14.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Wieczorem ponownie przyjechała Zoey, miała mnie zabrać do domu.
Widziałem, że sama nie była sobą. Była bardzo zmęczona.
- Zjedźmy do motelu... - zaproponowałem.
- Muszę cię zawieść do domu.
- Ledwo widzisz na oczy. Zasypiasz za kierownicą, zjedź.
- Tylko dla wspólnego bezpieczeństwa.

Wysiedliśmy z auta i podążyliśmy do recepcji. Siedziała tam starsza, przy sobie kobieta. Na biurku, postawiona popielniczka z zapalonym papierosem, a obok 0,5 l wódka.
- Jeden pokój z dwoma łóżkami - powiedziała stanowczo Zoey.
- Nie ma.
- Pokoju? - zapytałem zdziwiony.
- Oddzielnych łóżek - spojrzałem na dziewczynę.
- Wezmę kanapę... - powiadomiłem.

Rozsiadłem się w twardej kanapie i patrzałem w żółty sufit. Bałem się, że dostaniemy jakiś infekcji... Siedziałem w ciszy i czekałem jak zwolni się łazienka. Zoey siedziała tam dosyć długo. Walczyłem ze sobą zastanawiając się czy nie zapukać do niej, bądź wejść tam...?

- Zoey - zapukałem. - Wszystko gra? - nacisnąłem klamkę i uchyliłem lekko drzwi.
- Nie! - w głosie usłyszałem strach, a drzwi się natychmiastowo zamknęły. - Chwila!

Stałem przed drzwiami łazienki. Czułem się trochę jak zombie bez uczuć. Leki, które mam w żyłach są mocne, ale powoli zanikały. Po odejściu ojca potrafiłem pogodzić się z odejściem ukochanej. Przecież tego jej życzyłem.

- Wolne - powiedziała oburzona i rzuciła czarną skórę na swoje łóżko.
Wszedłem do łazienki, ale patrząc na warunki odpuściłem z przemycia twarzy. Czarna podręczna saszetka przykuła moją uwagę. Zaobserwowałem ją, po czym otworzyłem i zobaczyłem strzykawki, a w środku jakąś płynną substancje. Nie była jakkolwiek oznaczona. Wyszedłem z łazienki i wręczyłem dziewczynie należącą do niej rzecz. Była zdziwiona, a nawet wystraszona.

- Cholera... - syknęła pod nosem.
- Jesteś chora? - zapytałem zatroskany.
- Choruje na cukrzyce typu pierwszego. Muszę zażywać insulinę. Poinformowałam Caroline o naszym zatrzymaniu...
- Pójdę po lód - powiedziałem bez zastanowienia.

Kiedy przyszedłem do pokoju, zobaczyłem siedzącą na brzegu łóżka młoda agentkę.

- Miałam siostrę, która zaginęła. Nie widziałam jej od 9 lat... - patrzała w swoje splecione dłonie. - Miała na imię Monic. Była ode mnie młodsza o 2 lata. Kiedy miałam 12 lat bawiłyśmy się w parku. Nagle zniknęła, a miałam ją pilnować. Kiedy miałam 15 lat otworzyłam drzwi, a pod nimi zobaczyłam worek. Był dosyć duży, więc go otworzyłam. Porywacze oddali mi moją siostrę. Trzymałam martwe zwłoki mojej malutkiej siostrzyczki, przytulałam ją, przepraszałam... - dziewczyna zaczeka walczyć ze swoimi emocjami. Chciała płakać, a głos się łamał.
- Czemu mi o ty mówisz? - zapytałem ciekawy.
- Nie wiem. Może dlatego, że czuje, że powinnam ci to powiedzieć...? - wybuchła.

Pierwszy raz widzę jak płacze. Nigdy nie miałem okazji widzieć ją w tak kruchym stanie. A w tej chwili słone krople wody spływają jej strumieniami po policzkach. Co mam zrobić?
Objąłem dziewczynę ramieniem i przygarniałem ją bardziej do siebie. Jej głowa znalazła się na moich torsie. Siedzieliśmy na łóżku, więc zacząłem się kłaść, powodując, że oboje się położyliśmy.

- Jesteś przemęczona, idź spać - kazałem.
- Nie mogę - podniosła się jak piorunem strzelił. - To była krótka chwila słabości. Przepraszam.
Wstała szybko z łóżka i zaczęła ocierać dłońmi policzki. Odwróciła się gotowa do wyjścia, złapałem ją za rękę, wywołując, że stanęła i spięła się.
- Zoey musisz odpocząć. Nie śpisz od kilkunastu godzin... - stwierdziłem. - Wyjdę. Nie będę przeszkadzać.
Minąłem ją puszczając powoli jej rękę.
- Ty też powinieneś! - ożywiła się, kiedy chwyciłem za klamkę drzwi.
- Ja nie sypiam... - westchnąłem. - Nie teraz.

Czułem, że leki przestały działać.

- Może powinieneś spróbować? - chciałem odpowiedzieć, ale szybko mi przerwano. - Czytałam. Wiem co cię nęka. Nie wiem jak to jest być pogrzebanym żywcem, ale wiem jak to jest nie móc oddychać...
- Co proponujesz?
- Zaśnij ze mną.

Chwila namysłu nie trwała długo. Ostatecznie zamknąłem drzwi i zbliżyłem się do dziewczyny. Odwróciła się i weszła do łóżka, robiąc mi miejsce. Położyłem się obok niej na poduszce i spojrzałem w jej głębokie oczęta.
- Zamknij oczy - wyszeptała. - I śpij...

Zrobiłem jak kazała. Zamknąłem oczy i odetchnąłem.

~†~
Zajrzałeś/aś to proszę zostaw jakiś znak ;) Komentarz lub gwiazdkę lub to i to, będzie świetnie ♥ xx.A
Ps. Kolejny rozdział jest kontynuacją tej części 😁

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro