Jedenaście

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

 – Dobra, to co dzisiaj jemy? – spytała Nora, przyglądając się dzisiejszemu menu.

Jak zwykle nie było w nim nic bardzo wyśmienitego. Chociaż i tak nie mieliśmy na co narzekać. Frytki i sałatki były ziemią obiecaną w porównaniu z jakąś mało zjadliwą papką, jaką podawali w niektórych szkołach. Dlatego powinniśmy się cieszyć, że nie musielismy przynosić swojego żarcia z domu.

– Czy ja wiem. Nie mam jakoś ochoty na jedzenie – mruknęłam w odpowiedzi.

– Chyba nie masz zamiaru się głodzić?! – wrzasnęła Edison, a kilkadziesiąt par oczu skierowało się na nas.

Serio, kochałam ją, ale kiedyś ją uduszę.

– Tam zaraz głodzić. Po prostu nie mam apetytu.

– Te wszystkie anorektyczki i bulimiczki też tak mówią na początku. A potem co? Kaput.

Przewróciłam oczami z politowaniem. Brunetka miała stanowczo za dużą tendencję do wyolbrzymiania. Powiesz, że nie masz apetytu – jesteś anorektyczką. Napijesz się trochę piwa – jesteś alkoholikiem. Przyznasz, że nie przepadasz za Justinem Bieberem – jesteś jego antyfanem. Cała Nora.

Żeby dała mi już spokój, wzięłam małą porcję sałatki. Bo jeszcze naprawdę zaczną chodzić plotki, że się głodzę. Zajęłyśmy swoje standardowe miejsca obok Emily i Kim. Obgadywały,  czy raczej podniecały, się jakimś chłopakiem.

– A jego umięśniona klata! Ach – rozmarzyła się Kimberly.

– Jak mogłaś widzieć jego umięśnioną klatę, skoro miał na sobie T-shirt ? – Em spojrzała na nią jak na idiotkę.

– Ale jak ją napiął, to nawet przez koszulkę wszystko było widać! – broniła swego blondynka.

-– Hej, wam – odezwała się Edison.

Dopiero teraz nas zauważyły.

– Hej. Jak tam z Maxem?

A więc po tygodniu starań Gordona Nora wreszcie zgodziła się z nim porozmawiać. Trwało to dość krótko, ale Max i tak był wniebowzięty. Ja za to byłam wielce dumna z mojej przyjaciółki, że w ciągu tej rozmowy udało je się ani razu nie obrazić chłopaka. Brunetka była bardzo zdziwiona tym, że została przeproszona za te wszystkie tandetne teksty kierowanie od jej adresem. Cieszyłam się, że oboje zrobili krok do przodu.

Za to zdziwiło mnie zachowanie Dylana. Ta cała gadka o byciu przyjaciółmi nie do końca wydawała mi się szczera. W dodatku miała taki sam przebieg, jaki Gordon zastosował na Edison i jaki był opisany w drugim etapie instrukcji. To wystarczyło, aby zacząć coś podejrzewać. Jednak mimo to zgodziłam się dla świętego spokoju.

– Cześć. Mogę się przysiąść? – Zdziwione spojrzałyśmy na Maxa stojącego przy naszym stoliku.

Nora już otwierała usta zapewne, aby zaprzeczyć, więc ją uprzedziłam.

– Jasne. Zapraszamy. – Uśmiechnęłam się, a brunetka posłała mi piorunujące spojrzenie pod hasłem „Policzymy się później".

– Dzięki. – Odwzajemnił gest chłopak i usiadł na jednym z dwóch wolnych krzeseł. – A my się chyba jeszcze nie znamy – zawrócił się do blondynek. – Jestem Max.

Widać, Gordon porządnie wziął się za etap trzeci. Drugi zajął mu trochę czasu i nie był za efektowny, więc pewnie teraz chciał zrobić lepsze wrażenie.

Dziewczyny przedstawiły się i zapadła chwila ciszy. Chciałam coś powiedzieć, ale przerwał mi głos Millera.

– Cześć, Olivia. Cześć, Nora.

No tak, zapomniałam dodać, że zaczął używać, a nawet nadużywać mojego imienia. To też nowość, bo wcześniej zwracał się do mnie bezosobowo. Oto kolejny powód do niepokoju.

– Cześć, Dylan – mruknęłam.

– Chyba pomyliłeś stoliki – zwrócił się do kumpla.

– Nie. Dziś siedzę tutaj – zaprzeczył Gordon. – Możesz się do nas dołączyć.

Miller przeleciał wzrokiem po osobach siedzących przy stole, a na koniec jego wzrok spoczął na niezajętym miejscu.

– Właściwie, czemu nie?

No, nie wierzę! On naprawdę usiadł obok nas. Obok mnie! Że też wcześniej nie zamieniłam się miejscami Norą! Ugh!

Ale najwyraźniej tylko ja byłam niezadowolona z tego obrotu sprawy. Edison to właściwie zwisało. Bardziej przejmował się Maxem. Natomiast Emily i Kim o mało co nie zaczęły się ślinić na widok Dylana. Chyba były w tej licznej grupie kochających się w nim dziewczyn. No, dziękuję wam bardzo, moje drogie koleżanki!

Rozmowa toczyła się głównie między chłopakami i blondynkami. Nora też dorzucała swoje trzy dolary. Tylko ja siedziałam cicho, dziobiąc sałatkę.

– A ty, Livy, co tak nic nie mówisz?

Skąd on...? On chyba wiedział o mnie znacznie więcej, niż mi się wydawało. Postanowiłam jednak udawać, że nic mnie to nie obeszło, że zwrócił się do mnie, używając skrótu mojego imienia. To nic nie da. I tak nie zmięknę.

– Po prostu nie mam nastroju – mruknęłam.

W co on pogrywał? Zachowywał się dokładnie tak, jakby używał instrukcji, żeby mini poderwać. A jeśli... Nie, Nora nie mogła mieć racji! A na pewno nie w tym! Ja się mu wcale nie podobałam. Ja mu się wcale nie podobałam! Prawda?

– Olivia, wszystko okej? – spytała Edison.

– Tak, czemu pytasz?

– Bo przez chwilę miałaś dziwny wyraz twarzy.

– Och – wyrwało mi się. – Nie przejmujcie się tym. Czasami tak mam, że się zamyślę i robię głupie miny. Ignorujcie to.

– Jak dla mnie wyglądałaś całkiem ładnie – mruknął Miller, a ja zmroziłam go wzrokiem.

– Wiecie co, może chodźmy już na biologię – zaproponował Max. – Zaraz będzie dzwonek.

Wyszliśmy ze stołówki i udaliśmy się pod klasę. Nora szła z przodu z Gordonem i o czymś rozmawiali. Fajnie, że w końcu się dogadywali. Ja natomiast zostałam skazana na towarzystwo Dylana. Szliśmy w ciszy. W ogóle na niego nie patrzałam, za to on zerkał na mnie co chwila.

– Możesz przestać?! – W końcu nie wytrzymałam.

– Ale co? – spytał głupkowato.

– Gapić się na mnie!

– Wcześniej ci to jakoś nie przeszkadzało – mruknął.

– Ale teraz przeszkadza! – warknęłam i przyśpieszyłam kroku.

Wyminęłam moją przyjaciółkę i Maxa. Spojrzeli na mnie zdziwieni, ale nic nie powiedzieli. Zła weszłam do klasy i usiadłam na swoim miejscu.

***

– ... W związku z tym przygotujecie plakaty – powiedział nauczyciel biologii, a po klasie rozeszły się jęki. Mężczyzna kontynuował jednak nieprzyjęty. – W czteroosobowych grupach, które ja wybiorę.

Rozległ się jeszcze większy jęk. Nikt nie lubił tego typu prac. Szczególnie jeśli zespoły były wydzielone odgórnie. Biolog zaczął wyczytywać nazwiska, a ja słuchałam uważnie, czekając aż wyczyta moje.

– I ostatnia grupa. Dashwood, Edison, Miller i Gordon.

No, tak. Dopiero teraz się zorientowałam, że dobierał osoby ławkami. Do Nory i Maxa nie mam żadnych zastrzeżeń. To nawet jeszcze lepiej, że spędzą razem więcej czasu. Ale Dylan... To będzie męczarnia.

Po lekcji zebraliśmy się na korytarzu, żeby omówić szczegóły.

– Dobra, to kiedy i gdzie się spotykamy? – zaczęłam, chcąc mieć to już z głowy. – Nora?

– Jeśli jutro to odpada – powiedziała stanowczo. – Moi rodzice wyjeżdżają gdzieś na cały dzień, a są tak przewrażliwieni, że nie zostawią mnie samej w domu. Właśnie miałam się spytać, czy mogę trochę u ciebie posiedzieć. Max?

Chłopak popatrzył na brunetkę jak na chorą psychicznie. 

– Z wrzeszczącą, niszcząc wszystko, co jej tylko stanie na drodze, i wciskającą nos w nie swoje sprawy Madison?! W życiu!

Spojrzałam ma niego niezrozumiale, nie wiedząc, kim jest Madison.

– Jego ośmioletnia, nieznośna siostra – wytłumaczył Miller, jakby czytał w moich myślach. – U mnie też nie da rady. Starzy mają jakieś spotkanie biznesowe w domu i kazali mi się zmyć na całe popołudnie.

– No, dobra – zgodziłam się. – Niech będzie u mnie. Ale jeden niewłaściwy ruch i lądujecie za progiem.

– Jesteś aż taka niegościnna? – zasmucił się Gordon.

– Ja nie – odparłam. – Ale mój tata tak.

Naprawdę był do tego zdolny. Jeśli jakiś gość mój lub Mai mu się nie spodobał, to od razu wypraszał go z domu. I nie przemawiały do niego nawet argumenty, że ten ktoś był potrzebny do wykonania pracy domowej.

– To masz fajnego starego – mruknął Max. – Mój to by od razu wywalił przez okno.

Cała nasza czwórka wybuchła śmiechem. Chyba jeszcze nigdy nie byliśmy aż tak zgodni.

– A co z materiałami? – zagadnęła Edison.

– Ja załatwię brystol – zadeklarował się Dylan.

– A ja wyciągnę od Madison jakieś kolorowe bloki, farby i takie pierdoły. Ma tego pełno.

– My z Livy też poszukamy takich rzeczy. To co? Jesteśmy umówieni.

Chłopaki kiwnęli potwierdzająco głowami i rozeszliśmy się każdy w swoją stronę. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro