1. Bezpieczne miejsce

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

*Krótka notatka: Historia zaczyna się bezpośrednio po akcji zabicia George'a Dixona przez Julianę w alejce. Sezon 2 odcinek 10 "Fallout".* 

Juliana biegła ulicą, ocierając łzy z twarzy. Nie mogła uwierzyć, że go zastrzeliła. Zabiła. Milion myśli przebiegało jej w tej chwili przez głowę. Wpadła do pierwszej lepszej restauracji, którą zobaczyła i schowała się w kącie stolika stojącego na samym końcu, aby zebrać myśli i uspokoić serce, które biło jej tak szybko, jakby miała zaraz dostać zawału.

Co skłoniło ją do zabicia Dixona? W krótkim czasie nawiązała silną więź z rodziną Smithów, szczególnie z Thomasem, ale żeby od razu zabić dla niego człowieka? Komu ufać? Nigdy tak naprawdę nie miała poczucia, że należy do Ruchu Oporu, ale wiedziała, że musi zrobić coś, co by zmieniło sytuację.

I byli też Smithowie. Rodzina jak z obrazka, niesamowicie charyzmatyczna, która na samym początku sprawiała jej ciarki na skórze.. Jednak po części zastanawiała się, jak naprawdę są wierni faszyzmowi pod ich powłoką.. John i Helen byli kiedyś Amerykanami, którzy dorastali, a nawet żyli przez część swojego dorosłego życia w wolności. Z pewnością nie mogą mieć tak wypranych mózgów, pomyślała. Jej życiowe doświadczenia sprawiły, że ci, którzy wydawali się tak bardzo starać odgrywać swoją rolę, tak naprawdę w jakiś sposób nadmiernie rekompensowali sobie brak prawdziwej lojalności. Z drugiej strony mogła się mylić... Zanim zdążyła coś jeszcze przemyśleć, podeszła do niej kelnerka, prosząc o przyjęcie zamówienia. "Co podać, kochana? Wszystko w porządku?"

Juliana szybko skinęła głową, zdając sobie sprawę, że oddycha dość ciężko i wyglądała na nieco roztrzęsioną. Chcąc rozwiać wszelkie ciekawskie pytania, sprytnie odpowiedziała: "Tylko colę i kanapkę z indykiem. Przepraszam, nie mogę złapać tchu, goniłam autobus. Nie udało się, ale to nic wielkiego, i tak muszę coś zjeść. Złapię następny." Juliana uśmiechnęła się uprzejmie i najwyraźniej rozwiała wszelkie wątpliwości, jakie mogła mieć kobieta.

Poszła do toalety, żeby się odświeżyć, wciąż próbując uspokoić swoje nerwy na tak długo, by opracować logiczny sposób działania.

Po powrocie do stołu usiadła i wypiła całą colę, pośpiesznie zawijając kanapkę w serwetkę i wepchnęła ją do kieszeni płaszcza. Rzuciła trochę pieniędzy na stół i skierowała się do drzwi. Wychodząc, wpadła prosto na kelnerkę, idącą ze spuszczoną głową.

"Przepraszam, muszę lecieć, zaraz przyjedzie następny autobus. Zostawiłam pieniądze na stole. Dziękuję."

Kobieta kiwnęła głową, ale wyglądała na zaniepokojoną. Juliana miała nadzieję, że nie wzbudziła zbyt wiele podejrzeń, ale miała zbyt wiele innych ważnych spraw, aby się tym przejmować.

Niemal po chwili, gdy wyszła z restauracji i skręciła za róg, pojawił się za nią członek ruchu oporu. Poczuła na plecach broń, starannie ukrytą. Szepnął jej do lewego ucha: "Zachowuj się normalnie, zrobisz jeden fałszywy ruch, i będzie po tobie i twoich rodzicach"

"Zrobiłam wszystko, o co mnie prosiliście. Dajcie mi spokój."

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro