10

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Pov: Mateo

- Na prawdę? Nic, kompletnie nic nie masz w tej lodówce. - Powiedział Owen trzaskając drzwiami od niej. - Co ty jesz?

- Czasami kupię sobie coś w drodze do szkoły. - Wzruszyłem ramionami.

- Czasami... To dlatego jesteś taki wychudzony. - Odezwał się dam do siebie. - Ile nie ma twoich rodziców? - Spytał, odwracając się w moją stronę.

- Mam być szczery? - Alfa odpowiedziała mi kiwnięciem głowy na tak. - Trzy miesiące. - Odparłem niewzruszony, a w moich oczach pojawiła się osobna łza, którą natychmiast przegnałem.

- O cholera jasna... - Powiedział sam do siebie, podchodząc do mnie.

Głośno wypuścił powietrze z ust.

- Wstawaj, idziemy na zakupy. - Poczochrał moje włosy i skierował się do wyjścia.

- Nigdzie nie idę, nie mam na to pieniędzy! - Krzyknąłem do chłopaka który już był w przedpokoju.

- Ja mam! - Usłyszałem kroki do kuchni.

- Za dużo wydajesz na mnie pieniędzy. - Powiedziałem już normalnym tonem do alfy stojącej w wejściu do kuchni, który miał już na swoich stopach założone buty.

- Nigdy nie będę szczędzić na mojej omedze. - Posłał mi czuły uśmiech. - Zbieraj się. - Popędził mnie gestem ręki.

- Nigdzie nie idę. - Uparłem się.

- To nie. - Wzruszył ramionami. - Powinienem być za niecałą godzinę! - Krzyknął już z korytarza, po czym usłyszałem donośne trzaśnięcie drzwiami.

Przez chwilę przestraszyłem się, że wyrwał je z nawiasów.

Prychnąłem głośno na to.

- Powiedzieć mu?... - Spytałem sam siebie.

Nie powinno się nic zmienić jakby dowiedział się, że moi rodzice nie żyją.

No właśnie, nic by to nie zmieniło, więc nie mam po co mu to mówić...

🍑🫐🍑

- Wróciłem! - Krzyknął Owen, wchodząc do mojego mieszkania.

Do kuchni wszedł brunet z trzema wielkimi siatkami jedzenia i picia...

Położył siatki na blacie, obok zlewu.

- Nie ruszyłeś się o najmniejszy milimetr... - Powiedział zdyszany. - Powinno starczyć ci tego wszystkiego na jakieś trzy tygodnie. Jak się skończy to daj mi znać. - Stanął obok mnie siedzącego przy stole.

- Dziękuję... - Powiedziałem tylko przytulając się do jego torsu, dalej siedząc.

Starałem się tylko, by z oczu nie poleciała mi żadna łza.

Byłem mu wdzięczny... Nie wydałem dzięki niemu przez ostatnie dni ani grosza...

- Jesteś wielki. - Dodałem, odsuwając się od niego.

Ten tylko się cicho zaśmiał i znowu poczochrał dłonią moją brązową, lekko falowaną fryzurę.

- Nie widziałem do końca co lubisz. - Zaczął wypakowywać jedzenie z siatek. - Więc kupiłem jedzenie które ja sam lubię. - Dokończył.

- Nie ma chyba niczego, czego bym specjalnie nie lubił. - Podszedłem do blatu, by pomóc osiemnastolatkowi. - Jedynie rosół, nie potrafię tego jeść. - Skrzywiłem się na samą o tej przezroczystej cieszy, w której czuję sam tłuszcz pływający na powierzchni.

- Dzięki, już wiem czego ci nie gotować. - Wypakowywał kolejne jedzenie i napoje, a ja mu pomagałem.

- Sporo tego. - Siatka nie miała końca, przez chwilę pomyślałem że grzebie właśnie w Narni...

W końcu wszystko wypakowaliśmy. Niby trzy siatki, ale naprawdę sporo tego wszystkiego było...

- Pora nauczyć się gotować. - Otarłem dłonie, a Owen cicho się zaśmiał.

- Mieszkasz sam od trzech miesięcy i nie potrafisz gotować? - Westchnął głośno. - Twoi rodzice są okropni że zostawili cię tutaj samego na tak długi czas bez pieniędzy i jedzenia.

Poczułem lekkie ukłucie w sercu...

- Nie prawda! - Niekontrolowanie podniosłem głos. - Są świetnymi rodzicami... Po prostu są zapracowani... - Dodałem już ciszej.

Kolejny raz do oczu napłynęły mi łzy. Czy one mogą sobie odpuścić?

- Powinniśmy iść do szkoły! - Krzyknąłem na Owena, gdy opróżniliśmy wszystkie trzy siatki.

- Nie opłaca się. - Mruknął. - zostały tylko dwie ostatnie lekcje.

- Aż dwie lekcje. - Powiedziałem podkreślając pierwsze słowo.

- Tylko dwie lekcje. - Teraz to on podkreślił pierwsze słowo, jakby to na prawdę było nic. - Wolę ten czas spędzić z tobą. - Objął mnie jedną ręką i delikatnie zbliżył mnie do siebie.

- Na lekcjach nie oderwałbyś się ode mnie i tak nawet o centymetr. - Zaśmiałem się cicho.

- Ale w szkole nie mógłbym robić tego... - Skończył zdanie, przybliżając swoje usta do moich.

Lekko musnął moje wargi.

- Nikt by ci nie zabronił. - Prychnąłem.

- Niby racja... - Spojrzał gdzieś w bok. - Ale wtedy chciałbym więcej. - Dodał wbijając się w moje usta, jednak tylko na moment. - I więcej... - Powiedział, znowu łącząc nasze usta w pocałunku, jednak tym razem bardziej łapczywym i dłuższym.

Cicho jęknąłem w jego usta gdy położył swoją dłoń na moim biodrze, która już zaraz znalazła się pod moją koszulką.

- Wystarczy. - Wyrwałem się od jego ust.

Niezadowolony wyjął rękę spod mojej koszulki.

- Kiedy w końcu to zrobimy. - Jęknął.

- Wow, jesteś bardzo bezpośredni. Poznaliśmy się bardziej dopiero w środę, na spokojnie - Zaśmiałem się. 

Odwróciłem się znowu w stronę blatu i zacząłem układać pożywienie w różnych zakątkach kuchni.

Płatki do szuflady obok lodówki, mleko do lodówki, napoje do szafy, makaron do szafki nad kuchenką... 

- Chciałbyś poznać moich rodziców? - Zapytała nagle alfa.

- Ledwo co my się znamy, a już mam poznawać twoich rodziców? - Popatrzyłem na niego lekko zdziwiony. - No ale dobrze, mogę ich poznać. - Odpowiedziałem po chwili, na co ten się ucieszył. - Chciałbyś mi pomóc w zrobieniu śniadania? - Spytałem wyjmując niektóre z wcześniej wkładanych produktów.

- A co masz zamiar zrobić? - Podwinął rękawy swojej czarnej bluzy.

- Pancake'i?

🍑🫐🍑

- To jak, teraz zadanie domowe z biologii? - Odłożyłem talerz do zlewu.

- Jakie zadanie? - Alfa uniosła jedną brew dokańczając swojego pancake.

- Z biologii, mieliśmy je dzisiaj zrobić. - Podszedłem do bruneta i wziąłem od niego już pusty talerz, który następnie włożyłem do zlewu.

- Musimy? - Jęknął.

- Tak, musimy. - Pospieszyłem chłopaka gestem dłoni, na co ten niechętnie wstał z krzesła i podszedł do mnie. - W pokoju powinienem mieć wszystko do zrobienia pracy. - Powiedziałem gdy wchodziliśmy już po schodach.

Pov: Owen 

- To jaki ostatecznie wybieramy temat? - Spytał Mat otwierając książkę od biologii na spisie treści.

- Parzydełkowce. - Oświadczyłem i otworzyłem książkę na danej stronie. 

Na biurku leżała już kartka rozmiaru A3 a obok niej dwa długopisy i jakieś zakreślacze.

Chłopak siedzący przed kartką, napisał po środku niej spory napis " parzydełkowce".

- Od czego zaczynamy? - Omega zerknęła na mnie z dołu.

- Rozmnażanie. - Odpowiedziałem bez zastanowienia, opierając łokcie na ramionach szatyna, tym samym kładąc dłonie na jego głowie razem z tą moją.

- Nie lepiej dać przy... - Nie dałem mu dokończyć.

- Rozmnażanie. - Przerwałem mu stanowczo.

- Zdecydowanie masz jakieś braki seksualne... - Westchnął głośno.

- Więc pora coś z tym zrobić, nie uważasz? - Zdjąłem jedną dłoń z jego głowy i ułożyłem ją na udzie Mata, przez co ten się wzdrygnął.

- Tak, idź sobie zamów dziwkę. - Powiedział niewzruszony, przepisując kilka zdań z książki na temat rozmnażania.

- Wiesz... - Szepnąłem mu wprost do ucha. - Tak się składa że ostatnio zapłaciłem pewnej osobie za seks na dzisiaj... - Zacząłem ręką masować jego prawe udo.

- Mogę oddać ci te pieniądze. I tak powinienem to zrobić. - Zaczął grzebać w szufladzie od biurka, a już po chwili wyciągnął z niej swój portfel.

Wyciągnął z nich sześćset dolarów.

- Przepraszam, ale to jedyne pieniądze które mogę ci dać... - Przeprosił przyciszonym głosem, a ja patrzyłem się tylko na pieniądze w jego dłoni. - Wiem że to wszystko kosztowało więcej, ale musi mi jeszcze starczyć na rachunki... - Spuścił głowę.

- Nie chcę od ciebie żadnych pieniędzy. - Powiedziałem stanowczym głosem, odsuwając jego dłoń.

- Za dużo na mnie wydałeś, musisz to wziąć. - Nalegał.

- Słuchaj, dla mnie to nic. - Zacząłem. - Nie pierwszy raz ci mówię, że to dla mnie przyjemność płacić za ciebie.

- Popisujesz się. - Zaśmiał się cicho, co było urocze... Strasznie urocze. - Pomóż mi w zadaniu domowym. - Schował pieniądze do portfela, którego następnie włożył z powrotem do szuflady.

- I tak po prostu ominiemy ten temat? - Spytałem oburzony, wracając do masowania jego uda, w ten samej pozycji co wcześniej.

- Tak. - Odpowiedział i wrócił do wcześniejszego zajęcia.

- Oj no Mat. - Powiedziałem przeciągle opierając głowę o jego ramię.

Rękę przeniosłem z uda na tors, podciągając trochę jego koszulkę do góry.

- Owen. - Odezwał się stanowczym głosem, na co moja ręka się zatrzymała. - Albo się ogarniesz, albo wychodzisz z tego mieszkania.

Westchnąłem tylko głośno i zrobiłem krok do tyłu, zostawiając go w spokoju.

Że ja mam ochotę, to nie znaczy, że on też musi mieć... Szkoda. Wystarczy poczekać aż będzie miał ruję, może chociaż wtedy będzie chciał.

- Kiedy masz ruję? - Spytałem nie zastanawiając się się nad tym co mówię.

Na prawdę zdziwiło go moje pytanie. Mnie tak samo.

- Może dokończmy to zadanie, co ty na to? - Znowu zaczął pisać coś na kartce.

- Jasne... - Podszedłem do niego by jakoś mu pomóc.

Pov: Mateo

Owen zdecydowanie dzisiaj przesadził. Miałem  chęć wywalenia go prosto za drzwi, co i tak zrobiłem ale po skończeniu zadania domowego. Na chwilę obecną mam dość tego faceta.

Jednak to nie koniec atrakcji na dzisiaj...

Mam o 18:30 być u niego w domu! Zaprosił mnie na kolację rodzinną... Chociaż nie jest na tyle tępy i podał mi adres swojego mieszkania.

Tylko jak ja mam się tam dostać, to jest godzina drogi na pieszo, a czy mi się chce tyle chodzić?... Najwyraźniej nie mam innego wyboru.

aktualnie jest 17:03.

- Powinienem się ładnie ubrać?... - Spytałem sam siebie, otwierając swoją szafę pełną ubrań. - Jak przyjdę jako jedyny byle jak ubrany, będzie dziwnie. A jak przyjdę jako jedyny ubrany elegancko, też będzie dziwnie! - Zacząłem ze stresu robić kółko po pokoju. - Mat spokojnie... - Zacząłem uspokajać samego siebie. - Po prostu do niego napiszę. - Wyciągnąłem telefon z kieszeni.

Jak się cieszę że dostałem od niego numer telefonu...

Ty:
Hej Owen

Ty:
Małe pytanko... Mam się jakoś ładniej ubrać na tą kolację?

Czekałem na wiadomość od niego, a przez ten czas tylko pożerał mnie stres.

Ułom v2🍓:
Ubierz się jak zawsze. Jakieś zwyczajne dresy i bluza będzie okej❤️

Ułom v2🍓:
Chcesz by zamówić ci taxi?

Ty:
Nie, jest okej, przejdę się

Ułom v2🍓:
Jak coś to dzwoń kotek. Papaaa 😘😘🥰🥰😍😍

Za dużo emotek. Zdecydowanie, za dużo emotek. Za dużo miłości!

Ty:
Do zobaczenia

Wyłączyłem telefon i schowałem go do kieszeni.

Dżinsy i bluza. Nie może być tak źle, prawda? Tylko dżinsy i bluza... Było by wszystko dobrze, gdybym nie miał całej szafy zawalonej bluzami i dżinsami!

🍑🫐🍑🫐🍑🫐🍑🫐🍑🫐🍑🫐🍑🫐

PRZEPRASZAM, ŻE OSTATNIO NIE WSTAWIAŁAM ŻADNEGO ROZDZIAŁU, MINI DEPRESZYN

A więc moi drodzy, wiem że ten rozdział był jeszcze nudny, ale mam zamiar od następnego rozdziału wprowadzić więcej akcji. O wiele więcej akcji!

Przeżyjcie jeszcze ten rozdział, nie zostawiajcie mnie samej 🥲🥲🥲

DZIĘKUJĘ WIELKIE ZA WSZYSTKIE WYŚWIETLENIA, GWIAZDKI, KOMENTARZE I OBSERWACJE, NAWET NIE WIECIE JAK WAS UWIELBIAM....

Miłego dzionkaaaa 😍😍


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro