1|10

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Tak, myślę, że potrafię. - powiedziała zdezorientowana Sabrina, a Missfortune zdobyła się na miły uśmiech. - Coś się stało Panienko?

- Ja... Nie pracujesz tutaj całe życie, prawda? - rozejrzała się jakby ktoś miał być jeszcze obecny w pokoju.

Sabrina coraz bardziej zdziwiona przytaknęła. Usiadła na łóżku i zmarszczyła brwi.

- Owszem, ale czy coś się stało?

Na te słowa Marinette poderwała się do góry.

Przechodziła z jednej części pokoju do drugiej, tak aby zebrać myśli, tak bardzo się bała każdego pytania, które chciała zadać. Nie, nie bała się pytań, bała się odpowiedzi.

Ale nie powinna, przecież jest silna, jest ponad strachem i słabościami. Wzięła głęboki wdech, żeby się uspokoić i wróciła do rozmowy.

- Czy teorytycznie, to możliwe, w jakiś setnych procenta, że to co robimy nie jest wcale...Właściwe?

Spojrzała błagalnym wzrokiem w stronę rudowłosej, na co ta zamrugała parę razy.
Nie mogła tego powiedzieć, chciałaby, ale to ponad jej siły. Obiecała, że nigdy nie powie ani słowa, obiecała więc słowa musiała dotrzymać.

- Skąd to pytanie? Wątpisz w słuszność słów Mrocznego Pana?

Marinette zamknęła oczy i zagryzła wargę. Ostatnio czuła się tak bardzo słabo, nie dość że nie dosypiała to jadała mniej niż zwykle.

- Czarny Kot uważa, że to my robimy krzywdę. I chociaż nie do końca w to wierzę. - zawiesiła wzrok na jakiejś fotografii. Przedstawiała Sabrinę ubraną w czerwonej czapce i szaliku, owiniętą w czarną pelerynkę, co dziwne przytulała pewną nastolatkę, nieco wyższą od niej samej, miała mocno zarysowane oczy i blond włosy uczesane na bok. - I...I ładne zdjęcie.

Sabrina spostrzegła fotografię w ramce przez co spaliła buraka i mruknęła coś niezrozumiałego pod nosem. Wstała i odwróciła ramkę po czym podrapała się nerwowo po karku.

-To stare... - nie odzywała się przez chwilę, zupełnie jakby było jej przykro, jakby wracała do jakiś wspomnień, które są tak odległe. - Czy Wierzy Panienka w to co mówi Czarny Kot?

Granatowowłosa nie ukrywała ciekawości historią Sabriny, ale i ciekawość minęła z ostatnim pytaniem zadanym przez rudowłosą.

Czy wierzyła? Niekoniecznie...
Jej wargi były przekrwione, a sama ona nie miała pojęcia co powiedzieć, jednak w końcu się odważyła na ciche kaszlnięcie.

- Nie, nie wierzę w jego słowa. Po prostu, kiedy to mówił... - zawiesiła się. - Wyglądał jakby naprawdę on w to wierzył. Nie wiem sama już co mam myśleć.

- Panienko, złożyłam obietnice przekraczając mury naszego zamku, że nie będę wpływała na Wasze postrzeganie świata.

- Ale... - zmarszczyła brwi.

Rudowłosa wzruszyła ramionami odprowadzając Missfortune do drzwi.

-Nie mogę powiedzieć nic poza tym. - westchnęła. - Ale wierzę w ciebie Panienko, odpowiedź przyjdzie z czasem.

- Czyli kiedy? - poniosła brew do góry.

- Żegnaj Panienko. - zamknęła drzwi, a Missfortune była już na korytarzu. Totalnie zdezorientowana, ale w tamtej chwili zdecydowała jedno.

Idzie się przespać.

Weszła do pokoiku z nadzieją na cudną drzemkę, jej wygodne łóżko już na nią czekało. Szkoda tylko, że znajdowała się tam jeszcze jedna osoba. Granatowowłosa zacisnęła pięści widząc Blanca, miała już na niego nawrzeszczeć kiedy ten podszedł do niej i przygwoździł ją do ściany. Poczuła się w tej chwili jak mała, szmaciana laleczka.

To nie tak, że ją oczarował czy coś. By ją oczarować potrzebowałby o wiele więcej. A na pewno nie ciemno-żółtych oczu, ale zaparło jej dech w piersiach. Patrzył na nią z taką wyższością, że nie wiedziała co czuć w tamtym momencie.

- Co ci odbiło?! - odezwała się, a chłopak widocznie zadowolony zbliżył się jeszcze bardziej.

Była zmęczona, była teraz słaba, a on się przybliżał, może gdyby nie zakwasy i ból głowy zrobiłaby coś więcej, ale teraz mogła tylko patrzeć jak chłopak przyciska ją coraz to mocniej do ściany. Pazury przebijające się przez biały lateks zostawiały ślady na ramionach nastolatki.
Śmierdział alkoholem, konkretnie wódką.

- Byłem taki samotny bez ciebie - wybełkotał. - Czemu mnie opuściłaś?

Wykrzywiła twarz w grymasie.

- Piłeś. - stwierdziła obrzydzona. - Spadaj.

Jednak nie ugiął się pod jej spojrzeniem, co było nowością, nie żeby coś, ale właśnie się przestraszyła. Jej ciało opanował paraliż, potrzebowała snu, potrzebowała większej dawki energii, teraz była prawie bezużyteczna. Czuła jak jej serce wali w szybkim tempie, a ona sama lekko dygocze.

Zmarszczyła brwi i spuściła głowę na dół. Śmierdział, tak bardzo śmierdział alkoholem. Nienawidziła tego zapachu, czuła strach przed pijanymi ludźmi. Dlatego nikogo nie zdziwi, że czuła się jakby miała zaraz wybuchnąć płaczem. A przecież płacz nie przystoił komuś tak twardemu.

- Najlepsze jest to, że w końcu zrobię to wszystko na co mam ochotę od dawna. - wyszeptał jej prosto do ucha.

Zacisnęła oczy czując jak w jej oczach pojawiają się łzy, już miała się poddać kiedy do pokoju wbiegł Bańkor i parę innych chłopaków.

- Ej tutaj jest! - krzyknęli po czym siłą wynieśli pijanego Blanca, kiedy cała dygocząca Missfortune siedziała w kącie pokoju.

- Panienko. - wyszeptała Lady Wi-fi kucając przy Przywódczyni. - Czy wszystko w porz-

- Nic nie jest w porządku! Alkohol został oficjalnie zakazany! Blanc złamał już chyba wszystkie możliwe zasady!

Po tym wydarzeniu Marinette wygoniła wszystkich z pokoju i chcąc zostać sama zamknęła drzwi na klucz i usiadła na łóżku. Z jej ciała zniknął lateks, a przed jej oczami pojawiło się Reami.

- Jesteś żałosna! Wierzysz w te kłamstwa Chata Noira? I jeszcze dałaś się prawie wyprowadzić z równowagi! - zaśmiało się. - Hej czy ty płacz-

Kolczyki schowała w pudełeczku i w końcu zadowolona brakiem Reami dała upust emocjom.
Z piersi wyrwał jej się głośny szloch, gorące łzy zaczęły spływać po jej policzkach rozmazując zupełnie resztki jej makijażu.
Bała się, cała się trzęsła, chciała poczuć się lepiej, chciała być silniejsza.
Nie potrafiła, nie potrafiła znaleźć w sobie tyle odwagi, czuła na sobie oddech przepełniony wonią alkoholu.

To nie jej wina.

To tylko uczucia.

Ale ona tego nie rozumiała.

👉👈

Łapcie rozdzialik

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro