Rozdział 30

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Emily

Leżeliśmy nadzy, wtuleni w siebie. Było mi tak dobrze. Pragnęłam, by ta chwila nigdy się nie kończyła. Antonio gładził dłonią moje plecy, muskając delikatnie po kręgosłupie w górę i w dół, a ja kciukiem kreśliłam drobne kółeczka na jego umięśnionym brzuchu. Czułam przyjemny dreszcz, który rozchodził się po całym moim ciele. To jedyny mężczyzna, który tak bardzo mnie rozpala i sprawia, że nie myślę, o niczym innym, jak tylko o nim.

— Myślisz, że Kylie wszystkim rozpowie? – westchnęłam niepewnie, gdy przypomniałam sobie o jej wtargnięciu do naszej kajuty. Dłoń Antonio zastygła na moich plecach, a po chwili przerzucił mnie na plecy, zwisając nade mną.

— Przejmujesz się tym?

— Nie, ale też nie chcę być na świeczniku tych wszystkich dziewczyn. 

Piccolina, uprawialiśmy seks we własnym łóżku, za zamkniętymi drzwiami. Nikogo przy tym nie gorsząc, naprawdę ma nam być za to wstyd? To Kylie naruszyła naszą prywatność i to ona poniesie za to konsekwencje.

— Ona cię kocha – wyszeptałam cicho, a jego wzrok zastygł na dłuższą chwilę. Nie miałam pojęcia, co miało to oznaczać.

— Nie darzę uczuciem żadnej kobiety, żadnej...

— Tak, wiem, Antonio – przerwałam mu natychmiast, by nie ciągnął tych torturujących słów.

Pocałował mnie delikatnie w usta, a następnie wiódł językiem kolejno po mojej brodzie, szyi, dekolcie, piersiach, docierając aż do brzucha. Tu z kolei przyłożył dłoń do blizny i patrząc mi w oczy, wyszeptał:

— Jesteś dla mnie wszystkim, Piccolina.

Złożył pocałunek w miejscu, które kosztowało wiele wylanych łez, po czym dodał:

— Uwielbiam twoje ciało. Jest idealne.

— Nie mów tak – zawstydziłam się, bo nigdy tak nie uważałam.

— Emily, mogę godzinami cię podziwiać, zaczynając od obłędnych tęczówek, nieskazitelnej i miękkiej skórze, a kończąc na krągłych piersiach, które ubóstwiam oraz płaskim brzuchu, który chyba powinien coś zjeść – uśmiechnął się, składając całusa na wysokości mojego pępka.

— Zawstydzasz mnie – Zakryłam twarz dłonią, a Antonio zaczął całować moją szyję. Nadgryzał zębami delikatnie skórę tuż za uchem, co wywoływało niewielkie dreszcze.

— Uwielbiam, jak się rumienisz i jak twoje ciało reaguje na mnie. Wygina się wtedy lekko w łuk, a uda rozszerzają się samoistnie zapraszając mnie do środka. Emily... – ujął w dłoń mój podbródek i patrząc głęboko, kontynuował: — chcę być dla ciebie dobry. Chcę dawać ci szczęście i uśmiech na twarzy. Chcę byś mnie kochała.

— Kocham cię, Antonio – odparłam, po czym wtuliłam się mocno w niego.

Ta chwila trwała zbyt krótko. Zresztą każda chwila spędzona z Antonio jest stanowczo za krótka. Brakuje mi go i kiedy on bawi się w mafię, ja umieram z tęsknoty.
Wzięliśmy razem prysznic, który zakończył się drobnymi pieszczotami i moją cholerną ochotą na coś więcej. On doskonale wie, jak mnie rozpalić i wykorzystał to, bym przez całą kolację myślała tylko, o tym, jak spędzimy razem noc. Wciągnęłam na siebie czarne, koronkowe stringi oraz krótką, satynową sukienkę na bardzo cieniutkich ramiączkach i z głęboko odkrytymi plecami w kolorze butelkowej zieleni. Całość uzupełniłam czarnymi sandałkami z dość męczącym wiązaniem na łydce. Rozpuściłam włosy, zostawiając je w naturalnym skręcie, a makijaż skupił się wyłącznie na podkreśleniu ust głęboką czerwienią oraz wytuszowaniu rzęs, nadając przy tym całkiem przyzwoity efekt. Antonio założył czarne, eleganckie spodnie oraz koszulę, w tym samym kolorze. Podwijając rękawy do łokci, odsłonił tatuaże, które tak idealnie do niego pasowały. Ułożył chaotycznie włosy, poskramiając je rękoma, a następnie podał mi swoje ramię, byśmy razem poszli na spotkanie ze Stefano Rizzo.

Dochodząc na górny pokład słyszeliśmy głośną muzykę, przekrzywienia się dziewczyn, która to jest piękniejsza i jedną, bardzo istotną rzecz - odgłos lecącego śmigłowca. Zauważyłam z daleka stojąca Isabell wraz z Lorenzo, którzy skupili swoje spojrzenia na gwiaździstym niebie.

— Chyba twój ojciec lubi głośne wejścia – wypowiedział consigliere, na co Antonio poprawił dłonią swój zarost.

— William już jest? – zapytał narzeczony, a mój wzrok od razu skupił się na nim. Tak bardzo czekałam na wujka.

— Płynie. Przygotowany? – Lorenzo był tak poważny, że w pewnym momencie zaczęłam wątpić, czy ta impreza zakończy się dobrze.

Śmigłowiec zaczął lądować w wyznaczonym miejscu, a ja w sekundzie zacisnęłam mocniej dłoń w okół Antonia. Światło reflektorów skupiło w całości uwagę na helikopter, którym przyleciał Stefano. Po chwili w rytm muzyki zaczęły wychodzić z niego półnagie kobiety, które miały na sobie wyłącznie cekinowe stringi i nasutniki. Kolejne dziwki - pomyślałam. Zaraz za nimi wynurzył się ojciec Antonia i Flavia. Dumny, władczy i... no właśnie... pijany. Klepał po kolei każdą z dziewczyn w tyłek, po czym spoglądając w naszą stronę, uśmiechnął się szeroko i przyspieszył kroku.

— Lorenzo! – wykrzyknął, gdy pokonywał ostatni już stopień.

— Nie znam drugiego capo, który pozwoliłby sobie na takie wejście – odparł zniesmaczony doradca.

— Bo reszta to banda idiotów i sztywniaków. Ale to jeszcze nie koniec, przygotowałem coś specjalnego po kolacji. Przypatrz się dziewczynkom, może którąś ci odstąpię – poklepał go po plecach, rzucając mi gniewne spojrzenie.

Poczułam się bardzo niezręcznie, jakbym była tu intruzem. Schowałam się za plecami Antonia, szukając po jachcie Flavio. Chciałam się stąd ewakuować, jak najszybciej.

— Antonio cieszę się, że jesteś. Emily... – podszedł bliżej, by stanąć ze mną twarzą w twarz, po czym dodał: — moja przyszła synowa. Cała i zdrowa.

Przełknęłam ślinę i kiedy chciałam coś odpowiedzieć, wtrącił się mój narzeczony.

— Możemy zacząć kolację, chcemy później coś omówić?

Stefano przerzucił wzrok na Antonia i uśmiechając się przebiegle, odparł:

— Coś omówić. To przecież może poczekać. Dzisiaj świętuję swoje urodziny i mam zamiar dobrze się bawić i tobie też radzę. Jeszcze dwa miesiące zanim będziesz mógł ją pieprzyć – skinął głową w moją stronę, a ja poczułam obrzydzenie.

— Tato! – wtrącił się Flavio, podchodząc do nas ze szklanką whisky.

— O, mój drugi syn. Nauczka pomogła?

— Lepiej niż sądzisz – odparł najmłodszy z Rizzo i stanął obok mnie.

Kolacja minęła mi bardzo szybko, zważywszy na to, iż cały czas patrzyłam tylko w stronę mojego wujka, który przybył w ostatniej chwili. Dostrzegłam, że był bardzo spięty i rzadko spoglądał w moją stronę. Cóż, po kolacji zapytam go o to. Rozmowy przy stole głównie skupiły się na Stefano i jego imprezie, która, jak dla mnie mogłaby się już skończyć. Co, jakiś czas czułam na sobie jego przeszywające spojrzenie, ale za wszelką cenę nie chciałam na niego patrzeć. Boję się tego człowieka. Antonio trzymał mnie za rękę, kiedy tylko nie jedliśmy żadnego posiłku i to sprawiło, że jeszcze jakoś się trzymałam. Po kolacji mężczyźni zostali, a ja w towarzystwie Isabell, Kylie oraz jej koleżanek opuściłyśmy górny pokład. Wstając od stołu zdążyłam tylko usłyszeć od Antonia, bym trzymała się Marco, a za chwilę dołączy do mnie Flavio. Przytaknęłam głową, zgadzając się na wszystko.

Kylie wraz z przyjaciółkami poszły prosto do baru, a ja i Isabell usiadłyśmy na leżakach, podziwiając gwiazdy.

— Długo będą trwały te męskie obrady? – zapytałam, rzucając podejrzliwe spojrzenie w stronę żony Lorenzo.

— Myślę, że tak. Wiesz, że twój narzeczony od dzisiaj zostanie...

— Wiem – przerwałam jej: – Obawiam się, a raczej tego, jak przyjmie to aktualny capo.

— Zadowolony nie będzie, to fakt, ale to polecenie Dona z nim nikt się nie kłóci, nawet Stefano Rizzo.

— Może masz rację. Nie zdziwiło cię, że dziewczyny, które przyleciały tutaj helikopterem nie są z nami?

— Chyba jeszcze mało wiesz, o tym świecie albo cały czas trzymana byłaś pod kloszem. Imprezy w tych kręgach, a z pewnością u Stefano zawsze okraszone są darmowym i ostrym seksem. Kylie wraz ze swoimi przydupaskami to nic w porównaniu do tego, do czego są zdolne tamte niunie.

— Co masz na myśli? – zaczęłam się stresować.

— Niektóre z nich są zdolne do wszystkiego, a towarzysze Stefano uwielbiają różne wynaturzenia. Pomijając oczywiście Lorenzo i Antonia. To chyba jedyni mężczyźni, których jestem pewna.

— Będą się tam bzykać? – wstałam z leżaka, spoglądając na piętro.

— Bzykanie to najmniejsze zmartwienie, ale nie myśl o tym. Antonio nie zrobiłby ci tego, możesz być pewna – otuliła mnie swoim ramieniem, po czym zaprowadziła prosto do baru.

Usiadłyśmy na metalowych hokerach i zamówiłyśmy po jednym drinku.

Po kilku godzinach poczułam się już bardzo zmęczona. W dodatku nie pojawił się Flavio, co trochę mnie zmartwiło. Pożegnałam się z Isabell i kiwając w stronę Marco, udałam się do kajuty. Byłam wykończona tym dniem. Ściągnęłam buty, uwalniając obolałe stopy, a następnie weszłam do łazienki. Zmyłam resztki makijażu, a kiedy nachyliłam się nad kranem, by opłukać twarz, poczułam czyjeś dłonie na biodrach. W pierwszych chwilach byłam przekonana, że to Antonio. Nawet ucieszyłam się, lecz gdy tylko spojrzałam w lustro, dostrzegłam za sobą Stefano. Odwróciłam się natychmiast.

— Taka ładna, a taka głupia – oznajmił, po czym ujął w dłonie pukiel moich włosów i założył go za ucho.

— Proszę stąd wyjść – westchnęłam lekko podirytowanym głosem.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro