Nowy miecz

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Następnego dnia poszłam na kolejny trening. Tym razem moim zadaniem było stworzenie nowego miecza za pomocą syntetycznego kryształu. Nie zbyt mi się to podobało, ale się zgodziłam. Weszłam do sali i dostrzegłam Snoke'a jak zwykle siedzącego na swoim fotelu. Zastanawiam się czy on kiedykolwiek z kimś walczył. Stanęłam na środku koło szklanej gabloty wypełnionej czerwonymi kryształami.

- Wybierz - powiedział mistrz

Zaczęłam przeglądać kryształy. Wszystkie wyglądały tak samo. W końcu dostrzegłam jeden, który się wyróżniał. W przeciwieństwie do innych świecił na kolor ciemnoróżowy. Wzięłam go do ręki i od razu na moim ciele pojawiła się gęsia skórka. Popatrzyłam w stronę Snoke'a

- Słaby wybór. Ten odcień ma najmniejszą siłę ciemnej strony. Jesteś pewna?

- Tak - odpowiedziałam przekonana

- Dobrze - pokazał gestem ręki abym podeszła

Stanęłam naprzeciwko niego w odległości kilku metrów. Wskazał na kilka metalowych części leżących koło niego

- Jak zapewne wiesz syntetyczne kryształy przyspieszają proces medytacji, jednak nie da się go kompletnie zniwelować. Przez następne kilka dni będziesz zamknięta sama w ciemnej jaskini gdzie będziesz musiała poznać swój kryształ i przelać do niego swoją Moc.

- Oczywiście - na mojej twarzy pojawił się uśmiech jednak, gdy zauważyłam ponury wyraz twarzy Snoke'a, od razu znikł

Dwaj strażnicy zabrali mnie do statku. Polecieliśmy na miejsce, którego obawiałam się najbardziej. Była to planeta Ahch-To. Ta sama na, której mieszkałam prawie całe życie z Luk'iem. Po postawieniu nogi na tej ziemi od razu wróciły mi wszystkie wspomnienia. Przez chwilę zdawało mi się nawet, że widzę twarz mojej matki, która umarła nie długo po porodzie. Zauważyłam wciąż leżące ciało Tessy rozrywane przez ptaki. Szybko odwróciłam wzrok, nie mogłam na to patrzeć. Zbiegłam w dół wzgórza i podeszłam do jaskini. Po drodze pobiegły za mną leśne zwięrzeta, które najwidoczniej były bardzo ucieszone na mój widok. Kazałam im odsunąć się jak najdalej, gdy ja wchodziłam do środka. Było tam zimno i wilgotno. Usiadłam na środku tak aby jak najbardziej odsunąć się od promyków zachodzącego słońca. Położyłam kryształ i resztę elementów na skale i zaczęłam medytować.

- Nie popełniaj tego błędu - nagle usłyszałam za sobą głos mężczyzny. Był pełen żalu i troski

Szybko się odwróciłam i ujrzałam za sobą migającą zjawę. Facet był wysoki, miał na sobie szatę jaką nosili rycerzę Jedi, a spod brunatnych kędzierzawych włosów widać było smutne oczy. Pod jednym z nich miał bliznę.

- Co pan tu robi? - szybko odsunęłam się posuwając w głąb jaskini

- Nie poznajesz mnie? - lekko się uśmiechnął - Przyszedłem tu aby cię ostrzec. Nie możesz popełnić tego samego błędu co ja

- Nie zamierzam go popełnić. Nie wiesz co chcę zrobić

- Wiem więcej niż ci się wydaje

Znikł. Znów zostałam sama, jednak teraz w mojej głowie przeplatało się coraz więcej pytań. Usiadłam koło skały, na której leżały części miecza i wróciłam do medytacji. Tym razem usiadłam przodem do wejścia jaskini aby nikt nie mógł mnie już zaskoczyć.

CDN.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro