Jak w lustrze

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Pierwszy raz od niepamiętnych czasów obudziłem się przed budzikiem. Przykryłem się dokładniej kołdrą, zaciskając mocno palce na mięciutkim materiale naciągnąłem go aż po same usta. Skręciło mnie w brzuchu na myśl, że ktoś może być w moim domu. Muszę poważnie się nad tym zastanowić. Jeszcze niedawno czułem, że moje obawy są tak nierealne... Wydawało mi się tak niemożliwe... Teraz miałem jednak jakieś dowody. 

Nie wymyślałem nic jak się okazuje, mój mózg nie płatał mi figli... Ale nie zgadzałem się zupełnie z pomysłem, że to morderca. Powoli odrzucałem też pomysł bezdomnego. Kto mógł tutaj być? Może to jakiś wyjątkowo skomplikowany żart na Halloween? Prychnąłem na samą myśl. 

Może to jakaś bezdomna dziewczyna? Dlatego jest taka cichutka? Albo dziewczynka? Albo w ogóle dziecko. Może jakieś dziecko uznało, że ucieka z domu i schowało się u mnie? 

Wymyślałem coraz to nowe teorie, ale każda kolejna wydawała mi się jeszcze bardziej surrealistyczna od poprzedniej, aż wszystkie zlały się w jedną wielką beznadzieję. Zakopałam się w kołdrze jeszcze mocniej sfrustrowany. 

Co powinienem zrobić? Ktoś się tutaj chowa. Bo co innego mógłby zrobić? Nie zrobił mi krzywdy. Nie jest płatnym zabójcą - choć to jedno musiałem przyznać. 

Wstając czułem się jak postać z marnej komedii, zamierzałem pozwolić temu komuś tutaj zostać jakiś czas. Nie znałem nikogo kto podjąłby taką decyzję. Był już piątek, ostatni dzień pracy. Jutro mam randkę, niedzielę pewnie spędzę w kawiarni. Być może dać temu komuś jakiś czas? Mam swoje granice, prawda? Ale jeśli powiem: "Ej, do niedzieli masz się stąd wynieść" ...czego na pewno nie powiem w ten sposób, ugh, jak niegrzecznie to zabrzmiało... Zmarszczyłem się słysząc własne myśli. Jeśli dam ultimatum czasu, czy nie zacznie mi jednak grozić niebezpieczeństwo? Ale jeśli zakłam, że w ogóle mi coś grozi to powinienem poprosić kogoś o pomoc. 

Zacząłem nerwowo szorować zęby, mocniej niż by należało. Miałem mętlik w głowie. 

Czułem się teraz obserwowany na każdym kroku, choć na pewno nie byłem, przynajmniej nie cały czas. Ale tak mi się to wkręciło w głowę... Nie drapałem się po dupie, ani nic z tych rzeczy, które robimy gdy jesteśmy sami. Postarałem się nawet ładniej ubrać. 

W kuchni nasłuchiwałem czegokolwiek wokół mnie. Włączyłem wodę na kawę i... wyjąłem dwa kubki uśmiechając się pod nosem. Bez słowa włączyłem radio, nasypałem kawę i przygotowałem dwie bułki z pasztetem (albo wegańskim kremem na bazie kalafiora, czego miałem się dowiedzieć dopiero po pierwszym kęsie). Jedno śniadanie zostawiłem w kuchni. Drugie zjadłem samotnie w salonie. Wyobrażałem sobie minę mojego nieznajomego/ mojej nieznajomej. Pamiętałem z dzieciństwa bajki na których postacie robiły wielkie oczy i otwierały usta z niedowierzaniem. Dokładnie tak sobie to wyobrażałem. Nim zalogowałem się w pracy byłem już kompletnie rozbawiony własnymi wyobrażeniami. W kuchni słychać było jedynie nakręconego speakera, który akurat zaczynał wiadomości, bo wybiła równa godzina. Cóż, smacznego.

Klienci dzisiaj byli ogarnięci jakimś niewyobrażalnym dobrym humorem. Wyjątkowo nie trafił mi się nikt niemiły, może to początek weekendu tak dobrze działał na ludzi. Na mnie też działał, czułem mrowienie w brzuchu na myśl o mojej jutrzejszej randce. Nadal byłem napalony, dawno z nikim się nie spotkałem, sam też nie...

Cholera. Otworzyłem szeroko oczy zamykając laptopa. Mam nadzieję, że nie jest tutaj długo i nie przyłapała mnie na waleniu konia w salonie. Cholera... cholera.. cholera... czułem jak policzki mnie pieką. Teraz jakoś wolałem by włamywacz był mężczyzną, chyba bardziej by to ogarnął. Nie widziałby nic więcej niż to co sam ma w gaciach. Byłem rozogniony na twarzy aż po same uszy. 

Reszta dnia minęła bardzo szybko, momentami nawet zapominałem o swojej sytuacji i nieprzewidzianym gościu. Na obiad odgrzałem zapiekankę, która w środku była jeszcze lepka i niedopieczona, ale miałem to gdzieś. Zjadłem połowę, a połowę zostawiłem przy zlewie. Zamknąłem się w sypialni i pisałem z Michałem. Początkowo krępowałem się, że nieznajoma/y coś usłyszy, ale z czasem nasza rozmowa na tyle mnie rozluźniła i rozbawiła, że nie byłem w stanie myśleć o niczym innym. Powoli pierwsze wrażenie się zacierało. Nie był taki zły... zdecydowanie należał do tych, co to dostają to czego chcą. Imponowało mi to. Starał się o mnie. 

Zasypiałem myśląc już tylko jak pikantnie mogłaby się skończyć jutrzejsza randka gdybym mógł go przyprowadzić tutaj do mojej sypialni. To aktualnie minus posiadania niechcianego współlokatora. 

***

- No i jak wyglądam? - rzuciłem w powietrze i wykonałem obrót jak modelka na wybiegu. Sobotę przeleżałem w łóżku z audiobookiem, a resztę czasu spędziłem w łazience szykując się na spotkanie. Depilacja była zdecydowanie niełatwą czynnością, gdy nie widziało się co należy usunąć, a czego się już pozbyło. - No dawaj jakiś komplement. Nie mam pojęcia czy dobrze dobrałem kolory - jęknąłem. 

Sam nie wiem, czy spodziewałem się odpowiedzi, czy jednak nie. Dzisiaj jej/jego śniadanie było nieruszone. Obiad tak samo. Istnieje szansa, że nikogo już tutaj nie ma. Mogłem równie dobrze mówić teraz sam do siebie.

- Mam zamiar dzisiaj wyrwać moją przyszłą miłość, ale nie lękaj się, nie sprowadzam tutaj nikogo na drugiej randce. - Owinąłem się szczelnie szalem. Wiedziałem, że jest w szmaragdowym kolorze i liczyłem, że pasuje do płaszcza, sweterka, który jeśli dobrze pamiętam był stylizowany na Slytherin i obcisłych czarnych spodni. Jeśli dobrze pamiętałem akurat te spodnie powinny dobrze na mnie leżeć. Ivvi zawsze chwaliła jak seksownie w nich wyglądam, ale oczywiście nie bardziej seksownie niż ona w czymkolwiek. - Masz czas... - wyszeptałem już pod nosem. Znowu czując się jakbym świrował i tak na prawdę od samego początku nikogo tutaj nie było. Jakbym znowu wymyślił całą historię, tak samo jak z duchami moich rodziców. Może po prostu byłem samotny... 

Nie chciałem teraz popadać w taki humor. Miałem randkę. Uśmiechnąłem się do siebie, trochę wymuszenie i zacisnąłem dłoń na klamce.

Wziąłem głęboki wdech.

- Życz mi szczęścia. - Ruszyłem przed siebie czując na twarzy pierwsze płatki śniegu. 


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro