19.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

"Dyl: Zoey nie dam rady przyjechać, wybacz. " wczoraj, 20:06

Nie zdajemy sobie sprawy z tego jak żyjemy.
Rodzimy się, dorastamy, decydujemy i umieramy. Taka kolej rzeczy...

I kiedy dostaje się wiadomość mail'ową o szóstej rano na komputer, wszystko się zmienia. Otrzymując nagrania z bieżącym czasem i dwiema nieprzytomnymi osobami oraz niemożnością zgłoszenia tego na policje.

- Ian? Mam wielki problem...! Przyjedź do mnie.

I kiedy masz kogoś komu musisz zaufać, jest on... Twój najlepszy przyjaciel.

Patrzałem w kółko na nagranie, Jane Roe kazała mi się uspokoić. Mówiąc, że to jakiś chory żart, jednak od wysłania wczorajszej wiadomości Zoey nie mogłem się z żadną skontaktować.

- Dylan? - usłyszałem głos matki, po czym szybko zamknąłem komputer.
- Ta-ak? - jęknąłem przestraszony.
- Co robiłeś? - zagadnęła mama, próbując się nie zaśmiać. - Czy to... To o czym myślę? O szóstej rano?

Oparłem się o krzesło i próbowałem się wytłumaczyć, ale nie wychodziło mi to, pozostawiając mamę z myślą o tym, że oglądałem pornosy.

Ze wstydem zamknąłem drzwi przed matką.
- Nie wierze! - zaśmiała się Jane.
- Siedź cicho! - skarciłem ja wzrokiem.

Nie musiałem długo czekać, aby pojawił się tu mój przyjaciel. Wbiegł w jakiś luźnych dresach i bluzą w połowie odpiętą.
- Jakie ciałko... - zachwycała się Jane Roe.
- Co jest?! - zapytał zdyszany.

Spojrzałem na niego znacząco po chwili odsunąłem się, robią miejsce przed komputerem. Otworzyłem go i troje zobaczyliśmy związane dziewczyny.
- Chryste! - powiedział Ian, chcąc uwierzyć własnym oczom. - Skąd to masz? Dylan powiedz o tym pani State!
- Nie mogę! - krzyknąłem cicho, aby moja matka nic nie słyszała.
- Dylan znasz je? - pokręciłem znacząco głową.
- Podejrzewam, że to Nyssa Reed, a to... Agentka Hathaway.

Dezorientacja mojego kumpla z każdym moim słowem się pogłębiała. Patrzał na mnie z pytaniem...
- Dlaczego mi powiedziałeś...?
- Ponieważ potrzebuje twojej pomocy. Dasz rade zlokalizować skąd nadawany jest obraz?
- Myślę, że tak, ale Dylan! Policja powinna na to spojrzeć.

Udostępniłem miejsce Ian'owi, żeby wygodnie mógł usiąść i działać. Co jeśli coś im się stanie? Na razie są skrępowane, ale... Leila możliwe, że wyglądała tak jak one na początku zaś potem... Wyglądała źle, naprawdę źle.

Ubrałem się i powiedziałem przyjacielowi, że muszę coś sprawdzić. Od kilku minut jadę na posterunek, gdzie siedziała już moja mama. Była zdziwiona, że przyjechałem, bo nie powinienem tu się zjawiać.
- Mamo? Wszystko gra...? - zapytałem patrząc na chaos, który ogarniał miejsce.
- Nie teraz Dyl... - odeszła zła.

Spojrzałem na Winchestera, który chodzi w kółko z telefonem przy uchu.
- Do jasnej cholery... Odbierz! - powtarzał ciągle. - Zoey! - warknął.

Podszedłem do Suzzan, która jak zawsze przywitała mnie promiennym uśmiechem. Oczywiście nie mogła ujawnić mi nic więcej, niż sam słyszałem. Podziękowałem jej i wszyłem z budynku kierując się do auta.
- I co? Co tam się dzieje?
- Nerwowo. Nie wiem czy oni już wiedzą, czy chodzi o coś innego...

Usłyszeliśmy dzwonek mojego telefonu świadczącym o jakieś informacji.
- Ian? Mów!
- Dylan...? Jedna z kamer zgasła i kiedy włączyła się Hathaway zniknęła...

Rozłączyłem się i wpadłem na jakiś pomysł. Miałem się z nią spotkać przy lesie może tam coś będzie.

POV ZOEY'S

Obudziłam się z kompletnym bólem głowy i nie wiedzą co się dzieje. Byłam skrępowana. Powieszona za nadgarstki z rękoma w górze. Szarpałam za łańcuchy, chcąc się uwolnić. Choć nie wiedziałam ile tak wisiałam wszystko mnie bolało i z każdym ruchem jęczałam z bólu.
- Nie ruszaj się, będzie gorzej.. - ktoś się odezwał.
- Kim jesteś?! - krzyknęłam wkurzona.
- Nie ważne... I tak mnie nie znasz - zaśmiał się i podszedł bliżej ukazując swoją osobę.

Wysoki, dobrze zbudowany, ciemne krótkie włosy, zarost i te orzechowe oczy, które kogoś mi przypominały.
- Która godzina? - zapytałam słabiej.
- Jest popołudnie, około czwartej.

Jasna cholera! Moje leki... Potrzebuje insulinę. Bez niej będzie naprawdę źle.

- Czego ode mnie chcesz?

Mężczyzna zaśmiał się i podszedł bliżej. Poczułam jak przytrzymuje mnie w tali, a jego usta są obok mojego ucha.
- Chce widzieć jak on cierpi... Chce, żeby cierpiał jak ja cierpiałem. Chce, żeby Dylan zniknął z tego świata...! - syknął mi złowieszczo do ucha.

Nie miałam czasu, żeby racjonalnie pomyśleć poczułam przerażający ból i moje wszystkie myśli zniknęły razem z uwalniającym się krzykiem.

~†~

Zajrzałeś/aś to proszę zostaw jakiś znak ;) Komentarz lub gwiazdkę lub to i to, będzie świetnie ♥ xx.A

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro