21.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Zoey leży w śpiączce.
Nyssę uznano oficjalnie za zaginiona.
Dean Winchester patrzy na mnie jak na psychola, który to robi.
Pani Szery, moja mama rozmyśla nade mną, chcąc dowiedzieć się czemu kłamie.

- Dean? Lekarze chcą coś wiedzieć na temat Zoey... - wejrzałam do pokoju, gdzie leżała brunetka.

Winchester wstał, puszczając jej rękę i wyszedł, każąc zamknąć mi drzwi i nikogo nie puszczać. Nawet ja nie mogłem wejść!

Choć kim byłbym jeśli nie Dylan'em wszedłem do środka i złapałem jej dłoń, a drugą odkryłem jej włosy z czoła. Marszczyła je lekko, jakby wiedziała, że ją dotykam. Nie chciałem, żeby się męczyła, dlatego pocałowałem ją w policzek i wyszedłem z pokoju. Znikąd zjawił się Ian z moim laptopem w ręce.
- Co tu z tym robisz?! - syknąłem.
- Czegoś się dowiedziałem - uśmiechnął się słabo.

Skinąłem głową każąc mu znaleźć jakieś spokojne miejsce. Na którymś z pięter jest remont i ludzie przeważnie tam nikt nie chodzi. Powiadomiłem Dean'a, że idę po kawę, ten był tak mało mną przejęty, że trzasnął mi drzwiami przed nosem. Choć to może nie zainteresowanie, a złość...?

Wszedłem do windy i nacisnąłem przycisk, na którym widniała kartka z dopiskiem, że piętro jest wzbronione. Udając, że nic nie widziałam ruszyłem ku górze.

Znajdując się w ciemnych holach, rozjaśnionych przez zielone światło i przyozdobionych na nich przezroczyste folie, można było poczuć, że piętro jest w remoncie. Jednak wyczuwam, że stanie się coś złego...

- Olej to, Dylan - mruknąłem do siebie.

Przemierzyłam korytarze i dotarłem do sali gdzie siedział już Ian. Zamknąłem drzwi i kiwnąłem do niego mówiąc, aby zaczął gadać. Pokazał mi laptopa z nagraniem gdzie siedzi nieprzytomna wciąż Nyssa.
- Obudziła się może? - zapytałem nagle.
- Nie... Wiem. Kamera w jakimś czasie przestała działać - westchnął ciężko przyjaciel.

Zaczął coś tłumaczyć i pokazywać na jakiś otwartych przez siebie stronach. To nie był mój świat, choć sam potrafię dużo rzeczy nie jestem na etapie Ian'a... Skurczybyk!
- To mogą być przypuszczenia... Gość ciągle zmienia lokalizacje, kiedy czuje, że mam odpowiedź. Było Wisconsin, Waszyngton, Kansas, Rosewood... Ale nic w okolicach Kalifornii, Fireview... Aż w końcu trafiłem na Lockwood.
- Co jest w Lockwood...? - zapytałem nie rozumiejąc czemu miało być tam.
- Stare więzienie za czasów sensacyjnych...

Wymieniałem z przyjacielem spojrzenia, aż w końcu przerwała nam wiadomość mailowa. Otworzyliśmy ją i zobaczyliśmy drzwi z numerem '27'.
- Gdzie to?! - zapytał Ian, rzucając się do klawiatury laptopa.
- Ian...?

Ja zaś odwróciłem się do drzwi i niepewnie chwyciłem za klamkę. Wdech, wydech i przekręcam.
- Czekaj! - krzyknął Ian po tym jak otworzyłem drzwi.

Uniosłem ręce w górę widząc wymierzaną we mnie lufę... Cofnąłem się zaprzestając kiedy usłyszałem przeładowanie. Nie widziałem twarzy.
- Nikt inny nie wie - zapewniałem.

Umowa w wiadomości była taka, że nie mam nikomu mówić o tym nagraniu i żadnych podpowiedziach. Nikt nie miał wiedzieć o kontakcie z psychopatą i nikt nie miał ucierpieć.
- ONA WIE - odpowiedział mi mechaniczny ciężki głos.

Nagle broń ze mnie wymierzyła w stronę Ian'a oddając przy tym dwa strzały. Spojrzałem na przyjaciela, który z dezorientacją wpatrywał się w swoje ręce, które znalazły się na jego brzuchu. Istniała momentalna cisza, kiedy Hastings osunął się na kolana i upadł na plecy.

- Nie taka była umowa! - krzyknąłem podbiegając do przyjaciela.
- Nie taka miała być przyszłość... - dostałem w odpowiedzi.

Uciskałem dwie rany obok siebie. Próbowałem zatrzymać krwawienie.
- Czemu on to zrobił...? - wypowiedział słabiej.
- Hej, hej, hej! Ian, zostań ze mną! - ująłem jego rękę i przyłożyłem do rany, oszczędzając jedną rękę, żebym mógł zadzwonić. - Dean, trzecie piętro! Wyślij lekarzy, Ian dostał postrzał...! Mmm - poprawiłem rękę na przyjacielu. - Nyssa jest w starym więzieniu w Lockwood, pośpieszcie się! - kazałem i odłożyłem telefon.

- Ona żyje... Ona... - mamrotał Ian.
- Kto? Ian, nie zasypiaj! Zostań ze mną!
- Dylan...? - usłyszałem Jane Roe. - Pozwól mi...
- Nie!
- Nie ufaj... Ona nosi ze sobą śmierć...! - wypowiedział podniesionym głosem i stracił przytomność.

Spojrzałem na Jane Roe, która uśmiechnęła się i złapała mojego przyjaciela za głowę. Kiwałem głową, aby nic nie robiła. Ona zaś uśmiechała się lekko i zacisnęła swoje dłonie.
- Zostaw go!

~†~

Zajrzałeś/aś to proszę zostaw jakiś znak ;) Komentarz lub gwiazdkę lub to i to, będzie świetnie ♥ xx.A

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro