Zemsta

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Po kilku dniach medytacji wydawało mi się, że kryształ jest już gotowy. Zaczęłam składać wszystkie części i po chwili w ręce trzymałam metalową rękojeść. Przyznam, że moja wcześniejsza była o wiele słabsza, ale bardziej mi się podobała ze względu na powiązanie z naturą. Odpaliłam miecz i przed moimi oczami ukazała się ciemnoróżowa klinga. Spróbowałam przeciąć głaz i udało mi się to bez problemu.

- Widzę, że czynisz postępy

- Kto znow...

Podniosłam głowę i zobaczyłam Luke'a. Wyglądał tak samo jak gdy ostatni raz go widziałam w lochach Starkillera. Odrzuciłam miecz i pobiegłam w jego stronę. Gdy próbowalam go przytulić rozpłynął się w powietrzu. Odwróciłam głowę i dopiero teraz zrozumiałam. Był na wpół przezroczystą niebieską zjawą. Tak samo jak Anakin Skywalker. Zaczęłam płakać.

- CO ONI CI ZROBILI? - krzyknęłam w stronę ducha. Byłam pewna, że to sprawka Najwyższego Porządku, choć nie powinno mnie dziwić, że go zabili.

- Uciekłem wraz z Leią. Nie miałem przy sobie żadnej broni. Moja siostra zostawiła mnie tu abym cię odnalazł, a sama poleciała na ostatni krążownik Ruchu Oporu. Leia była im potrzebna, aby odzyskali nadzieję. Gdy wylądowałem strażnicy przy statku od razu się na mnie rzucili i zabili. Moja śmierć była potrzebna tobie, Kim.

- Zaraz im pokażę - pobiegłam w stronę wyjścia z jaskini jednak zatrzymał mnie głos mojego dawnego mistrza

- Zemsta nie jest rozwiązaniem. To ty jesteś ich nadzieją

Duch popatrzył w stronę nieba i rozpłynął się. Nie rozumiałam do końca jego ostatnich słów. Uznałam, że nie mam za dużo czasu. Zabrałam swój miecz i wbiegłam na wzgórze, na którym stał statek. Jakby nigdy nic podeszłam do strażników. Gdy byłam wystarczająco blisko odpaliłam miecz i bez problemu powaliłam obu na ziemię. Wsiadłam do statku i odleciałam. Gdy byłam wciąż niedaleko planety zobaczyłam mały myśliwiec. Z daleka dostrzegłam, że siedzi w nim Leia. Ominęłam ją i poleciałam do bazy. Gdy wylądowałam od razu pobiegłam do Snoke'a.

- Gdzie twoi strażnicy? - spytał mistrz

- Skywalker ich zabił.

- Gdzie on teraz jest? - popatrzył na mnie, a na jego twarzy pojawiło się udawane przerażenie

- Nie żyje. Zabiłam go

- Doskonale - uśmiechnął się ironicznie - Udowodniłaś, że należysz do Ciemnej Strony.

- Masz dla mnie jeszcze jakieś zadanie? - spytałam

- Na razie nie. Możesz wracać do swojej kajuty.

Nakazał kilku strażnikom pójść za mną. Zastanawiałam się po co ich aż tylu. Byłam pewna, że Snoke nadal mi nie ufa.

CDN.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro