Osiem

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

– Instrukcja obsługi dziewczyny? – Max z oczami jak pięciozłotówki wpatrywał się w trzymaną przez siebie książkę.

– Co?! – spytałem głupkowato i wyrwałem mu ją z rąk.

Książeczka miała format A5 i była raczej cienka. Na pierwszej stronie widniał tytuł „Instrukcja obsługi dziewczyny". Nie było jednak autora. To dość dziwne.

– Skąd to masz? – spytałem kumpla.

– Leżało w mojej szafce – odparł.

Teraz to już naprawdę wydawało mi się podejrzane. Skąd to się tam mogło wziąć? Albo raczej kto to podrzucił? I jak otworzył szafkę Gordona?

– Uważam, że lepiej się tego pozbyć – mruknąłem.

– Dlaczego?! – oburzył się. – Może to w końcu pomoże mi poderwać Norę.

W zamyśleniu przekartkowałem książkę. Była podzielona na dwanaście etapów. Z tego, co się zorientowałem po ich tytułach, krok po kroku było wyjaśnione, jak zbliżyć się do wybranej panny. Mimo że wyglądało to na dość użyteczne, jakoś nie byłem do końca przekonany.

– A skąd masz pewność, że te metody zadziałają?

– No, nie mam. Będę testerem. – Max zabawnie poruszył brwiami.

– Ta, a Nora królikiem doświadczalnym – dodałem. Ostatni raz spojrzałem na książkę i oddałem mu ją. – Rób, jak uważasz.

– Dobra. Jeśli to nie pomoże, to dam sobie z nią spokój.

Uśmiechnąłem się. Wreszcie zrozumiał, że Edison może nie jest mu jednak przeznaczona. Sądziłem, że tę akcję z instrukcją też szybko sobie odpuści. Z tego, co widziałem, punkt pierwszy był do zrealizowania bez udziału brunetki, ale drugi... Z tym może być już gorzej. Przypuszczałem, że to właśnie tu się podda.

Weszliśmy do sali z chemii. Mój wzrok odruchowo spoczął na Dashwood, która razem z Edison siedziała w ławce pod oknem. Od naszej scysji kilka dni temu w ogóle nie zwracała na mnie uwagi. Nie wiem czemu, ale mnie to denerwowało. Wcześniej też raczej się do mnie nie odżywała, ale teraz nawet na mnie nie spoglądała. Tylko dlaczego tak bardzo zależało mi na jej uwadze? Przecież wokół miałem pełno lasek, które na mnie leciały. Irytowało mnie jednak to, że nie pociągałem jej tak, jak większości dziewczyn w szkole.

Matko, chyba zaczynało się ze mną źle dziać, skoro nagle zależało mi na jakiejś wstydnisi. Jak najszybciej musiałem wyrzucić ją z mojej głowy, bo jeszcze coś mi odbije i zacznę się za nią uganiać. A to byłoby poniżej mojej godności.

Właśnie wtedy stwierdziłem, że ta cała instrukcja to nie taki głupi pomysł. Bo przecież teraz bez pomocy Dashwood nie miałem źródła dostępu do Nory. Więc praktyczne byłem bezradny. A to, co proponowała szatynka, było niedorzeczne. Zmienienie się dla laski to dla faceta hańba. A przynajmniej dla takiego jak ja czy Gordon.

Złapałem się na tym, że przez cały ten czas wpatrywałem się w Artystkę. Szybko przeniosłem wzrok na tablicę. Znowu te durne wzory. Chcąc przestać myśleć o Dashwood, wyciągnąłem pierwszy lepszy zeszyt i zacząłem przepisywać.

***

– Kompletnie nie rozumiem tej przedmowy – mruknął Max, któryś tam raz czytając wstęp do instrukcji.

– A co w niej takiego trudnego do rozumienia? – spytałem, szczerze mówiąc mało tym przejęty.

– Coś o jakichś drzwiach i kluczu. No, sam przeczytaj.

Z ciężkim westchnieniem wziąłem książeczkę i prześledziłem wzrokiem tekst. Co prawda była w nim zawarta przenośnia, ale nie na tyle trudna, żeby nie można było jej odczytać. Z tego przejęcia mój kumpel chyba tracił rozum.

– No, klucz to ten poradnik, a drzwi to dziewczyna – wytłumaczyłem. – I chodzi o to, że te porady mogą nie działać na niektóre panny.

– A co jeśli Nora nie jest odpowiednimi drzwiami?! – wystraszył się, a ja spojrzałem na niego z politowaniem.

– To miałeś dać sobie spokój, pamiętasz?

– A tak, jasne.

Pokręciłem głową ze zrezygnowaniem. Jego głupota momentami mnie dobijała. Ja na miejscu Edison chyba też nie chciałbym się spotykać z takim, jak go to nazywała, głąbem. Fakt większość lasek, z którymi się widywałem nie grzeszyły inteligencją, ale nie wiązałem z nimi większych planów. Natomiast jeśli miałbym zamiar, co jest mało prawdopodobne, być z kimś na dłużej, na pewno patrzyłbym bardziej na to, co w środku, a nie na urodę. Większość ludzi pewnie myśli, że takich kolesi jak ja kręci tylko wygląd zewnętrzny. Niestety muszę ich rozczarować.

– Etap pierwszy – przeczytał głośno Gordon. – Rozeznanie w terenie.

Resztę czytał tylko dla siebie. Nie chciało mi się patrzeć mu przez ramię, więc poczekałem aż skończy i zapytałem:

– No i co każą ci zrobić?

– Mam wypytać jej przyjaciół o jej zainteresowania i takie tam.

– No, to na razie jest całkiem łatwo – mruknąłem.

– No. Tylko muszę zaczepić jakąś jej kumpelę. – Rozejrzał się po korytarzu, którym przemieszczała się duża grupa uczniów. – O! Olivia, poczekaj!

Zawołał i pobiegł w zupełnie innym kierunku, niż szliśmy. Podążyłem za nim. Podszedł do lekko zdezorientowanej Dashwood.

Olivia – więc to tak miała na imię. Całkiem ładne. Pasowało do niej. A Livy, tak jak przypuszczałem, musiało być zdrobnieniem.

Podszedłem do nich.

– Cześć – mruknąłem do szatynki, ale nawet na mnie nie spojrzała. Miło.

– O co chodzi? – spytała Maxa zniecierpliwionym głosem.

– Sorry, że ci przeszkadzam, ale mam parę pytań. Chodzi o Norę.

– Wybacz, ale ona nie chce o tobie słyszeć. I nawet ja tego nie zmienię – przerwała mu i chciała odejść.

– Olivia, proszę! – Max pociągnął ją lekko za ramię, a ona niechętnie obróciła się w naszą stronę. – Ale nie musisz jej nic mówić. To zostanie między nami.

– Dobra. Masz pięć minut.

Spojrzałem na nią krytycznym wzrokiem. Coś chyba dzisiaj nie w humorku była. Nie chodziło już nawet o to, że traktowała mnie jak powietrze. Gordonowi mogła odpuścić. Nie miała się o co na niego wściekać.

– Czym Nora się interesuje?

Dashwood spojrzała na niego, jakby się urwał z choinki.

– A do czego są ci te informacje potrzebne? – spytała niezbyt miło.

– No, bo... – zastanawiał się, czy jej powiedzieć. – Znalazłem nowy sposób na poderwanie jej. I tym razem powinno się udać.

Szatynka wahała się przez chwilę, po czym w końcu zmiękła.

– Lubi tańczyć. Dwa razy w tygodniu chodzi na zajęcia z tańca nowoczesnego. Kocha też zwierzęta. Ma psa – Chazza. Jest z tych eko. – Max spojrzał na nią niezrozumiale. – Dba o środowisko.

– Aha! – oświeciło go.

– I hm... Nie znosi tego, jak się do niej zwracasz.

– To, akurat wiem – mruknął. – Dzięki jesteś wielka. – Uśmiechnął się do niej.

– Spoko – odparła. – A co to jest? – Wskazała instrukcję.

– A to nic takiego. – Gordon machnął ręką. – To taki mój notatnik.

– Dobra. To cześć – pożegnała się i odeszła.

Mógłbym przysiąc, że uśmiechnęła się z zadowoleniem pod nosem.

– No, to pierwszy etap zakończony – odezwał się dumnie mój kumpel.

– A tak w ogóle to skąd wiesz, jak ona ma na imię? – zagadnąłem.

– Jak nas zamknąłeś, to Nora parę razy o niej wspomniała i jakoś tak mi się zapamiętało. – Wzruszył ramionami.

Nie powiedziałem już nic, tylko ruszyliśmy na kolejną lekcję.  

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro