3|20

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

***
Marinette objęła kubek z gorącą kawą i zerknęła ukradkiem na Adriena, który przysiadł na łóżku kładąc tackę z jedzeniem.
Ich kwami leżały na poduszkach wyczerpane - zwłaszcza Tikki.

— W końcu udało mi się przynieść ci śniadanie do łóżka. — pochwalił się dumnie.

— Tylko dlatego, że zacząłeś krzyczeć jak wariat żebym się stąd nie ruszała. — zauważyła, a on wywrócił oczami.

— Czepiasz się, Księżniczko! Śniadanie do łóżka to jedna rzecz z listy, którą musiałem zrobić. A to nie wszystko.

— Jakiej listy?

— Listy rzeczy do zrobienia. — odparł biorąc talerz na swoje kolana. Nie był może wybitnym kucharzem, ale jego szakszuka była wyśmienita.

— Dużo mi to nie mówi. — westchnęła odkładając kubek na szafkę nocną. Wzięła do rąk talerz i zaczęła jeść.

Nastała dziwna cisza. Kiedy skończyli jeść spojrzeli na siebie w taki sposób, że wiedzieli o tym co ich czeka.
Rozmowa.

- Więc. - zaczęli jednocześnie co sprawiło, że oboje obdarzyli się uśmiechem. Blondyn złapał dłoń ukochanej dla dodania otuchy.

- Mów pierwsza.

- Niepokoi mnie to, że Władca Ciem tak zwyczajnie... - urwała gwałtownie i wyjęła broszkę Władcy Ciem. - On nie żyje.

- To dobrze. Był złym człowiekiem.

- Tak, to prawda. - przytaknęła obracając w swojej dłoni miraculum. - Ale czuję się dziwnie.

Adrien patrzył chwilę na dziewczynę, ale zaraz zrozumiał o co chodziło i ponownie się uśmiechnął.

- Jest ci po prostu przykro, prawda? Był dla ciebie jak ojciec. - zaczął. - To znaczy, taki trochę nienormalny, ale jednak.

- Sama nie wiem. - westchnęła z rezygnacją i wbiła swój wzrok w kawę.

Po tym jak pokonali Mrocznego Pana - jeśli można tak to w ogóle nazwać - ludzie zaczęli im wiwatować, kamery przeciskały się, dziennikarze prosili o wywiady. Marinette była bardzo wdzięczna Adrienowi, który wziął wtedy całą uwagę na siebie, bo ona nie potrafiła wydusić ani słowa. Stała tam wpatrzona w jeden punkt.

— A co ze wszystkim złoczyńcami? — zapytał nagle.

— Myślę, że każdy zasługuje na drugą szansę. — powiedziała, a po chwili dodała smutno. — Może nawet Władca Ciem na nią zasługiwał?

Skoro ona zasługiwała, to chyba każdy mógł na nią zasłużyć.

- Cóż, ale przynajmniej teraz wiemy, że moje wyznanie miłosne sprawiło, że wróciłaś do siebie. - wyszczerzył się w uśmiechu chcąc odwrócić jej myśli od tego przykrego tematu.

Udało mu się, dziewczyna od razu się zarumieniła.

- Ile mam ci powtarzać, że to wcale nie było tak jak mówisz?

- Taa, jakoś ta twoja opowieść o jakimś ciemnym tunelu, walce z samą sobą nie brzmi wiarygodnie. - przyznał. - Mam teorię, że po prostu próbujesz uciec od tematu uczuć.

Założyła ręce na piersi i skarciła go wzrokiem. Och, to była jego ukochana. Uwielbiał kiedy się denerwowała, oczywiście, uwielbiał też kiedy była radosna! Mógł rzec, że uwielbiał ją w każdym wydaniu.

- Nie musisz mi wierzyć, ale naprawdę pozbyłam się wielkiego ciężaru.

- Co masz na myśli? - zaciekawił się.

- Dasz wiarę, że moim największym koszmarem byłam ja sama?

- Nie Władca Ciem?

- Ha, nie! - uśmiechnęła się. - To ja. To po prostu ja!

Chłopak zmarszczył brwi. Zaczynał się trochę martwić o dziewczynę. W końcu kto mówi takie rzeczy z uśmiechem na twarzy?

- To cię cieszy? - zapytał ostrożnie, a ona westchnęła.

- Nie tyle cieszy mnie to, że nienawidziłam samej siebie co... - tu się zamyśliła. - Dałam radę pokonać samą siebie!

- To trochę nie ma sensu, wiesz?

- Och, no bo tu naprawdę chodzi o to, że po prostu sobie wybaczyłam. - spojrzała na niego. - Wybaczyłam sobie wszystko, to co robiłam, to kim byłam. I wiem, że Pani Nieszczęścia to cząstka mnie. - złapała się za serce. - Ale to nie oznacza, że jestem złym człowiekiem. Tak sądzę. Pozbyłam się tych koszmarów, ufam sobie. Z maską i bez niej to dalej Marinette Dupain - Cheng która jest silna i wie czego chce.

Słuchał jej jak zaczarowany, kiedy ona wyrzucała wszystko co jej leżało na sercu.

— Wow, Księżniczko. — wyrwało mu się. — To świetnie, że tak mówisz. Nawet nie wiesz jak mnie to cieszy.

Spuściła wzrok uśmiechnięta i ujęła kubek w dłonie żeby zaraz upić trochę kawy.

— Ale mam nadzieję, że nie mówisz mi tego, aby uciec od tematu. Wiesz, wtedy gdy wróciłaś. To znaczy, wtedy gdy znowu byłaś sobą, powiedziałaś mi, że-

— Cię kocham. — dokończyła, a Adrien spojrzał na nią zdumiony.
Na ich policzki jednocześnie wkradł się rumieniec.

— T-tak.

— I dalej jestem tego pewna. — poprawiła kosmyk włosów za ucho. — Właśnie o tym chciałam z tobą porozmawiać.

Nastała krótka cisza. Wpatrywali się sobie w oczy, a w ich spojrzeniu można było dostrzec troskę, strach o drugą osobę, czułość i miłość. Wszystko to się ze sobą przeplatało, emocje które w sobie tłumili podczas akcji teraz były naprawdę silne. Tak silne, że miały ochotę wybuchnąć.

— Więc... To chyba ta chwila. — odchrząknął lekko poddenerwowany. Rozejrzał się po pomieszczeniu i szybko podbiegł do parapetu na którym stało wazon z polnymi kwiatami. Wyjął je, żeby zaraz podejść do dziewczyny.
Uklęknął, a jej zrobiło się gorąco od tego intensywnego spojrzenia.
— Więc, Marinette Dupain-Cheng, czy zechciałabyś. — zaczął poważnym tonem. Patrzyła na niego oniemiała. Przecież on jej się zaraz tam oświadczy. — Czy... Zechciałabyś zostać moją panią już oficjalnie?

— C-co masz na my-myśli?

— Chodzi mi o to, że... — podrapał się nerwowo po karku. — Chciałbym, aby nasze relacje były już jasne. Czy zostaniesz moją dziewczyną?

Roześmiała się co spotkało się z niezadowolonym spojrzeniem chłopaka.

— Wybacz, po prostu zachowywałeś się zupełnie tak jakbyś miał mi się zaraz oświadczyć. — wytłumaczyła szybko, a on wstał i złapał jej dłoń. Dotknął jej serdecznego palca i uśmiechnął się w tym swoim kocim stylu.

— Jeszcze nie teraz. — szepnął nachylając się do jej ucha. — Więc jak? Zostaniesz z tym dachowcem?

— T-tak... W ogóle co to za pytanie? Myślałam, że to raczej oczywiste. — mruknęła zarumieniona.
Wstała do niego i wzięła głęboki oddech. Patrzyli sobie w pełne emocji oczy. Nigdy wcześniej nie pragnęli swojej bliskości tak bardzo jak wtedy.

Zastanawiała się co powinna teraz zrobić, ale Adrien nie dał jej wiele czasu do namysłu. Po prostu przyciągnął ją w talii i pocałował.
Marinette objęła jego szyję i wplotła swoje palce w jego blond czuprynę.

Plecy Marinette przyległy do ściany, a pocałunek stał się bardziej namiętny niż jeszcze parę minut temu. Niepojętym sposobem koszula Adriena została rozpięta w połowie, a koszulka Marinette podwinięta do klatki piersiowej.

Dopiero głośne odchrząknięcie sprawiło, że się od siebie oderwali.

— Ziom, zamykajcie drzwi, serio. — powiedział Nino wyrywając Alyi telefon z dłoni.

— Ej, to się nagrywało! — krzyknęła nie zadowolona, a Marinette wraz z Adrienem zarumienili się przeokropnie.

— Tak właściwie to mamy coś do zrobienia. — przypomniała sobie brunetka, a Adrien zerknął na nią zdziwiony jednak po chwili przytaknął łapiąc jej dłoń.

Musieli udać się do Mistrza.

XXX

HEJ, HEJ!

Już drugi rozdział dziś ;))

Piszcie swoje odczucia i lecimy dalej.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro