2|2

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Królowa Os zamknęła wielkie drzwi z hukiem i uśmiechnęła się z irytacją do Sabriny. Zajęła szybko miejsce i spojrzała , tak jak reszta, na Lady Wi-fi wyczekująco.

- Dziękuję za zebranie ! -założyła ręce na pierś. -Słuchajcie, wiem że potajemne spotkania nie są w porządku aczkolwiek mamy problem! Mianowicie chodzi o Przywódczynię, widzieliście jak ona ostatnio chodzi ?

Mulatka naprawdę martwiła się o graniastowłosą , natomiast niektórzy to lekceważyli. Niedorzeczne!

- Wariuje, bo dostała zakaz wychodzenia z pałacu. Z resztą jak każdy. - wtrącił Amor, a Mulatka posłała mu groźne spojrzenie.

- No co? To nie jest prawda? Jestem pewien, że trenowałaby mniej, gdyby wiedziała co jej wróg robi, albo gdybyśmy mogli go śledzić.

Królowa Os westchnęła i podniosła wzrok na chłopaka.

- Tak, to prawda. To naprawdę żałosne, jak bardzo musimy się kryć. Mroczny Pan zakazał nam wychodzić, ale Przywódczyni zawsze miała specjalne traktowanie. Musi przeżywać, że ma związane ręce.

Do biblioteki wbiegła Czasołamaczka.

- Sorka ! Zapomniałam o tym całym spotkaniu i się trochę wkręciłam w serial. - krzyknęła, a Amor spojrzał na nią rozbawiony.

- Błagam cię! My Little Pony, to bajka a nie serial!

Różowo włosa zaczęła się wykłócać z chłopakiem, a Lady Wi-fi zirytowana patrzyła na dwójkę nastolatków z myślą, że zaraz im wydłubie oczy.

- Pauza ! - chwyciła swój tablet i wcelowała w Mrocznego Amora oraz różowowłosą. - W końcu spokój...

Bańkor uśmiechnął się lekko na widok uradowanej twarzy przyjaciółki.

- Czy dobrze rozumiem, że zebrałaś nas po to żebyśmy porozmawiali o naszej Przywódczyni ? - spytał Mulat. - Cóż, skoro już o niej mowa to widać, że nie daje sobie rady. Nie żebym się z tego śmiał.

- Och, błagam! Ktoś musi z nią pogadać ! - warknęła. - Nie martwicie się o nią?

Królowa Os wstała i poprawiła swoje włosy.

Mulatka wymieniła spojrzenia z przyjacielem i uśmiechnęli się do siebie szyderczo. Po czym zaczęli pchać blondynkę w stronę pokoju graniasto włosej.

- Co zaraz, dlaczego ja mam z nią gadać?! - wydukała. - Żałosne, po prostu żałosne!

- Połam nogi - zachichotał, po czym wypchnął ją w przejście do pokoju Przywódczyni.
Worek treningowy nagle zniknął w kłębie dymu. Graniasto włosa nie zauważając tego zamachnęła się i oddała cios w powietrze, przez co straciła równowagę i powitała się z podłogą.

- Cholera ! - wrzasnęła gniewnie.

- Przepraszam Panienko. - powiedziała stojąca w progu Królowa Os. - Jednakże razem z innymi się martwimy stanem Panienki.

- Ze mną wszystko w jak najlepszym porządku. - oburzyła się dziewczyna i podeszła do blondynki. - To wy macie problem! Za mało trenujecie, czy was w ogóle obchodzi, że Czarny Kot nadal panoszy się po naszej ziemi?!

- Ale Panienko...Dniem i nocą trenujesz. To niezdrowe!

Graniastowłosa westchnęła cicho, możliwe że już trochę wariowała. To wszystko prze zakaz wychodzenia z pałacu tak się zachowywała, natomiast Czarny Kot nie dawał znaków życia. Co cieszyło wszystkich, wszystkich prócz właśnie naszej Marinette. Od balu mijał już miesiąc, a akcja stała w miejscu.

- Nie będziemy dyskutować! Rozmowa zakończona. - po tych słowach blondynka pstryknęła, a worek pojawił się ponownie.

- Żegnam Panienko. - ukłoniła się i zniknęła za framugą.

Pani Nieszczęścia kontynuowała swój trening opadając już z sił. Motywowała się tylko myślą o skopaniu tyłka Czarnego Kota. Zdała sobie sprawę, że nie mogła się mylić. Musiał być złoczyńcą, to ona była bohaterką w tej grze. Inaczej by tego nie robiła, prawda? Usiadła na chwilę i upiła parę łyków wody.

- Cztery godziny, jak na dzisiaj to i tak dobrze. - powiedziała do siebie szeptem, po czym udała się do toalety. Napuściła wodę do wanny, po czym się detransformowała.

- Wyglądasz okropnie! - powiedziało Reami.

- Tak, wiem że jestem piękna. - prychnęła Marinette podchodząc do dużego lustra.

Dziewczyna dotknęła swojego sygnetu i westchnęła cicho. Reami poleciało w stronę znaną tylko sobie, a Marinette w końcu miała chwilę dla siebie. Weszła do gorącej wody i odchyliła głowę do tyłu. Uwielbiała ciepłe, godzinne kąpiele, niestety ostatnio zażywała takich coraz rzadziej.

Sabine podała kawę super-bohaterowi i uśmiechnęła się do niego miło. Dzisiaj kawiarnia nie była czynna, jednak była tak ciekawa rozmowy z blondynem, że zrobiła dla niego wyjątek.

- I jak sprawy z Mrocznym Panem ? - spytała siadając naprzeciwko.

- Nie dają znaków życia póki co. Myślę, że się boją i po prostu nie mają odwagi się pokazać, co prawda to lepiej, bo można żyć prawie normalnie. Ale i tak trzeba to zakończyć, inaczej znów zaczną się panoszyć.

Kobieta założyła kosmyk włosów za ucho i pokiwała głową.

- Jak dobrze, że cię mamy. - powiedziała uśmiechnięta. - A co z tą dziewczyną? Marinette, ostatnim razem wybiegła, prawda?

Blondyn mimowolnie podniósł lekko kąciki swoich ust do góry.

- Ta dziewczyna jest gotowa wierzyć we wszystko, tylko nie w prawdę. - zaśmiał się, a Sabine zmarszczyła brwi.
- Ona pracuje dla Władcy, ale to tylko kwestia czasu. Wyrwę ją z tego. Obiecuję.

- Nigdy bym nie pomyślała, może dlatego że... Och, ona przypomina mi moją córkę. - powiedziała zatracając się we własnym świecie.

Chłopak prawie wypluł swoją kawę na obrus.

- Córkę? - zdziwił się.

- Tak, to mała dziewczynka. Chociaż teraz już nie taka mała, powinna mieć szesnaście lat. Niestety zaginęła. - powiedziała a w kącikach jej oczu pojawiły się łzy. - Ale wiesz, mam nadzieję. Nadzieję, że kiedyś ją tu zobaczę, że przyjdzie i mnie przytuli, po czym powie ,,Mamo to ja". Chociaż to niemożliwe bo jedyne co miała przy sobie w dniu zagubienia to czarny sygnet z moim nazwiskiem.

Pojedyncze łzy spłynęły po jej polikach, a blondyn lekko uchylił buzię. Nie wiedział, że Sabine miała córkę, jak tak pomyślał faktycznie była rodzinną osobą. Więc nic dziwnego, że chciała mieć dziecko.

- Przykro mi. - powiedział cicho, a kobieta rozchmurzyła się lekko.

Dotknęła dłoni blondyna, niby zwykły gest, ale jednak dodał mu otuchy.

- Nie myślmy o tym. Masz wiele innych spraw na głowie, chcesz może jeszcze kawy?

- Dziękuję, ale nie wypiłem nawet tej porcji. - zaśmiał się, a po chwili zmienił temat. — Dlaczego ten gramofon nigdy nie gra?

— Hm? Och, to ozdoba. Pewien staruszek nalegał, aby tu stał. — wzruszyła ramionami.

— Och, rozumiem.

Czarny Kot spojrzał na niebo i widząc chmurę która formowała się w kształt sukni przypomniał sobie jak tańczył z Panią Nieszczęścia. Mógł ją wtedy zabić, ale tego nie zrobił. Miał plan, chociaż czasami wydawał się głupi, chciał go zrealizować. Zamknął oczy i wyobraził sobie jak graniasto włosa zostaje Biedronką, po czym zaczyna ratować cały świat u jego boku.

To wszystko było nierealne, a jednak tak bardzo tego pragnął. To ona była ostatnim elementem układanki, była mu wręcz potrzebna do uratowania chociażby Francji.

- Wiesz Sabi, ostatnio znalazłem piękny ogród. Znajduje się nie tak daleko stąd, ale żeby do niego wejść trzeba przejść przez duże krzaki, które go ogradzają. Wydaje się jakby był jakąś tajemnicą, ale z drugiej strony jest niesamowicie zadbany. Co oznacza, że ktoś jeszcze musi tam przychodzić. To trochę jak sprawa z twoją córką, niby zamknięta ale kipi nadzieją.

Upił kolejnego łyka kawy, którą tak uwielbiał.

XXX

Witajcie moi drodzy,

Tyle mam napisane, nic więcej nie ma, dlatego przychodzę z pytaniem czy jest sens kontynuacji?
Wiem, że cała książka jest mocno niedopracowana, pisałam ją już łohoho jakiś długi czas temu.

Piszcie czy chcecie kontynuację, bo to jednak od Was wszystko zależy.

Buziaki i może do napisania.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro