Rozdział 47

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Postanowiłam troszkę przyśpieszyć akcję... Zostały nam jeszcze z trzy rozdziały+epilog... No napewno nie więcej niż 5... Masakra... Szkoda mi się żegnać z tą opowieścią, ale trudno...

***

Speedspark POV.

-Halo?! Ktoś, coś, ktokolwiek???? O co chodzi?!?! Halooo!!!-darłam się do komunikatora. Nagle w słuchawce odezwał się głos. Ten ton rozpoznałbym wszędzie, taki drwiący, przepełniony nienawiścią i obrzydzeniem... Upadły...

-Nie masz szans...-koniec. Coś, a raczej ktoś uciął kanał łącznościowy. Nic. Kompletnie nic! Jakby nigdy nie było śladu sygnału. Może to jakaś bardzo zaawansowana technicznie bariera dźwiękowa? Ja tam nie wiem. Tymczasem Optimus spojrzał na mnie. Twarz miał spokojną, ale w oczach można było dostrzec przerażenie i strach. Jak mawiają... Oczy są odzwierciedleniem duszy. Mamy problem...

Duuży problem...

Musiałam spróbować dostać się na Nemezis. Rozłożyłam skrzydła, lecz Optimus zapewne już opanowany pewnie przewidział moje zamiary, co w sumie nie było takie trudne, położył dłoń na moim ramieniu dodając otuchy, oraz po chwili zdecydowanym tonem rzekł jedno krótkie słowo, które zdenerwowało mnie, jak wszystkie kawały bliźniaków terroru razem wzięte... No może troszkę słabiej, ale niewiele...

-Nie.-popatrzyłam na niego oburzona. I on jest nazywany Primem? Jak to nie chce ratować przyjaciół?!?!

-Ale Optimusie!! Tam jest Bee!!! Muszę go ratować!!! Nie wiadomo, Upadły może ich teraz torturować!!! A jeśli coś im się stanie, jak możesz...-chciałam kontynuować swój wywód, jednak on spokojnym tonem mi przerwał. W jego głosie brzęczała nutka grozy

-Nie, Upadły właśnie na to liczy. Nie obchodzą ich oni. Liczysz się ty. Nie zrobi im krzywdy dopóki będzie mógł cię nimi szantażować. A ty nie jesteś gotowa do pojedynku z nim...-rzekł spokojnie, ale złość szalejąca we mnie jeszcze nie zgasła.

-Ale ostatnim razem dałam radę, on UCIEKŁ!!-próbowałam przekonać, jednak mech był nieustępliwy.

-Nie. Ostatnim razem może i dałaś radę, jednak on jest bardzo sprytny. Nie popełni tego samego błędu, a w dodatku zna twój styl walki. Próbowałaś zabrać mu energię?-zapytał, a jego pytanie tak mnie zaskoczyło, że prawie cała złość zniknęła...

-Nie... A co?-odpowiedziałam lekko niepewnie. Ciekawe o co może chodzić?

-To dobrze... Jego krew, ciało, nawet energia i dusza są przesiąknięte złem. W kontakcie z twoją mocą, mogłoby cię bardzo osłabić. Za bardzo. Nie dałabyś mu rady. Nie ważne ile starań byś włożyła w przygotowanie się. Jak wiesz, Primus powiedział, że możesz ułamkiem mocy odmienić Predacony i Dinoboty. Są one swego rodzaju zachipnotyzowane. Miałem wizję, gdy cię nie było. Widziałem jak on to robi. Jednak odchipnotyzowanie jednego kosztuje dość dużo energii życiowej. Nie martw się też o resztę naszych przyjaciół. Dadzą radę, są silni. Uratujemy ich.-poklepał mnie krzepiąco po plecach. Podniusł mnie odrobinę na duchu.

-Co może nasza dwójka zrobić wielkiej armii?-zapytałam już trochę pewńiejszym tonem.

-Dużo. Nie jesteśmy zwyczajni. Na tej polanie stoi ostatni Prime i córka samego Primusa. Uda się.-przekonywał dalej, a ja po mału odzyskiwałem wiarę w siebie i wypędzałam opanowującą moje ciało dotychczas beznadzieję.

-Mam nadzieję, że tak...-rzekłam już swoim standardowym uszczypliwymi głosikiem, na co po twarzy Prima przebiegł cień uśmiechu. Zabrał rękę. Podał mi mój miecz, który nawet nie pamiętam kiedy upuściłam.

-Dobrze. A teraz musisz poćwiczyć moc. W tym ci jednak nie pomogę.-rzekł, a ja pokiwałam głową i wsunęłam do futerału moją katanę.

-Dobrze Optim...-chciałam powiedzieć, lecz wtedy poczułam ciągnięcie w tył w okolicach talii. Potem czerń...

Zemdlałam. Cholera, co się dzieje?! Nagle wszędzie pobielało... a tak... Primus...

-O co chodzi tym razem ojcze?-zapytałam lekko poddenerwowana.

-Córko. Masz coraz mniej czasu. Musisz zacząć treningi. Teraz.-rzekł bóg, a ja tylko zrobiłam face-palma.

-Właśnie miałam go zrobić, tylko mi przerwałeś!!-powiedziałam lekko już podniesionym głosem.

-Spokojnie córko. Zaraz przybędzie Optimus. Wtedy zaczniecie szkolenie. Tym razem nie będzie ono we wszechiskrze, tylko w odległej krainie. Duchowym odzwierciedleniu Cybertronu. Będziesz, tak samo jak Primowe cielesna, a uczyć was będzie pierwszych sześciu. (Wiem, że Primów było im 7 ale nie liczyłam Upadłego).

-Niech się stanie jak chcesz Wielki Pus.

-Naprawdę musisz dla każdego wymyślać ksywki? Nawet Boga Cybertronu nie oszczędzisz?-pokiwał z zarzenowaniem głową

-Nie ma szans. Żadnych. A puki co zaczynajmy to szkolenie, Optiego zaraz doślesz, Wielki Pusie przenoś!-rzekłam z lekką złośliwością w głosie... No w końcu to ja...

-Co ja z tobą mam moja córko. Postaraj się nie zdenerwować Primów. To prawie ńiemożliwe, ale znając twoje możliwości... Mniejsza o to. Optimus Prime zaraz do ciebie dołączy. Żegnaj!

Świat zawirował, a ja wylądowałam na ziemi. No właśnie. Wszystko byłoby ok, gdyby nie była ona z metalu... Cybertron? Rozejrzałam się dookoła. Wyglądał dokładnie tak jak opowiadał Bee. Nie widać było jednak nigdzie walk, ani śladu wojny. Stałam na polanie otoczona metalowymi drzewami, a w oddali szumiało morze rdzy... No to... Fajnie! Przedemną pojawił się jakichś bot. Widocznie jeden z Primów. Siągałam mu ledwie do pasa... Echh, dlaczego ja zawsze muszę być ta niska!!!! No luudzie... To wkurzające. Koło mnie pojawił się Optimus, a wtedy nieznajomy się odezwał:

-Witajcie...

***

No więc na dziś tyle! Nie mam żadnych informacji, więc tylko pozdrawiam i się żegnam... PA!

Magda:D

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro