Rozdział 8

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Antonio

Co prawda początkowo nie miałem wielkich nadziei, co do podróży z rozbestwioną lalką na pokładzie, ale jej zachowanie totalnie mnie zaskoczyło. Nie odzywała się, gdy nie była o coś pytana, a tuż po starcie zasnęła wbijając głowę w okno samolotu. Zupełnie, jak nie piccolina.
Mój ojciec, wielki capo di capi nie spuszczał z niej wzroku, chociaż sądził, że tego nie zauważę. Niby przeglądał coś na laptopie, ale korzystając z każdej wolnej minuty, wbijał w nią zafascynowane spojrzenie. Ja pierdolę! Ten stary dziad, na nią leci! Objąłem Emily w talii i korzystając, że spała ułożyłem jej głowę na moim torsie. Skinieniem ręki przywołałem stewardessę, po czym wydałem jej polecenie, by przyniosła koc oraz naszykowała w tylnej części samolotu, łóżko. Ojciec rzucił mi wzgardliwe spojrzenie, po czym ściągnął okulary i wycedził:

— Tak nie zachowuje się przyszły capo.

Prychnąłem na te słowa, co od razu zauważył, bo napiął z wściekłości mięśnie.

— Zdobyłem ją dla ciebie, więc nie zawiedź mnie.

— Czego, więc ode mnie oczekujesz? – zapytałem, kładąc dłoń na policzku Emily. Była taka niewinna, jak spała.

— Już ci mówiłem. Masz ją zniszczyć. Sprawić, by skamlała o każdą minutę godności, by błagała o litość i całowała cię po nogach, jako najlepszego pana. Ma być przedmiotem w twoich rękach. Suką, która zaspokoi twojego fiuta. Do tego służy kobieta w mafii. Więc przestań ją głaskać oraz przytulać i jak tylko wylądujemy, pokaż jej jakim jesteś panem.

Założył z powrotem okulary i zaczął wystukiwać coś na klawiaturze laptopa. Nie odpowiedziałem mu nic, w zasadzie to był czysty monolog, który od początku zakładał reprymendę i udało mu się. Będę capo, najlepszym jakiego Chicago miało i nikt mi nie przeszkodzi. A jeśli słowa ojca zaważą o tym, będę w stanie poświęcić tą małą dla własnego celu. Tak zostałem wychowany i tego będę się trzymał do końca życia, albowiem mafia jest moim życiem, a moje życie oddałem mafii. Już na zawsze.

Musiałem przejrzeć kilka faktur, a trzymając w ramionach piccolinę było to trochę trudne. Wziąłem, więc ją na ręce i zaniosłem na przygotowane łóżko. Czułem na sobie wzrok ojca, ale zlekceważyłem go. Nie dam się tym gierką, które stosuje na swoich żołnierzach. Ułożyłem Emily ma łóżku, a następnie wróciłem na swoje miejsce.

— Mamy problem z Bracią sołncewska– oznajmił ojciec, gdy zacząłem przeglądać teczkę z fakturami.

— Znowu się panoszą na nie swoim terenie?

— Próbowali wrzucić w obieg swoje prochy. Jak tylko o tym pomyślę, że te ruskie świnie mieli taką czelność – uderzył pięścią w podłokietnik: — jednego udało nam się pojmać. Zajmiesz się nim razem z Flavio. Ma wszystko wyśpiewać. Zresztą doskonale wiesz, co robić.

Potaknąłem głową, po czym zacząłem przeglądać papiery. Może zabrzmię, jak skończony sukinsyn, ale myśl, że wykończę kolejnego wroga napawała mnie nieopisaną satysfakcją. Od dziecka razem z bratem mieliśmy wpojone, że my, jako najpotężniejsza Cosa Nostra możemy decydować o czyimś życiu bądź śmierci. Nigdy nie wolno nam się łamać pod natłokiem błagań i skomleń wrogów, a to, jak potężną mafią jesteśmy świadczą o nas nasze czyny. Dlatego też całe Chicago miało na ustach moje imię i nazwisko, bo jako nieliczny potrafiłem zmusić ofiarę do wszystkiego. Nawet gdyby musiał wylizać własne jaja, to zrobiłby to, bo tak karzę.
Po kilku godzinach lotu, ojciec wstał z miejsca pod pretekstem pójścia do toalety. W tamtej chwili nie powiązałem faktów, że może chodzić o Emily, której łóżko znajdowało się blisko samolotowej łazienki. Dopiero, gdy długo nie wracał, zrozumiałem. Odłożyłem papiery i natychmiast poszedłem do piccoliny. Bingo! Ojciec siedział na brzegu łóżka, wpatrując się w śpiącą Emily, a po chwili usłyszałem, jak zaczął coś do niej bełkotać. Stary skurwysyn! Ślina mu pociekła widząc młodą, piękną kobietę i ewidentnie jego kutas zamierzał jej spróbować. Niedoczekanie. Emily jest moja i tylko moja.

Gdy tylko wylądowaliśmy na lotnisku O'Hare moja przygoda pod tytułem „aranżowane małżeństwo" właśnie się rozpoczęła. Nie wiem, czy będę w stanie choć przez ułamek sekundy udawać przy niej kogoś kim nie jestem i tego najbardziej się obawiam. Widziałem jej reakcję, gdy dowiedziała się o ślubie i umowie, a później gdy kłóciła się z Alessandro. To nie przejdzie. Jest zbyt delikatna oraz ufna. W dodatku to jej przenikliwe spojrzenie. W tych brązowych oczach widziałam lęk, który starała się zamaskować przede mną, ale mnie nic nie umknie. Bała się mnie, więc to nieuniknione, że prędzej czy później stanie się to, o czym mówił mój ojciec. Zniszczę ją, bo tak będzie mi prościej.

Pokazałem Emily apartament, włącznie z naszą sypialnią. Zabawne, ale mając te dwadzieścia siedem lat, nigdy nie gościłem w niej żadnej kobiety. W międzyczasie umówiłem się z Flavio w klubie. Nie chcę jej stresować pierwszej nocy, a poza tym mój fiut potrzebuje Kylie.

Postawiłem w domu mojego zaufanego ochroniarza - Marco. Zarówno on, jak i mój brat byli jedynymi ludźmi, którym mogłem powierzyć nawet własne życie. I tak też było z Marco. Trzy lata temu, uchronił mnie przed atakiem nowojorczyków, po czym złożył mi wieczną służbę. Od tamtej pory jest wierny niczym pies. Dlatego, tylko on może chronić Emily i tylko jego jestem w stanie do niej dopuścić.

Do Celeste – klub, który od kilku lat był też moim biurem, dojechałem w ciągu kilku minut. Flavio siedział w naszej loży z jakąś sztuczną brunetką i gdyby nie fakt, że jest w miejscu publicznym, zerżnąłby ją bez mrugnięcia okiem. Wziąłem z baru butelkę whisky i podchodząc do brata oraz jego zdobyczy, wydusiłem z siebie:

— Ruchasz czy pijesz? – postawiłem butelkę na stole.

— Antonio! Byłem przekonany, że włoskie klimaty zapędziły cię w otchłań romantycznej miłości – zaczął się śmiać, co strasznie mnie wkurwiło. Skinąłem na jego panienkę, by dała nam spokój. Nawet nie zaprotestowała. Wzięła torebkę i odeszła.

— Wróciłem.

— To widzę. Pokaż ręce – złapał mnie za dłonie i zaczął oglądać z każdej strony. Zachowywał się, jak niespełna rozumu: — gdzie obrączka?

— Spierdoliło cię?! – ryknąłem, przykuwając uwagę kilku kobiet, stojących obok. Poprawiłem się na kanapie, rzucając im prowokujące spojrzenie, po czym dodałem: — to tylko zaręczyny.

— Jaka jest? – upił łyk swojego drinka.

— Kto? – nie słuchałem, co mówił brat, bo ciągle mierzyłem wzrokiem jedną z dziewczyn stojącą samotnie obok filara. Mój cel - na dzisiejszy wieczór.

— No, Emily Cavallo. Twoja narzeczona, chyba pamiętasz – machał ręką przed moją twarzą.

— Mówiłem ci, że to dziecko – chociaż z tym stwierdzeniem nie zgadzam się już od chwili, kiedy ją ujrzałem. Była kobietą i to kurewsko piękną.

— Ta, z pewnością cycata osiemnastka – śmiał się.

Słysząc te słowa, zerwałem się z miejsca i unosząc go za koszulę, zacisnąłem mocno zęby. Nie miał prawa wyrażać się tak o Emily. Nikt nie ma prawa  tak o niej mówić. Wziąłem głęboki wdech i patrząc na brata, puściłem go. Jestem przeładowany emocjonalnie i potrzebuję odreagować. Nagle poczułem wibrujący mój telefon. Wyciągnąłem go z kieszeni, a na wyswietlaczu pojawiła się wiadomość od Kylie:

Za dwie minuty w damskiej toalecie.  

Zlekceważyłem to, bo dzisiejszej nocy miałem ochotę na zupełnie coś innego. Przerzuciłem wzrok na filar pod którym jeszcze przed chwilą stała nieśmiała brunetka, lecz jej już nie było. Kurwa! Umknęła mi. Niewiele myśląc, wziąłem telefon do ręki i odpisałem Kylie:

Minuta.

Zerwałem się z miejsca, po czym od razu poszedłem do damskiej łazienki. Kilka dziewczyny, które poprawiały wówczas makijaż były nieco zdziwione moim wtargnięciem, ale miałem je głęboko w dupie. Odnalazłem wzorkiem Kylie. Stała przy ścianie, przeglądając się w małym, podręcznym lusterku.

— Jesteś – wyszeptała, po czym posłała mi piorunujące spojrzenie. Nie tego się spodziewałem.

— Jeśli chcesz rozmawiać, znajdź przyjaciółkę – odparłem niemalże natychmiast, by pozbyć się jakiegokolwiek innego powodu naszego spotkania.

— Przywiozłeś ze sobą narzeczoną. Komplet satynowej pościeli, będzie dobrym pomysłem na prezent? – mrużyła oczy, obserwując mnie.

— Wychodzę – skwitowałem, nie mam zamiaru w tym uczestniczyć.

Gdy tylko się odwróciłem Kylie złapała mnie za ramię, odwracając w swoją stronę.

— Zawsze będę twoja. Tęskniłam za nim – jej dłoń powędrowała na moje krocze.

Chwyciłem ją mocno za rękę i siłą zaprowadziłem do mojego biura na tyłach klubu. Nie będę jej rżnął na oczach innych panienek, by stać się sensacją w naszym mieście. Zamknąłem za nami drzwi i popchnąłem Kylie na ścianę. Złapała mnie za szyję, przyciągając do siebie, lecz nie pozwoliłem jej na pocałunek. Nie całowałem się z kobietami. Taka była moja zasada. Podwinąłem jej sukienkę, a następnie przesuwając dłonią szukałem majtek. Nie miała ich na sobie, standard. Jednym, gwałtownym ruchem odwróciłem ją twarzą do ściany, po czym podciągając za biodra, ustawiłem tak, by wypięła swój wielki tyłek wprost na mojego kutasa. Rozpiąłem spodnie i wyciągnąłem z nich gotowego do rżnięcia fiuta. Z tylnej kieszeni wyciągnąłem portfel, a z niego prezerwatywę. Miałam zamiar spuścić się w niej, więc to była konieczność. Nałożyłem ją szybko na kutasa, po czym splunąłem na jej gładkie pośladki. Roztarłem ślinę, docierając aż do cipki, po czym mocnym pchnięciem wszedłem w nią. Zawyła, pochylając się nieco do przodu. Wówczas złapałem za jej ręce, wykręcając do tylu i z całej siły zacząłem ją pieprzyć. Musiałem odreagować nie tylko ojca, ale także ten cały pokurwiony pomysł ze ślubem. Nigdy nie będę idealnym mężem, więc życie tej dziewczyny z góry skazane jest na cierpnie.
Kylie głośno jęczała, co nie wprawiało mnie w odpowiedni nastrój. Miałem ochotę wykrzyczeć, by wreszcie się przymknęła, ale w ostateczności zrezygnowałem. Jedną rękę wyswobodziłem z uścisku i położyłem na jej ustach, by stłumić ten okropny dźwięk. Pieprzyłem ją mocno, zagłębiając w niej fiuta, aż po same jaja. Gdy czułem, że dochodzę, jak na złość w myślach pojawiła się Piccolina i jej przestraszony wyraz twarzy. Zacisnąłem mocno powieki, by pozbyć się tego obrazu i wtedy napełniłem gumę nasieniem. Uwolniłem Kylie, karząc się jej stąd natychmiast wynosić. Nigdy czegoś takiego nie miałem. Nigdy nie myślałem o innej kobiecie, ruchając się z Kylie.

Wróciłem do domu tuż nad ranem. Marco siedział w fotelu, przeglądając coś na telefonie. Pozwoliłem mu wyjść, po czym sam skierowałem się prosto do sypialni. Mimo, iż było ciemno to blask dobiegający z miasta tworzył niewielką poświatę wprost na śpiącą Emily. Leżała na lewym boku na wpół przykryta kołdrą. Mój wzrok od razu przykuły jej wystające spod koszulki pośladki, które okryte były niewielkim koronkowymi figami. Miałem ochotę zerwać je z niej i dobrać się do tego, co niedługo i tak będzie moje. Na tą myśl, mój kutas delikatnie poruszył się w spodniach. Poszedłem wziąć gorący prysznic, po czym założyłem na siebie długie, czarne spodnie od piżamy i ułożyłem się na łóżku obok Emily. Początkowo leżałem na plecach, lecz coś spowodowało, że miałem ochotę na nią patrzeć. Przerzuciłem się na prawy bok, by leżeć z nią twarzą w twarz. Wtedy dostrzegłem, że nie spała. Patrzyła na mnie bezbronnie. Znowu się mnie bała. Przez dłuższą chwilę wpatrywaliśmy się w siebie nawzajem, a kiedy Emily zamknęła oczy, wyszeptała:

— Pachniesz kobietą i upojnym seksem.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro