Rozdział 14

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Rozdział pisany pod wpływem utworu powyżej.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

- Dziękuję — skinęłam głową.

Skierowałam się w stronę wolnego miejsca między jegomościem z Gondoru a Frodem. Gdy rozejrzałam się po obecnych i zauważyłam, że brakuje Aragorna. Oparłam się o krzesło i podłokietnik, a następnie zamyśliłam się, czemu przybyło tylu gości.

- Przepraszam, że przerywam... – głos po prawej wyrwał mnie z rozmyślań – Bardzo mi pani kogoś przypomina, nie spotkaliśmy się kiedyś ?
- Nie sądzę – rzekłam dość sucho – Nie miałam okazji zawędrować do Minas Tirith.
- Skąd...
- Mam oczy i widzę godło na pańskiej kamizelce, a poza tym sądząc po akcencie, którym Pan mówi.

Nie podoba mi się ten mężczyzna, jakiś dziwny jest. Czemu nie usiadłam gdzieś indziej ?! Dziwne, że czuję, jakby roztaczał wokół siebie niejasną aurę."

Mężczyzna próbował zagadać jeszcze kilka razy, ale zbywałam go, by po ostatnim razie zacząć rozmowę z Hobbitem.

- Frodo – zaczęłam szeptem – Czy to, co ci ciąży, masz dobrze schowane ?
- Tak mam je...
- Ćśś, nie musisz mi tego mówić, a nawet bym wolała zostać w niewiedzy, gdzie się znajduje. Jednakże pilnuj tego dobrze, mam złe przeczucia, że ktoś będzie chciał ci to zabrać.
- Dziękuję, proszę pani.
- Nie dziękuj, miej po prostu oczy dookoła głowy.

W momencie, gdy skończyłam wypowiedź, do sali weszli Elrond z Aragornem. Ten drugi zerknął na mnie i kontynuował rozmowę z Elfem.

- Jak widzę, są już wszyscy, smacznego życzę – powiedział Quendi.
- Pani – po raz kolejny usłyszałam głos po lewej – Tak się zastanawiam, co skłoniło Panią założenia, prawie że męskiego stroju przy tak elfiej urodzie?
- Ze względu na profecję, którą wykonuję, jest mi wygodniej w takim ubraniu i nie jestem Elfką, chociaż ma pan takie wrażenie.
- A mogę zapytać, co pani robi?
- Zapytać pan może, ale ja nie muszę odpowiadać – mruknęłam, pod nosem mając nadzieję, że nie będzie już kontynuował rozmowy.
- Nie jest pani miła.
- A pan jest zbyt wścibski — warknęłam.

Mogę się założyć, że oczy mi ściemniały, jak zawsze, gdy jestem zdenerwowana."

- Irith przyjdź po śniadaniu na południowy taras, muszę z tobą porozmawiać – usłyszałam od Elronda.
- Dobrze, przyjdę.
- Nałożyłam sobie kilka plasterków wędliny i kawałek chleba, lecz nie było mi dane zacząć, bo mężczyzna po prawej po raz kolejny zaczął rozmowę.
- Pani Irith...
- Panie – warknęłam nieprzyjemnie – Dasz Pan mi zjeść w spokoju czy mam tym nożem, który trzyma Pan w ręce zrobić Panu kuku? Nie zauważył Pan, że nie mam ochotę na rozmowę?
- Noo... Eee...
- Mężczyźni – mruknęłam pod nosem – Frodo podasz mi tamte warzywa ?
- Tak proszę.

Gdy przegryzałam paprykę, starałam się uspokoić, ale za każdym razem, gdy spojrzałam na Gondorczyka, nerwy wracały.

Znowu mało co zjem, tym razem przez tego bufona."

Dokończyłam dość szybko posiłek i po podziękowaniu, by jeszcze szybciej wyjść z pomieszczenia, żeby uspokoić się przed spotkaniem z Elrondem. Szłam dość raźnym krokiem, tak że po kilkunastu minutach byłam na miejscu. Była to zadaszona platforma z ażurowymi ścianami, przez co dało się wyczuć na skórze delikatne porywy wiatru. Podeszłam do jednej z wnęk i oparłam się łokciami o parapet. Gdy spuściłam głowę, kilka kosmyków wysunęło mi się z fryzury, co w tym momencie mi nie przeszkadzało. Starałam się głęboko oddychać, żeby ukoić nerwy, jednak działało to tylko przez krótki czas.

Walka mieczem zawsze mnie odstresowywała, jednak teraz nie mam czasu, żeby pójść po miecz, bo w każdej chwili może przyjść Elrond. Cholerne fatum."

- Coś się stało, że tak szybko wyszłaś ? – usłyszałam zaniepokojony głos Elfa za plecami.
- Ten człowiek z Gondoru się stał.
- Boromir?
- Nie wiem, możliwe, nie znam jego imienia, bynajmniej mam też inny problem z nim związany.
- Jaki ? – zapytał, podchodząc bliżej mnie, by również oprzeć się o balustradę.
- Pierwszy raz czułam, aby od kogoś biła taka negatywna aura – mówiłam coraz szybciej i ciszej – Ogólnie pierwszy raz wyczułam jakąkolwiek aurę, a do tego, co chwila mnie zagadywał, mimo wyraźnej niechęci z mojej strony, przez co nie mogłam się skupić na tym, co odczuwam.
- Niepokoją mnie te nowe umiejętności.
- Ciebie niepokoją ? – Nie zważałam w tym momencie na to, że przeszłam na „ty" w stosunku do Elfa, podnosząc jednocześnie głos – A co ja ma powiedzieć, jak w ciągu dwóch miesięcy, nagle mam wizje, a chwilę później dowiaduje się, że widzę aury.
- Aragorn wspominał, że miałaś w bliskiej rodzinie Elfy.
- Tak od strony matki, ale nie wiem, kim byli... Mama zmarła z powodu jakichś komplikacji poporodowych.
- Może to jest właśnie klucz do twoich umiejętności. Wiesz może, skąd pochodzili?
- Wiem niewiele i tylko to, że z okolic Lothlórien, ona sama jednak przeniosła się i mieszkała po tej stronie Gór Mglistych – odpowiedziałam już spokojnie.
- Wiesz coś o swojej mamie ? – dopytał, przyglądając mi się.
- Niestety prawie nic, ojciec nie chciał na ten temat rozmawiać, jedyne co wiem, to już powiedziałam. Chociaż...
- Tak ?
- Ojciec, kiedyś jak był pod wpływem, stwierdził, że mam takie samo znamię na łopatce co mama, niestety nie wiem, ile jest w tym prawdy.
- Ma jakiś konkretny kształt czy raczej jest zwykłym przebarwieniem?
- Podobne jest do listka, z jedną dłuższą częścią pośrodku i dwoma mniejszymi po bokach.
- Wiesz, co ono przypomina ? – Zapytał, patrząc na mnie badawczo, jakby szukał jeszcze innej odpowiedzi.
- Nie, a powinnam ?
- Jest to symbol Galadhrinmów. Zostałaś przez nich naznaczona.
- Co proszę? Jakie naznaczona ? O czym ty mówisz? – Czułam, jak nogi w kolanach zaczynają mi się uginać, przez co byłam zmuszona przytrzymać się mocniej balustrady - Nie, to nie może być prawda, prawda ?!
- Być może to dlatego zaczęłaś mieć wizje i wyczuwać aury.

Usiadłam na ławeczce, która stała w rogu tarasu, zdając sobie sprawę, że nie wystoję dłużej. Chwilę po tym schowałam twarz w dłoniach.

- Irith, może to wcale nie oznaczać końca świata. Przypomnij sobie to, że gdyby nie twoja wizja o ataku Nazgûli na Hobbitów i Aragorna, Froda mogłoby nie być już między nami.
- No może racja – pociągnęłam nosem – Po prostu ostatnie wydarzenia trochę mnie przytłoczyły.
- Jak każdego z nas.
- Abstrahując od tego, o czym wcześniej rozmawialiśmy, coś chciałeś mi na śniadaniu powiedzieć?
- Tak, że chciałbym, abyś przyszła na naradę związaną z dalszymi losami Jedynego Pierścienia, która będzie na wschodnim tarasie.
- Kiedy ma się odbyć?
- Będzie po wcześniejszym obiedzie, czyli za jakieś cztery godziny i potrwa dość długo.
- Dziękuję za zaproszenie.
- Do zobaczenia – powiedział Elf.

Pochyliłam głowę na pożegnanie i odprowadziłam Elronda wzrokiem do drzwi, po czym podeszłam z powrotem do wnęki okiennej. Przy mocniejszym podmuchu wiatru poczułam, jak z koczka wysuwają się kolejne kosmyki, postanowiłam więc rozpuścić je całkiem.

Powinnam chyba częściej w rozpuszczonych chodzić" pomyślałam, odczuwając swobodę na skórze głowy.

Stałam i chłonęłam widoki, które mnie otaczały. Słyszałam ciche szeleszczenie liści i śpiewy ptaków. Czułam również, że zaczynam się powoli relaksować po wcześniejszych wydarzeniach. Kolejny podmuch powietrza był już bardziej przenikliwy, postanowiłam, więc skierować się do środka budynku. Gdy weszłam do wnętrza, spotkałam jednego z Elfów.

- Przepraszam – zaczepiłam go – Wiesz może, czy znajdę tutaj bibliotekę?
- Quendi wydawał się zaskoczony pytaniem, ale odpowiedział.
- Prosto korytarzem, następnie w lewo i drugie drzwi na prawo.
- Dziękuję bardzo – powiedziałam z uśmiechem, po czym skierowałam się we wskazanym kierunku.

Po kilku minutach byłam na miejscu. W momencie, kiedy otworzyłam drzwi, poczułam charakterystyczny zapach starych ksiąg i pergaminów. Po lewej stronie znajdowały się trzy duże okna, przez które pod skosem wpadały promienie, tworząc smugi, w których migotały drobinki kurzu. W pomieszczeniu była tylko dwójka Elfów rozmawiająca szeptem nad jakimś manuskryptem. Podeszłam do jednej z półek oznaczonej tabliczką o genealogii. Chciałam się czegoś dowiedzieć na temat mamy i jej rodziny, chociaż wiedziałam, że nie będzie to łatwe wyzwanie, biorąc pod uwagę, że nawet nie znałam jej imienia. Poszukałam tytułu związanego z Lothlórien, spośród kilkudziesięciu tytułów była jedna i nie za gruba w porównaniu do innych.

No to chwila prawdy, czy coś znajdę."

Wzięłam książkę w rękę i skierowałam się w stronę parapetu okna, który był nie daleko. Był przyjemnie ogrzany przez padające na niego promienie słoneczne. Rozsiadłam się na nim i zaczęłam czytać. W woluminie znajdowały się drzewa genealogiczne i losy większości Elfów. Zaciekawiła mnie historia Galadrieli i jej rodziny. Miałam dziwne wrażenie, że jest coś w niej bliskiego. Napisano dość ciekawą sprawę, otóż Pani z Lothlórien miała dużo młodszą siostrę imieniem Írissë, lecz nie akceptowała jej jako członka rodziny.

Imię niepokojąco podobne do mojego i dziwne, że nie uważała jej za siostrę, jest to bardzo rzadko spotykane wśród Elfów, z tego co mi wiadome" zamyśliłam się, odrywając wzrok od tekstu i spoglądając za okno.

Słońce było już wysoko na niebie i grzało coraz mocniej. Przybyło również kilka jasnych chmur. Po chwili odpoczynku powróciłam do lektury. Kolejnym intrygującym faktem, była wiadomość, że Írissë związała się z człowiekiem z rodu Elendila i miała z nim dziecko.

Czyżbym znalazła własną matkę ?" pomyślałam, po czym zwróciłam uwagę na akapit zatytułowany znaki szczególne.

Ojciec miał raję."

Znaki szczególne: Znamię w kształcie liścia Galadhrimów nad lewą łopatką oznaczający przynależność do rodziny (każdy z rodu takowy posiadał)."

Gdy dotarła do mnie pewna myśl, czułam, jak blednę.

Cholera, jestem Półelfką. Nie sądziłam, że aż tak blisko będę miała w rodzinie Elfa. Tylko..."

Zdążyłam pomyśleć i zabrzmiał dzwon na obiad.

To już tyle minęło ?" zdziwiłam się, po czym odłożyłam wolumin na miejsce i skierowałam się w stronę jadalni.

Mam nadzieję, że znowu nie wyląduję koło Boromira. Za cholerę go nie polubię, nawet jeśli byłby Królem Gondoru. Chociaż wróć... Gondor nie ma króla." pomyślałam.

Gdy byłam w pobliżu sali jadalnej, poczułam dochodzące z niej smakowite zapachy. Kiedy do niej weszłam, było jeszcze sporo wolnych miejsc, skierowałam się, więc w kierunku środkowego stołu i usiadłam na rogu. Czekając na resztę, zaczęłam obserwować inne osoby znajdujące się w pomieszczeniu. Najbardziej moją uwagę zwróciła grupa 4 Krasnoludów.

Ciekawe, z tego, co wiem, to raczej Elfy Naugrimamów nie darzą sympatią, może to ma związek z Naradą"

Siedzieli dość blisko siebie i o czymś między sobą rozmawiając. Gdy jeden z nich odwrócił głowę w moim kierunku i kiedy zauważył, że ich obserwuję, przyjrzał mi się spod przymrużonych powiek i mruknął coś do swoich towarzyszy. Sala powoli się zapewniała, by po kolejnych kilkunastu minutach praktycznie wszystkie miejsca były zajęte. Chwilę później do jadalni weszli Elrond z Mithrandirem i Aragornem.

Ciekawe, o czym tak rozmawiają"

Zauważyłam, że Gandalf kieruje się w stronę krzesła, które nadal było wolne.

Odnoszę wrażenie, że nawet Elfy mają problem z akceptacją Strażników, ale no cóż, byliśmy od ponad dwóch er ludem bez swojego stałego miejsca w Śródziemiu."

- Coś cię trapi ? – usłyszałam głos Majara.
- Nie, tak ogólnie rozmyślam.
- O czymś szczególnym ?
- Między innymi o tym, że Strażnicy nadal nie są akceptowaną nacją, mimo tego, że robią dość skutecznie swoją robotę.
- Hmm... Faktycznie trudny temat, a biorąc pod uwagę to, że jesteś jeszcze kobietą, która według większości kultur powinna przebywać w domu i opiekować się dziećmi, jest im jeszcze ciężej przełamać stereotypy.
- Zdaję sobie z tego sprawę, ale mi wystarczyłoby to, żeby nie odnosili się do nas z wyraźną niechęcią.
- No cóż, nie nawróci się wszystkich, ale zawsze możemy zmienić siebie.
- Mądre słowa – powiedziałam w zamyśleniu, kiwając przy tym głową.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro