10. You're not innocent

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Myśląc, że próg kuchni o tak wczesnej porze przekroczy Sam, szykowałam się do powiedzenia, że już na pewno nikt nie nazwie go ojcem Deana, a ku mojemu zaskoczeniu przede mną stanął właśnie starszy Winchester, mający na sobie szary szlafrok. Mimowolnie uśmiechnęłam się ponownie, biorąc kolejny łyk kawy.

- Hej Cami. - niski, melodyjny głos mężczyzny zaczął rozbrzmiewać po całym pomieszczeniu, na co ja tylko skinęłam delikatnie głową. - Dzięki, że naszykowałaś mi ubrania. Nie chciałbym chodzić półnagi po bunkrze.

- Wczoraj ci to nie przeszkadzało. - stwierdziłam, przypominając sobie wczorajsze popołudnie. - Jak zakładałam ci pieluchę, to wymyśliłeś sobie w tej małej główce, że będzie fajnie tylko w niej pobiegać. - Dean cały spoważniał, robiąc się przy tym czerwony jak pomidor. - Ale pociesza mnie fakt, że to dzięki mnie jeszcze żyjesz, więc podaruje sobie kontynuowanie tematu.

- Dzięki. - obrócił się na pięcie w stronę czajnika, z którego wciąż parowało.

Chwilę później obrządził się tak, że usiadł z kubkiem kawy tuż obok mnie. Słyszałam jak wyszeptuje "przepraszam", gdy niechcący szturchnął mnie łokciem.

- Mam pytanie. - gwałtownie odstawiłam kubek na stole, po czym obróciłam się przodem do przyjaciela. - Czy jak za pierwszym razem rozmawiałam z tamtą starszą kobietą, to specjalnie zacząłeś płakać?

- Tak, widziałem jak zbliża do mnie te pomarszczone paluchy, a nie chciałem, aby mnie wyściskała. - wyciągnął swoją dłoń przed twarz, a palcami zaczął w wyolbrzymiony sposób ilustrować to, jak wyglądało to z jego strony.

- A pamiętasz wszystko, co się wokół ciebie działo?

- Tak. - z zażenowaniem opuściłam głowę. - Pamiętam pytanie "dlaczego ciągle chcesz być ze mną?"

- Zapomnij o tym. - niechętnie wypowiedziałam pod nosem. - Byłam zmęczona i mówiłam wtedy głupoty.

- Nie, nie. Chwila. - spanikowany zaczął zaprzeczać, próbując powstrzymać mnie od wyjścia z kuchni. - Wiem, że chcesz poznać odpowiedź. - potaknęłam, wpatrując się w ślepy punkt przed sobą.

- A więc? Czekam. - przez napływający niepokój, zaczęłam stukać paznokciami o ściankę ciepłego kubka.

- Wiedziałem, że cokolwiek zrobię będziesz dla mnie bardziej wyrozumiała niż Sam.

- I tak jesteś moim dłużnikiem. To wszystkie argumenty?

- Nie, jeszcze nie.

- No bo wiesz, byłeś nadzwyczajnie miły, kochany, uroczy. Przytulałeś się do mnie sam z siebie, a spać chciałeś tylko ze mną, więc to, że jestem bardziej wyrozumiała od Sama nie wystarczy. - wypowiedziałam na jednym wydechu, ponieważ bałam się, że Dean przerwie mi w połowie.

- Bo... - spoważniał. - Nie jestem dobry w mówieniu o uczuciach.

- Zauważyłam.

- A więc...

- O, hej Dean, już znowu jesteś sobą. - bezszelestnie do pomieszczenia wszedł Sam, podchodząc od razu do szafki, aby wyciągnąć z niej kubek na kawę.

- Cześć, Sammy. Tak, wreszcie mogę napić się piwa.

Wtedy również straciłam nadzieję, że dowiem się czegokolwiek o tym, co naprawdę Dean o mnie myśli, więc dopiłam ostatnie krople kawy, po czym brudne naczynie odłożyłam do zlewu.

- Idę się umyć. Wreszcie w spokoju. - sweter owinęłam szczelniej wokół tali, następnie skocznie wyszłam z pomieszczenia.

W samotności przeszłam zaledwie kilkanaście metrów, wtedy usłyszałam jak starszy Winchester krzyczy "Cameron, chwila. Musimy dokończyć naszą rozmowę". Te słowa nieco mnie zdziwiły, bo od kiedy to on chciał rozmawiać o uczuciach i to z własnej woli.

- Ty wiesz, Sam wie, wszyscy wiedzą, że wszystko kryje za maską żartów i obojętności, więc może po prostu pokaże to, co twoje słowa we mnie obudziły. - spojrzałam na niego z większym niż kiedykolwiek zdziwieniem.

- Zmieniłeś się. Ta cała klątwa chyba namotała ci w przewodach. - palcem wskazałam na swoją skroń.

- Robisz to samo co ja. - uśmiechnął się delikatnie, przez co zawsze moje serce miękło. - Sweet child o' mine.

- O nie, moje kiepskie nucenie. - schowałam głowę w dłoniach. - Dziwię się, że nie ogłuchłeś.

- Nie przedłużajmy tego. Przecież chciałaś poznać prawdę. - pokiwałam szybko głową.

Na nadgarstkach poczułam silny zacisk, który pociągnął mnie ku Deanowi. Z poczucia zachwiania automatycznie zamknęłam oczy, i również w tym momencie poczułam przyjemne ciepło na ustach. Przez chwilowe zdziwienie nie miałam pojęcia co robić dalej, więc odsunęłam się na chwilę, ciągle przypatrując się milionom piegów na nosie Winchestera, a potem mój wzrok napotkał zaniepokojone tęczówki mężczyzny. Nie można było ukryć, że obydwoje byliśmy zaskoczeni naszymi reakcjami, ale czując jak zieleń przeszywa mnie na wskroś, wiedziałam, że nie mogłam tak dłużej stać, więc wyrwałam ręce z ucisku, następnie kładąc dłonie na szczęce Deana; lekko pociągnęłam ją ku sobie.

- Taka odpowiedź mnie usatysfakcjonowała. - niechętnie odsunęłam się od niego, aby móc złapać ostrość, przyglądając się reakcji jaką malowała się na jego twarzy.

Winchester bez słowa potaknął, ciągnąc me usta ku jego wargom. Bez namysłu oplotłam dłońmi kark mężczyzny, jakbym bała się, że taka sytuacja już się nie powtórzy. Czułam jego głośniejszy oddech z sekundy na sekundę, aż wreszcie oderwał się na chwilę; wtedy ujrzałam jak jego usta nabrały bardziej soczystego koloru. Ten moment nie trwał długo, ponownie przeszliśmy do ponętnej czynności. Wtedy Dean nie żałował czułości; dłonie mężczyzny zaczęły wędrować po talii, przez pośladki, aż zatrzymały się pod nimi, abym tylko jednym zwinnym ruchem oplotła nogi wokół bioder Winchestera. Postawa mężczyzny nie była zbyt stabilna, więc moje plecy delikatnie uderzyły o ścianę. Wzajemnie czuliśmy jak druga osoba uśmiechała się przez pocałunki.
Po omacku po lewej stronie znalazłam klamkę, którą udało mi się przekręcić, otwierając za pomocą jej wejście do najbliższego pokoju. A gdy znaleźliśmy się w środku, Dean kopniakiem ponownie je zamknął. Ostrożnie położył mnie na łóżku, a gdy tylko to zrobił, zaczęłam odwiązywać pasek szlafroka, który służył do zasłonięcia umięśnionej klatki piersiowej Winchestera. Czując jak podczas pocałunków, walczyłam z materiałem na jego ciele, postanowił mi pomóc, więc uniósł się kilka centymetrów nad mymi oczami, które zaczynały błądzić po całym jego ciele, aż wreszcie zatrzymały się na bokserkach z batmanem, przez co musiałam się uśmiechnąć. Materiał delikatnie zjechał na posadzkę
Bez słowa przybliżył się do mojego karku, będącego nowym miejscem składania całusów przez Deana. Lecz gdy napotkał przeszkodę w formie swetra, postanowił musnąć dolny kraniec, ciągnąc go ku górze. Rzucił materiał daleko w kąt.

- Dean. - wyszeptałam nad jego uchem, kiedy czułam jak powoli Winchester przesuwał moje spodnie ku kostkom.

- Hm? - wysapał, gdy jego pocałunki zaczynały przemieszczać się coraz to niżej, co spowodowało, że paznokcie mojej dłoni wbiły się w plecy mężczyzny.

- Już nie jesteś taki niewinny.

🍻🍻🍻
Uznałam, że po co rozdzielać na dwa rozdziały, więc dam jeden dłuższy! To już koniec historii Cameron ❤. Zapraszam do czytania reszty moich opowiadań!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro