Rozdział 11

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Rozdział pisany pod wpływem utworu powyżej.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

- Słyszałem.
- Bo miałeś.
- Uznam, że to był sygnał do opuszczenia pomieszczenia. Do zobaczenia.

Poczekaliśmy, aż czarodziej wyjdzie i zaczęliśmy rozmowę.

- Aragornie...
- Hmm ?
- Martwię się.
- O co ? – zapytał i odsunął się ode mnie, żeby widzieć moją twarz.
- Ogólnie o to, co się dzieje w Śródziemiu. Od lat nie słyszało się, aby została wyrżnięta w pień cała wioska, zwłaszcza Dúnedainów. Sam doskonale wiesz, jak ukrywamy przed światem nasze domostwa. Martwi mnie też to, że Upiory Pierścienia wyruszyły, co oznacza również, że Sauron coś zaczyna knuć, i to nie mało. Boję się też o to, czy w razie wojny dam radę walczyć. Doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że w walce każdy miecz się przydaje, a mnie co chwila coś spotyka. Między Vallarami i prawdą, to w ciągu ostatnich dwóch miesięcy więcej byłam poszkodowana niż nie. Boję się też o nas, bo mimo tego, że coś zaczyna kiełkować, w każdej chwili, ten kiełek może zostać wyrwany przez cokolwiek lub kogokolwiek.

Mężczyzna w trakcie mojej wypowiedzi przyglądał mi się uważnie z zatroskaną miną, po czym się odezwał cicho.

- Wiesz co, coś Ci powiem, może inaczej widzimy nasz świat skomplikowany, z milionem wad, nie jest za późno, by to zauważyć. Mam też nadzieję, że jeśli dojdzie do wojny, to po naszej stronie zginie jak najmniej osób – powiedział, po czym ponownie mnie przytulił.

Tym razem na dłużej. Gdy otoczyły mnie ramiona Aragorna, czułam, jakbym znajdowała się w bezpiecznej odgrodzonej od wszystkiego strefie. Podświadomie porównałam ten uścisk do momentu, gdy Elladan przenosił mnie do sali uzdrowień. Zdecydowanie wolałam ten w wykonaniu Dúnadana, pomijając fakt, iż ręce miał bardziej umięśnione przez walkę mieczem, to w połączeniu z zapachem tworzyły swoistą mieszankę wybuchową. Nieświadomie zamruczałam, gdy zaciągnęłam się wonią mężczyzny.

- Irith... Spójrz na mnie, proszę...
- A po co ? – niechętnie uniosłam wzrok i spojrzałam na twarz mężczyzny.
- Proszę cię o jedno, nie mrucz, bo może to się nie skończyć przyzwoicie – sam mruknął z niewielkim uśmiechem na ustach.
- Mówiłeś coś o mruczeniu, a sam mruczysz i przy okazji przyjemnie wibrujesz – powiedziałam, po czym zasłoniłam usta dłonią – Ja nie powiedziałam tej drugiej części na głos, prawda ?
- Powiedziałaś.
- Cholera, ale wstyd – czułam, jak policzki zaczęły mnie palić ze wstydu i zażenowania.
- Czy ja wiem, czy jest czego się wstydzić ? – szepnął mi do ucha, wywołując u mnie dreszcze przyjemności, po czym zapytał z troską – Zimno Ci jest, że drżysz ?
- To nie z zimna – burknęłam pod nosem.
- Nie z zimna powiadasz ? – usłyszałam, czując ciepły oddech na szyi.
- Proszę, nie rób tak.
- Ale jak ? Że tak ? – spytał i dmuchnął jeszcze raz w okolice dość wrażliwego miejsca przy uchu.
- Właśnie tak – mruknęłam pod nosem.
- A czemu Ci tak nie robić ? – kolejne dmuchnięcie.
- Bo cię zatkam dość skutecznie.
- Tak ? A jak ?
- Właśnie tak ! – powiedziałam i wpiłam się w usta mężczyzny, wkładając w to zebrane emocje, które się we mnie skumulowały.

Początkowo pocałunek był dość agresywny. W momencie, gdy zassałam dolną wargę Strażnika, usłyszałam gardłowy pomruk, po czym przejechałam końcem języka po wargach, kreśląc ich kształt. Czułam ciepły przyspieszony oddech Aragorna, który owiewał moją twarz, co było dość przyjemnym doznaniem. Następnym faktem, który zarejestrowałam były usta na szyi trochę poniżej ucha. Początkowo przypominało to bardziej muśnięcia niż pocałunki, jednakże dość mocno budowały napięcie. Gdy zacisnęłam palce na włosach mężczyzny, zauważyłam, że na chwilę przerwał pieszczotę, co wykorzystałam i po położeniu dłoni na jego klatce piersiowej, popchnęłam, żeby się położył. Początkowo ułożył się na pościeli, jednak na moment jeszcze wstał i po zdjęciu butów wrócił do poprzedniej pozycji. Usiadłam na nim, na wysokości bioder, składając pocałunki na linii żuchwy. Zarost, który ją pokrywał, naprzemiennie smyrał i drapał. Gdy chciałam się już skierować w inny rejon szyi, poczułam, że Aragorn majstruje przy moich włosach.

- Rozplątać je ? – szepnęłam z emocjami w głosie.
- Mhm.
- Jak chcesz, żebym miała rozpuszczone, to sam je rozplącz.

Postanowiłam się z nim trochę zabawić i po tym, jak usiadłam między jego nogami, odwróciłam się plecami w jego kierunku. Usłyszałam tylko sapnięcie, na co uśmiechnęłam się pod nosem. W następnej chwili poczułam długie palce wplatające się w moje włosy. Później było delikatne ciągnięcie, gdy Strażnik próbował rozplątać dolną część warkocza. Gdy jedno z pasm zasmyrało mnie w ucho wiedziałam, że za chwilę będzie najgorsza część, będąca jednocześnie tą najprzyjemniejszą. Palce Aragorna muskały moją głowę, miałam wrażenie, że miejsca, których dotykały, wręcz parzą. Nie wiem, kiedy zamknęłam oczy i przechyliłam głowę w drugą stronę, w momencie, gdy poczułam usta i ciepły oddech na odsłoniętej szyi, wiedziałam, że popełniłam błąd. Chociaż, czy na pewno? Kiedy mężczyzna przejechał mi po niej czubkiem języka, miałam wrażenie, jakbym się rozpływała. W następnej chwili poczułam, jak jego ręce oplatają mnie w pasie i łączą się na brzuchu. Na plecach odczułam ciepło bijące od torsu Aragorna, żeby w kolejnym momencie czuć wsuwające się nogi pod moje kolana i zginające się skrzyżnie. Była to dość przyjemna pozycja, głównie przez bliskość naszych ciał. Wtuliłam się jeszcze bardziej, żeby odczuwać bardziej, więcej... Chwilę później zarejestrowałam, że Aragorn opiera czoło na mojej głowie i zaciąga się zapachem.

- I czym ci pachną ? – szepnęłam cicho.
- Hmm... Oiolairëm* i athelasem.
- Czyli przyjemnie, bo sądziłam, że nie bardzo u mnie z zapachem.

W odpowiedzi usłyszałam cichy śmiech.

- A ja ?
- Co ty ?
- Czym ja ci pachnę?
- To musisz na chwilę mnie puścić, żebym mogła sprawdzić.
- Wedle życzenia – powiedział i poluźnił uścisk.

Odkręciłam się w bok, przekładając jedną na drugą stronę tułowia mężczyzny i zaplotłam obie za jego plecami, po czym przytuliłam się do zagłębienia przy szyi. Wzięłam kilka głębokich oddechów, zachwycając się zapachem.

- No cóż – powiedziałam – Na pewno mogę wyczuć również athelas, ale i piżmo, jednak czuję jeszcze jeden, którego nie potrafię sprecyzować.
- Nie żartuj... Naprawdę athelasem pachnę?
- Mhm – mruknęłam, po czym dodałam – Jak to mówią, athelas dobry na wszystko.

Gdy usłyszałam głęboki i szczery śmiech, poczułam, jak w okolicach serca rozlewa się ciepło.

- A tego nie słyszałem.
- No widzisz, możemy jeszcze dużo nauczyć się od siebie.
- Mhm... – mruknął.
- Wiesz co ?
- Hm ?
- Chyba polubię to, jak, mruczysz.
- Chyba ? – dopytał z błyskiem w oku.
- Chyba na pewno – powiedziałam, wtulając się bardziej zagłębienie szyi.

Trwaliśmy w uścisku jeszcze przez dłuższy czas, jednak po jakimś czasie czułam, że oczy zaczynają mi się przymykać coraz częściej i na coraz dłużej.

- Nie powinnaś się przespać ? – usłyszałam cichy głos Aragorna.
- Y-y – zaprzeczyłam.
- Sądzę, że jednak powinnaś, rozluźnij się, to cię położę – powiedział.

Po czym przekręcił się razem ze mną tak, żeby głowę ułożyć na poduszkach. Następnie jedną rękę położył pośrodku pleców, a drugą z tyłu głowy, by potem unosząc się, powoli opuszczał mnie na posłanie. Gdy to zrobił, wysunął delikatnie dłonie i oparł się na łokciach, które umieścił po moich bokach i zawisł swoją twarzą nad moją. Spojrzałam na niego i zauważyłam, że przygląda mi się bacznie, z jego oczu biło ciepło, które wręcz hipnotyzowało.

- Wiesz, że smyrasz ? – szepnęłam, zahaczając kosmyk jego włosów za ucho.
- Teraz już tak – powiedział i uśmiechnął się.
- Zostaniesz ?
- Dobrze – potwierdził, po czym podniósł się, przykrył mnie kołdrą, żeby następnie samemu się pod nią wślizgnąć i położyć się koło mnie.

Gdy już się ułożył, podniosłam rękę mężczyzny i przytuliłam się do niego, kładąc głowę i moją dłoń na jego torsie. Usłyszałam chrząknięcie.

- Hm ?
- Nie za wygodnie ci ?

Podciągnęłam się trochę do góry, tak, że swój bark miałam pod pachą Aragorna, a głowę na obojczyku Strażnika.

- Teraz lepiej.
- Jesteś okropna, wiesz?
- Nie gadaj już, sam kazałeś mi spać – burknęłam.
- Śpij dobrze Irith – usłyszałam i poczułam cmoknięcie w czoło.


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
*Oiolairë – jedno z Wonnych Drzew** Numenoru rosnące głównie w zachodniej prowincji wyspy – Nísimaldarze. Gatunek szczególnie ważny dla Númenorejczyków. Zwyczaj nakazywał, aby kobieta z rodziny, bądź ukochana kapitana statku przyniosła mu w dniu wypłynięcia pęk gałęzi tego drzewa. Miało to zapewnić powodzenie podróży i szczęśliwy powrót załogi do domu.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
** Wonne Drzewa – gatunki drzew, których sadzonki Eldarowie przywieźli na Númenor z Tol Eressëi. Ich wspólną cechą był słodki, przyjemny zapach, który roztaczały.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro