18.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Sama nie wiem... - Nyssa jeździła opuszkiem palca po kubku. - Praktycznie jej nie znałam, a nie mogę przestać o tym wszystkim myśleć... Jak ty sobie z tym wszystkim radzisz?

Spojrzałem na kubek pełen ciepłej herbaty i spoglądałem jak od drżenia moich rąk powstają okręgi.

- Próbuje być silny... Po śmierci ojca przeżyłem załamanie. Nie mogę pozwolić, żeby stało się to raz jeszcze - zamyśliłem się na chwilkę i spojrzałem wprost w oczy dziewczyny. - Po prostu musimy pozwolić im odejść...

Dziewczyna odłożyła kubek na stolik, a następnie podwinęła nogi pod siebie kładąc mi się na ramieniu.
- Przykro mi... - wymruczała.
- Mi także...

POV ZOEY'S

Od ponad dwóch godzin oglądam autopsje koronera. Jak tak można postąpić z jeszcze nastoletnią dziewczyną. Normalnie nie mogę się doczekać, kiedy znajdziemy tego psychola...
- Idź do mieszkania.
- Nie jestem zmęczona - rzuciłam obojętnie w stronę partnera. - Dean! Młotem rozwalili jej głowę! - oburzyłam się znów czytając fragment.
- A w Waszyngtonie tylko trupy w śmieciach... - prychnął blondyn za co oberwał długopisem.

Uniósł ramiona i spojrzał na mnie ze złością. Zaatakowałam go, a on tego nie lubi.
- Do domu! - krzyknął, wskazując palcem drzwi.

Zerwałam się z fotela i wybiegłam podkulona z naszego gabinetu. Schowałam dokumentacje dziewczyny pod rękę i zapukałam do gabinetu Caroline State.
- Idę. Wkurzyłam Winchestera... - skrzywiłam się. - Mam cos zrobić?
- Zoey, usiądź.

Zrobiłam jak kazała. Usiadłam przed jej biurkiem. Miała na stole rozrzucone papiery, mapy, długopisy. Czerwony marker trzymała w palcach i zaznaczała kółkami miejsca.
- Co myślisz o Dylanie? - zapytała nagle.

Ona wie! Boże... Ktoś nas widział?!
Postanowiłam, że będę profesjonalistką i nie dam nic po sobie poznać. Zmarszczyłam czoło?
- Przepraszam, ale... Co mam o nim myśleć?
- Zastanawiam się czym te dzieci zasłużyły na taki los? Czym zawiniły?
- Myślę, że niczym nie zawiniły. Musimy wiedzieć kim jest ten psychol...- nie dokończyłam.
- Masz racje. Może ten gość ich sobie upatrzył? Albo to moja wina?! Może to przez moje stare stanowisko?! - gwałtownie się podniosła i złapała za telefon. - Dylan jest...!
- Bystry.

Spojrzała na mnie z lekkim uśmiechem i się uspokoiła. Skinęłam głową i z uśmiechem na twarzy wyszłam z jej gabinetu. Natknęłam się na Dean'a, który zapowietrzył się na mój widok. Odwróciłam się i wyszłam z posterunku. Wsiadłam do auta i włączyłam radio. Po całym dniu w końcu mogłam posłuchać muzyki z życia przeciętnego człowieka.
- Specjalnie dla Zoey! - usłyszałam nagle. - Jesteś następna - usłyszałam inny zachrypnięty głos. - Miejmy nadzieje, że to nic strasznego! Życzymy miłego dnia!

Parsknęłam i ruszyłam w drogę. Po chwili puszczona była normalna piosenka znanego piosenkarza. Trochę normalnego życia w tym szarym świecie.
Stanęłam na światłach przepuszczając grupkę nastolatków. Zobaczyłam między nimi znajomego Dylana.

Ian Hastings. Najmniej wychylający się w tym całym zamieszaniu. Jedynym światkiem jakieś przypadku, był wtedy w klubie, gdzie wyprawili Dylan'owi imprezę razem z jego dziewczyną. Dziwny chłopak... Trzeba mieć na niego oko.

Wyjęłam telefon z kieszeni spodni i wybrałam numer, następnie ruszyłam na zielonym świetle.

- Halo? Dylan?
- Mhm...
- Jesteś z kimś?
- Tak, ciociu... - całkowicie mnie zamurowało.
- Powiedziałabym coś sprośnego, ale jak patrzeć na to z drugiej strony... Był dzisiaj pogrzeb...
- Tak. Było strasznie.
- Zrobiłoby mi się dziwnie...
- Tak, mi również...
- I chyba już byś nigdy nie spojrzał na swoja ciocie...
- Tak, ciociu. Całkowicie się zgadzam... - podsłuchiwał się, tak myślę.
- Spotkamy się?
- Myślę, że to dobry pomysł.
- Za godzinę przy lesie?
- Mhm... Dziękuję, że zadzwoniłaś.

Zaśmiałam się do ekranu mojego telefonu i wyłączyłam go.

Po niespełna godzinie wyjechałam z mieszkania, aby spotkać się z Dylan'em. Myślę, że powinniśmy omówić to co między nami się dzieje... Bo szczerze boję się stracić głowę dla niego, jak i posadę.

Zaparkowałam gdzieś gdzie nikt z ulicy nie mógłby mnie zobaczyć. Usiadłam wygodnie w fotelu i wsłuchałam się w muzykę, która grała bardzo cicho. Czekałam na chłopaka, aż coś mignęło mi między drzewami. Byłam święcie przekonana, że był to jakiś flash od aparatu. Łapiąc za latarkę w aucie wyszłam i zmierzyłam ku środkowi lasu.

Sama w lesie. Z jakimś nieznanym psychopatą. MAŁA ja w WIELKIM lesie...! Z jakimś psychopatą. Po mimo zawodu i wytrenowania, wiem, że dzisiaj...

MOGĘ ZGINĄĆ!

~†~
Myślę, że mam wenę i pomysł, choć nie oczekujcie ode mnie mega rozdziałów. Ja od siebie tego nie oczekuje, bo wiem, ze jak mam rozkręcić się mogę to spieprzyć... 😕

  Zajrzałeś/aś to proszę zostaw jakiś znak ;) Komentarz lub gwiazdkę lub to i to, będzie świetnie ♥ xx.A  

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro