13.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Wytrzymaj jeszcze trochę. Dylan, zaraz jesteśmy na miejscu!
- Nie daje już rady...

PÓŁ GODZINY WCZEŚNIEJ

Nie widziałem za dobrze, ale na tyle, aby rozpoznać zaginioną. Trzymałem na rękach wysuszone, zimne i poranione ciało rudowłosej. Twarz była wycieńczona i niewyraźna, więc przykryłem ją swoją kurtką. Zaniosłem ją na górę, gdzie byli policjanci. Zadzwoniono po karetkę, ale koronera także wezwano.
- To chyba koniec - powiedziałem łamiącym głosem.
- W porządku, młody... Mam ją - powiedział Dean, który odebrał ode mnie dziewczynę.

TERAZ - POV ZOEY'S

Widziałam jak wynoszą chłopaka z mojego auta. Miał bardzo wysoką gorączkę i nie reagował na żaden bodziec. Pobiegłam za nimi wszystkimi. Wbiegliśmy do sali gdzie była metalowa wanna z wodą i lodem.
- Co to jest?! - wkurzyłam się.
- Ma za wysoką gorączkę, musimy ją zbić. Inaczej eksploduje mu głowa.

Pielęgniarz położył go do środka. Nie wyobrażam sobie jego wstrząsu. Lekarz badał go, ale po jego ruchach nie wróżyło to nic dobrego.
- Zanurzcie go! - kazałam.
- Dostanie hipotermii!

Ma problem z głową nie ciałem. Podsunęłam rękawy w górę i złapałam chłopaka za ramiona, zanurzając go ostatecznie w wodzie. Minęło 15 sekund, a Dylan otworzył oczy i podniósł się z wanny.

*
- Car mnie poinformowała. Nie muszę go badać, żeby wiedzieć dlaczego odzyskał wzrok. Dylan trochę sobie pośpi... Jak będziesz chciała możesz być u niego w sali, przyniosę ci koc.

Pomyślałam trochę i spojrzałam na chłopaka przez okienko w drzwiach. Zostawić go tu samego czy jechać do Fireview...?
- Jeżeli on rano się obudzi... Z wiedzą, że stracił swoją przyjaciółkę to...
- Zostanę.

Założyłam ręce na piersi i weszłam do środka pokoju. Usiadłam na krześle i przyglądałam się podopiecznemu. Leżał niewinnie lecz z bólem na twarzy. Choć śpi jego ciało nadal cierpi... Mogę sobie wyobrazić co on czuje.
Rozumiem dlaczego Dean kazał mi wziętość Dylan'a do Lockwood. Obawiał się, że nie wytrzymam emocjonalnie z tą sprawą. Nie chciał brać mnie już wcześniej, ale dzięki mojej upartości i zagrożeniem rozbicia jego auta, pozwolił mi zająć się tą sprawą.

Oparłam się o fotel i zamknęłam oczy. Sama prawie zasnęłam, kiedy poczułam jak ktoś coś na mnie kładzie. Ożywiłam się i złapałam za broń. Ostatecznie przykładając nóż do czarnoskórego lekarza.
- O Boże! Przepraszam! - zdjęłam nóż z jego szyi.
- Spokojnie - powiedział niepewnie. - Przyniosłem ci koc jak mówiłem.
- Dziękuję - lekko się uśmiechnęłam. Lekarz wychodził z sali. - Przepraszam...!

Spojrzał na mnie i machnął ręką. Uśmiechał się, ale wystraszyłam go na śmierć.
Po chwili odpłynęłam i miałam zamiar obudzić się kiedy słońce wzejdzie.

Promienie świetlne świeciły mi w oczy. Obudziły mnie, drażniąc moje rogówki. Na łóżku zobaczyłam siedzącego plecami do mnie Dylan'a. Patrzał się przez okno. Był wstrząśnięty i opatulony kołdrą.
- Cześć, młody - przywitałam się, jednak nie dostałam odpowiedzi zwrotnej. - Masz dzisiaj badania. Jak się czujesz? - zapytałam wstając z fotela i podchodząc do chłopaka.
- Trzymałem jej ciało... - miał obłęd w oczach. - Zmarnowane i wycieńczone ciało... Była taka zimna... Będę wymiotował - poinformował mnie.

Wzięłam go pod ramię i zaprowadziłam do łazienki w pokoju. Ciągle drżał. Dylan automatycznie klęknął i nachylił się do klozetu.

Zostawiłam go na chwilę. Wyszłam z sali i zapytałam o lekarza Dylan'a. Odszukałam go.
- Doktorze, młody się obudził. Macie może psychologa? Terapeutę?
- Terapeuta właśnie wziął urlop...

No, nic. Poradzimy sobie sami.
Dylan od kilku godzin jest na badaniach. Klinika zapewniła mu leki uspokajające oraz badania wzroku. Resztę dnia miałam dla siebie, gdy młody został na obserwacji. Wróciłam do Fireview. 

Posterunek był przepełniony. Były to sprawy dotyczące normalnego miasteczka. Skierowano mnie do miejscowego szpitala. Dean i Szeryf mieli dostać informacje na temat sekcji zwłok. Zapukałam w szklane drzwi gdzie było napisane "KOSTNICA" czyli "TRUPIARNIA"...
Zdążyłam na rozeznanie.

- Wszystko w porządku. Jest pod dobrą opieką - powiadomiłam od razu kiedy weszłam.
- Dziękuję - usłyszałam w jej głosie wdzięczność. - Możesz mówić.
- Więc tak - koroner odkrył prześcieradło z zwłok. - Dziewczyna w wieku 15 do 19 lat, liczne złamania żeber, nakłucia od igieł. Zapewne spuszczano z niej krew. Zadano jej liczne uderzenia w twarz, możliwe, że 1,5 kg młotem... - słuchałam uważnie co mówił. Było to wstrząsające i niewyobrażalne. Współczułam tej biednej dziewczynie tego co musiała przeżywać. Może to zabrzmi strasznie, ale mam nadzieje, że nie cierpiała za długo. - Jednak nie jest to Leila Smoke - powiedział ostatecznie. - Biorąc pod uwagę czas, w którym są te zwłoki mogę stwierdzić, że nie jest to możliwe zrobienia w niecały miesiąc.

Podziękowaliśmy mężczyźnie i zostaliśmy sami w pomieszczeniu ze zwłokami. Obeszliśmy stół i przyglądaliśmy się dziewczynie.
- Dylan nie może się dowiedzieć.

Spojrzałam na Caroline, a ta zakryła twarz zmarłej.

~†~
Zajrzałeś/aś to proszę zostaw jakiś znak ;) Komentarz lub gwiazdkę lub to i to, będzie świetnie ♥ xx.A

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro