02.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

„Miałem koszmar”

Nie mógł spać. Leżał na plecach, trzymając dłoń pod głową. Bez uczuć patrzył w sufit. Znowu usłyszał krzyki. Z początku myślał, że pewnie jego przyjaciółka kłóci się ze swoją mamą, ale gdy padło zdanie nie dotykaj mnie, wiedział, że jej mamy nie ma w domu, że w domu z nią jest ktoś inny. Często zazdrościł May, że miała tak twardy sen. Nie musiała wsłuchiwać się w te krzyki, w ten płacz. Nie musiała odczuwać tej samej paniki, słysząc co się dzieje piętro wyżej. Zacisnął oczy, gdy usłyszał huk, jakby ktoś był popychany na mebel. Znowu jej to robi. W kącikach jego oczu, zaczęły zbierać się łzy. Sam przed sobą okazał swoją słabość. A przecież myślał, że gdyby był kimś więcej niż przyjacielem mógłby ją ochronić. Mógłby magicznie sprawić, że wszystkie te złe rzeczy, które się jej przytrafiają, przestałyby istnieć. Po jego policzku spłynęła łza, gdy usłyszał głośny szloch, niemalże zanoszenie się. Nie chciał wiedzieć co się dzieje z dziewczyną. Nie chciał dopuścić do siebie prawdy.

- Nie możesz zasnąć? - usłyszał głos w drzwiach. Otworzył oczy, patrząc w ich stronę. May.

- Miałem koszmar - skłamał. May uśmiechnęła się słabo, podchodząc do chłopaka. Pochyliła się nad nim i złożyła na jego czole delikatny pocałunek. Przeczesła powoli dłonią jego loki, szepcząc ciche "dobranoc", po czym wyszła z pokoju.

Nie drążyła nawet tematu, którym był rzekomy koszmar Peter'a. Umiała bardzo dobrze wyczuć, kiedy jej siostrzeniec kłamał, ale teraz wiedziała, że nie powinna tego drążyć. Poza tym, nawet gdyby naciskała na to, aby brunet powiedział jej prawdę, tym bardziej nic by z tego nie było.

Parker wypuścił z ust ciche westchnienie, starając się zasnąć.

***

- Grałem w pogromców bestii! I w końcu udało mi się przejść ten poziom z mutantem! - mówił Ned, wpychając do ust kolejną porcję kawałków kurczaka.

MJ, Claire i Peter zaśmiali się, gdy trochę jedzenia spadło mu na talerz. Lecz chłopak nie przejmował się tym. W końcu był w towarzystwie gdzie każdy go rozumiał. Oni wszyscy przecież rozumieli swoje dziwactwa.

- A wy frajerzy, co robiliście? - spytała mulatka.

Claire zagryzła wargę, skubiąc skórki przy paznokci. Peter spojrzał na Michelle i dyskretnie dał jej do zrozumienia, że nie powinna o to pytać. W momencie temat rozmowy natychmiast się zmienił na nadchodzący sprawdzian z biologii. Przez resztę lunch'u, dziewczyna siedziała cicho, wsłuchując się w rozmowę przyjaciół.

Cholera, czy jej życie musiało wyglądać tak okropnie?

∆∆∆
a więc, ten rozdział krótszy jakoś wyszedł. po cichu licze, że się podoba hihi. no i ten, do następnego.

przepraszam za błędy!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro