Rozdział 1

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Kwiecień. Miesiąc, którego uczniowie szkół średnich nienawidzili całym sercem. Początek roku szkolnego był najtrudniejszym etapem w życiu. Wszystko zaczynało się od nowa - sprawdziany, kartkówki, egzaminy semestralne i kolejne problemy. Czasami też zawierało się nowe znajomości albo tkwiło w tych starych.
Tym drugim przykładem mogły się pochwalić Fuchita Fumiyo oraz Tomosugi Narumi. Spędziły ze sobą dość długi okres czasu. Można było powiedzieć, że znały się od pieluchy. Ich mamy pomyślały, że dobrym pomysłem będzie zajście w ciążę w jednym momencie, aby mieć wymówkę do częstszego spotykania się dwóch przyjaciółek. Obie dziewczyny nie miały innego wyjścia, jak się ze sobą zaprzyjaźnić, tak jak zrobiły to ich mamy podczas uczęszczania na studia.
To samo przedszkole, ta sama podstawówka, a teraz też liceum. Na dobre i na złe.

— Myślisz, że nauczyciele zwrócą uwagę na moje farbowane włosy? — Narumi chwyciła za rudy kosmyk włosów.

— Mhm... — Fumiyo przekręciła kartkę.

Dziewczyna popatrzyła na przyjaciółkę studiującą podręcznik od matematyki. Przez moment się nad czymś zastanawiała. W pewnej chwili wypuściła włosy z rąk i złapała za nos czarnowłosej.

— Oi! — skrzywiła się i wyrwała z uścisku. Schowała nos we własnych dłoniach i popatrzyła z żalem na rudowłosą — Wstydziłabyś się. Po tylu latach znajomości? —

— Tak!

Lekcje się jeszcze nie rozpoczęły, więc w ogóle nie zdziwił ich fakt, że w sali nie było zbyt dużo uczniów. Dopiero każdy przybywał do szkoły. Tomosugi oparła głowę o rękę, którą miała wspartą na blacie i skupiła swoją uwagę na przyjaciółce analizującej równania do przodu. W pewnym momencie poczuła uderzenie w tył głowy.

— Oya, oya! Narumi-chan, nie śpimy! — usłyszały męski śmiech nad sobą.

Tomosugi złapała się za bolące miejsce i stanęła obok chłopaka.

— Arashi-kun... — westchnęła ciężko i spuściła ręce wzdłuż ciała. Następnie prawą dłoń zacisnęła w pięść — Prosisz się o solidnie lanie! — stanęła w pozycji do zadania mu ciosu, ale nastolatek jej w tym przeszkodził, łapiąc jej rękę w swoją większą odpowiedniczkę.

— Spokojnie, przystopuj odrobinkę — upuścił jej dłoń — Trener się o ciebie pytał. Podobno miałaś się zapisać do żeńskiej drużyny siatkówki, a nie widać ciebie na boisku —

Rudowłosa rozszerzyła szeroko oczy i otworzyła buzię ze zdziwienia.

— ZARAZ WRACAM! — złapała swoją torbę i wybiegła z sali prawie wpadając na wysokiego siatkarza — Przesuń się, Kogucie! — uszczypnęła go w prawy bok.

— Au! — czarnowłosy chłopak położył dłoń na bolącym miejscu.

Chłopak, stojący obok ławki Fumiyo, spuścił wzrok i spoglądnął na książkę leżącą przy niej. Na jego twarzy pojawił się figlarny uśmiech i zabrał jej własność. Dziewczyna westchnęła i uniosła głowę.

— Arashi-kun, oddaj mi to... — rzekła zmęczonym wzrokiem.

— Muszę nauczyć cię żartować i cieszyć się z życia — prychnął.

— Oddawaj — wyciągnęła rękę w jego stronę, ale chłopak odsunął ramię w drugą stronę — Arashi-kun —

— Nie-e — pokręcił głową.

Fuchita zacisnęła usta w cienką linię i stanęła obok niego. Sawaguchi zaczął machać podręcznikiem przed jej twarzą, ale nie spodziewał się, że dziewczyna szybko wyrwie mu przedmiot z rąk. Jego kąciki ust się upuściły i wyglądał jak zbity pies.
Fumiyo usiadła na swoim miejscu i zaczęła prostować dłońmi kartki podręcznika. Usłyszała ciężkie wypuszczanie powietrza nad sobą.

— Nie umiesz się  bawić, Fumiyo-chan — stwierdził chłopak i przeczesał swoje granatowe włosy.

— Umiem — zaprzeczyła jego zdanie. Arashi spojrzał na nią, nie dowierzając własnym uszom — Umiem cieszyć się życiem — nastolatek zaciekawiony rozpoczętym tematem, wziął wolne krzesło, stojącego obok i podsunął je do ławki, przy której siedziała Fumiyo. Usiadł na nim, opierając się klatką piersiową o oparcie siedzenia, a uśmiech na jego twarzy się poszerzył — Co? — mruknęła dziewczyna, zaskoczona zmianą zachowania jej kolegi.

— Umiesz się cieszyć życiem? — powtórzył to, co wcześniej powiedziała dziewczyna z pewnością w głosie — Ten żart ci się akurat udał — zaśmiał się na całą salę, przez co większość uczniów popatrzyło się w ich stronę — No i co się, głąby, gapicie!? — krzyknął na całą klasę.

Fuchita zacisnęła usta w cienką linię, gdy poczuła, że uwaga wszystkich zgromadzonych w sali jest zwrócona w jej stronę. Podniosła głowę z zakłopotanym wzrokiem, czy naprawdę każdy się na nich patrzył. Przez jej kręgosłup przeszedł przyjemny dreszcz, gdy złapała kontakt wzrokowy z chłopakiem siedzącym w ostatniej ławce koło drzwi. Miał naprawdę hipnotyzujące oczy, przypominające kocie spojrzenie. Przełknęła ślinę, gdy siatkarz odwrócił głowę, po usłyszeniu dźwięku dzwonka. Do sali zaczęli wchodzić pozostali uczniowie. Na samym końcu wszedł nauczyciel chcący zasunąć drzwi, ale przeszkodziła mu w tym Tomosugi, wbiegająca na ostatnią chwilę do środka.

— Przepraszam, sensei — ukłoniła się i podeszła do swojego stolika, zajmując miejsce. Sawaguchi odsunął krzesło i też wrócił do ławki, którą zajmował w tym roku.

Młody dorosły pokręcił z politowaniem głową i rozpoczął lekcję.

— Widzę, że jesteście bardzo zadowoleni z powrotu do szkoły — popatrzył się po znudzonych twarzach uczniów — Jest to was ostatni rok w tych murach. Jesteście już na trzecim roku. Nawet się nie spodziewałem, jako was wychowawca, że ten okres tak szybko minie i będę musiał się z wami już pożegnać za ponad dziesięć miesięcy — jego głos się załamał. Nauczyciel był znany z powodu swojej wrażliwości. Bardzo szybko można było go doprowadzić do płaczu. Odchrząknął i kontynuował swoją wypowiedź — Zacznijmy może od... —

*

— Fuchita-san  — Mitsuzawa Akari położyła rękę na ramieniu dziewczyna, gdy ta zmieniała buty w szatni.

— Słucham? — czarnowłosa uniosła wzrok i spojrzała na blondynkę stojącą obok niej. Była ona przewodniczącą szkoły.

— Myślałam, że cię nie złapię, słońce — uśmiechnęła się do niej — Mam do ciebie pytanie... — zaczęła — Ale chciałabym omówić temat na osobności. Nie chciałabym, aby ktoś podsłuchał nas i dowiedział się o przyszłym temacie gazetki szkolnej. Może chciałabyś wyskoczyć na kawę i ciastko? —

— Z miłą chęcią — zgodziła się.

— Super, chodźmy — złapała ją pod ramię i wyszły ze szkoły.

Usiadły w rogu kawiarni. Fumiyo zamówiła cappuccino, zaś Akari flat white. Blondynka zamieszała łyżeczką w napoju i oblizała ją z resztek piany.

— A więc... Jaki jest ten temat do gazetki? — czarnowłosa nie mogła wytrzymać z ciekawości i przeszła od razu do tematu. Nie wiedziała co się z nią działo w tamtej chwili.

Mitsuzawa zaśmiała się widząc zmianę w charakterze koleżanki.

— Otóż... Samorząd uczniowski zaproponował, aby wykonać artykuł na temat naszej drużyny siatkarskiej. Kuroo Tetsurou jest bardzo popularny wśród dziewcząt, więc byłby niezłym tematem. Niestety odchodzi w tym roku... — westchnęła zmartwiona —  Uczniowie by prędzej przeczytali, gdyby było wspomniane coś o nim w naszym czasopiśmie szkolnym. Nie cieszy się on dużym gronem fanów — ukroiła kawałek sernika i włożyła go do ust — Podobno chodzisz z nim do klasy... —

— T-Tak — odpowiedziała niepewnie.

— Bosko! — ucieszyła się — To tym bardziej będzie ci łatwiej przeprowadzić z nim wywiad —

— Um... Mitsuzawa-san...

— Hmm? — upiła łyk kawy — Coś nie tak? —

— Nigdy z nim nie rozmawiałam...

— No i co z tego? — zdziwiła się blondynka — Ja ci nie każę się z nim umawiać na randkę, tylko przeprowadzić wywiad. Poza tym... mogłabyś się dowiedzieć o jakiś ploteczkach na jego temat. Wiesz ile wtedy zarobimy? Ogrom pieniędzy. Marzy mi się nowy sprzęt do radiowęzła... — mruknęła — Co ty na to? Zgadzasz się? —

Fumiyo nie wiedziała, co ma odpowiedzieć. Po pierwsze, pieniądze ze sprzedaży byłyby naprawdę wielką pomocą dla Samorządu Uczniowskiego. Dyrekcja szkoły nie wspierała żadnego z kółek, ponieważ chcieli nauczyć uczniów wchodzenia w dorosłe życie. Każdy na swoje utrzymanie musiał zarobić samodzielnie. Po drugie, musiałaby przełamać swoje granice i zagadać do siatkarza. Przez te trzy lata nauki, zauważyła, że chłopak jest dość otwarty na nowe znajomości, jednak obawiała się, że wyjątkowo jej może odmówić. Co wtedy? Po trzecie... Nawet nie wiedziała, co mogłoby być kolejnym powodem do odmowy.
Westchnęła ciężko i przeczesała ręką długie, czarne włosy.

— Dobra... — rzekła — Zgadzam się —

— AAA! — Akari prawie zakrztusiła się pitą kawą. Wstała ze swojego krzesła i nad stolikiem rzuciła się na Fumiyo, oplatając ręce nad jej karkiem i obejmując ją mocno — Dziękuję, dziękuję, dziękuję! Jesteś najlepsza, Fumiyo-chan! — krzyknęła, przez co kelner, przechodzący obok, zwrócił jej uwagę — PRZEPRASZAM! — skinęła głową i wróciła na swoje miejsce — Jak ja się cieszę — zaczęła się wachlować dłońmi, czując gorąc na policzkach — Jestem czerwona? Nie? O Jezuniu... — nie mogła przerwać swojego słowotoku — Jutro dam ci notatnik z pytaniami, dobrze? Jesteś boska! — znowu podniosła głos i zaczęła jeść ze smakiem sernik — O Jezuniu, ile to musi mieć kalorii... Ale kto by się tym przejmował, trzeba świętować! — wzięła kęs ciastka.

Fumiyo zaśmiała się lekko na widok uradowanej przewodniczącej szkoły.

*

— Wróciłam! — położyła buty i torbę w przedpokoju i weszła do kuchni, siadając następnie na krzesełku przy wyspie kuchennej.

— I jak było pierwszego dnia szkoły? — zagadała mama dziewczyny.

— Hmm... Całkiem znośnie. Normalnie — odpowiedziała Fumiyo — Spodziewałam się, że będą bardziej straszyć egzaminami końcowymi, ale tak nie było. Za spokojnie podeszli do tematu —

— Zobaczymy, co odpowiesz za miesiąc — odwróciła się do niej trzymając łyżkę w ręce. Przystawiła ją do swoich ust i zaczęła udawać córkę — Mamooo.... — jęknęła próbując naśladować ton głosu Fumiyo — Ja już nie daję rady... Tego jest za dużo... Nie zdam i zamieszkam pod mostem... —

— MAMO! — krzyknęła czarnowłosa — Ja nie mam takiego głosu! —

— A właśnie, że masz! — skierowała łyżkę w jej stronę, a następnie wróciła do przygotowania kolacji.

Po posiłku dziewczyna udała się do swojego pokoju, aby odrobić lekcje i odpocząć. Usiadła na obrotowym krześle i westchnęła ciężko. Przy rozpakowywaniu się, poczuła, jak coś miękkiego dotyka jej łydki. Uśmiechnęła się lekko, wiedząc kto to był.

— Paniczu Lucyferze, co panicz najlepszego wyprawia!? — zaczęła i wzięła czarnego kota z podłogi, łapiąc go pod przednimi łapami i kładąc na swoich udach — Jak paniczowi minął dzień, hm? — podrapała go za uchem, a kot zamruczał z rozkoszy w odpowiedzi. Uniósł swoje złote ślepa i spojrzał na Fumiyo — Jakim sposobem panicz może tak słodko wyglądać? — mruknęła i musnęła palcami jego podbródek — Jak ja cię kocham... — westchnęła i zaczęła go głaskać po grzebie.

Położyła kota na panelach i wróciła do wcześniejszej czynności. Przetarła zmęczone oczy, kiedy zdała sobie sprawę, że spędziła kolejną godzinę nad książkami. Westchnęła ciężko i odsunęła się od biurka. Podniosła się z krzesła i rozciągnęła obolałe ramiona, plecy i kark. Okropieństwo. Nie pozostało jej nic innego, jak wziąć kąpiel i pójść spać, bo jutro znowu trzeba wcześnie rano wstać do szkoły.














Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro