Free

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Burza rozległą się za oknem budząc Petera z Błogiego snu. Nerwowo uniusł głowę oddychając głęboko. Nie lubił burz.

Wyjrzał szybko za okno jakby z przestrachem, że kiedy popatrzy za długo uderzy go piorun.

Na dworze lało jak diabli, a Wierzą zdawała się być pośrodku tego całego burzliwego zamieszania.

Wstał z westchnieniem wiedząc, że i tak już nie zaśnie. Przetarl powieki i powolnym krokiem wyszedł z pokoju.

Normalnie, kiedy May jeszcze żyła zawsze podczas burzy szedł do niej bo bliskość drugiego człowieka dodawała mu otuchy.

Ale teraz nie miał takiej możliwości. Nie miał przecierz na tyle odwagi by pujsc i obudzić Pana Starka tłumacząc to tym że jak dzieciak boi się burzy.

Tony był jego opiekunem dopiero nie cały miesiąc wiec Peter wątpił by nie przeszkadzało mu obudzenie w środku nocy. Może inaczej Inaczej gdyby był jego biologicznym dzieckiem. Ale nim nie był więc na jakiekolwiek otuchy nawet nie liczył.

Poza tym przed tym jak zamieszkał z Panem Starkiem cały sierociniec trąbił o tym że miliarder adoptuje go jedynie z litości i chęci przypodobania się prasie.

Nie mógl nawet liczyć na takie zrozumienie jak w przypadku cioci May.

Westchnął idąc wzdłuż korytarza. Wyciągnął telefon i włączył w nim latarkę.

Ruszył w kierunku kuchni mając nadzieję że wypicie ciepłego kakao jakoś go uspokoi.

Kiedy był już blisko zmarszczyl brwi dostrzegając że w pokoju pali się światło.

Przekroczył pomału próg pomieszczenia dostrzegając siedzącego przy stoliku Pana Starka.

Mężczyzna ściskał w rękach kubek kawy. Przez chwilę przypatrywał się Petereowi ze zdziwieniem ale w końcu uśmiechnął się lekko w jego kierunku.

-Nie lubisz burzy co? - Kiedy Peter nie odpowiedział Tony kontynuował - Ja też, jest nieco przerażającą... Chcesz kakao?

Peter otworzył usta zszokowany. Tony zaśmiał się.

-Nie patrz tak na mnie kawy ci przecierz nie zrobię. To chcesz to kakao?

-J-ja - Peter zanikł na moment i spuściła wzrok - jeśli to nie problem.

Jego opiekun wzruszył ramionami.

-Pewnie że nie - powiedział i podszedl do blatu. W tym czasie Peter usiadł na krześle.

Kiedy Tony postawił przed nim kubek a sam osunął się na siedzenie tuż obok Peter nie mógł powstrzymać uśmiechu.

Nie miał pojęcia czym siebie zasłużył na takie zrozumienie.

Oto kolejny shocik :)

Trochę na niego czekaliście ale już jest



Jak reakcje?

Liczę że się spodobał.

To tyle na dzisiaj.

Miłego dzionka,
LitteAilaEvans

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro