3|17
Biegli we dwójkę po dachach paryskich budynków. Nino i Alya podążali za tłumem patrząc na oddalające się sylwetki bohaterów.
— Trochę tęsknię za tym bieganiem po budynkach. Wiesz za tym wiatrem we włosach. — wyznała Alya, a jej chłopak tylko westchnął. — No co? Tobie tego nie brakuje?
— Nie, ani trochę.
Spojrzała na niego z namysłem, aż w końcu uśmiechnęła się chytrze i przybliżyła się do niego.
— Po prostu przyznaj się, że ciapa z ciebie i boisz się wysokości. — wyszeptała mu do ucha.
— Wcale nie boję się wysokości! Ja po prostu nie lubię podziwiać ulic z góry. Są wtedy... Em... Słabe! I w ogóle dawno wyszło to z mody. Po co komu to latanie, albo bieganie po budynkach? — zaczął się gubić co sprawiło, że dziewczyna uśmiechnęła się ciepło. Rany, jak ona kochała kiedy był taki nieporadny.
Tłum robił się coraz większy, a dwójka bohaterów co jakiś czas na niego zerkała.
Serce Marinette biło bardzo szybko i wcale nie przez bieg, a przez fakt, że musiała stanąć twarzą w twarz z Mrocznym Panem po raz kolejny. Nie wiedziała przecież jakie skutki przyniesie to spotkanie i ta cała ,,rewolucja". To mógł być jego jeden wielki plan, a ona wpadła w jego sidła. Bała się. Panicznie się bała.
Bo nie miała pojęcia czego się spodziewać - prócz tłumu rozwścieczonych ludzi u bram pałacu i dzikich walk.
Zerknęła w biegu na swojego partnera, który dotrzymywał jej tempa. Jego blond włosy były rozwiane przez wiatr, a mina wyrażała skupienie. Uśmiechnęła się delikatnie na ten widok. Musieli dać radę.
— Coś nie tak, Kropeczko? — zapytał zauważając jej wzrok. Trochę zwolnili.
— Myślę, że to mógł być jego plan. Wiesz Mrocznego Pana.
— Myślisz, że sam planowałby najazd na swoje ,, mocarstwo "? — utworzył cudzysłów z palców.
— Wiem, że to głupio brzmi, ale jego plany zawsze są takie nieoczywiste. Jest geniuszem. — przystanęła spuszczając wzrok i zagryzając wargę.
— Raczej nieudacznikiem, Księżniczko. — poszedł do niej i położył dłonie na jej ramiona. — Tym się martwisz?
Uniosła swoją głowę tak, żeby na niego spojrzeć. Od razu zatopiła się w zieleni jego spokojnych tęczówek.
— Nie wiem czego mamy się spodziewać.
— Klęski Mrocznego Pana. — wzruszył ramionami jakby było to coś oczywistego.
— Tak, to pewne. — mruknęła wymijająco.
— Boisz się, prawda?
— Wcale nie.
Wywróciła oczami, ale mimo tego jej głos zadrżał. Spojrzał na nią wyczekująco, a ona westchnęła.
— On mnie stworzył. To dzięki niemu byłam taka potężna. Ja... Nie jestem wcale tak silna jak zawsze myślałam. Teraz czuję, że nie dam rady.
Uśmiechnął się delikatnie.
— Marinette, nie znam silniejszej osoby od ciebie. — wyznał poprawiając jej grzywkę. — I damy radę, chociażby nie wiem co. A potem zabiorę cię na jakąś fajną imprezę.
Skrzywiła się na samo wspomnienie tego okropnego wieczoru, który teraz wydawał jej się odległym snem, chociaż dzieliło ją od niego zaledwie kilka dni.
— Błagam nie!
— Nie podobało ci się? — zapytał zdziwiony.
— Och, nie. Podobasz mi się, ale chyba wolę spokojne wieczory bez tych wszystkich dziewczyn dookoła ciebie. — powiedziała, ale zaraz na jej twarz wkradł się rumieniec. Adrien zaś nie mógł powstrzymać cichego parsknięcia. — Czy ja zamiast powiedzieć, że podobał mi się wieczór powiedziałam, że podobasz mi się ty?
— Właśnie tak.
— Tak myślałam. — przytaknęła czym trochę go zdziwiła.
— Nie będziesz się teraz wymigiwać?
— Nie. — uśmiechnęła się czule i położyła swoje dłonie na jego szyi. — Po co? Skoro... Skoro to prawda?
Patrzył na nią chwilę i tym razem to on się zarumienił, ale za to jak! Myślał, że zaraz cały spłonie tam i zostanie z niego tylko jakaś nędzna kupka popiołu.
— Cóż, komu bym się nie podobał? — wypiął swój biceps dumnie, a ona wywróciła teatralnie oczami. Rany, czemu ten chłopak niczego się nie domyślał? Zawsze uważała go za błyskotliwego tymczasem on nie potrafił połączyć wątków.
— Tylko się nie zakochaj. — wtrąciła kiedy ten całował swój biceps. Złapała za yo-yo i zarzuciła nim gdzieś w dal. — Widzimy się na miejscu, Kotku. — puściła mu oczko i już jej nie było.
A on za nią pobiegł.
XXX
Hej, hej!
W środę lub w czwartek wyjeżdżam na krótkie wakacje więc obstawiam, że do 7 sierpnia nie będzie rozdziałów.
Nie wiem czy jeszcze jakiś wrzucę w ciągu najbliższych dni, wiem że się postaram, ale niczego nie obiecuję.
Buziaki!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro