15/12

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

            Ze snu wyrwał mnie nagły głos mojej mamy dochodzący z okolicy schodów. W pierwszej chwili nie miałem pojęcia co mówi, dlatego przestraszyłem się i podniosłem do siadu zrzucając z siebie kołdrę. Spojrzałem na Baekhyuna, ale ten wciąż trwał w błogiej nieświadomości skulony w małą kulkę u góry fotela. Wyglądało na to, że jego sen jest spokojny.

- Chanyeol! Baekhyun! - Głos się przybliżał, a ja uświadomiłem sobie, że kobieta zmierza w kierunku mojego pokoju. Przekląłem natychmiast podnosząc się z łóżka i rzucając w kierunku mniejszego.

- Baekhyun. - Szepnąłem potrząsając nim. Mniejszy uchylił oczy. Jego spojrzenie było pełne niezrozumienia, zupełnie zaspane. Zabrałem jego pościel i poduszki, po czym rzuciłem je w kierunku łóżka. Niedbale upadły na materac, kiedy ja podniosłem Byuna do siadu. Nie próbował odepchnąć moich dłoni, zupełnie nie rozumiał co się dzieje. - Moja mama idzie. - Dodałem równie cicho, a kiedy wstał popchnąłem go w stronę łóżka. W tym samym momencie usłyszeliśmy pukanie.

- Chwila! - Rzucił Baekhyun, kiedy najciszej i najszybciej jak potrafiłem rozłożyłem jego kołdrę i zabrałem poduszkę. Obejmując ją wszedłem pod okrycie. Brunet zrobił to samo, po czym położył się obok i przykrył po same uszy. Sam oparłem się o zagłówek łóżka i odetchnąłem próbując uspokoić oddech.

- No dalej, chłopcy. - Mruknęłam moja mama naciskając klamkę. Jej spojrzenie natychmiast padło na naszą dwójkę. Przyglądała nam się nieco podejrzliwe, że zmarszczonymi brwiami. - Co robiliście? - Zapytała wchodząc do środka. Zamknęła za sobą drzwi, a mi przez głowę przeszło pytanie czy kiedykolwiek nauczy się czym jest prywatność. Ona i babcia były takie same. Nie było dla nich tematów tabu, dlatego często pozwalały sobie na nieco zbyt wiele, sądząc, że to w porządku.

Spojrzałem na Baekhyuna. Leżał z lekko przymkniętymi oczami, ale nasze spojrzenia się spotkały. Nie byłem pewny co wyczytał w moich oczach, ale przysunął się lekko i objął mnie w pasie. Jego ramie było przyjemnym ciężarem. Nie wtulił się we mnie, prawdopodobnie uznając to za zbyt wiele, ale oparł głowę o mój bok i zamknął oczy. Jego skóra była ciepła.

- Śpimy, oczywiście. - Odpowiedziałem kobiecie przenosząc na nią wzrok. Wyraz jej twarzy był pełen ciepła i spokoju, kiedy na nas patrzyła. Zastanawiałem się o czym myśli. Czy sądzi, że jesteśmy dobrą parą? Idealną? Czy cieszy się, że znalazłem kogoś takiego jak on? Zawsze tak mówiła. - Która godzina?

- Ósma. - Rzuciła z lekkim uśmiechem. - Idziemy na winter hike. Chcecie iść z nami? - Zapytała, na co pokręciłem głową. Było wcześnie i z pewnością zimno. Zapowiadali też zamieć śnieżną w najbliższym czasie. Nie miałem ochoty nigdzie wychodzić. Wiedziałem, że być może przez czas spędzony w drewnianym domu nieco się rozleniwiłem, ale nie chciałem zmuszać się do robienia czegoś tylko dla faktu ruszenia z domu.

- Ja chcę. - Odparł Baekhyun nagle. Spojrzałem na niego, ale jego oczy były zamknięte. Westchnąłem słysząc to. Nie mogłem puścić go samego.

- W takim razie idziemy z wami. - Mruknąłem nawet nie próbując ukryć niezadowolenia. Nie miało to najmniejszego sensu. Baekhyun i mama byli osobami, które znały mnie najlepiej. Mogli łatwo czytać moje emocje.

- Za pół godziny przy wyjściu. - Powiadomiła nas, po czym wyszła ostatni raz mierząc nas spojrzeniem. Kiedy zamknęła drzwi Baekhyun natychmiast odsunął się ode mnie.

- Powinniśmy zakluczyć drzwi. - Westchnął utrzymując głos cicho, prawdopodobnie w obawie, że mama wciąż może być w pobliżu. Gdyby wyostrzyć słuch mógłby usłyszeć jej oddalające się kroki. Zdecydowałem się zostawić tę wiadomość dla siebie.

- Nigdy tego nie robiliśmy.

- To nic. - Rzucił powoli wygrzebując się z ciepłej pościeli. - Nawet jeśli zaczniemy, nie będzie w tym nic dziwnego. Najwyżej powiemy, że nie chcieliśmy ich gorszyć. - Wyjaśnił, a ja parsknąłem na jego słowa.

- W porządku, dziś zakluczymy drzwi.

- Dzięki. - Powiedział, po czym szybko zabrał swoje rzeczy i uciekł do łazienki. Przez chwile siedziałem w łóżku zastanawiając się, kiedy przesiąkło ono jego zapachem. Bez wątpienia mogłem wyczuć aromat truskawek i nie rozumiałem jakim cudem wcześniej tego nie poczułem. Obecność Baekhyuna w pomieszczeniu była bardzo wyczuwalna. Oprócz samego zapachu, gdzieniegdzie leżały jego ubrania, ponieważ zawsze był bałaganiarzem. Jego rzeczy znajdowały się dosłownie wszędzie dominując te pomieszczenie przez moja miłość do uporządkowanej przestrzeni. Wchodząc do pokoju z pewnością to obecność mniejszego była bardziej dostrzegalna.

Wstałem, po czym zacząłem zbierać się do wyjścia. Naprawdę wolałbym zostać, może posiedzieć przy kominku, poczytać coś czy pooglądać. Baekhyun nie lubił za specjalnie filmów i książek. Miał kilka ulubionych, którymi chętnie się zajmował, ale ciężko było przekonać go do czegoś nowego. Wolał wyjść na miasto do nowej, tematycznej kawiarni czy do parku karmić kaczki. Chodził na spacery, odwiedzał znajomych czy zabierał się z nimi do klubu. Nie był osobą, która chciała siedzieć w miejscu i się relaksować. Wolał działać.

Wybrałem dość sportowy ubiór, a kiedy nadeszła moja kolej wyszedłem do łazienki, gdzie starając się streszczać przygotowałem się do wyjścia. Z Baekhyunem pojawiliśmy się przy drzwiach dwie minuty po ustalonym czasie. Na szczęście wszyscy na nas czekali, a ich poranna frekwencja nieco mnie zaskoczyła. Przy drzwiach oprócz mojej mamy czekały ciocie Seulki i Sunyeong, jej mąż, Seoyeon, Junmyeon i Jongin. Wszyscy ubrani nieco lżej niż pogoda wskazywała, ale wystarczająco do szybkiego marszu.

- Wszyscy są, wychodzimy. - Oświadczyła ciocia Sunyeong otwierając drzwi wyjściowe, kiedy Baekhyun próbował założyć rękawiczki. Mroźne powietrze od razu uderzyło nasze twarze. Zapowiadał się chłodny dzień, ale miałem nadzieję, że ciepłe słońce jeszcze wyjrzy zza chmur. Tęskniłem za cieplejszą temperaturą. Choć urokiem tego miejsca była zimowa atmosfera, ja tęskniłem za tą letnią.

- Chodźmy. - Rzuciłem do mniejszego. Ten przytaknął i wyrównał ze mną kroku. Nie trzymaliśmy się za ręce, ale szliśmy blisko. Czułem jego ramie, które raz po raz ocierało się o moje. Przywykłem do tego.

- Nie sądziłem, że dołączycie. - Powiedział Jongin idąc zaledwie krok przed nami, aby nie blokować całej drogi. Przy jego boku szedł Junmyeon, który nie zdawał się zachwycony spacerem. Podejrzewałem, że tak jak ja wcale nie ma na niego ochoty. Prawdopodobnie wolałby zamknąć się w pokoju i przegadać kolejny dzień ze swoją dziewczyną, nawet na moment nie odkładając telefonu. Ich związek wciąż był czymś zupełnie nowym, nie spotykali się nawet miesiąc. Nie dziwiłem się więc, że są do siebie tak przyklejeni.

- Dlaczego? - Zapytał Baekhyun. Miał na twarzy lekki uśmiech, ale podejrzewałem, że nie jest szczery. Odkąd ponownie się pojawił niemal nigdy nie zdawał się realnie szczęśliwy i zadowolony. Traktował tę sytuację jako przymusową pracę, ale wcale mu się nie dziwiłem. Myślę, że dawno zaakceptował to, że nie jestem już w jego życiu. Nie spodziewał się, że ponownie w nim zawitam.

- Chanyeol nie cierpi pieszych wycieczek.

- To nie tak, że nie cierpię. Jest po prostu zimno. - Mruknąłem w swojej obronie.

- Nie kazałem mu iść. - Zaśmiał się Baekhyun. Miał rację, teoretycznie nie zmusił mnie do dołączenia do grupy, ale z pewnością wiedział, że to zrobię. Junmyeon odłączył się od nas, a nasza trójka została samotnie na końcu całej grupy. Oddalaliśmy się od drogi publicznej, dlatego chwilę później Jongin zajął miejsce po drugim boku Baekhyuna. Zdawał się naprawdę chcieć się z nim dogadać. Baekhyun nie reagował negatywnie na jego obecność. Było dobrze.

- Oboje wiemy, że Chan pójdzie za tobą wszędzie. - Zauważył Jongin. Miał rację, choć kontekst tego faktu zmienił się nieco w ciągu ostatnich miesięcy. Wcześniej podążałem za Baekhyunem ponieważ chciałem spędzić z nim jak najwięcej czasu, teraz robiłem to zmuszony sytuacją, w której oboje się znaleźliśmy.

- Prawda. - Westchnął Baekhyun. Oddaliliśmy się nieco od reszty, na tyle, że nikt z rozgadanej grupy z pewnością nie mógł nas usłyszeć. Jongin westchnął i rozejrzał się po okolicy. Być może szukał odpowiedniego, niezobowiązującego tematu, który mógłby narzucić mojemu byłemu chłopakowi. Sam nie czułem potrzeby rozmawiania z nimi. Wolałem pozostać cicho. Byun być może myślał podobnie, ale nawet jeśli tak było, nie skomentował tego.

- Niedługo święta. - Jongin oświadczył oczywiste, kiedy znaleźliśmy się w okolicy gór, które były naszym celem. - O co poprosisz Mikołaja, Baek? - Zapytał, a mniejszy zaśmiał się gwałtowne, prawdopodobnie niedowierzając głupocie tego tematu. Mimo to nie przerwał go. Sam nie miałem pojęcia czego pragnął, ale skoro spędzał z nami ten czas, powinienem kupić mu prezent. Wycieczka po paczki dla wszystkich wciąż była przede mną. Zwykle nie robiliśmy sobie dużych prezentów, raczej skupialiśmy się na obdarowywaniu najmłodszych.

- Amnezję, żeby zapomnieć o twoim kuzynie. - Rzucił mniejszy spoglądając na mnie krótko. Jego spojrzenie może i było zaczepne, ale raczej nie złośliwe. Mimo to parsknąłem na jego słowa.

-Mogę to załatwić. - Zapewniłem wpatrując się w Baekhyuna. Maszerował nieco przede mną i Jonginem, ale wciąż na tyle blisko, że rozmowy nie były w żaden sposób utrudnione.

- Coś innego? Może bardziej prawdopodobnego? - Zasugerował Kim patrząc przed siebie. Droga, którą zmierzaliśmy nie była zbyt stroma, chociaż znajdowaliśmy się już na początku docelowej ścieżki.

- Opłatę na mordercę żeby pozbyć się twojego kuzyna? - Odparł mniejszy. Przewróciłem oczyma słysząc to. To ja powinienem zastanawiać się nad takim rozwiązaniem.

- Pytam poważnie. - Westchnął Jongin. Nie zdawał się zirytowany, raczej rozbawiony odpowiedziami mojego byłego chłopaka. Te z pewnością i mnie rozbudziły oraz włączyły do rozmowy, w której nie miałem szczególnej ochoty uczestniczyć.

- Chłopaka. - Kolejna odpowiedź Baekhyuna. Postanowiłeś się wtrącić.

- Masz mnie. - Przypomniałem.

- Nie jesteś moim chłopakiem. Chcę nowego chłopaka. - Tym razem to ja westchnąłem słysząc jego słowa. Baekhyun mógł z łatwością znaleźć sobie nowego partnera. Ba, byłem pewny, że Sehun nadal przyjąłby go z otwartymi ramionami.

- Wiesz dobrze ze żaden mnie nie zastąpi. - Oświadczyłem pewny swoich słów. Nie miałem żadnych wątpliwości co do tego, że nie istniał nikt, kto zagwarantowałby Baekhyunowi życie, jakie ja chciałem mu dać. Byłem gotów zrobić dla niego wiele i, co więcej, miałem duże możliwości, aby podarować mu wszystko, czego mógłby zapragnąć.

- Myślisz ze jesteś niezastąpiony?

- To właśnie powiedziałem. - Potwierdziłem, a mniejszy roześmiał się słysząc to.

- Wysoko się cenisz. - Rzucił na co przewróciłem oczyma. Musiał wiedzieć, że to prawda.

- Nikt nie będzie dla ciebie tak dobry jak ja. Na twoim miejscu postarałbym się bardziej, aby mnie odzyskać.

- Zamierzam się ciebie pozbyć, nie odzyskać. - Odparł z podniesioną głową.

- W takim razie powodzenia w szukaniu zastępstwa. - Mruknąłem nie do końca zadowolony z jego odpowiedzi. Nie wiem czego oczekiwałem, ale powinienem wiedzieć, że nie przyzna mi racji. To mój były chłopak. Oczywiste, że nie zrobiłby tego. Sprawiłby mi tym zbyt dużą radość.

- Dzięki.

- Ale Baekhyun. - Zacząłem zdobywając jego uwagę. Mniejszy skupił na mnie swoje spojrzenie, a ja uśmiechnąłem się lekko. - Oboje wiemy ze należysz do mnie i to się nie zmieni.

- Okej, okej. - Wtrącił Jongin, wchodząc między nas. Tym razem to nie Byun miał ostatnie zdanie. - To idzie za daleko. Nie lubimy toksyczności, Chanyeol.

- Właśnie, Park, nie lubimy toksyczności. - Powtórzył mniejszy. Wzruszyłem ramionami, ponieważ to nie tak, że mi to przeszkadzało. Każdy czasem posuwał się zbyt daleko. Sam czasem oczekiwałem trochę zaborczości ze strony Baekhyuna, ale nawet kiedy ktoś na jego oczach ze mną flirtował, Byun śmiał się i odchodził, dając mi pełną swobodę. - Mówiłeś, że masz chłopaka, Jongin? Kto to?

- Do Kyungsoo. - Odparł młodszy z szerokim uśmiechem. - Pracuje w jednym z naszych hoteli, tam go poznałem.

- Wow, jak z dramy.

- Trochę. - Ocenił zawstydzony.

- Jaki jest?

- Cudowny. - Zapewnił natychmiast.

- Przerażający. - Wtrąciłem.

- Nieprawda, po prostu za tobą nie przepada.

- Ciężko cię lubić, Park. - Mruknął Baekhyun ponownie nieco przyśpieszając. Ponieważ grupa spowolniła, teraz znajdowali się dość blisko nas. Nikt jednak nie zdawał się zainteresowany prowadzoną przez nas rozmową. - Nie dziw się chłopakowi.

- Dokładnie. - Powiedział mój kuzyn. - Wracając, jest uroczy. Lubi piec i zawsze przynosi do hotelu różne pyszne rzeczy. Jest ciepły i opiekuńczy, wszyscy go uwielbiają. - Opowiadał. Zdawał się chcieć kontynuować, ale wtedy usłyszeliśmy krzyk mojej mamy.

- Baekhyun, kochanie, chodź do nas na moment.

- Wybaczcie.- Rzucił mniejszy biegnąc do przodu, aby dorównać trzem kobietom idącym na samym początku. Mama zaraz zaczęła coś mu opowiadać, co skomentował głośnym śmiechem. Ledwo go widziałem zza Seo i Junmyeona rozmawiającymi przed nami.

- Serio ciężko mnie lubić?

- Odrobinę.

Baekhyun więcej do nas nie dołączył. Prawdopodobnie uznał, że drugie towarzystwo jest lepsze, dlatego nie próbowałem zwabić go do nas. Przegadaliśmy z Jonginem kilka mniej ważnych tematów, idąc pod górę za innymi. Znów pozostaliśmy w tyle, ale nie przejmowaliśmy się tym. Resztę rodziny wciąż widzieliśmy na horyzoncie, co było najważniejsze. Tak przynajmniej mi się zdawało, dopóki grupa nagle się nie zatrzymała. Kiedy dołączyliśmy do nich rozmowy były intensywne. Nie rozumiałem czego dotyczą, dopóki nie zauważyłem, że pośród kilkuosobowej grupy brakuje jednej, konkretnej osoby.

- Gdzie jest Baekhyun? - Zapytałem próbując nie panikować. Braku mężczyzny nie dało się nie zauważyć. Moje serce natychmiast przyśpieszyło, a w głowie pojawiły się najczarniejsze scenariusze. W końcu Baekhyun nie znał tej okolicy.

- Nie wiem, odłączał się co kilka minut, ale zawsze wracał. - Powiedziała ciocia kładąc dłoń na moim ramieniu.

- Może znów wróci.

- Na pewno, to Baekhyun. - Rzuciła moja mama, rozglądając się po okolicy. Stała najwyżej, prowadząc grupę. - Poczekajmy chwilę. - Dodała, a ja westchnąłem i odwróciłem się na pięcie. - Gdzie idziesz?

- Rozejrzę się po okolicy.

- Nie martw się, kochanie. Na pewno podziwia widoki. - Zapewniła. Wiedziałem, że z pewnością ma rację, ale nie czułem się dobrze z myślą, że miałbym po prostu czekać na jego powrót. Nie chciałem, żeby był sam w obcym miejscu. Przytaknąłem, ale mimo to odszedłem od grupy i idąc przy drzewach obrałem drogę powrotną. Bałem się tego, że jesteśmy w obcym Baekhyunowi lesie. Czułem rosnący niepokój z każdą chwilą jego nieobecności. Mogło mu się coś stać. Mógł odłączyć się chcąc odetchnąć, po czym poślizgnąć się i spaść z góry. Mógł się zgubić przez nieuwagę lub się zranić. Nie rozumiałem jak mogliśmy zgubić dorosłego mężczyznę. Szedłem zaledwie dwie minuty, kiedy wpadła na mnie wychodząca zza drzew drobna postać. Złapałem ją, chroniąc przed upadkiem.

- Jezu, Park. Patrz gdzie idziesz. - Rzucił zdenerwowany Baekhyun, na co odetchnąłem głęboko. Puściłem go i podniosłem telefon, który spadł prosto w śnieg.

- Wszyscy na ciebie czekają, gdzie byłeś? - Powiedziałem próbując nie pokazać po sobie zdenerwowania. Przetarłem jego telefon i po upewnieniu się, że działa, oddałem go w dłonie bruneta.

- Robiłem zdjęcia. - Odparł spoglądając za moje ramię. Byliśmy sami.

- Nie oddzielaj się od reszty, coś mogło ci się stać.

- Bo ty na pewno byś się przejął. - Mruknął. Westchnąłem i wycofałem się na drogę, ponieważ znajdowaliśmy się w nieodśnieżonej części. Złapałem za dłonie Baekhyuna i nie czekając na zgodę wyciągnąłem go ze śniegu.

- Oczywiście, że bym się przejął. Jestem za ciebie odpowiedzialny. - Zapewniłem, a on wywrócił oczyma. Zaraz odbiegł ode mnie i szybko ruszył do reszty grupy. Patrzyłem za nim pełen wątpliwości.

To uczucie, ten strach, który mi towarzyszył, kiedy straciłem go z oczu było nadto znajome. Sądziłem, że dawno umarło. Ta troska, którą czułem wobec niego nie była czymś, co powinno się pojawić. Był moim byłym chłopakiem. Kimś, kto zranił mnie bardziej niż ktokolwiek inny. Nie mogłem widzieć w nim kogoś wartego troski. Powinienem życzyć mu wszystkiego co najgorsze.

Ale nie potrafiłem.

Nadal się o niego martwiłem.

_______ 

Dobry wieczór <3

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro