7.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Cześć młody - przez drzwi wszedł niedawno poznany mężczyzna.

- Dean... - zaśmiałem się.

- Agent Winchester - zawiadomiła mama, która wyszła z biura, piorunując mnie wzrokiem. - Caroline State - ujął jej wyciągniętą dłoń i delikatnie pocałował.

Mama z rumieńcem na policzkach szeroko się uśmiechnęła. Długo nie widziałem jej takiej.

Wsiadłem do Jeep'a i zapatrzyłem się w parking.
- Wybacz jej - usłyszałem nagle.
Wystraszyłem się. Zapomniałem, że zjawia się znikąd...
- Jane - spojrzałem karcąco na dziewczynę. - Czemu?
- Dużo przeszła... Jest młoda, a przeżyła coś nie wyobrażalnego.
- Skąd to wiesz?
- Wyczułam to - odpowiedziała wzruszając ramionami.

Odpaliłem auto i ruszyłem w drogę. Dotarłem do domu, od razu podążyłem do swojego pokoju. Walnąłem się na łózko i zamknąłem oczy. Mój odpoczynek przerwała Jane Roe.
- To twoje pismo?
Spojrzałem na nią i na kartkę w jej rękach.
- Tak, a co?
- Nie zauważyłeś tego?
- Czego? Na litość boską Jane mów jasno.
Dziewczyna jedynie przewróciła oczami i podeszła do tablicy. Przykładając gwałtownie moją popisaną kartkę z biurka, do wydrukowanej kartki z miejsca zbrodni.
Wstałem i przyjrzałem się kartkom.
- Wasze litery się pokładają. Są takie same!
- Niemożliwe.
Miała racje. Mój charakter pisma był taki sam jak grabarza. Błagam!
- Wsadzą mnie do kicia - złapałem się za głowę.
- Daj spokój... Dyl przecież nie mogą wsadzić cię do więzienia. Twoja mama na to nie pozwoli.

Do pokoju nagle wszedł mój ojczym. Zatrzymał się w drzwiach i rozejrzał po pokoju. Miał nie zrozumiały wyraz twarzy.
- Czego chcesz?! - zagadnąłem.
- Do kogo mówisz?
- Co cię to obchodzi? Czego chcesz?
- Powiadomić, że wyjeżdżam na spotkanie...
- Jakie?
- Dokładnie na odwyk. Grupa AA ma zorganizowany zlot w Kansas.
- Ile dni?
- Do czterech.
- To i tak będzie za mało... Mówiłeś mamie?
- Myśli, że jadę do brata. Niech to zostanie między nami, okej?
- Boisz się przyznać? Myślisz, że mama nie wie?! - chciał odpowiedzieć. - Wynoś się.

Słabo kiwnął głową i złapał za klamkę, zamykając drzwi. Zdjąłem z siebie bluzę i wpatrywałem się w Jane Roe, która patrzała na mnie z żalem. Wzruszyłem ramionami.
Ponownie otworzyły się drzwi, a do środka gwałtownie wszedł Matthew.
- Co ja ci tak naprawdę zrobiłem? Chciałem być dla ciebie kumplem, ojcem! Chciałem, żebyś mi zaufał!

Spojrzałem na niego. Dzieliły nas jakieś 2 kroki, wykonałem je i stanąłem oko w oko z ojczymem.

- Pytasz się mnie co mi zrobiłeś? - zacząłem spokojnie. - Krzywdzisz nas! Krzywdzisz mamę! Nigdy nie zastąpisz mi ojca, umiesz tylko wszystko psuć. Mój ojciec zginął! Zepsułeś wasze małżeństwo. Wiesz jak to jest kiedy widzisz swojego ojczyma, który w dzień swojego ślubu plądrował główną druhnę swojej wybranki?! Wiesz ile razy kryłem cię pijanego, żeby mama nie musiała widzieć cię w takim stanie? Zbyt wiele. Brzydzę się tobą! - oddaliłem się od niego i podszedłem do okna. - Wyjdź stąd... - Matt postanowił być cicho.
- Przykro mi, Dylan...
Usłyszałem lekkie skrzypienie mojej podłogi. Znaczyło to, że Matthew wychodzi, a zatrzaśnięcie drzwi tylko na to wskazywało.

Znów poczułem jak dłonie Jane Roe prześlizgują się pod moimi ramionami i obejmują w torsie, przytulając mnie od tyłu.
- Będzie dobrze... - szepnęła mi do ucha.
- Muszę ci jakoś pomóc - stwierdziłem łapiąc jej jedną z dłoni.

~†~
Zajrzałeś/aś to proszę zostaw jakiś znak ;) Komentarz lub gwiazdkę lub to i to, będzie świetnie ♥ xx.A

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro