2|6

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Nie zajęło to wiele czasu, aż wszyscy w zamku zauważyli stan ich przywódczyni. To że słabła, to że mdlała i to że coraz bardziej spoufalała się z jej podopiecznymi, a przecież miała być twardą ręką. Tymczasem ona stawała się coraz bardziej... Zwyczajna.

- To niedorzeczne! - oburzyła się Lady Wi-Fi, bo Marinette nie potrafiła nawet drgnąć słysząc słowa padające z ust Królowej Os.
Ona?
Niewystarczająca?
Słaba?

Była świeżo po rozmowie z Mrocznym Panem, więc tym bardziej nie potrafiła się utrzymać na nogach.

- Może niech nasza Przywódczyni się wypowie. - założyła ręce na biodra i uśmiechnęła się szyderczo widząc, że granatowowłosa ledwo stoi. - Dajesz radę czy jednak coś się dzieje? Słabniesz?

Wszyscy zebrani w sali ćwiczeń wpatrywali się w poniekąd ich autorytet, który opierał się o ścianę po kolejnej wizycie u Mrocznego Pana.

- To... Niedorzeczne... - powtórzyła cicho siląc się na moc w głosie, której nie miała.
Blondynka już dawno szykowała się, aby zająć jej miejsce, nic więc dziwnego że wykorzystywała każdą okazję jaka się nadarzy, aby odebrać jej władze.

- Nie prowadzisz już treningów, nie wychodzisz prawie z komnaty i wyglądasz... - tu urwała śmiejąc się jej w twarz. - W ten sposób.

W parę chwil Marinette straciła całą pewność siebie wypracowaną przez lata władzy, bo w końcu chyba miała rację. Nie nadawała się już do tego stanowiska. Była za słaba.
Zacisnęła pieści prostując się, nie potrafiła nic odpowiedzieć, a przecież zawsze była silną i niezależną kobietą, twardo stąpała po ziemi więc czemu była w tamtej chwili tak bezradna?

- Nie zapominaj się! - upomniała ją Wi-Fi.

- Z drugiej strony ma rację, nie wygląda to za dobrze. - wtrąciła Czasołamaczka mimochodem. - Gdyby pojawił się tu Czarny Kot to kogo pozbyłby się jako pierwszego?

Tu zapanowała cisza. Wszyscy patrzyli na Marinette, która chciała po prostu się położyć, ale chciała też pokazać im że się mylą, że daje radę.
Tyle, że nie mogła.

- Dosyć już tego. - przerwał Bańkor kładąc dłoń na ramię granatowowłosej. - To jest nasza Przywódczyni, mamy się jej słuchać i koniec kropka.

Wymienili porozumiewawcze spojrzenia z ukochaną i już po chwili mulatka odpędzała resztę od Marinette i jej chłopaka, żeby ten mógł w spokoju zaprowadzić ją do komnaty.

- Nie przejmuj się zio-Panienko. To nie tak, że słabniesz. Każdy wie jaka jest ta jędza, tylko ostrzy pazury na

Próbował ją pocieszyć, ale sam nie wiedział czy wierzy we własne słowa. Koniec końców szli w ciszy, aż w końcu ta weszła do swojego pokoju i wiedząc, że nie była tam całkowicie bezpieczna, że nie otrzyma tam ciszy i spokoju pobiegła ostatkiem sił do swojego ogrodu.
Ostatnio trochę go zaniedbała, ale wyglądał w porządku. Położyła głowę na miękkiej trawie i przymknęła oczy.

- Królowa cię wykiwa i to ona zostanie przywódczynią. - powiedziało Reami. - W sumie to nawet lepiej. Ty jesteś straszna.

- Żeby przejąć władzę musiałaby dokonać wielkiego czynu i rozpalić ognisko. - wtrąciła Marinette. - O ile ognisko jest łatwe do wykonania to ten czyn sprawiłby jej trudność.

- Schwytanie Czarnego Kota by wystarczyło.

- Dlatego ja zrobię to przed nią. - przymknęła oczy.

- Och, oczywiście że tak. - zakpiło stworzonko. - Dlatego ostatnio tańczyłaś z nim zamiast go pokonać? Wyczuwam to, że jesteś słaba i aż współczuję temu dziadkowi, że ci ufa.

Marinette zacisnęła pieści.
Mroczny Pan jej ufał, zaiste. A ona nawet nie potrafiła dobrze wykonać swojego zadania.

Usłyszała kroki od razu wstając. Schowała się za krzakiem dzikiej róży i szybko wypowiedziała słowa, dzięki którym już po chwili stała w lateksie jako Pani Nieszczęścia.

Wychyliła się ostrożnie, żeby zobaczyć z kim ma do czynienia. Nie bała się. Po prostu siła wiąże się również z ostrożnością.

Kiedy spostrzegła blond włosy i czarny, koci lateks myślała że zwariowała, ale jednak nie. Co u licha robił w JEJ ogrodzie Czarny Kot?
Złapała za swoje yo-yo i kiedy chłopak zajęty był wpatrywaniem się w fontannę Marinette sprawiła jednym ruchem, że ten leżał. Korzystając z chwili oszołomienia, usiadła na jego plecach i przycisnęła swoją pięść do jego karku.

- Szach mat, Kotku. - uśmiechnęła się szukając nożyka, który zawsze miała przy sobie.
Tym razem jednak go nie było. Odwróciła wzrok, żeby go znaleźć, a wtedy blondyn z całej siły odepchnął się od ziemi i zepchnął z siebie brunetkę.

- To się już robi nudne, piękna. - wyszczerzył się w szelmowskim uśmiechu. Spojrzeli na siebie z jakimś dziwnym, nieopisanym uczuciem. Ni to nienawiść, ni to miłość, ni to smutek, ni to radość, takie podmatwane bardzo.

- Więc zakończmy to.

- Póki nie zdobędę twego serca, nie wiem czy będę potrafił. - wstał i przekręcił w dłoni nóż, którego całkowicie przypadkowo szukała właśnie Pani Nieszczęścia.

No nie, pomyślała. Wykiwał ją. W jej oczach tliła się złość, która szalenie satysfakcjonowała Czarnego Kota. Podrzucił nóż do góry i złapał go w drugą dłoń.
Wcale nie chodziło o tę konkretną broń, tylko o fakt że był sprytniejszy od niej. Wszyscy stawali się nagle sprytniejsi od niej, lepsi, a ona nie chciała tego przyjmować do wiadomości.

- Ty głupi dachowcu. - wycedziła przez zęby rzucając się na niego. W następnych chwilach bardzo dynamicznie okładali się pięściami, parę razy nóż był w posiadaniu Marinette, a parę w posiadaniu Adriena, ale ostatecznie wylądował obok nich. Oboje pogrążeni w walce, ona - siedziała na nim okrakiem, on - trzymał jej biodra.

- Mógłbym patrzeć godzinami w twoje oczy, wiesz?

Już miał zostać spoliczkowany, kiedy złapał za nóż i bezceremonialnie wbił go w ramie dziewczyny. Miał już serdecznie dosyć tego ciągłego odrzucania z jej strony, przecież był przystojny, wysportowany i szarmancki. Czego chciała więcej?

Wstał zrzucając ją z siebie. Podszedł do fontanny. Może lepiej byłoby zakończyć tę grę i po prostu ją zabić?

- Cholera... - wymknęło jej się, kiedy wyjmowała nóż ze swojego ciała.

Spojrzał na nią jakby była za jakąś mgłą.

- Wiesz co? Zmienimy zasady gry.

I kiedy to powiedział zapadła jakaś dziwnie mroczna cisza.

XXX

Hej, hej!
Wiem, że ostatnio nie ma zbytnio rozdziałów, ale myślę że każdy to rozumie. W końcu są wakacje i trzeba korzystać z pięknej pogody.

Co nie oznacza, że nie zamierzam wrzucać rozdziałów co jakiś czas!

Piszcie swoje odczucia.
Buziaki i do następnego :*

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro