1|1

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Pięcioletni Adrien wybiegł z placu zabaw nie słuchając matki, gdy nagle spostrzegł na niebie znak ciemnego motyla. Na ulicach zapanował strach i niepokój. Zdezorientowane dziecko zobaczyło jak nóż nurkuje w piersi, przerażonej brunetki. Blondyn nie wiedział co się dzieje, cofnął się o parę kroków dalej i ze łzami w oczach szukał mamy. Biedne, zdezorientowane dziecko. Emilie złapała Adriena za dłoń i porwała się z nim w bieg do domu. Posłannicy Mrocznego Pana byli szybcy, ale Emilie miała w sobie to coś, co pozwoliło jej uciec wraz z synem.

Teraz rozumiał, dlaczego mama zawsze kazała mu zostawać w domu, albo blisko niej. Nie chciała by wiedział co się działo w tym kraju. A może było tak na całym świecie? Był taki nieświadomy...

- Kochanie, w porządku ? - spytała zmartwiona.

- Mamusiu om, ją zabił ? - spytał, a przez ciało blondynki przeszedł okropny, zimny dreszcz. Dawno już załzawione oczy wydawały się teraz jeszcze bardziej przerażone. - Nie płacz mamo ! Nie pozwolę, aby stała nam się krzywda. Obronię cię, obronię i ciebie i cały kraj! Obiecuję.

Kobieta się rozchmurzyła i pocałowała chłopczyka w czoło. Cieszyła się, że ma takiego kochanego syna.

I tak minęło parę lat...

Emilie została zamordowana, na jego oczach, gdy miał dziesięć lat, byli na wyjeździe w Hiszpanii.
Cały świat zależał od jakiś,, lepszych jednostek". Przeklinał to wszystko, ale miał tylko dziesięć lat, więc co mógł zrobić? Krył się, chronił, byleby przeżyć. Dla młodego Adriena było to nie lada wyzwanie, przeżycie było najważniejsze. To nie tak to wyobrażał sobie życie, on chciał kłócić się z nauczycielami o błąd na tablicy, mieć znajomych, a jego największym zmartwieniem miał być kosz od szkolnej piękności! Tak świat mógłby wyglądać, gdyby to był normalny świat. Ale nie był, to było po prostu piekło.

Hiszpania była krajem raczej słabszym w porównaniu do Francji, co za tym idzie trochę bardziej bezpiecznym. Panował tam Serpiente, nie posiadał mocy jakie miał Hawk Moth, jedynie jego żona miała miraculum Ladybug. Powszechnie wierzono, że posiadacz owych kolczyków, ma szerzyć dobro. Niestety Ladybug, którą przyszło poznać Adrienowi była uosobieniem Szatana! Czasami po prostu zastanawiał się jakby to było zasnąć. I nigdy się już nie obudzić.

Listopadowy wieczór, siedział w opuszczonej pracowni przy starym kredensie trzymając nóż. Znalazł go gdzieś w lesie. Miał już, a może dopiero trzynaście lat, trzy lata piekła. Widział swoje niewyraźne odbicie w tafli rozbitego lustra, po czym znowu spojrzał na przedmiot w jego dłoni. Może powinien? Może to było mu dane, odejść? Ten świat był niesprawiedliwy, zmusił małego chłopca do myślenia o śmierci, o marzeniu o śmierci...
Wtem coś poczuł, jakby zimny wiatr owiewający jego kark. Jak na Listopad było całkiem bezwietrznie, odwrócił się i zauważył małe pudełeczko pokryte chińskimi znakami i pajęczynami. Otworzył je i wtem przed jego oczami pojawiła się czarna kuleczka z której wyszło małe stworzonko. Spojrzało na blondyna zielonymi oczami.

- Uprzedzając twoje pytania nie, nie jestem żadnym wytworem wyobraźni i lepiej dla ciebie, żebyś miał dla mnie ser. - wrzasnęło czarne stworzonko. Adrien otworzył buzię, by coś powiedzieć jednak kwami mu przerwało. - Cicho mi tutaj. Jestem Plagg. Dam ci moce o których nawet ci się nie śniło. Ale najpierw musisz mi dać ser!

I tak oto zjawił się legendarny Czarny Kot.

XXX

Nie będę publikowała na raz całej książki, bo nie skończyłam jeszcze całej.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro