16/12

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Cały dzień był jednym, wielkim bałaganem. Począwszy od samego rana wszyscy zdawali się nieswoi. Zapowiadana śnieżyca miała nas nawiedzić za kilka godzin, dlatego nie mieliśmy żadnych planów dotyczących wyjścia z domu. Przed dziesiątą odwiedziła nas sąsiadka, która powiadomiła nas o przerwie w dostawie prądu. Ponoć była wcześniej zapowiadana, ale nikt z nas nie słyszał tej informacji. Niemal każdy był nieco zdenerwowany tą sytuacją. Moi rodzice martwili się zbiegiem okoliczności, który spowodował, że zarówno śnieżyca i brak prądu, mają zdarzyć się tego samego dnia, babcia martwiła się, że nie starczy świeczek, dlatego cały dom będzie ciemny, ciocie obawiały się tego ile potrwa sytuacja. W tym wszystkim był też Baekhyun. Baekhyun, który zupełnie ignorując wszelkie troski śpiewał pod nosem Last Christmas naprzemienne z All I want for christmas is You.

Patrzyłem na niego z niedowierzaniem, kiedy wszyscy panikowali, a on siedząc na ziemi, przy kanapie pomagał dzieciakom zdobić kartki świąteczne. Zdawał się zupełnie wycięty z obrazka.

Hanbin i Haeun zawsze zdawali się zafascynowani Baekhyunem. Mężczyzna był swobodny, ale delikatny w stosunku do nich. Z jednej strony bawił się z Hanbinem samochodami udając zachwyt parkingami czy miastami, które miał rozłożone w pokoju, zaś z drugiej pozwalał Haeun malować się dziecięcymi kosmetykami oraz dołączał do przyjęć jej lalek. Miał dobre podejście do dzieci, choć zawsze powtarzał, że własnych nie chce. Prawdopodobnie zbyt wiele czasu spędził wychowując swoje rodzeństwo. Jego rodzice nie byli złymi rodzicami, ale ze względu na różnicę wieku pokładali w nim dużo odpowiedzialności. Już jako nastolatek musiał odbierać młodszych ze szkoły lub przygotowywać dla nich obiad. Często też zostawał z nimi sam i choć nie chciał tego przyznać, poza rolą starszego brata przyjął też rolę trzeciego rodzica. Nigdy nie opowiadał mi o tym jak jego życie wyglądało, gdy sam był kilkuletnim dzieckiem. Do siódmego roku życia wychowywany był jako jedynak i choć wiedziałem, że zabiłby dla swojego rodzeństwa, zastanawiałem się jak wspomina ten czas. Jeśli jego rodzice nie do końca potrafili zająć się dzieciakami to kto zajął się nim wtedy?

Za względu na doświadczenie w opiece dzieci go uwielbiały. Działał niczym magnes, przyciągając je do siebie promiennym uśmiechem.

Podobnie było w przypadku młodszego rodzeństwa Jongina. Ich różnica wieku była nawet większa, zważywszy, że Haeun miała zaledwie 8 lat, zaś Hanbin 10. Ich relacja nie była jednak podobna do tej w rodzeństwa Byun. Ciocia dbała o to, żeby Jongin mógł żyć swoim życiem i nigdy nie pokładała na niego żadnej odpowiedzialności dotyczącej dzieciaków. Wynajmowała im opiekunki i najróżniejszych nauczycieli. Jongin był wyłącznie ich starszym bratem.

Spojrzałem na mamę, która szukała informacji co do dokładnej godziny wyłączenia prądu, po czym na byłego chłopaka, który siłując się z tubką brokatu próbował ją otworzyć. Westchnąłem cicho i podszedłem do niego. Ukucnąłem za jego plecami, po czym odebrałem mu z dłoni przedmiot.

- Pamiętasz jak w tamtym roku rozlałeś klej na dywan? Bądźcie ostrożni. - Mruknąłem otwierając brokat. Znajdowałem się blisko Byuna. Na tle blisko, że czułem słodki zapach jego wciąż wilgotnych po kąpieli włosów. Spojrzałem na leżące na niskim stoliku brokaty. Było ich dużo więcej niż ten jeden, dlatego z powrotem zablokowałem tubkę i wysunąłem przed siebie ręce. Znajdowały się po bokach Baekhyuna, ocierając o jego ciało. - Spójrz. - Rzuciłem nachylając się bardziej, do tego stopnia, że niemal opierałem się o jego plecy. Słyszałem jego spokojny oddech, kiedy dwukrotnie zademonstrowałem mu mechanizm otwierania przedmiotu. W końcu położyłem go przed nim i odsunąłem się. Usiadłem po jego prawej stronie i spojrzałem na prace, które tworzyli. Nie były to dzieła sztuki, ale nikt z nich nie był specjalnie uzdolniony plastycznie.

Baekhyun nic nie mówiąc nałożył brokat na czapkę Mikołaja, którego wcześniej stworzył.

- Dajmy sobie na razie spokój, chodźmy na śniadanie. - Usłyszałem głos mojego ojca, który stojąc w futrynie salonu patrzył na całą scenę z niepewną miną. Nie byłem pewny jak on podchodzi do tej sytuacji.

Wstałem i wyciągnąłem rękę do mniejszego. Jego spojrzenie na moment się uniosło, a delikatna dłoń zacisnęła na mojej. Odsunęliśmy się dosłownie o krok, a kiedy Baekhyun uchylił usta, żeby coś powiedzieć, ubiegła go inna osoba.

- Chan, stoicie pod jemiołą. - Spojrzałem na Seoyeon, która siedząc na kanapie wpatrywała się prosto w naszą dwójkę. Jej uśmiech był mały, a wzrok zaczepny.

- Faktycznie, musicie się pocałować! - Oceniła moja mama. Podniosłem wzrok wyżej. Na ścianie, niemal idealnie nad nami wysiała zielona gałązka. Nie było wątpliwości czym jest.

- To tradycja. - Dodał ktoś, a ja spojrzałem na Baekhyuna. Zdawał się zakłopotany, ale rozumiałem go. Nie całowaliśmy się. Niepisaną zasadą naszej umowy był brak pocałunków. To było zbyt intymne i śmiałe. Sądziłem, że z odrobiną dobrej gry uda nam się wymigać od danego działania aż do końca grudnia. Nie byliśmy jednak wystarczająco uważni.

- Yah, krępujecie go. - Mruknąłem mając na myśli mniejszego. Ten zacisnął usta patrząc prosto w moje oczy. Nie miałem pojęcia jak uratować nas od tej sytuacji.

- No dalej, to tylko całus. - Powiedziała moja ciocia. - Zróbcie to szybko, jestem głodna. - Parsknąłem na jej słowa po czym pokręciłem głową. Szukałem zgody u Baekhyuna. Widziałem mieszając się na jego twarzy emocje, kiedy objął moje policzki dłońmi i stając na palcach przyciągnął mnie do siebie.

Jego usta były miękkie i ciepłe. Idealnie wpasowały się w moje. Zawsze byliśmy dobrze dobrani pod względem fizycznym. Stanowiliśmy nie tylko ładną parę, ale też taką, spełniającą swoje preferencje w stu procentach. Zacisnąłem dłonie na bokach mniejszego, dosłownie na kilka sekund, ponieważ na tyle złączyły się nasze usta. Delikatne mrowienie pozostało na moich, kiedy Baekhyun się odsunął.

Nie czułem się źle. Nie czułem się nawet specjalnie zmuszony, ponieważ dotyk jego ust był jedyny w swoim rodzaju. Nie ważne kogo całowałem po naszym zerwaniu, nikt nie był tak przyciągający jak Byun. W mojej pamięci pozostały wspomnienia, których nikt nie mógł wymazać. Nie byłem pewny czy drugi zdaje sobie z tego sprawę, ale ciężko było go zastąpić.

Uczucie było niesamowicie znajome, ale i niebezpieczne. Nie przyznałbym tego na głos, ale kiedy brunet się odsunął, ja zapragnąłem, aby tego nie robił. Chciałem jeszcze przez moment trzymać go w swoich ramionach. Niezobowiązująco, ale chciałem, aby pozostał przez moment blisko. Tak blisko, jak był jeszcze kilka miesięcy temu.

Zdziwił mnie brak reakcji ze strony rodziny, dlatego spojrzałem na nich kryjąc zaskoczenie. Wszystkie spojrzenia były na nas, ale nikt nie mówił słowa. W końcu tata wyszedł z pomieszczenia, a reszta dołączyła do niego jeden za drugim.

- Przepraszam. - Szepnąłem, kiedy zostaliśmy we dwójkę. Czułem, że powinno mi być przykro, choć prawdą było, że nie czułem za krzty przykrości.

- To nic wielkiego. - Odparł, a kiedy chciał ode mnie odejść instynktownie ponownie zacisnąłem dłonie na jego biodrach. Nie wiedziałem czemu to zrobiłem, ale nie chciałem, żeby mnie opuścił. Baekhyun podniósł na mnie wzrok. Nasze spojrzenia się spotkały. Nie chciałem go puścić, ale w końcu to zrobiłem, pozwalając mu odejść.

- Chodźmy. - Rzucił nie komentując mojego zachowania. Byłem mu za to wdzięczny. - Mam ochotę na owsiankę.

- Nie cierpisz owsianki. - Przypomniałem mu, dorównując kroku.

- Czasem masz ochotę na coś, czego nie cierpisz.

Popołudniu nadeszła wichura i śnieżyca. Było zimno, ale w pewien sposób spokojnie. Razem z babcią siedzieliśmy w salonie, przy kominku, z którego emanowało ciepło. W dłoniach trzymaliśmy kieliszki z czerwonym winem. To był pierwszy błąd popełniony tej nocy. Drogie, ekskluzywne wino, które kobieta dostała od najlepszego przyjaciela. Nie mając nic do roboty delektowaliśmy się nim nie żałując sobie kolejnych kieliszków. Nie czekało na nas dziś zupełnie nic. Nie mieliśmy planów, dlatego chwytaliśmy się tego, co mogło nieco zająć czas.

- Powinniśmy kupić takie na wasz ślub. - Rzuciła babcia swobodnie, a ja niemal udławiłem się trunkiem, który trzymałem w dłoni. Temat był zupełnie niespodziewany. Wcześniej rozmawialiśmy o pogodzie i świętach, nie o ślubie. Moja rodzina wielokrotnie o nim wspominała, kiedy jeszcze się spotykaliśmy. Nie naciskali na nas, ale wszyscy oczekiwali takiej decyzji.

- Babciu. - Mruknąłem spoglądając na Baekhyuna. Mniejszy siedział tuż obok mnie powodując, że nasze uda nieustannie się stykały. Podniósł na mnie wzrok znad wina. Jego usta były nim lekko zabarwione. Spojrzenie było już nieco zbyt lśniące.

- Nie babciu, Yeollie. - Powiedziała machając na mnie palcem. - Spójrz na niego. Widziałeś jego spojrzenie? Twój dziadek miał takie samo! Wszystkie Panny się w nim kochały! - Przestrzegła mnie. Spojrzenie Baekhyuna było intensywne i przyciągające. Miała rację, było w nim coś wyjątkowego.

- Babciu, proszę.

- Jeśli ty nie dasz mu pierścionka, zrobi to ktoś inny. - Dodała sięgając po ciastko z leżącej na stole tacy. Poczułem się źle na tą myśl. Nie potrafiłem wyobrazić sobie byłego chłopaka u boku kogoś innego. Nie chciałem sobie tego wyobrażać. Łączyło nas wiele wspomnień i w żadnym z nich nie potrafiłem postawić kogoś innego na moim miejscu. Baekhyun tańczący z kimś innym w pustym salonie? Spacerujący z kimś innym? Jadący do kogoś innego w środku nocy? Baekhyun w ramionach kogoś innego? Całujący się z kimś innym?

Moja mina musiała mówić wiele, ponieważ zaraz poczułem uścisk małej dłoni na kolanie. Mową Baekhyuna często były drobne gesty. Tak samo było tym razem. Delikatnym dotykiem mówił mi, że wszystko jest w porządku, a ja nagle uświadomiłem sobie, że choć nigdy nie przywiązywałem do tego dużej wagi, Baekhyun zawsze robił podobnie w przeszłości. Poczułem się dziwnie. Tak, jakby dbał o mnie mimo tego co było między nami.

- Babciu, nie strasz Chanyeola. Zobacz jak poczerwieniał. - Mruknął, zaczepnie trącając mój policzek. Nie mogłem być o niego zazdrosnym, ponieważ on nie był już mój. On również zdawał sobie z tego sprawę. Musiałem zaakceptować to, że w jego życiu pojawi się ktoś inny, kto zajmie moje miejsce. Choć nie chciałem tego do siebie dopuścić, musiałem się z tym pogodzić.

- Powinniśmy wrócić do tej rozmowy kiedy indziej.

Światła zgasły dopiero wieczorem, kiedy szliśmy do mojego pokoju. Baekhyun szedł nieco za mną, a ja usłyszałem, jak potyka się o jeden ze stopni schodów. Spojrzałem na niego, ale w ciemności ledwo widziałem zarys jego postaci. Miałem nadzieję, że nie wylał herbaty, którą niósł w dłoniach. Sam trzymałem dwie świeczki, ale nie były zapalone. Zapałki spoczywały w kieszeni moich spodni.

- Nic ci nie jest? - Zapytałem.

- Wszystko ok. - Słysząc to ruszyłem w dalsza drogę. W pewnej chwili poczułem zaciśniętą dłoń na skrawku mojej bluzy, ale nie skomentowałem tego. Baekhyun był dość niezdarny, więc taki ruch z jego strony mógł oszczędzić nam przykrych sytuacji.

Do docelowego pokoju weszliśmy chwilę później. Najpierw odprowadziłem Baekhyuna do łóżka, na którym usiadł dłońmi upewniając się, że nie upadnie. Po tym postawiłem świeczki, jedną na biurku, drogą na szafce. Pomieszczenie nieco rozjaśniało. Mogłem zobaczyć twarz Baekhyuna, który odłożył herbatę na stolik nocny i położył się na materacu. Dziś była moja kolej spania na łóżku, ale nie skomentowałem jego zachowania. Było nieco po dwudziestej, więc nie musiałem go wyrzucać. Spojrzałem za okno, na szalejącą śnieżycę. Było niemal zupełnie biało i okropnie wietrznie. Przez moment patrzyłem na uginającą się choinkę, po czym westchnąłem i położyłem się po prawej stronie Baekhyuna. Nie leżeliśmy przesadnie blisko, ale pośród chłodu wieczora mogłem czuć ciepło jego ciała.

- Co jutro robimy? - Zapytał cicho Byun. Byłem zaskoczony tym, że próbuje podjąć ze mną rozmowę, ale ucieszyło mnie to. Wciąż było dość wcześnie, a siedzenie w ciszy było niezręczne.

- Chciałbym pojechać po prezenty, jeśli nie będzie zbyt zimno. Zabiorę cię ze sobą, hm?

- Chętnie się stąd wyrwę. - Mruknął ponownie mnie zaskakując. Spodziewałem się raczej złości z jego strony. Z pewnością nie zgody. Spojrzałem na niego, przechylając nieco głowę na bok. Miał zamknięte oczy i wyglądał niemal niczym lalka ze swoją idealną cerą i delikatnymi rysami twarzy. Był naprawdę piękną osobą. - Podziwiasz moje piękno? - Zapytał jakby czytając moje myśli.

- Prędzej brzydotę.

- Akurat. - Parsknął uchylając oczy. Spojrzał na mnie, a w jego wzroku tańczyły znajome mi iskierki. - Oboje wiemy, że to kłamstwo.

- Jesteś dość pewny swojego wyglądu.

- Bo mam powody, Park. - Odparł pewnie, a ja zaśmiałem się na jego słowa. Miał rację, której nie chciałem mu przyznać.

- Cokolwiek powiesz. - Mruknąłem. Jego skóra otarła się o moją, kiedy podniósł dłoń i ułożył ją bliżej swojego ciała. Uczucie było elektryzujące. Jego dotyk był zbyt znajomy. Chciałem czuć go więcej i intensywniej, niezależnie od tego jak niebezpieczne to było. Już raz złamał moje serce, ale było w nim coś okropnie przyciągającego. Coś, co nie pozwalało mi o nim zapomnieć.

- Chciałeś mnie wtedy pocałować, co? - Parsknął nagle Baekhyun. Nie patrzył już na mnie, a na sufit. Mimo to widziałem złośliwość w jego mimice.

Cholera, chciałem go pocałować. Oczywiście, że chciałem. To Baekhyun.

- Może. - Rzuciłem cicho. Mniejszy zaśmiał się i ponownie spojrzał na mnie. Nasze spojrzenia się połączyły, a na jego ustach jawił się zaczepny uśmieszek.

- Widzisz. - Zaczął. - Mówiłeś, że nigdy nie znajdę kogoś jak ty. - Przypomniał mi moje wcześniejsze słowa. Słysząc je przymknąłem oczy. Wiedziałem do czego zmierza. - Ale wydaje mi się, że to raczej ty będziesz miał problem ze znalezieniem mojego zastępstwa. - Przez chwilę panowała między nami cisza. Nie wiedziałem jak powinienem odpowiedzieć na jego słowa. Miał rację. Nie było wobec tego żadnej wątpliwości. - Wiesz, Park-

- Dlaczego nie mówisz do mnie po imieniu? - Zapytałem przerywając mu. Te pytanie od początku mnie nurtowało, ale nigdy nie zebrałem się w sobie, aby je zadać.

- Nie wiem. Po prostu. - Odparł wzruszając ramionami. Otarły się one o pościel z miękkim odgłosem. - Twoje imię brzmi zbyt intymnie.

- Do innych mówisz po imieniu.

- Ale inni nie są tobą. - Powiedział. Mimo to wciąż czułem pewną zazdrość słysząc jak do innych zwraca się w sposób milszy i swobodniejszy niż do mnie.

- Powiedz moje imię. - Rzuciłem cicho, czując nagły przypływ emocji, zaborczości.

- Nie. - Odparł stanowczo. Przeniosłem się na bok, aby móc mu się przyjrzeć. Patrzył w moje oczy z tą zaczepnością, która zawsze mu towarzyszyła. Czekał na moją reakcję. Podniosłem dłoń, aby ostrożnie dotknąć jego twarzy. Kierowała mną ciekawość, chciałem wiedzieć jaki będzie jego kolejny ruch, jego kolejne słowo. Chciałem, przede wszystkim, usłyszeć jak jego miękkie usta wymawiają moje imię.

- No dalej.

- Jesteś pijany?

- Trochę. - Przyznałem szczerze. - A ty?

- Trochę. - Powtórzył po mnie. Podniósł rękę, a jego dłoń spoczęła na mojej. Była mniejsza i ciepła, mimo że w pokoju panowała dość niska temperatura. Uśmiechnąłem się widząc to. Jego zachowanie było śmielsze.

Nie chciałem dać się ponieść emocją. Wiedziałem, że kierując się chwilą istniało duże prawdopodobieństwo, że będę później żałował wynikłych między nami sytuacji.

- Powiedz moje imię. - Szepnąłem uparcie. Spiąłem się, kiedy jego palce pogładziły moje. Nie ze stresu, a z napięcia, które powstało między nami.

- Nie. - Powtórzył równie cicho. Czułem się jak pod wpływem przyciągania, kiedy nachyliłem się nieco nad jego twarzą. Chciałem widzieć ją dobrze, móc podziwiać.

- Powiedz. - Moje usta niemal otarły się o jego, tak blisko byłem. Resztki zdrowego rozsądku krzyczały, abym się odsunął, ale nie potrafiłem. Nie, kiedy osoba, o której tak długo nie potrafiłem zapomnieć, była tak blisko.

- Chanyeol. - Powiedział cicho. Sposób w jaki wymawiał moje imię był zbyt znajomy, zbyt ciepły i pożądany. Nie biorąc pod uwagę konsekwencji zamknąłem przestrzeń między nami. Jego usta wciąż były niesamowicie znajome, pasujące.

Tym razem nie był to całus, a prawdziwy pocałunek, z uchylonymi ustami i dłońmi zaplątanymi w kosmyki włosów. Baekhyun smakował słodko, winem i owocami, które wcześniej jadł. Przysunąłem się bliżej i przełożyłem nogę nad jego pasem, aby uzyskać lepszą pozycję do łączenia naszych ust. Pocałunek był długi i intensywny, niesamowicie stęskniony i długo oczekiwany, ale na nim się nie skończyło.

- Chanyeol. - Powtórzył prawdopodobnie wiedząc, jak działa na mnie jego głos. Przeniosłem usta na jego szyję, natychmiast znacząc ją pocałunkami. Czułem dłonie wsuwające się pod moje ubrania, ale nie zamierzałem się odsunąć. - Chanyeol. – Sapnął dotykając mojej skóry. Chciałem słyszeć jego głos bez przerwy. W kółko powtarzający moje imię, którego tak długo nie wypowiadał.

To był moment, kiedy powinienem to wszystko przerwać.

Nie zrobiłem tego.

_________________

Przepraszam za opóźnienie😞

Rozchorowałam się i za późno zmusiłam się do poprawienia tego rozdziału☹️. Mam nadzieję, że wy macie się lepiej kochani 🥺

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro