Rozdział 14

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Floy POV.

Wylogowałam się z chatu, który swoją drogą nie był takim złym pomysłem jak mi się wydawało. Optimus faktycznie mnie wołał. Poszłam do changaru. Prime już tam na mnie czekał. Odziwo stał tam także Bee. Po chwili mech zaczął. 

-Floy. Zadecydowałem, że nasz zwiadowca zostanie twoim opiekunem. Jako pierwsze zadanie, pojedziesz z Bee na patrol, dobrze?

-Tak Optimusie.-powiedziałam.

Bee przetransformował się w Camaro. Wsiadłam do niego i odjechaliśmy. 

Patrol mijał spokojnie. Musieliśmy sprawdzić teren lasu. Był on dość gęsty, więc Bee chodził w swojej prawdziwej postaci. Dobrze, że kiedyś ćwiczyłam parkura, bo las był dosyć wybujały, a gdzieniegdzie znajdowały się pokryte liśćmi około dwumetrowe wyrwy każące prawie idealną równię lasu. Gdzieniegdzie występowały polanki. Na jednej z nich Bee zarządził postój. Położyłam się na klatce piersiowej mecha, który nie fatygował się nawet na wytworzenie chloroformy. Leżałam na metalu, który odziwo był ciepły. Wsłuchałam się w jego iskrę, która nie biła. Jedynie wydawała z siebie cichy, ale zarazem bardzo przyjemny dla ucha odgłos. Miziałam mojego partnera. Weszłam w drobne załamania jego zbroi, przejechałam palcem po przewodach, mój opiekun zadrżał. Nie wiedziałam z jakiego powodu, ale podobało mi się to. Wychyliłam się zza skrawka jego pancerza i rozejrzałam się wokoło. Leżeliśmy na szmaragdowo zielonej trawie, tuż koło nas przepływał srebrzysty potok. Na jego brzegu po przeciwnej stronie rosło drzewo, które swoimi gałęziami sięgało na naszą stronę. Niebo było lazurowe, bez chmurki. Słońce po mału zachodziło, zmieniając doskonały błękit na iste ognisko barw. Ponownie weszłam za jego pancerz. Tym razem moje ruchy były sprawniejsze i dokładniejsze. Bee drżał przez cały czas, a jego usta opuścił cichy jęk. (Tak, w tej książce Bee ma głos.) Po chwili przestałam. Byłam z nim bardzo blisko. Czy to możliwe, że się zakochałam? Nie wiem. Jest za wcześnie, aby to powiedzieć. Jako bot jest bardzo przystojny, idealny dla mnie... Co ja gadam?! To dziwne... Nigdy nie miałam crusa, a co dobiero chłopaka. Uznałam, że jest godny zaufania. Ujawnię mu się. Zrobię to. Teraz.

Bumblebee POV.

Optimus zapytał czy chciałbym zostać opiekunem Floy. Kolejny z nielicznych który mnie rozumie. Do tego grona zalicza się także Rachet no i Floy. Chętnie się zgodziłem, bo wydawała się bardzo fajna. Potem wezwał ją do changaru. Tam poinformował ją, o tym i o patrolu. Zgodziła się, a ja się ucieszyłem. Może w końcu poznam prawdziwą ją. Nie tą podpuchę, którą wciska reszcie. Wszystko się okarze. Dojechaliśmy do lasu. Tam ona wysiadła, a ja przetransformowałem się w swoją prawdziwą postać. Lekko taranowałem roślinność, (ten las nie był ani trochę rzadki), natomiast sama Floy szybko i zgrabnie lawirowała pomiędzy drzewami. Robiła to lekko, nie miała najmniejszych trudności z utrzymaniem mojego tępa. Wyglądała niepozornie, natomiast tak naprawdę była śmiertelnie niebezpieczna. Mogłaby zgasić moją iskrę jednym dotykiem, ale wiem że tego nie zrobi. Nie jest taka. Mam nadzieję, że mnie polubi, bo ja już coś do niej czuję, jednak coś bardzo przyciąga mnie do tej bezfrakcyjnej botki. Ciekawe, gdzie się teraz podziewa. Czy jest bezpieczna, czy ma się dobrze? Biegliśmy tak już trzy godziny. Chociaż Floy nie pokazywała tego po sobie pewnie jest zmęczona. Każdy normalny człowiek by był. Zatrzymałem się na jednej z tych ślicznych mijanych przez nas polanek. Nie fatygują się na wytworzenie chloroformy położyłem się na plecach na trawie. Po chwili poczyłem na pancerzu broniącym komorę iskier niewielki ciężar. To Floy położyła się na mojej piersi, lekko oddychając. Jej klatka piersiowa unosiła się miarowo, jakby spała. W rzeczywistości ona tylko leżała przyglądają się otoczeniu. Czułem to. Moje myśli przerwał jej niespokojny ruch. Zaczęła się wsuwać pod zbroję. Nie miałem pojęcia co chce zrobić, ale zaufałem. Zaczęła mnie miziać, gładzić i pocierać moje przewody otaczające iskrę. Zadrżałem z przyjemności. Robiła to jeszcze chwilkę. Po kilku minutach przestała. Ledwo zdusiłem w sobie jęk niezadowolenia. Wysunęła głowę zza metalu i zaczęła oglądać otoczenie. Po chwili jej bacznej obserwacji chciałem o coś zapytać, mednak bałem się przerwać tą przyjemną coszę. Postanowiłem milczeć. Znowu weszła w moją zbroję. Znowu zaczęła pocierać przewody, lecz raz musnęła otoczkę komory iskier. Jęknąłem mimowolnie. To najwrażliwsze miejsce na całym ciele bota. Gdy go usłyszała przestała, a zdałem sobie sprawę, że cały czas drżę. Uspokoiłem się, a ona znów wyszła na zewnątrz. Po chwili wzajemnej obserwacji odezwała się:

-Bumblebee... Bee... Zdradzę ci swój największy sekret. Obiecaj na iskrę i na Primusa, że mnie nie zdradzisz.

Spełniłem jej proźbę i szczerze przysiągłęm. Ta odsunęła się odemnie. Stała około sześć metrów odemnie, gdy jej oczy rozbłysły na niebiesko. Zaczęła się transformować. Po kilku sekundach obok mnie stała tajemnicza botka. Miała osiem metrów (ja byłem od niej wyższy o niecały metr) srebrny lakier z czerwonymi wstawkami. Piękna. Na jej widok moja iskra stała się głośniejsza. Pełen zachwytu rzekłem:

-Ttto byłłaś tty?!?!

-Tak Bee.-jej głos był spokojny, opanowany i całkiem odwrotny od mojego. 

Rozpostarła skrzydła... Zaraz, jakie skrzydła?! Żaden bot, czy con takich nie posiada. Wyglądała jak anioł. Przytuliła mnie i razem wznieśliśmy się w niebiosa.

 To ona. Speedspark, Floy moja podopieczna.

***

Hejo! Mam nadzieję, że wam się podoba. Sorcia, że wczoraj nie było rozdziału, ale tak wyszło. Osiemnastka brata i te sprawy. Na dziś tyle, czekajcie dalej. PA!

Magda:D


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro