłem przytomność zobaczyłem 30 minut i 24 sekundy.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Eden POV

Już miałem się rzucać na szyję Ivo kiedy on runął na ziemię jak kłoda. Stałem przez kilka sekund w szoku po czym upadłem na kolana zaraz obok niego. Zaraz za mną zrobiła to też reszta. Chłopak był nieprzytomny, tyle byłem w stanie zauważyć. Gray natychmiastowo znalazł się przy jego głowie, schylając się tak, że jego policzek górował nad nosem Ivo. Patrzył się w stronę jego klatki piersiowej przez kilka sekund po czym zerwał się na równe nogi, podszedł go jego nadgarstka, zaciskając mocno szukając pulsu, zaraz po tym rzucił mi telefon.

- Oddycha, ale ma słaby puls. - praktycznie krzyknął przerażony - Dzwoń po karetkę!

Pomimo zbierających się w oczach łez, zmusiłem mój mózg do myślenia. Przypomniałem sobie poprzednią rozmowę z chłopakiem. W razie takiego wypadku musiałem... spojrzałem na lewy nadgarstek Ivo. Wiedziałem co muszę robić. Odepchnąłem Graya od czarnowłosego i złapałem za przyrząd wyglądający na zegarek. Szybko odnalazłem guzik, który pokazywał mi Ivo. Zaraz po jego wciśnięciu ciało chłopaka lekko podskoczyło. Czyli jednak nie kłamał... Odzyskanie przytomności zajęło mu kilkanaście sekund. Mrugnął on kilka razy, patrząc się na nas słabym wzrokiem. Od razu jak się podniósł, rzuciłem mu się na szyję z pełnym impetem. Co prawda nie przewróciłem go ale było blisko. Jedna z rąk Ivo znalazła się na moim biodrze, a drugą dalej podpierał się o ziemię. Reszta ekipy patrzyła się na nas z rozszerzonymi oczami, prawdopodobnie nie wiedząc, o co chodziło.

- Ivo - powiedziałem, gładząc go po policzku - chyba trzeba im powiedzieć...

Czarnowłosy westchnął lekko i wciągnął mnie na swoje kolana tak, że teraz siedziałem bokiem i dawałem mu łatwy dostęp do reszty.

- Co nam powiedzieć? - zapytał Kai z wyraźnym bólem z wcześniej.

- Chodzi o to, że jak używam za dużo mojej mocy to serce może przestać mi bić - oczy wszystkich rozszerzyły się mocno - mam zamontowany rozrusznik z opcją elektrowstrząsu, który stymuluje jego bicie. Ten zegarek to kontroler - pokazał urządzenie - a tym guzikiem z boku wysyła się jeden szok do mojego serca. Także gdyby mi się coś stało to naciśnijcie to, a jak nie zadziała to znaczy, że jest za późno.

- Nie wiedziałem, że jest aż taka cena tego znaku - powiedział z przejęciem Gray.

- Ale już wszystko w porządku prawda? - wtrąciła zmartwiona Aria - Będziesz żył?

- Jak na razie tak - westchnąłem - ale żadna nieskończoność nie żyła dłużej niż 20 lat... a ja mam już 17, więc pewnie niewiele mi zostało...

Po tym zdaniu uciszyłem go głębokim pocałunkiem w usta. Nie chciałem słuchać o tym, że zostało mu mało czasu bo to nie była prawda. Ostatnia nieskończoność żyła w latach 50 dwudziestego wieku. Teraz medycyna jest lepsza... na pewno coś można zrobić. Chłopak oddał pocałunek z taką samą namiętnością, a jego dłoń powędrowała w nieozdobioną część moich włosów. Oderwałem się od niego po kilkunastu sekundach. Spojrzałem w jego oczy, wyrażające ewidentny smutek. Może i był silny, potężny nawet ale w dalszym ciągu miał tylko 17 lat. Właśnie jest tylko nastolatkiem, który już wie że lada chwila czeka go śmierć. Nie chciałem nawet o tym myśleć. Może i na początku go nie lubiłem... no dobra nienawidziłem go, ale im więcej spędzałem z nim czasu tym bardziej lubiłem jego towarzystwo. Kto by pomyślał, że w tak niedługim czasie się zakocham i będę mieć chłopaka. Nie byle jakiego bo posiadającego najsilniejszy znak jaki istnieje. Znak, który go zabije. Czułem jak w oczach zbierają mi się łzy, ale nie pozwoliłem im popłynąć. 

Ivo był przystojny, każdy to wiedział. Czarne włosy, które nazywał szopą tak na prawdę były idealnie ułożone i dawały piękny kontrast dla jasnej karnacji. Niebieskie jak niebo oczy, zawierające w sobie białe akcenty. Linia szczęki tak wyraźna i ostra, że mógłbym się zaciąć tylko przejeżdżając po niej dłonią. Czarne rzęsy tak długie i gęste, że dziewczyny ze sztucznymi mogły mu zazdrościć. Dołeczki w policzkach, które ujawniały się podczas uśmiechu. Nie pokazywał ich na początku, ale z czasem stały się dla mnie codziennym widokiem. Śnieżno białe i proste zęby, wyglądające jak rodem z reklamy pasty do zębów. O budowie ciała nawet nie zacznę bo będę tu do jutra siedział, ale trzeba docenić mięśnie brzucha i pleców. Skracając do kilku słów, chłopak był ideałem i myśl, ze zostało mi z nim tylko pare lat... Nie chce o tym myśleć. 

Pociągnąłem chłopaka do jeszcze jednego pocałunku, tym razem był on delikatny i pełny uczuć. Odsunąłem się i wtuliłem się w jego szyję. Właśnie zapomniałem wspomnieć, że chłopak pachniał naturalnie połączeniem cynamonu, odrobiny wanilii i czegoś charakterystycznego dla niego... czegoś takiego po prostu jego. Pozostałem tak przez chwilę, ciesząc się z ciepła, którym emitował.

- Nie mów, że mało ci zostało. - westchnąłem w jego obojczyk - Nigdzie się nie wybierasz.

- Eden...

- O patrz ale pech nagle ogłuchłem.

Chłopak zaśmiał się lekko, po czym złożył kilka pocałunków na moich włosach, policzkach, szyi i w końcu na ustach.

- Czy ktoś jeszcze czuje się samotny? - zapytała Aria, patrząc na nas z uśmiechem.

Kai i Gray jednocześnie podnieśli ręce do góry.

_______________________

Hejka wszystkim ^^

Nie mam ogłoszeń, więc od razu się żegnam.

Papaaa <3



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro