20.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Ian'owi się nie udało. Próbował i miał jakieś połączenia, ale to były znikome miejsca.

Wszyscy od półtora dnia stoją na głowie, szukając zaginionych. Wiedzą, że to Nyssa i Zoey. Winchester jest narwany chcąc wiedzieć już gdzie jest jego partnerka. Wychodząc po raz kolejny z posterunku, nie miałem pomysłu gdzie mogą być! Na nagraniu są jakieś cele i kraty, ale Fireview nigdy nie miało wiezienia, chyba, że na posterunku... Poraz kolejny w ciągu niecałych dwóch dni wychodzę z tego miejsca.

- Dylan? Spójrz na to - kazała Jane Roe, która wskazała mi tylne siedzenia.
- Skąd to się tu wzięło?

Zjawa podała mi karteczkę, która leża na linie, taśmie, przezroczystej rurce i igłach...

"W centrum pod deskami. Tylko weź ze sobą wszystkie rzeczy!"

- W centrum pod deskami? - zacytowałem Jane.
- Masz jakiś pomysł? - zapytała.
- Ani jednego...

Wysiadłem z auta i wróciłem na posterunek. Zapukałem do gabinetu mamy gdzie razem z nią siedział zmartwiony Winchester.
- Gdzie jest centrum i deski?
- Las i studnia - odezwał się Dean, zadziwiając przy tym szeryf. - Milion razy patrzałem na mapy te zewnętrzne jak i wewnętrzne...
- Dzięki!

Wybiegłem jak poparzony, wsiadłem za kierownice i napisałem sms Ian'owi gdzie idę.
- Jeżeli nie wrócę za godzinę Ian zacznie mnie tam szukać...
- Mam iść z tobą?
- Tak, pomożesz mi.
- Jak?
- Nie postradać zmysłów... - spojrzeliśmy po sobie znacząco.

Po niecałych ośmiu minutach byłem na miejscu. Tak jak było napisane były drewniane drzwiczki w ziemi. Stara studnia gdzie każdy nie pamięta o jej istnieniu.
Słońce oświeciło mi dno studni gdzie ujrzałem brunetkę, z białym materiałem na nodze.
- Zoey! - krzyknąłem.

Dziewczyna nie reagowała. Co mogłem innego zrobić jak nie wskoczyć tam? Postanowiłem olać ból w stopie spowodowanym twardym stanięciem i działać.

Oklepałem kilka razy twarz dziewczyny, ale nic nie działało. Była nieprzytomna, a jej puls naprawdę słaby.
- Jane?!
- Tak?
- Co wiesz o takich przypadkach?
- Dylan ona śpi? - mruknąłem zgadzając się. - Ona ma cukrzyce! Wpadła w śpiączkę...! - pisnęła przerażona.
- Jasna cholera! Noga jej krwawi!

Miała liczną ranę na udzie, na szczęście była ściśnięta opaską, ale straciła dużo krwi. Wnioskuje przez ogromną kałuże, w której się tarzaliśmy.
- Miałem wykorzystać rzeczy z auta... Mam ją intubować?!
- Nie masz pompki i chyba nie jest ci potrzebna... Jaką masz grupę krwi?
- ARh-... Czekaj mam przetoczyć jej moją krew?! - wzruszyła ramionami nie widząc innego wyjścia. - A co jeśli mamy różną grupę...?

Zrobiłem parę głębokich oddechów i zacząłem myśleć... W tej chwili dziękowałem za lekcje pierwszej pomocy i... Serialom. Zacząłem łączyć ze sobą wszystkie potrzebne rzeczy do transfuzji, zaczepiłem igły z rurką taśmą klejącą, błagając aby potem się nie rozłączyła i nie zaczęła ciec.

Usiadłem z Zoey tak, że jedną ręką mogłem uciskać jej ranę na udzie. Jednakże na początku musiałem ją "zakłuć", nie poszło zbyt źle. Podniosłem rurkę i trzymałem w zębach, kiedy musiałem zakłuć też się. Choć zacząłem się zastanawiać... 

- Ile minęło? - krzyknąłem do Jane.
- Niecała godzina...
- Jane masz mój telefon? - odpowiedziała mruknięciem. - Jane posłuchaj musisz wybrać numer Ian'a i włączyć głośno mówiący - kazałem dziewczynie.

Zagadką jest to, że tylko ja ją widzę i, że może dotykać moich rzeczy. Zamiast zbliżać się do rozwiązania oddalam się i nie widzę żadnego końca tej zagadki.

- Dylan?! - usłyszałem nagle.
- Dzięki bogu... Ian jesteś! - krzyknąłem. - Wezwij karetkę i zgłoś to.

W ostateczności nie połączyłem się z Zoey.Ucieszyłem się kiedy byliśmy wszyscy w szpitalu. Od razu pojechali z Zoey na blok, mnie tylko zbadali.

Zacząłem tłumaczyć starszyźnie, że znalazłem dziewczynę przez przypadek. Szczerze to nie wiem co wymyśliłem, ale tylko jedno przyszło mi do głowy...
- Przyśniło mi się! - krzyknąłem.
- Przyśniło ci się... - zaczął Dean. - Nie sądzisz, że "sen" to idiotyczne wyjaśnienie?!
- Nic nie poradzę, przyśniło mi się.
- Car, możemy?

Odsunęli się ode mnie i zaczęli rozmawiać w jakimś kącie.
Pojawiła się Jane Roe, która wzruszyła ramionami, kiedy patrzałem na nią spoglądając na nich. Wszystkim przerwał lekarz, który wyszedł z bloku operacyjnego.

- Opanowaliśmy jej stan. Nodze nic nie zagraża, dobrze, że znalazłeś ją i uściskałeś ranę, dobra robota - skinąłem głową. - Agentka Hathaway jest w stanie stabilnym, ale będzie w śpiączce farmakologicznej.
- Jasna cholera... Powinien być przy niej! - syknął Dean.
- Może pan do niej wejść. Przewieziemy ją na oddział intensywnej terapii.

*
- Mamo naprawdę to mi się przyśniło! - opadłem sfrustrowany na moje łóżko.

Mama stała twardo, aż w końcu do mnie podeszła i uchyliła się, żeby dać mi buziaka w skroń.
- Wiem, że kłamiesz... - szepnęła. - I wiem, że nie sypiasz...

Zamarłem na jej słowa. Wpadłem?

~†~

Zajrzałeś/aś to proszę zostaw jakiś znak ;) Komentarz lub gwiazdkę lub to i to, będzie świetnie ♥ xx.A

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro