28.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Byłem pewien, że Cassie żartuje, że to co mówi jest jakimś kompletnym i głupim żartem. Ja mordercą, oślepionym i chorym psychicznie mordercą. Psycholem, który torturował Nyssę i agentkę Hathaway. Ten, który był światkiem postrzału przyjaciela...
- Ja... - wypuściłem powietrze. - Ja muszę już iść - wydukałem szybko i wstałem z krzesła.
- Dylan, nie wiedziałam, że nie wiesz! - tłumaczyła się przestraszona Cassie.
- Dobrze, że powiedziałaś. Dostałem pełno odpowiedzi, po tym jak ich mnie pozbawiono.

Podszedłem do dziewczyny i ucałowałem ją w czoło. Podziękowałem jej i pocieszyłem. Była w rozpaczy. Ian był jej chłopakiem i darzyli się wielkim uczuciem. Kochał ją i jego śmierć miała coś mi przekazać, ale co...?

Zamyślony nad masowymi informacjami wyjeżdżałem za zakrętu. Zobaczyłem pewną dziewczynę w czarnej porwanej sukience. Myślałem, że ją znam. Pamiętam ją skądś. Zatrzymałem się. Byłem tak skupiony na wpatrującej się w moją stronie dziewczynie, że zapomniałem, że jestem na jezdni. Poczułem mocne uderzenie, a moja głowa automatycznie uderzyła głową o kierownice. Syknąłem głośno z bólu i złapałem się ręką za bolącą głowę, spojrzałem się na dziewczynę tuż po tym jak zdjąłem z niej wzrok, już jej nie było.
Otrząsnąłem głowę i wyszedłem z auta. Podbiegłem do kierowcy, który we mnie wjechał, otworzyłem drzwi niebieskookiej dziewczynie.
- Przepraszam! Czy wszystko w porządku?! - mówiłem do dziewczyny. Pomogłem jej wysiąść i wtedy zaczaiłem, że to Nyssa.
- Co ty wyrabiasz?!
- Ja bardzo przepraszam. Zrobiłem ci krzywdę?
- Zależy kiedy... Zadzwonię po policje. Trzeba to zgłosić - powiedziała nie chętnie.

Siedziałem i czekałem. Susane spisała protokół, chyba po całej znajomości zostałem bez winy, ale Nyssa miała gorzej.
- Zapłacę za wszystkie szkody.
- Zawsze wszystko idzie ci płazem... - powiedziała wkurzona. - Nie ważne. Nie chce twoich pieniędzy.

Patrzałem w jej oczy. Sama swoim zachowaniem mnie zirytowała. Nie mogę znów powoływać się na to, że nie pamiętam co się wcześniej zadziało. Jednakże wszyscy są jakoś dziwnie uprzedzeni, żeby nic nie mówić.
- Nie wiem co cię tak naprawdę spotkało! Ale przestańcie...! - syknąłem. - Gorsza jest nie wiedza niż cała i okrutna prawda.

Odwróciłem się i wsiadłem do auta. Ruszyłem w drogę próbując zapomnieć o całym zajściu. Wiem, że ktoś wrabiał mnie w porwanie Nyssy i agentki Hathaway, choć nie pamiętając nic nie mogę sam określić czy czasem nie jestem w tym jako zamieszany... W domu wciąż ta sama atmosfera tylko z dodatkiem Matthew. Jeszcze go tu brakowało.
- Jezu! Dyl co ci się stało?! - zagadnęła zatroskana mama.
Pokiwałem tylko znacząco głową, mama podbiegła i po chwili badała swoimi drobnymi palcami moją twarz.
- To nic.
- Masz szczęście do tego oka, to już kolejna taka rana!

*
Nadeszła chyba już wymarzona noc. Leżałem w łóżku i próbowałem zasnąć, ale kiedy już byłem jedną nogą w innej krainie, wyrywałem się z łóżka jak poparzony, myśląc, że jestem zamknięty w trumnie, albo inne dziwne przebłyski. Cisza zupełna... Tykanie zegara coraz bardziej mnie irytowało. Wierciłem się w łóżku na różne sposoby chcąc znaleźć swoje miejsce. I jak w końcu je znalazłem usłyszałem brzdęknięcie mojego telefonu, które oznaczało wiadomość.

Westchnąłem z irytacją i wziąłem urządzenie do ręki.
"Zoey"
"Musimy się spotkać. Dasz radę dojechać do Lockwood?"

Pomyślałem. To jakąś godzinę drogi, ale i tak nie zasnę więc czemu nie.
"Już jadę" - zręcznie wystukałem w dotykową klawiaturę i zebrałem się.

~†~

Zajrzałeś/aś to proszę zostaw jakiś znak ;) Komentarz lub gwiazdkę lub to i to, będzie świetnie ♥ xx.A


Długa nieobecność, wybaczcie... Mam nadzieję, że ktoś tu JESZCZE jest? Halo, halo? Jak rozdział? Kocham Was <3

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro