5. Nowa normalność

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Juliana sprzątała salon, gdy kilka godzin później John zszedł na dół. Była prawie 18:00.

"Doceniam to, dziękuję za twoją pomoc. To był bardzo trudny dzień dla mojej rodziny, jak wiesz. Helen naprawdę nie radzi sobie z tym wszystkim" - westchnął, siadając na kanapie obok niej.

Pominął dalszą rozmowę o jego rodzinę i przeszedł do innego tematu: "Powiedz mi, dlaczego zabiłaś George'a Dixona?"

Była zmęczona już szaradą i postanowiła niczego nie pomijać, miała wrażenie, jakby każdego dnia zbliżała się do Smithów. Na pewno zapunktowałaby szczerością.

"Widziałam jeden z filmów. Był tam mężczyzna, który skądś kojarzyłam, tylko nie wiedziałam skąd. Niedługo potem przeglądałam rodzinny album i na jednym ze zdjęć był on. Matka powiedziała mi, że jest ojcem mojej siostry Trudy. George Dixon."

Kontynuowała swoją historię, opowiadając mu o tym, jak groził jej ruch oporu, tak samo jak Henry'ego i Lucy Collins. Jak podłożyli podsłuch w jej mieszkaniu i dowiedzieli się, że Thomas był chory i chcieli wykorzystać te informacje, by zabić Smithów. Jak się obrócili przeciwko niej, i próbowali ją zabić.

Trzęsła się pod koniec opowiadania. John przesłuchał wystarczająco dużo ludzi w swoim życiu, by być doskonałym sędzią prawdomówności. Po jej języku ciała wiedział, że mówiła prawdę.

Oczy Juliany wypełniły się łzami i spuściła głowę w dół.

John delikatnie uniósł jej podbródek palcami i spojrzał jej prosto w oczy, natychmiast odsłaniając stronę siebie, którą bardzo dobrze ukrywał przed większością ludzi, czasem nawet przed Helen. Było to jednak ulotne, bowiem przypomniał sobie, by założyć z powrotem swoją maskę z kamienną twarzą i na chwilę odwrócił wzrok, zanim znów na nią spojrzał.

"Wierzę ci, Juliano. Nie do końca rozumiem, dlaczego tak bardzo ci na mojej rodzinie, ale chcę wierzyć, że ludzie nadal dbają o drugiego człowieka."

Jej oczy szybko przeskanowały jego całą twarz, desperacko szukając oznak podstępności i złośliwości, ale nie znalazła żadnych. Wyglądał jak ktoś, kogo serce zdawało się być obarczone wielką moralną porażką i tak było.

Wreszcie się odezwała.

"John, chociaż wiedziałem, że miałeś ukryte motywy, by wziąć mnie pod swoją opiekę, byłam i nadal jestem wdzięczna za zaoferowanie mi azylu i ochrony - za to wszystko, doceniam to. Widziałam dobroć u Thomasa, u Helen, u dziewcząt. Nie byłam pewna, czy to wszystko to tylko gra pozorów, ale mimo to przekonałam się, że tak nie było. Czułam się zdradzona przez ruch oporu, chociaż nigdy tak naprawdę nie byłam jedną z nich, ale nigdy nie zostałam otwarcie zdradzony przez ciebie ani twoją rodzinę. Kiedy więc Dixon zagroził, że po prostu wyśle was wszystkich na śmierć, poczułam się zmuszona do powstrzymania go. Działałam pod wpływem impulsu, podążałem za głosem serca. Nazwij to jak chcesz. Nie wiem, czy to czyni mnie kompletną idiotką, ale w pewnym momencie trzeba w kogoś uwierzyć."

John odchrząknął. W zakamarkach jego umysłu zastanawiał się, dlaczego nagle poczuł się nieswojo... wydawało się, że jego ręka przesunęła się nieznacznie i nie był w stanie ustalić, jak to się stało. Nie czuł, żeby zyskała przewagę, ale że zbliżyła się do niego.

"Nie, to ma sens. Niedawno usłyszałem podobne słowa od mojego starego przyjaciela, który służył ze mną podczas wojny. Nie mógł już dalej nosić maski, nawet jeśli oznaczało to jego śmierć. Pamiętał, kim był."

Juliana zobaczyła odległe spojrzenie w oczach Johna i zauważyła, że patrzy poza nią, gdzieś w jego umyśle, gdzie rzadko pozwalał sobie podróżować...

Zaraz jednak wznowił swoje przesłuchanie, zadając jej drugie pytanie... jedno, przez które już dość długi czas chciał zadać.

John znacznie ściszył głos: "Czy widziałaś incydent z Thomasem na pogrzebie dr Adlera?"

Jego oczy wróciły do normalnego zamyślenia i zastraszenia, a ona przypomniała sobie, do czego był zdolny.

Skinęła nieśmiało głową, mając nadzieję, że nie będzie naciskał na szczegóły.

"Czy Helen rozmawiała wtedy z tobą?"

Czuła ścisk w żołądku. Jak powinna sobie z tym poradzić? Żadna opcja nie wydawała się przychylna, więc znów popadła w szczerość i miała nadzieję, że to był właściwy wybór.

"Tak. Prawie upadł mi w ramiona, a ona podeszła do nas, kiedy to się stało. Później powiedziała mi, kiedy skończyliśmy tutaj kolację, że powinnam zatrzymać to, co widziałam dla siebie."

Tak było. Miała nadzieję, że prawda ją wyzwoli.

Pokręcił głową, spoglądając w dół.

"Podejrzewałem tak samo. Dziękuję za twoją szczerość."

Spojrzał na zegar i zdał sobie sprawę, że obiad nie został przygotowany. Odchylił usta na bok: "Nie sądzę, żebym mógł namówić cię na przygotowanie obiadu? Nie wiem, jak długo Helen będzie w tym stanie, każda pomoc byłaby bardzo mile widziana."

Juliana uśmiechnęła się delikatnie, ciesząc się z tego, że nowa strona Johna został dziś ujawniona. Nie była pewna, jak długo to potrwa, więc wchłaniała każdą kroplę.

"Nie ma problemu. Zaraz się tym zajmę. Jeśli mógłbyś zapisać wszystko, czego potrzebujesz, być może harmonogram dziewcząt, abym mogła pomóc w zajęciach szkolnych lub pozaszkolnych. Wszystko, co może ułatwić wam życie."

Odwzajemnił stłumiony uśmiech: „Cudownie, dziękuję".

On także nie był pewien, co myśli o Julianie pozostającej pod swoim dachem, dzielącej rodzinne tajemnice, zaangażowanej w tak intymny sposób w jego życie. W ich życie. Ale starał się teraz tym nie przejmować. Juliana faktycznie pod pewnymi względami wydawała się darem z niebios. Ponieważ Helen była niedysponowana i nieprzewidywalna, potrzebował wsparcia, wydawała się równie dobra jak każda inna. Mimo to był przyzwyczajony do tak bliskiej więzi tylko z kilkoma wybranymi ludźmi, że było to niepokojące i kłopotliwe zarazem. 

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~



Julianie udało się szybko przygotować jakiś porządny obiad. Nie była wielką kucharką, ale starała się jak mogła.

Zauważyła, że dziewczyny powoli zaczynają spychać jedzenie z talerzy. John zamrugał kilka razy i spojrzał na Julianę z uprzejmością w oczach: "Wydaje się, że żadne z nas nie ma większego apetytu, biorąc pod uwagę dzisiejsze wydarzenia. Przepraszam."

Spojrzał na dziewczyny, które szybko przypomniały sobie ich maniery i niemal jednomyślnie powiedziały: „Dzięki za zrobienie kolacji Julio, było pyszne"

John skinął im głową i uśmiechnął się z aprobatą. Dziewczyny przeprosiły i poszły na górę. Juliana zebrała talerze i zaczęła sprzątać.

"Mogę w tym pomóc. Wiesz, nie jesteś naszą służącą. Co przypomina mi, że mamy służącą, jest na wakacjach od zeszłego tygodnia i powinna wrócić w środę. Nazywa się Martha, starsza kobieta, bardzo miła. Polubisz ją."

Juliana skinęła głową, myła naczynia już wtedy, gdy zbliżył się do zlewu.

"Wiesz co, ty myjesz, a ja wycieram" - zaoferował.

"Dobrze." - powiedziała z uśmiechem.

Biorąc pod uwagę powagę wydarzeń, w ciągu ostatniej godziny uśmiechnęła się kilka razy. Czy zawsze był tak przystępny? Chyba nie...  Czego on od niej chciał? Nie mogła tego zrozumieć, ale jak długo by to trwało, to cieszyłaby się z tego. Jej dłoń musnęła jego, gdy podała mu czysty, mokry talerz. Poczuła małe poruszenie w sercu. Wydawało się, że zatrzymał się na sekundę, ale ona nie odważyła się na niego spojrzeć. W zmywaniu naczyń było coś dziwnie osobistego i intymnego.

"Nie pamiętam, żebym to robił, odkąd byłem dzieckiem" - powiedział.

"Pomyślałam o tym samym. Razem z moją siostrą kłóciłyśmy się o to, czyja dziś kolej, głupio mi, kiedy o tym teraz myślę" - powiedziała.

"Tak samo było z moim bratem i mną. Walczyliśmy jak szaleni, ale nie wyobrażałem sobie, że nie będzie go w moim życiu."

Odłożył widelec, który miał w dłoni.

"Przepraszam na chwilę"

Wszedł do salonu i usiadł na kanapie, plecami do niej. Widziała, jak przeczesuje palcami włosy. Skończyła zmywać i sprzątać kuchnię i podeszła do kanapy. Przeglądał album ze zdjęciami, a po twarzy płynęły mu łzy. Odważyła się położyć dłoń na jego ramieniu, na co szybko się odwrócił w jej kierunku.

"John, chcesz porozmawiać?"

Brak odpowiedzi.

Podeszła do drugiej kanapy naprzeciwko niego i powoli usiadła. Po kilku minutach zebrał się i przemówił.

"Mój brat miał cierpiał na tę samą dolegliwość, co Thomas. Nie miałem pojęcia, że zostanie przekazana jednemu z naszych dzieci, bo wtedy z Helen nigdy nie miałbym dzieci. To moja wina."

Potrząsnął głową z obrzydzeniem i odwrócił od niej wzrok.

"Nie, John, nie możesz się winić. Skąd mogłeś wiedzieć, że przegramy wojnę i będziemy pod rządami nazistów? Thomas był cudowny, taki, jaki był. Był miłym, przystojnym chłopcem. Wszyscy dokonujemy najlepszych wyborów, jakie możemy w momencie ich dokonywania, nikt nie ma kryształowej kuli, żeby przewidzieć, co się stanie."

Patrzył w zapomnienie. Nie była pewna, czy przetworzył którekolwiek z jej słów.

"Muszę sprawdzić co z Helen. Dobranoc Juliano. Wstał z kanapy i nagle odszedł. Zdecydowanie

"Dobranoc, John" - powiedziała cicho.

Czy powiedziała właściwe słowa? Czy jej słowa w jakiś sposób go pocieszyły?

Po cichu poszła do swojego pokoju i zamknęła drzwi, zastanawiając się, co przyniesie jutrzejszy dzień.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro