9

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Pov: Mateo

- Sory... Strasznie miałem dzisiaj na to ochotę, a jak jeszcze usłyszałem że nie ma twoich rodziców... - Tłumaczył się.

- Jest okej. - Uśmiechnąłem się do niego by miał pewność. - Chcesz coś do picia? - Spytałem idąc w stronę kuchni, znajdującej się na przeciw wejścia do salonu. Oba wejścia nie miały drzwi.

- Można wodę? - Zapytał siadając na sofie.

- Jasne. - Ponownie uśmiechnąłem się w jego stronę.

Dobrze że zaproponował akurat wodę, nic innego nie kupuję... Do wyboru miałby jeszcze herbatę i kawę bez mleka, ale jednak żadnych soków.

Zniknąłem Alfie z oczu.

Wyciągnąłem z szafki nad zlewem jedną szklankę, do której nalałem wodę z lodówki.

Wróciłem do chłopaka, który siedział w telefonie, wygodnie ułożony na sofie.

- Co masz zamiar w takim razie robić, jak tu już jesteś? - Podałem osiemnastolatkowi szklankę wody.

- Poczekam aż się przebierzesz się, i idziemy na randkę. - Puścił do mnie oczko.

- Po pierwsze. - Pokazałem palec wskazujący. - Czy to ubranie nie może być? - Nie dałem czasu chłopakowi na odpowiedź. - Po drugie. - dodałem do tego środkowy palec. - To miał być zwykły spacer, nie randka. - Opuściłem dłoń.

- Po pierwsze, nie, nie chodzi się w dresach na randki. Po drugie, zmieniam zdanie, idziemy na randkę. - Odparł, bez pokazywania palców jak ja to robiłem.

- Aha, a ty możesz iść w bluzie? - Schowałem dłonie do kieszeni.

- A masz jakąś koszule na mój wzrost? - Spytał podnosząc brew.

- A cię zdziwię. - Uśmiechnąłem się chytrze.

Zostawiłem chłopaka samego w salonie i pobiegłem do pokoju rodziców znajdującego się na piętrze.

- Jak mnie tu dawno nie było... - Szepnąłem sam do siebie gdy otworzyłem drzwi od ich pokoju.

W moich oczach pojawiły się łzy, gdy przypomniałem sobie o tym wszystkim... O tym, że już ich nigdy nie zobaczę...

Odgoniłem łzy szybko mrugając i podszedłem do szafy mojego ojca przepełnionej ubraniami.

W szafie przeważała czerń.

Wyciągnąłem pierwszą lepszą koszulę, oczywiście czarną, i do tego jakiś krawat czerwonego koloru.

Koszula będzie na nim leżeć idealnie, mój tata również był alfą, o bardzo podobnym wzroście co Owen.

Był...

Czy dawanie mu ubrań martwej już osoby to dobry pomysł? Tata nie umarł w tych ubraniach, więc chyba nie ma w tym nic złego. Wiele osób nosi ubrania po różnych już martwych osobach, i nawet nie zdają sobie z tego sprawy.

Wyszedłem z pokoju i zszedłem na dół, do salonu.

- Proszę bardzo. - Podałem dalej siedzącemu Owenowi złożone ubranie oraz krawat.

- To nie twojego taty? - Spytał wstając.

- Może. Ostatnio nosił tą koszule trzy miesiące temu, nie musisz się przejmować. - Machnąłem ręką.

- Chodź, pokażę ci gdzie jest łazienka. - Złapałem go za rękę i pociągnąłem za sobą na górę. - Tutaj możesz się przebrać. - Pokazałem mu drzwi obok mojego pokoju, za którymi była łazienka.

- Dzięki. - Powiedział, po czym wszedł do środka.

A co ja mam ubrać... Wszedłem do mojego pokoju, otworzyłem sporą szafę i zacząłem się zastanawiać.

- Jakąś koszulę?... - Spytałem sam siebie. Wyciągnąłem jedną z dwóch koszul w szafie. Koszula była zwyczajna, biała z granatowym kołnierzem. - Ta będzie okej. - Powiedziałem zawieszając ją przez przedramię.

I jakieś spodnie... Ale jakie? Szare dżinsy będą okej, co nie? Tak, powinno być okej.

Wyszedłem z pokoju i oparłem się na ścianie pomiędzy drzwiami mojego pokoju a drzwiami do łazienki, czekając na chłopaka.

Nie musiałem długo czekać.

Już po chwili zza drzwi wyłonił się Owen.

- I jak? - Spytał stając przede mną i poprawiając swoje czarne, zawsze rozczochrane włosy.

- Szczerze? Wyglądasz strasznie gorąco. - Powiedziałem prawdę.

Czarne dżinsy z paskiem, a w nie włożona czarna koszula lekko przyciasna, która pokazywała jego umięśnione ramiona oraz brzuch, z czerwonym krawatem. Do tego jeszcze ten truskawkowy zapach...

- Ale tak na prawdę gorąco. - Jeszcze raz to przyznałem.

- Dzięki. - Zaśmiał się cicho.

- Poczekaj w salonie, muszę się przebrać. - Zamknąłem się w łazience.

Po chwili wyszedłem z łazienki przebrany.

Kolejny raz zszedłem do Owena na dół.

Siedział na sofie przeglądając swój telefon.

- I jak? - Zwróciłem jego uwagę na siebie. - Mogę tak iść?

- Tak, teraz jest idealnie. - Wstał i do mnie podszedł. - Pięknie wyglądasz. W sumie jak zawsze. - Pocałował mnie w czoło gdy był już obok mnie

- Gdzie tak w ogóle idziemy? - Spytałem gdy szliśmy już w stronę drzwi frontowych.

- Do restauracji. - Odparł krótko, patrząc na mnie gdy zakładałem swoją jesienną kurtkę.

- Brzmi ciekawie. - Powiedziałem ucieszony. - Ale wiesz że nie mam na to wszystko kasy?... - Natychmiastowo posmutniałem zdając sobie sprawę z tego że nie mogę wydawać na takie rzeczy pieniędzy...

- Ile razy mam ci powtarzać. To dla mnie przyjemność za ciebie płacić kochany. - Poczochrał moje włosy już niemalże setny dzisiaj raz.

- Ale to niesprawiedliwe że ty będziesz za mnie płacił cały czas, a ja nie mogę nic dla ciebie zrobić... - Zacząłem zdejmować kurtkę, ale alfa mnie zatrzymała.

- Kiedyś mi się odpłacisz. - Zaczął poprawiać mi kurtkę na ramionach.

- Kiedyś. - Przewróciłem oczami.

- Niedługo. - Pocałował mnie w czoło.

- Na pewno nie masz nic przeciwko? - Spytał przyciszonym głosem.

- Oczywiście. - Uśmiechnął się do mnie czule. - Chodźmy już, nie chcę by nam zamknęli.

- Jasne.

🍑🫐🍑 ( Skróce wam chociaż trochę nudy dop. Aut.)

Wracaliśmy właśnie do mojego mieszkania chodnikiem oświetlanym przez lampy.

Owen stwierdził, że będzie nocował u mnie.

Mam nadzieję tylko, że nie będzie się do mnie dobierał... Za szybko to.

Pov: Owen

- Mogę nocować dzisiaj u ciebie? - Spytałem młodszego od siebie chłopaka, gdy odprowadzałem go do domu.

- Jasne. - Zgodził się chłopak. - Ale pamiętaj że jutro szkoła. Nie masz ze sobą książek. Ani ubrań do spania.

- Mogę spać jako wilk. - Wzruszyłem ramionami. - A na jutro ubiorę ubrania te co dzisiaj, wrócę do domu i tam się przebiorę, to żaden problem. - Uśmiechnąłem się do niego.

- A książki na jutro? - Spojrzał na mnie z dołu podnosząc jedną brew.

- Czy ty kiedykolwiek widziałeś mnie z książkami? - Prychnąłem. - A zeszyt noszę jeden do wszystkiego. Pisze tam i tak tylko zadania domowe.

- Jesteśmy zupełnie inni. - Zaśmiał się cicho.

- Charakter mamy dalej identyczny. - Teraz to ja się zaśmiałem, czochrając jego miękkie włoski.

Obaj weszliśmy do jego mieszkania.

Zdjąłem swoje buty i ustawiłem je w rzędzie.

Szatyn uczynił to samo.

Wpadłem na pewien, nie zbyt dobry pomysł... Ale kto mi zabroni?

Gdy chłopak miał już zamiar iść do pokoju, ja go zatrzymałem przy ścianie.

Lewą rękę położyłem na jego prawym ramieniu, prawą rękę położyłem na jego lewym biodrze.

Mat stał zdziwiony z lekko otwartą buzią, więc wykorzystałem tą chwilę.

Schyliłem się i połączyłem nasze usta razem.

Gdy włożyłem swój język do jego ust, natychmiast zostałem w niego ugryziony...

- Ała? - Powiedziałem lekko zirytowany, dając chłopakowi trochę przestrzeni. Zacząłem opuszkami palców dotykać bolącego języka.

Spojrzałem no Mata z wyrzutami.

- Nikt nie powiedział że będzie mizianko, zgodziłem się tylko byś tutaj zanocował. - Powiedział krzyżując dłonie na piersi.

- No weź Mat. - Jęknąłem przeciągle, ponownie zbliżając się do siedemnastolatka.

Podwinąłem lekko jego koszule, kładąc dłoń na jego boku.

- Za tą randkę. - Schyliłem się, by zrobić mu małą malinkę na szyi.

- Nietykalność cielesna. Właśnie ją naruszasz. - Uprzedził mnie, z dalej założonymi rękami na klatce piersiowej.

Westchnąłem głośno i zrobiłem krok w tył, prostując się.

- Dwa metry. - Pogonił mnie ruchem dłoni.

Zrobiłem kolejne kroki w tył, przez co uderzyłem w ścianę plecami. Trochę się od niej odsunąłem.

- Jaki posłuszny chłopak. - Przesłał mi miły uśmiech.

Podszedł do mnie, Wspiął się na palce i dał mi małego buziaka w usta.

Już się pogubiłem...

- Idź się myć, pachniesz męskimi perfumami. - Powiedział wchodząc na górę po schodzący. Szedłem zaraz za nim.

- To chyba dobrze, co nie? - Perfumy przecież pachną ładnie...

- Wolę twój truskawkowy zapach. - Stwierdził, wchodząc do jakiegoś pokoju. Zapewne jego pokój.

- O jeju z tobą. - Przewróciłem oczami rozbawiony. - Za pół godziny wracam. - Skierowałem się do łazienki w której wcześniej się ubierałem.

Szybko się rozebrałem i wskoczyłem pod prysznic.

Pov: Mateo

- Gdzie mogę spać? - Spytał Owen wchodząc do mojego w pokoju.

- Nie miałeś spać jako wilk?... - Nie mogłem oderwać od niego wzroku.

Brunet był w samych bokserkach. Jego czarne włosy były mokre, przez co zlatywały z nich drobne kropelki, które zatrzymywały się na jego na prawdę umięśnionej klatce piersiowej. Do tego ten jego sześciopak.

Cudo nie chłopak...

- Jeśli będę musiał spać za dywanie to będę spał jako wilk. Ale jeśli pozwolisz spać mi na sofie z kocem, mogę spać jako człowiek. - Wzruszył ramionami. - Zawsze też możesz pozwolić spać mi na twoim łóżku. - Zrobił maślane oczka, ci wyglądało strasznie zabawnie.

- Nie mam nic przeciwko. - Zaśmiałem się. - Łóżko jest spore.

Zszedłem z łóżka, i teraz to ja ruszyłem by się umyć.

🍑🫐🍑

Owen przeglądał coś w telefonie, leżąc obok ściany. Nie mogę napatrzeć się na jego figurę...

Położyłem się obok alfy, jednak nie zbyt blisko. Dwuosobowe łóżko ma swoje plusy.

- Dobranoc. - Rzucił krótko, zapewne odkładając telefon. Nie wiem, jestem odwrócony tyłem do niego, ale stwierdzam to po nagłej ciemności.

- Ta, dobranoc. - Powiedziałem, a bardziej szepnąłem zaspany. Ten dzień był dosyć męczący..

Nawet nie odrobiłem dzisiaj żadnego zadania domowego, przecież Liam i Owen mnie zabiją!

Osiemnastolatek, co mnie nawet nie zdziwiło, przyległ do moich pleców i objął mnie jedną ręką w talii.

Zrobiłbym mu porządne kazanie o nietykalności cielesnej, ale nie teraz... Jutro się tym zajmę.

🍑🫐🍑

Promienie światła zaczęły przedostawać się  do mojego pokoju, tym samym lądując na mojej twarzy i skutecznie mnie budząc.

Jęknąłem cicho z niezadowolenia. Byłem śpiący. Strasznie śpiący.

Odwrócił bym się i dalej poszedł spać, gdyby nie Owen i mój stres...

Która to do cholery jest?!

Wyrwałem się z objęć alfy, i sięgnąłem do biurka, na którym leżał mój telefon.
9:48, Zajebiście!

- Co jest? - Spytał zaspany brunet wstając do siadu.

- Jesteśmy do cholery spóźnieni! - Krzyknąłem by go rozbudzi. Przecież nastawiałem budzik...

- Wiem. - Odparł ze stoickim spokojem.

- Jak to, kurwa, wiesz? - Wziąłem się pod boki.

- Sam wyłączyłem ten twój wkurzający budzik. - Wstał z łóżka czochrając moje rozczochrane przez sen włosy.

🍑🫐🍑🫐🍑🫐🍑🫐🍑🫐🍑🫐🍑🫐

WOW, NIE MA DRUGIEJ W NOCY A JA SKOŃCZYŁAM PISAĆ ( jest idealnie pierwsza...)

Siema wy moje hociaaaki<33

A WIĘC SPRAWKA MAŁA. Przechodzę chwilowo mała depresję, więc błagam, nie miejcie nic do mnie jak zdarzyłoby mi się nie wstawić rozdziału....

Wy to wogóle czytacie? Wątpię, ale trudno XDD

Mój tata dzisiaj wbił do mojego pokoju o 23 pytając się czy chcę ogórka kiszonego... Nie mogłam ze śmiechu XDD

DZIĘKUJĘ WIELKIE ZA WSZYSTKIE WYŚWIETLENIA, GWIAZDKI I KOMENTARZE.

Mówiłam już wam że was kocham i wielbię?

A i przepraszam za wszystkie błędy<3


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro