Kino

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Kino? - zapytałem zdziwiony czując w powietrzu zapach popcornu. 

- Wybrałem film z dubbingiem, nie martw się. A jak nie będą nic mówić to będę szeptać ci do ucha co się dzieje. - Uścisnął moją dłoń z ekscytacją. Jego głos aż dzwonił z radości. Uśmiechnąłem się słysząc te słowa. Wizja przystojnego chłopaka szepczącego mi do ucha co dzieje się na ekranie, w ciemnej sali kinowej, była dość atrakcyjna. 

Wybrał dla nas miejsca i uparł się by zapłacić nie tylko za bilety, ale także za popcorn. Czułem lekki wyrzut, bo wczoraj obiecał, że podzielimy się kosztami. 

- Daj spokój, pozwól się trochę rozpieścić - zamruczał mi do ucha na co przebiegł mnie dreszczyk i włosy stanęły mi na karku. Włożył mi do rąk pudełko pełne po brzegi, poczułem jak po wierzchu mojej dłoni przesuwa się pojedyncza kulka pękniętej kukurydzy. Po całym dniu będą mieli tutaj mnóstwo sprzątania. 

- Nie mam ogólnie nic przeciwko żadnym pieszczotą. - powiedziałem z przekąsem, choć już totalnie załagodził moje rozgoryczenie. - Ale też chciałbym ci coś kupić. Jestem za podziałem po równo. 

- Mhm.. - mruknął tylko jakby skupiał się na czymś innym. Prowadził mnie pod ramię. Nagle się zatrzymał. - Słuchaj ja... nie wiem jak ci pomóc na schodach, te kinowe są takie wiesz, nierówne i długie. 

- Och. - No tak, z Adamem przyzwyczaiłem się do tego, że potrafił mnie poprowadzić wszędzie i nie musiałem o tym myśleć. Już od tak dawna używałem laski, a jednak poczułem się dziwnie gdy musiałem ją wyjąć. - Nie przejmuj się. Przytrzymaj tylko popcorn. 

- Jasne. - Przejął ode mnie pudełko i przytrzymał za łokieć, co było cholernie krępujące. Poczułem się jak upośledzony dziadek. Rozłożyłem laskę i podeszliśmy chyba na najwyższy stopień, trwało to w nieskończoność. Milczenie mi przeszkadzało, ale nie chciałem się rozproszyć i przewrócić. To dopiero byłoby żenujące, a znałem siebie na tyle dobrze by wiedzieć, że jestem do tego zdolny. Nawet z laską. W końcu udało nam się ciężko zasiąść na naszych siedzeniach. W moich rękach prędko znalazło się pudełko, a na głowie dłoń zmierzwiła mi włosy. - No i mamy to. 

Przewróciłem oczami słysząc jego satysfakcję w głosie. Jakby to było nie wiadomo jakie osiągniecie. Szybko jednak zawstydziłem się swojej własnej niewdzięczności. Starał się, zabrał mnie na randkę, po prostu nie wiedział jeszcze jak się ze mną obchodzić. Powinienem się bardziej starać. Posłałem w jego stronę uśmiech licząc, że go dostrzeże. 

- Ja też. 

- Hm? - zdziwiłem się. Poczułem lekkie muśnięcie policzka, które szybko rozlało rumieniec na mojej twarzy.

- Ja też nie mam nic przeciwko żadnym z pieszczot. - jego głos był radosny, przyciszony... i dobiegał z bardzo bliska. Musnął mnie nie dłonią, a... ustami? Tak lekko... 

- Mhh... - jęknąłem tylko, bo nagle z moich ust nie wypłynęły żadne słowa. 

Nagły głośny dźwięk reklam kinowych sprawił, że podskoczyłem w fotelu kinowym. Popcorn rozsypał się wokół mnie, wplątał we włosy, byłem pewien, że przynajmniej połowa pudełka znajdowała się teraz na mnie i wokół mnie. Michał roześmiał się głośno i szczerze. 

- Dobrze, że nie wybrałem horroru - skomentował i poczułem jak wyciąga coś z moich włosów, a później chrupie tym w ustach. Dołączyłem do niego śmiejąc się radośnie, lekko zawstydzony. 

- Nie widząc potworów żaden horror mi niestraszny. 

- Fakt, najgorsza jest reklama Tymbarku. - zażartował. Miałem ochotę go szturchnąć, ale totalnie mogłem nie trafić i tym razem wyrzucić w powietrze jego popcorn. Bylibyśmy przynajmniej jedno pudełko do tyłu. 

Gdy film się rozpoczął poczułem jak jego usta zbliżają się do mojego ucha. Skomentował gdzie znajdują się bohaterowie, dodając, że jestem przystojniejszy od pana młodego na ekranie. Parsknąłem jako jedyny na sali kinowej. Jednak po piętnastu minutach komentarzy było coraz mniej. "Teraz są w domu ich mamy" komentował, albo "podała obiad" jakby coraz bardziej nudził się podawaniem mi informacji. Po pół godziny seansu kompletnie przestał się odzywać. Później jeszcze kilka razy ku mnie się nachylił, gdy cisza w rozmowach robiła się zbyt długa, ale poprosiłem by oglądał spokojnie, bo i tak już się pogubiłem. Ostatnich kilka minut filmu już nawet nie słuchałem, zagłębiony w mój fotel, wciskając w siebie na siłę ostatnie kawałeczki popcornu i oblizując słone palce. Nie miał doświadczenia w randkowaniu z niewidomymi, nie ma co się dziwić. Mało kto takie doświadczenie ma, ale pomysł z kinem okazał się totalną katastrofą. Jeszcze nigdy się tak nie wynudziłem na wyjściu z chłopakiem. Powinienem teraz dla odmiany umówić się z dziewczyną. 

- Koniec, już lecą napisy. - Z ulgą usłyszałem z jego fotela. Już nawet się nie pochylał w moją stronę. - Ale emocje, nie spodziewałem się, że to się tak skończy. 

- Kto by się spodziewał, dobry plot twist. - odparłem licząc, że nie będzie chciał rozkładać fabuły na części pierwsze. Wyszliśmy. Po raz drugi używając mojej laski na schodach. Jego ręka na moim łokciu irytowała mnie. Proponował jeszcze coś słodkiego, ale chciałem już wracać do domu. Całą drogę do samochodu opowiadał mi o fragmentach filmu oraz przedstawił całą filmografię Julie Roberts. Normalnie słuchałbym z zaciekawieniem, bo miał na prawdę dużą wiedzę, ale nie oglądałem filmów, wydaje mi się nawet, że w ogóle nie pamiętałem jak wyglądała Julia Roberts. Ledwo pamiętałem jak wyglądali moi rodzice... na tą myśl mój nastrój po raz kolejny tego wieczoru opadł. Czułem się coraz bardziej smutny i samotny. 

- Powiedz jaką muzykę włączyć? Wziąłem kilka płyt. - Wzruszyłem ramionami w odpowiedzi na to pytanie i zapiąłem pasy. - Mam jakiś blues, widziałem ostatnio, że spodobała ci się muzyka w tej kawiarni. Strasznie urocze miejsce, nie bywam w takich. - Po raz kolejny wywołał te mieszane uczucia. 

- Miło, że o mnie pomyślałeś. - Posłałem mu najsłodszy uśmiech na jaki mogłem się zdobyć. Nie bywał w takich miejscach? Jak można nie bywać w kawiarniach?

- Jakby inaczej. To randka, prawda? Chcę żeby było ci przyjemnie. - odpowiedział i odpalił silnik. Z radia dobiegła mnie nieco świąteczna melodia blues'a, który puszczają w galeriach podczas przerwy świątecznej. Noname-owe kawałki pianina. Uleciała ze mnie resztka nadziei. - To takie klimatyczne - dodał jakby nie było mi dość. 

Jechaliśmy w ciszy wsłuchując się w wybraną przez niego płytę, a ja już wyobrażałem sobie długi prysznic, zimne piwo i mojego audiobooka w łóżku. Czułem się przygnębiony, jakby moje ciało było ciężkie, przykleiłem się do siedzenia pasażera plecami i odtrącałem od siebie niechciane poczucie zagubienia. Poza wyjazdami z Davidem, podróże samochodem, czy jaką kolwiek komunikacją miejską powodowały u mnie zawroty głowy i strach przed nieznanym. 

Usłyszałem obok siebie wesoły śmiech i uświadomiłem sobie, że stoimy już dłuższą chwilę. Byłem pewny, że zostało nam jeszcze przynajmniej z pięć minut drogi, musiał jechać szybciej niż przepisowo. 

- Dziękuję za spotkanie, serio, było miło - wysiliłem się na pogodny ton i chwyciłem pośpiesznie za klamkę drzwi pasażera. Ta nie kliknęła pod moim naciskiem. Drzwi się nie otworzyły.

- Nie jesteśmy jeszcze u ciebie. Pomyślałem, że może wiesz... spędzimy trochę czasu razem. - Jego zapach zrobił się intensywniejszy. Pomimo, że był przyjemny, nagle stał się przytłaczający i ciężki. Czy chłopak się do niego przysunął?

- Wiesz, na prawdę było miło, ale rozbolała mnie głowa. - Rzuciłem kłamstwo lekko. Od niechcenia. 

- Znam najlepsze sposoby na ból głowy. Często powoduje je napięcie. Na przykład w kręgach szyjnych. - poczułem jak jego dłonie zwinnie zrzucają mi ciepły szalik, a chłód stawia mi włoski na karku. A może to nie do końca chłód. W samochodzie było aż za ciepło. Poczułem dziwne, gwałtowne uczucie uwięzienia. Na prawdę chciałem być już w domu. 

- To nie to. To hałas, nie przyzwyczajony jestem. - Ciągnąłem kłamstwo, chłopak jednak nie zważając na to, że odmówiłem... czy ja odmówiłem? - zapytałem sam siebie... Zaczął powoli masować moje spięte mięśnie. Chciałem się odsunąć, ale nie miałem gdzie. Wydawało mi się, że nie powinienem musieć wprost zabraniać mu się masować. Przecież powiedziałem, że chcę jechać do domu. Powiedziałem? - Słuchaj... - wydukałem, ale szybko wszedł mi w słowo.

- Wyłączę radio. Za dużo dźwięków, rozumiem to. Wolę słyszeć tylko ciebie. Nie poznałem jeszcze nikogo z takim urokiem jak ty... - wymruczał i nagle jedna ręka zniknęła z mojej skóry, która zareagowała piekącym ciepłem na nagły brak dotyku. Wyłączył radio. Czułem jak spinam się jeszcze mocniej, jeśli było to w ogóle możliwe... Tak czy siak, byłem napięty jak struna. 

- Nie mam chyba nic najciekawszego do powiedzenia - prychnąłem, śmiejąc się sam z siebie. Na słowa komplementu poczułem wypieki na twarzy. - Właściwie to na prawdę jestem słaby i... - położył mi dłoń na udzie. - Eh...- zadukałem. Co więcej, nie położył jej nieruchomo. Zaczął nią poruszać w dół i do góry... lekko. Nie wiedziałem jednak do czego te ruchy zmierzą. Musiałem to zakończyć już teraz. Położyłem swoją rękę na jego dłoni by ją odtrącić, ale nim zdążyłem wykonać jakiś ruch chłopak wplótł palce w moją dłoń. 

- Nie wyglądasz na zmęczonego, masz takie rumieńce... nie widziałem cię jeszcze takiego. Żałuj, że nie widzisz teraz nas w zaparowanym samochodzie. Niezapomniany widok. - Nie chciałem mu nawet przyznawać racji, że tak, żałuję wielu rzeczy których nie mogę zobaczyć, ale akurat tej jednej nie mam zamiaru. Targały mną dziwne emocje. Ucieszyłem się czując jak zaplata nasze dłonie. Jeszcze wczoraj byłem na niego napalony. Ale zrobił tyle rzeczy, których się nie spodziewałem. Nie słuchał nic z tego co mówiłem, jakby to wcale nie było istotne. Przypomniało mi się nagle za co go tak podziwiałem. Zawsze dostawał to czego chciał. Jeśli zdecydował się uprawiać jakiś sport, to za parę lat dostawał złoty medal na jakiejś olimpiadzie. Jeśli zdecydował się pojechać do Paryża i nauczyć się robić najlepszy makaron z krewetkami to on to, kurwa, robił. Jeśli więc postanowił, że dzisiaj... 

Panika wypełniła mi żołądek, zupełnie jakby ktoś przyłożył mi w brzuch. W tym samym momencie chłopak włożył mi dłoń we włosy, tą samą które jeszcze chwilę temu masowała mi lekko napięte ramię. Czując zacisk na moich włosach automatycznie rozchyliłem usta, by wydać dźwięk protestu, ale nim zdążyłem jego usta już były na moich. 

- Mmmgh... - zamruczałem tylko i spróbowałem się od niego odsunąć. Chciałem wyplątać rękę z jego uścisku. Drugą dłonią ponownie szarpnąłem za klamkę samochodu. - Prze... - znowu zabrał mi słowa, wciskając tym razem język w moje usta. Smakował słonym popcornem zmieszanym z miętową gumą, jego oddech był gorący, natrętny, wciskał się w moją twarz. Zsunąłem się lekko na fotelu i udało mi się odwrócić twarz. Jego dłonie błądziły już moim ciele, nie potrafiłem zarejestrować w którym momencie znajdowały się gdzie... na moich policzkach, między włosami, na udach, przyciągały za płaszcz do siebie...

Odwróciłem głowę w stronę szyby i wziąłem głęboki oddech. Uświadomiłem sobie, że cały drżę. Michał zszedł pocałunkami na moją szyję i położył dłoń na sprzążce paska. Nie wytrzymałem, wziąłem ostatni głęboki oddech...

- Przestań! No przestań! - Krzyknąłem w końcu. Mocniej niż się spodziewałem. Chłopak zamarł z dłonią na moim nagim brzuchu.

- Co jest? - wysapał mi do ucha. Brzmiał jakby zupełnie nie wiedział o co mi chodzi. 

- Prze... stań... - powtórzyłem, próbując przesunąć się jeszcze bliżej wyjścia, choć pewnie gdybym postarał się jeszcze odrobinę bardziej mógłbym wypaść przez szybę (gdyby była oczywiście otwarta). Drżałem na całym ciele, niekontrolowanie, mój głos także... - Prze... sta.. ń.. - powtórzyłem. 

- Przecież widzę, że ci się podoba. Jest ci za zimno? Podkręcę ogrzewanie. - Poczułem chwilową ulgę, gdy jego dłonie na chwilę zniknęły. Był to niestety tylko moment, bo zaraz jedna jego dłoń spoczęła na moim policzku. Była chłodna. - Rany, rozpalony jesteś. - Powiedział przyciszonym głosem. Wyczułem w nim... dumę. 

Czułem się, jakbym zapominał całego alfabetu. Co dopiero składania zdań. Czy on był ślepy?

- Je... dziemy... do... do... mu... - wyjąkałem i zacząłem marne próby zapięcia paska do spodni, moje dłonie trzęsły się tak bardzo, że nawet gdybym widział co robię, nie byłbym w stanie poradzić sobie z taką prostą czynnością. Michał się roześmiał.

- Nie rozumiem. Możemy się pobawić tutaj, nie potrzebujemy sypialni, nie? - Pokręciłem tylko zamaszyście głową. Nie wiedziałem co powiedzieć. - Zrobiłem coś nie tak? 

- Nie... - odparłem i spróbowałem się nieco uspokoić. Wziąłem znowu głęboki oddech i moja dłoń pokierowała się znowu na metalową klamkę, jakby tylko ona jeszcze trzymała mnie jakoś w pionie, jakby fakt, że zaraz miałem ją otworzyć przy moim domu był jedyną rzeczą, która mnie teraz ratowała. Tak bardzo chciałem wrócić. Tak bardzo... 

- To co? - Znowu poczułem go blisko. Tym razem moja ręka sama go odepchnęła. - Ej, co jest? 

- Chcę do domu... - jęknąłem czując się jak rozwydrzone dziecko. Chłopak westchnął ciężko tylko wzmagając moje poczucie winy. 

- No ale teraz jak już dałeś się obściskiwać? - Powiedział spiętym tonem. Milczałem chwilę nie mając pojęcia co mu odpowiedzieć. Nie powiedziałem mu przecież, że nie może tego robić. Powiedziałem tylko głupio, że boli mnie głowa, zachowałem się jak kretyn. - Serio się starałem... 

- Wiem.. - jęknąłem. To pojedyncze słowo przerywane było kilkoma szczęknięciami moich zębów. Miałem wrażenie, że moje ciało zachowuje się coraz gorzej. 

- ...sam zobacz jak to wygląda. - Poczułem jak jego dłoń zaciska się na mojej i nagle boleśnie ciągnie mnie w jakąś stronę. Położył ją na jeasnowym materiale i przykrył własną. Zajęło mi sekundę nim zorientowałem się, że trzymam właśnie rękę na jego stojącym kutasie. Zemdliło mnie, wyrwałem dłoń i przyłożyłem ją do piersi. 

- Prze... praszam, ale... musimy jechać. - Starałem się włożyć w te słowa najwięcej siły na jaką mnie było stać. Panika mieszała się ze strachem. Strach z poczuciem winy. 

- Kurwa - warknął pod nosem i odpalił silnik. Samochodem aż zerwało gdy ruszył z miejsca. Przez kilka minut słyszałem tylko melodie pseudo-bluesa. Czułem jak nerwowo skręca i przyspiesza... Zahamował gwałtownie. Byliśmy już? Stoimy na czerwonym świetle? Jeszcze nigdy w życiu nie byłem tak zestresowany jazdą samochodem. Kuliłem się na swoim siedzeniu nadal nerwowo przyciskając dłoń do klatki piersiowej. Tą, która chwilę temu dotykała jego penisa przez materiał spodni. - Mogłem się domyślić, że to będzie strata czasu. - Nagle wybuchnął znowu ruszając.

- Przecież... - chciałem...

- Zapłaciłem za ciebie dwukrotnie. Tak się starałem, a ty tylko narobiłeś mi nadziei, tak to jest z takimi lalusiami jak ty. Myślisz, że wszystko ci się należy. - Poczułem jak zbiera mi się na płacz. Nie chciałem tego od niego usłyszeć, dobrze wiedziałem, że to prawda. Nie mogłem sobie wybaczyć teraz tego, jak wczoraj go nakręciłem. Na prawdę chciałem, ale ta randka... co ja mam w sobie takiego, że nie potrafiłem się z niej cieszyć? Widziałem jak się stara, a pomimo to drażniło mnie tyle głupich rzeczy. - Serio mnie zawiodłeś. 

Spuściłem głowę i czułem jak moje policzki robią się mokre. Odkąd ruszył samochód czułem jak zapadam się w rozpaczy i beznadziei. Teraz w niej dosłownie tonąłem... Następne parę minut milczeliśmy. Michał skupiał się na szarpiącej moim ciałem jeździe, a ja na powstrzymywaniu się od płaczu. Moje myśli uciekały wciąż do jego słów, przypomniało mi się jak starał się mnie rozbawić w kinie. Jakie przyjemne dreszcze mi rozchodziły się po plecach, gdy do mnie szeptał. Gdybym był normalny to randka skończyła by się świetnym lodzikiem i powrotem do domu, a za tydzień poszlibyśmy na urodziny. Może nawet jako para. Zacząłem powoli roztrząsać co mnie w nim irytowało i wszystko chyba skupiało się wokół mojego braku wzroku. Nadal musiałem tego nie przepracować... 

- Jesteśmy. - Michał powiedział to słowo jakby zły, że sam nie mogę tego stwierdzić. Odpiąłem pas i z nadzieją pociągnąłem za klamkę. Drzwi ustąpiły przynosząc mi ulgę. Do samochodu wdarł się mróz. 

- Dzięki za dziś... i przepraszam. - Powiedziałem z zaciśniętym gardłem przez co zabrzmiałem jakbym płakał i wysiadłem. Nim zdążyłem pomyśleć co jeszcze mógłbym mu powiedzieć usłyszałem jak samochód odjeżdża. Obezwładniło mnie zagubienie. Adam zawsze odprowadzał mnie pod bramkę. 

Rozwinąłem laskę i niezdarnie szukałem wejścia do własnego domu, czując się przy tym jak skończony przegryw. Moje łzy już swobodnie spływały po policzkach. Gdy w końcu udało się wpaść do środka i zamknąć za sobą drzwi wybuchnąłem mocnym płaczem. Wręcz zawyłem z bólu i bezradności, która się we mnie zebrała. Zacisnąłem palce na twarzy, czując nienawiść do samego siebie. Jak mogłem tak bardzo wszystko popsuć. Moją wyczekiwaną randkę. 

Zaszlochałem spazmatycznie. Mój ból głośno odbił się od ścian i wrócił do mnie echem. Osunąłem się po wejściowych drzwiach pozwalając, by płacz wypełnił cały dom.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro