Szansa na Ratunek
Weszłam do sali i ujrzałam Snoke'a, a obok niego na wpół żywego Kylo Rena. Z tyłu stała Kapitan Phasma. Cała pozostała straż gdzieś wybiegła, domyślalam się, że już wiedzieli o moim planie.
- Wiedziałem, że się zjawisz - mężczyzna na tronie lekko się uśmiechnął - To twoje ostatnie zadanie
Popatrzyłam na niego, a potem na mojego ojca. Dopiero po chwili zrozumiałam o co mu chodziło. Odrzuciłam od siebie miecz, który jednak po chwili wrócił do mnie
- Nie będę z nim walczyć. Jest osłabiony, nie ma szans
- O to chodzi - Snoke się roześmiał - To jest twoja próba
- Zabiłam Luke'a. To powinno wystarczyć
Mistrz robił się coraz bardziej poirytowany. Szepnął coś w stronę Phasmy, a ta pociągnęła za sobą Kylo Rena i stanęła z nim kilka kroków ode mnie.
- Nie zabiłaś Skywalkera! Wiem wszystko. Widziałem jak rozmawiałaś z jego duchem! Masz w tej chwili go zabić i uwolnić z siebie gniew albo..
Nie dokończył. Wzięłam do ręki schowany miecz i rzuciłam w jego stronę. Złapał go bez trudu.
- Co to ma znaczyć? Poddajesz się!?
- Nie do końca - usmiechnęłam się
Skupiłam całą swoją Moc na jednym. Po chwili miecz odpalił przeszywając Snoke'a jak włócznia. Rzucił się na ziemię i wpatrywał we mnie z niedowierzaniem. Po chwili upadł i już nie wstał. Phasma w tym czasie odrzuciła słabego Kylo Rena i złabała blaster. Strzeliła w moją stronę jednak ja schyliłam się, a pocisk uderzył w ścianę za mną. Szybko przyzwałam do siebie mój miecz i zaczęłam obraniać strzały. Zbliżyłam się do niej i przecięłam ją swoim mieczem. Podbiegłam do Kylo Rena i pomogłam mu wstać.
- Chodźmy
- Co ty robisz? - spytał biegnąc za mną
- Ratuję cię. Nie widać?
Wybiegliśmy na korytarz gdzie nikt nie zwrócił na nas uwagi. Wszyscy byli zbyt zajęci swoimi sprawami. Baza była już gotowa i za chwilę miała wystrzelić w krążownik Ruchu Oporu. Miałam nie wiele czasu. Musiałam się pospieszyć. Gdy dobiegliśmy do rozstaju dróg zwróciłam się do Kylo Rena
- Biegnij w tamtą stronę. Nikt nie powinien cię zauważyć, a jakby co to masz to - podałam mu blaster, który jeszcze przed chwilą należał do Phasmy - Wsiądź do jednego ze statków i odleć jak najdalej się da.
- A ty? - popatrzył na mnie zdziwiony
- Dla mnie już nie ma ratunku - popatrzyłam na przeciwległy korytarz prowadzący do głównej sali dowodzenia
- Na pewno coś się wymyśli
- Nie ma czasu. Muszę ocalić Ruch Oporu
Miałam już pobiec kiedy ojciec mnie zatrzymał i zrobił rzecz, której najmniej się spodziewałam. Przytulił mnie.
- Biegnij - uśmiechnął się i odszedł strzelając po drodze w kilku strażników.
Ja pobiegłam wzdłuż korytarza, gdy nagle ktoś mnie zatrzymał. Usłyszałam przeszywajacy głos należący do rudego generała.
- Było tak blisko
CDN.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro