Rozdział 40

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Takie pytanie przed początkiem... Chcecie znienawidzić Bee? Mój umysł naszła ZUA myśl...

***

Floy POV.

Przypomniałam sobie słowa Primusa. Hmm... Mam sobie tak poprostu wylecieć z bazy? Gdzie się udać? Nigdy nie byłam w tej części statku. Fuck. Ile ta latająca kupa złomu ma korytarzy?! Mapę proszę!

Echh, tak dobrze to nie ma. No trudno. Szłam... Szłam... Szłam... I jeszcze trochę szłam... A jak nie szłam, to szybko szłam i szłam, a potem, nie zgadniecie!

Szłam...

Po jakichś czterech godzinach wreszcie... DOSZŁAM! Walcie się nieskończone korytarze tego statku! OŁ JEA E LA MI TA QUARTE! (Achh ten Hiszpan master:])

Rozglądałam się po szerokim lądowisku, które stało puste. Cholera. Gdzie wszystkich wywiało? Ktoś urządził imprezę, a ja o tym nie wiem? O wy żydy jedne... (nie mam nic do ludzi innego wyzwania i jeśli ktoś poczuł się obrażony, to bardzo przepraszam)

Echh. Ten jeden raz posłucham rady starego. Rozłożyłam moje skrzydła i wyleciałam ze statku. Po chwili poczułam ten charakterystyczny wiatr i używając jego prądów prowadziłam stabilny lot. Uznałam, że najlepiej będzie jeśli przestanę myśleć LOGICZNIE. Może by wejść na chat? A nie wiem. Nie chce mi się. Mój umysł skupił się na rzeczach błachyh, nieważnych. Mam niby przepowiednię do spełnienia, ale to niezobowiązujące mnie do myślenia o tym w każdej minucie życia. Czasami wolę... Odpocząć. Kolejny raz zanurkowałam w wspomnienia...

Wspomnienie

Już czternastoletnia Floy szła przez plac. Była bardzo podekscytowana, bo zaraz czeka ją baardzo ważny egzamin. Zależała od niego jej dalsza kariera wojskowa. Dziewczyna przygotowywała się do niego prawie sześć lat. Cała jej praca kumulowała się teraz. Przyśpieszyła kroku. Stanęła w przedsionku czekając. Już po chwili wywołano jej imię. Lekko zestresowana przestąpiła próg pomieszczenia. Pokój sam w sobie przyprawiał o dreszcze. Była to w całości zautomatyzowana sala egzaminacyjna. Ściana przy prawym boku Floy była przeszklona. Dziewczyna podeszła. Widziała za nią wgzaminatorów w tym generała Lennoxa, jej idola, odkąd pierwszy raz o nim usłyszała. Ten widząc jej zdenerwowanie posłał pokrzepiający uśmiech, a czternastolatka wzięła się w garść. Usiadła na wcześnie uprzednio sprawdzając czy nie ma pod nim bomby. Faktycznie. Miała rację. Tuż pod drewnianą połacią znajdowała się mała i prawie niedostrzegalna Bombka. Zdjęła jej obudowę i jej oczom ukazały się kabelki. Standardzik.-wyszeptała pod nosem. Sprawdziła, gdzie prowadzą dane kable, oraz przecięła dwa z pięciu, które jej zdaniem prowadziły do zasilania. Rozbroiła bombę, a zostało jej jeszcze 12:57 sekund. Całkiem dobry czas. Potem dookoła niej zaczęły formować się postacie. Gdy proces się zakończył Floy stała otoczona siedmioma sprawnymi żołnierzami. Pewnie każdy inny kadet wyciągał pistolet, lub niewielkiego kalibru działko, ale dziewczyna postanowiła być orginalna. Wyciągnęła jedynie myśliwski nóż. To właśnie wtedy gen. Hander się nią zaiteresował. Od razu zgłosił do głównodowodzącego, chęć opieki nad daną kadetką. Reszta z Lennoxem na czele zgłosiła się tuż po nim. Jednak, jak mawiają: Kto pierwszy ten lepszy. Hander zwyciążył. Wracając do przób Floy. Pokonała napastników, odnosząc przy tym jedynie, płytką ciętą ranę na ramieniu. Widocznie nie bolała ją za bardzo, bo szła wogóle nie zwracając na nią uwagi. Może to jednak skutek adrenaliny, bo kto normalny rzuca się na siedmiu w pełni uzbrojonych żołnierzy jedynie z krótkim nożem w ręku... Oto cała Floy. Następnym, a zarazem i ostatnim etapem był tor przeszkód. Liczyła się dokładność i szybkość. Czternastolatka stanęła na starcie. Puf! Ktoś wystrzelił z pistoletu dając tym samym znak startu. Pierwsza przeszkoda. Skoki przez płotki. Floy zrobiła to bezbłędnie. Następna była strzelnica oraz ruchome cele. Było ich dziesięć, a za każdym razem dziewczyna trafiła w tarczę, a dwa razy zaliczyła środek. Egzaminatorzy pokiwali głowami z uznaniem. Następnym krokiem była ścianka. Mimo, że Floy z powodu braku uprzęży spadła gdy była w jednej czwartej, mniej więcej na wysokości 3 metrów. Upadła boleśnie, lecz ku zdziwieniu nadzorujących zignorowała pędzących do niej medyków. Wstała i pokonała przeszkodę. Ostatnim wyzwaniem było wydobycie sztucznego „towarzysza broni" z pod gruzu. Zajęło jej to trzy minuty. Na koniec jeszcze przebiegnięcie na czas trzystu metrów i wciśnięcie guzika znaczącego ukończenie testu. Zajął jej on 14 minut i 35 sekund. To bardzo dobry czas jednak była jedna lub dwie osoby lepsze. Ku zdziwieniu dziewczyny egzaminatorzy w tym generałowie zaklaskali jedna koniec, a Lennox posłał uśmiech pełen uznania.

-Brawo-rzekł bezgłośnie...

Koniec wspomnienia.

Ale się zamyśliłam... Achh... Stare dobre czasy. Czasem chciałabym do nich powrócić. WOW! Nawet nie zauważyłam, że zbliżam się do...

***

Polsat Time! Heh jestem podła... Mniejsza o to. Mam nadzieje, że się podoba, ale teraz rozdziały będą pojawiały się żadziej. Możliwe, że dodam nowy ze szkoły transformers w ten weekend, ale to zależy od tego czy się wyrobię... A, więc, bo, dlatego, ponieważ, kończę! PA!

Magda:D

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro