chapter two

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

          

Brian nie nazwałby się pruderyjnym, naprawdę nie miał nic przeciw jednonocnym przygodom i sam zaliczył ich już całkiem sporo, ale gdy siedział na obcej kanapie, z nieznajomym na kolanach, po prostu nie mógł zrobić nic więcej. To nie był Roger.

Po niezręcznym momencie odmówienia uprawiania seksu z przypadkowym człowiekiem, Brian zaczął wracać do domu. Patrząc na bezchmurne, nocne niebo, nie mógł powstrzymać łez, które zaczęły wypływać z jego oczu. Nie dawał sobie rady z uczuciami do Rogera, szczególnie od kiedy zorientował się, że nie jest zauroczony młodszym. Od dłuższego czasu zdawał sobie z tego sprawę, ale ten incydent tylko potwierdził to, co i tak było niezaprzeczalne. Nie był zauroczony Rogerem. Nie. Brian był w nim po uszy zakochany. I nic nie mógł z tym zrobić.

*********************************

Kładąc swoje klucze na stoliku, Brian zaświecił stojącą obok lampkę i zauważył Rogera siedzącego na kanapie.

'Hej, Rog.' rzucił ze śmiechem. 'Znów wypiłeś za dużo? Chodź, pomogę ci dojść do pokoju.'

'Nie jestem pijany Brian, wypiłem jedno piwo.'

'Oh... dobrze, w takim razie co robisz tu po ciemku?'

'Nic. Gdzie byłeś?' Ton Rogera był ostry; znał już odpowiedź, widząc jak Brian wychodzi z przystojnym mężczyzną z klubu.

'Po prostu wyszedłem.'

'Oh, wyszedłeś. Tak na to teraz mówią dzieciaki?'

'O czym ty mówisz?' Brian wszedł głębiej do pokoju, marszcząc brwi.

'Proszę cię, widziałem jak wychodzisz z tym facetem. Nie oczekiwałem, że wrócisz tak wcześnie.' Roger powiedział sugestywnie.

'Co w ciebie wstąpiło?' młodszy wstał i nie odpowiadając zaczął iść w kierunku swojego pokoju, zanim Brian zatrzymał go, łapiąc jego ramię i obracając w swoją stronę. 'Roger.'

'Zostaw mnie w spokoju i wracaj do swojej zdobyczy.'

'Oh, kto to mówi.'

'Ja.'

'Jesteś na mnie zły, że kogoś sobie znalazłem?'

'Nie.'

'Tak. Właśnie że jesteś! Co do chuja, Rog. Ty ciągle sobie kogoś znajdujesz na jedną noc.'

'Nieprawda!'

'Cóż, najwidoczniej żyjemy w innych rzeczywistościach!'

'Chcesz mnie przez to nazwać dziwką?'

'Co?! Nie! Chcę cię przez to nazwać hipokrytą!' Przemieszczali się po pokoju, krzycząc na siebie. Brian irytował się coraz bardziej i nie zdając sobie nawet sprawy wycofał Rogera do ściany, górując nad nim. 'A ty chcesz mnie nazwać dziwką?'

'Nie!'

'No to o co ci chodzi, Rog?'

'O nic!'

'Nie. Sam to zacząłeś!' Teraz jedna z rąk Briana była przyciśnięta do ściany, tuż obok głowy Rogera. 'O co ci chodzi? Odpowiedz mi!' Stanowczy ton głosu Briana sprawił, że po kręgosłupie Rogera przeszedł dreszcz.

'To chciałem być ja', odpowiedział w końcu. Brian miał zamiar krzyknąć znowu, nie oczekując takiej odpowiedzi.

'Co?' jego głos nagle zmiękł.

'Powiedziałem, że to ja chciałem tym być.'

'Czym chciałeś być?'

'Muszę ci to przeliterować?' Brian nadal na niego patrzył, z niezrozumieniem w oczach. 'Myślałem, że to ty jesteś tym mądrym. To ja chciałem być tym, którego weźmiesz do domu.'

'...ale, czemu?'

'Bo chcę być jedynym, którego będziesz kiedykolwiek brał do domu, Brian'. Roger wyciągnął swoją dłoń, żeby objąć nią twarz starszego. 'Chcę ciebie, tylko ciebie.'

'A te wszystkie dziewczyny?'

'Rozpraszały mnie. Nawet z nimi nie spałem, chciałem tylko wyrzucić cię z mojej głowy', przyznał Roger. 'Nawet nie wiesz jak ciężko mi spać z tobą w jednym łóżku, nie mogąc cię dotknąć. Przynajmniej nie tak, jakbym chciał.' Jego policzki były zarumienione, a oczy wierciły dziurę w ziemi. Brian nie mógłby się mu oprzeć, nawet gdyby próbował.

'Nie spałem z nim.'

'Co?'

'Ten facet, z którym poszedłem do domu. Nie spałem z nim. Nie mogłem.'

'Dlaczego?' głos Rogera był słaby.

'Bo nie był tobą.' Zanim Brian dokończył zdanie, usta Rogera zaatakowały jego. Całowali się wolno, przez kilka minut, dopóki Brian nie wepchnął nogi pomiędzy te Rogera, sprawiając, że młodszemu zabrakło tchu. 'Powiedz mi', zaczął Brian pomiędzy pocałunkami, które wyciskał wzdłuż szczęki Rogera. 'Powiedz mi czego chcesz.'

'Ciebie, Brian. Chce ciebie.' usta Briana przesunęły się na szyję młodszego, żeby zostawić na niej ślady. 'Zawsze ciebie chciałem.'

'Jak długo?'

'Od kiedy cię poznałem', przyznał Roger. Było mu coraz ciężej ustać o własnych siłach z Brianem ssącym jego szyję. Złapał za włosy starszego, przyciągając go do kolejnego pocałunku. 'Bri, ja...' musiał na chwilę przerwać, żeby złapać oddech. Brian wyglądał na zrujnowanego, ze spuchniętymi ustami i oczami praktycznie czarnymi z pożądania. Roger nie mógł dłużej czekać. 'Potrzebuję cię.'

To zdanie uruchomiło coś w Brianie i momentalnie złapał blondyna za uda, podnosząc go i niosąc do łóżka. Rzucił go na materac i szybko wspiął się na niego, kontynuując to, co zaczął wcześniej. Całując Rogera miękko, zaczął schodzić w dół, zdejmując jego koszulkę i rzucając w kąt pokoju. Ssąc i przygryzając jego ciało, doszedł do spodni. Roger wił się pod nim, jęcząc cicho, z erekcją szukającą tarcia.

'Wyglądasz teraz tak pięknie', zaczął Brian cicho. 'Taki gorący i potrzebujący pod moim dotykiem.' Roger spojrzał w dół, żeby spotkać wzrok starszego.

'Proszę.'

'To jak muzyka dla moich uszu, kiedy prosisz.'

'Proszę! Proszę, Brian.' Roger poruszył biodrami.

'O co prosisz?' zapytał Brian, całując znów szyję Rogera. 'Powiedz mi czego chcesz.', wyszeptał.

'Proszę, pieprz mnie.'

'Tego chcesz?' zapytał, wisząc nad nim.

'Tak.' Brian szybko go pocałował i zdjął swoją koszulkę. Jego ręce szybko pozbawiły Rogera ubrań i młodszy wypuścił z siebie drżący oddech, gdy jego rozgrzana skóra zderzyła się z chłodem powietrza w pokoju.

'Kurwa', było jedynym, co Brian mógł powiedzieć. Kutas Rogera był twardy i pulsujący, a preejakulat już z niego kapał. Roger zaczął się poruszać. 'Ani drgnij', rozkazał Brian. Jego stanowczość sprawiła, że kutas Rogera podskoczył lekko, zadowalając tym samym starszego. 'Nie ruszaj się. Jesteś to w stanie dla mnie zrobić?'

'Tak.'

'Dobry chłopiec.' Brian zaczął sunąć palcami po nodze Rogera, celowo omijając to, gdzie młodszy chciał być dotknięty najbardziej, wywołując u niego jęk zniecierpliwienia.

'Brian.'

'Tak?'

'Nie drocz się ze mną, proszę, dotknij mnie'. Nie musiał mówić tego drugi raz, bo ręka starszego od razu się wokół niego owinęła. Roger czuł się jak w niebie. 'Zawsze kochałem twoje palce.'

'Oh, tak?' Brian wrócił do robienia śladów na jego szyi, powoli mu obciągając.

'Zawsze chciałem wiedzieć, jak to jest je czuć na sobie', w tym momencie ręka zniknęła, sprawiając, że młodszy chciał protestować, ale Brian był szybszy. Trzymając w miejscu biodra Rogera polizał pasek wzdłuż jego kutasa.

'Kurwa!' Mózg Rogera zamieniał się w papkę, a Brian brał go coraz głębiej, by po chwili zostać odciągniętym, przez starającego się złapać oddech blondyna. 'Przestań, czekaj'

'Przep-'

'Nie! To było cudowne. Za dobre, żebyś kontynuował.' Przyciągnął go do pocałunku. 'Nie chcę dojść zanim będę miał cię w sobie.'

'Jesteś pewny?'

'Tak. Teraz pokaż mi, co te palce potrafią.'

W przeciągu kilku sekund Brian otworzył lubrykant i zaczął otwierać Rogera, jednocześnie go całując. Młodszy starał się w tym samym czasie zdjąć spodnie Briana i gdy to mu się udało, owinął palce wokół długości starszego, sprawiając że ten przestał na chwilę, zanim przyspieszył, dodając kolejny palec. Po kilku minutach, Roger był na skraju wytrzymania. 'Potrzebuję cię, teraz.' Wzdrygnął się na uczucie pustki, które zniknęło, gdy swoje palce Brian zastąpił czymś większym.

'O boże', wyjęczał Brian, pchając w niego mocniej. 'Jesteś taki ciasny.'

Roger odrzucił swoją głowę do tyłu i owinął nogi wokół bioder Briana, przyciągając go tak blisko, jak to było możliwe. Brian znalazł własny rytm, po chwili zmieniając kąt i sprawiając, że Roger zaczął krzyczeć.

'Kurwa! Tu! Właśnie tu! Nie przestawaj!' bełkotał Roger, wbijając swoje paznokcie w plecy Briana. Starszy sięgnął pomiędzy nich, łapiąc kutasa Rogera i obciągając mu w rytm swoich pchnięć. Wtedy Roger zobaczył gwiazdy. 'Zaraz-' zaczął mówić, ale skończył jęcząc, gdy jego orgazm nagle go uderzył, jednocześnie zaciskając się na Brianie i wysyłając go na skraj. Starszy zakopał twarz w jego szyi i doszedł, oznaczając go. Leżeli tak na sobie parę minut, starając się złapać oddech. Potem powoli Brian wyślizgnął się z Rogera, natychmiastowo tęskniąc za uczuciem bycia w nim.

'Wow', powiedział w końcu. 'To było lepsze niż sobie wyobrażałem'

'Tak', Roger przetoczył się, żeby położyć głowę na klatce Briana, jednocześnie odgarniając mu włosy z twarzy. 'Wyobrażałeś sobie nas?' zapytał z zadowolonym uśmieszkiem.

'Mmm, tak. Mnóstwo razy.'

'Hmm, czy jedna z twoich fantazji odbywała się może pod prysznicem?'

Brian wyszczerzył się. 'Może'

Roger usiadł, łapiąc go za rękę i ciągnąc do łazienki. 'Cóż, w takim razie zapraszam, mamy dużo do nadrobienia.'

******************

Tak, koniec jest według mnie dość taki, no nie wiem, jakiś nijaki, ale generalnie os mi się podoba i mam nadzieję, że wam też się podobał :>

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro