Rozdział 4

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Emily

W pierwszej chwili sądziłam, że to tylko głupi żart i, że rodzice w ten sposób chcą mi dopiec za studia. Zacisnęłam mocniej rękę wokół dłoni matki i biorąc głęboki wdech, wydusiłam z siebie:

— To żart.

Goście zebrani przy stole spojrzeli na mężczyznę, który wygłosił to denne wyznanie. Czekali, aż w jakiś sposób się wytłumaczy, ale on tylko złowrogo uśmiechnął się do mnie i wziął do ręki kieliszek wina.

— Myślisz, że ja jestem żartem? Dobre sobie – prychnął, upijając łyk.

— Synu oraz Emily, może po obiedzie...

— Nie! – oburzyłam się, przerywając temu podstarzałemu cwaniakowi. Dlatego tak często spotkał się z moim tatą, namawiał go i pewnie przekupił, bym została żoną tego ohydnego dupka.

— Emily, co ty wyprawiasz? – szarpnęła mnie za rękę mama, gdy wściekła stałam, zaciskając mocno pięść.

Spojrzałam na tatę. Dumał nad szklanką whisky, nie okazując mi żadnych uczuć. Nic dla niego nie znaczyłam. Kompletnie nic. Przerzuciłam wzrokiem po ludziach siedzących przy naszym stole. Każdy z nich posyłał mi gniewne spojrzenie, jakbym robiła coś złego. Wyłącznie ten dupek - Antonio Rizzo, siedział z przyklejonym cwaniackim uśmieszkiem, bawiąc się nóżką kieliszka. Wyrwałam dłoń z matczynego uścisku i niewiele myśląc, chwyciłam za swój kieliszek z czerwonym winem. Oblałam Antonia prosto w twarz i zaciskając mocno szczękę, wybiegłam z namiotu. Nie słuchałam, gdy mama kazała mi się zatrzymać. Biegłam prosto przed siebie, zapewne skupiając wzrok wszystkich gości. Gdy tylko wyszłam z namiotu, ściągnęłam niewygodne szpilki i biorąc je do ręki, poszłam nad staw, który mieścił się w naszej posiadłości. Usiadłam nad nim, wtulając głowę w kolana. Nie chciałam płakać, bo to cholerna oznaka słabości, a przynajmniej tak zawsze mówił mi tata, ale teraz... teraz pragnę zrobić mu na złość. Zacisnęłam mocno powieki i dałam upust własnym emocjom. Po chwili poczułam na policzkach spadające łzy.
Nie rozumiem, jak mógł mi to zrobić. Kochał mnie. Oboje z mamą mnie kochali, więc dlaczego? To przez te studia? Zawiodłam ich. Drugi raz.

— Emily? – usłyszałam za plecami ciepły głos mamy.

— Odejdź. Nie chcę z nikim rozmawiać – wyszeptałam łamiącym się głosem. Wówczas poczułam na swoich plecach dłoń rodzicielki. Usiadła obok mnie, muskając opuszkami palców mój kręgosłup.

— Zatem pomilczymy razem.

Nie wiem, jak długo siedziałyśmy w ten sposób, lecz po jakimś czasie mama pociągnęła mnie mocno do siebie, wtulając w ramiona i głaszcząc po włosach, zaczęła nucić piosenkę z dzieciństwa. Poczułam się jeszcze gorzej. Łzy zalały moją twarz, przywracając smutne wspomnienia.

— Nie chcę wychodzić za mąż. Ten człowiek... nie chcę nawet na niego patrzeć – wycedziłam, gdy przełknęłam gorzką gulę w gardle.

— Opowiadaliśmy ci z tatą, jak to wszystko wygląda. Dorosłaś, możesz z dumą reprezentować naszą rodzinę.

— I z dumą oddać się temu mężczyźnie? – spojrzałam w jej zatroskane oczy, dostrzegłam w nich ból, ale mnie bolało jeszcze bardziej: — Mamo, on będzie chciał... ja nie dam rady... boję się.

— Nie zrobi ci żadnej krzywdy.

— Dlaczego mi to robicie? Doskonale wiedzieliście, jaka byłam przeciwna związkowi Belli i Marcusa, ten cały aranżowany ślub do tej pory przyprawia mnie o mdłości. Aż tak bardzo was zawiodłam tymi studiami, że oddajecie mnie w ręce obcemu mężczyźnie?

— Emily! – oburzył się ojciec. Oderwałam się natychmiast od mamy, patrząc na niego. Wiem, że wszystko słyszał, bo z trudem zaciskał z nerwów wargi. Podeszłam do niego i stając z tatą twarzą w twarz, wychrypiałam:

— Nie sądziłam, że kiedykolwiek będę żałowała tego, że jako dziecko pragnęłam cię odszukać i być twoją córką. Nienawidzę cię. Nienawidzę chwili, w której powiedziałam kocham cię, tato.

Zauważyłam, jak pociemniały mu oczy z wściekłości. Sądziłam, że ukaże mi swoją ciemniejszą stronę i pierwszy raz spoliczkuje, ale nie zrobił tego. W zamian za to zacisnął mocno wargi.

— Spakujesz się i do wieczora nie chcę cię widzieć na oczy.

Nie odpowiedziałam nic. Nawet nie miałam na to ochoty. Wręczyłam mu moje buty i boso weszłam do domu, a następnie do swojego pokoju.

Wieczór nadszedł bardzo szybko, a ja niemal całe popołudnie spędziłam na pakowaniu swoich rzeczy oraz na siedzeniu na podłodze i w bezczynnym wgapianiu się w okno. Nie widziałam z niego odbywającego się wesela, ale dźwięki muzyki i głośne rozmowy gości trafiały do mnie za każdym razem. Moje całe życie się zmieni. Szkoda tylko, że nikt mnie o to nie pytał. Nagle usłyszałam otwierające się drzwi. Przeszedł mnie dreszcz po plecach, sądząc, że to mój ojciec, a wraz z nim ostatnia godzina, która wybiła dla mnie.

— Emily! Zostawiłaś mnie samego! – do środka wpadł mu młodszy braciszek.

— Luca! – wykrzyczałam łamiącym się głosem, bo właśnie zdałam sobie sprawę z tego, że widzę go ostatni raz. I cholera, nie chcę go zostawiać. Wyciągnęłam do niego dłonie, a on wpadł w nie, tuląc się mocno.

— Nie było cię na weselu Belli. Czemu się tu chowasz? – położył dłoń na moim policzku, wyłapując spadającą łzę.

— Wychodzę za mąż. Muszę być silna, nie wolno mi się mazać – zaczęłam wycierać dłońmi łzy.

— Wszyscy o tym mówili na weselu. Tata też. Martwisz się? – patrzył na mnie w taki sposób, że z ledwością mogłam powstrzymać łzy, ale musiałam.

— Martwię się tym, że już nigdy nie zobaczę twojej uśmiechniętej buźki. Będę za tobą bardzo tęsknić – przytuliłam go mocno.

— A ja za tobą. Jesteś najlepszą siostrą! Gdybym był starszy, nie pozwoliłbym na to. Nikt nie ma prawa cię zabrać!

Wówczas do pokoju weszła gosposia Martha. Miała na sobie suknie, którą jej podarowałam. Przez to całe zamieszanie, nawet nie zauważyłam jej na weselu, a wyglądała przepięknie.

— Panienko Emily, rodzice proszą do biura.

Na jej twarzy wymalowany był smutek, zapewne doskonale wiedziała, co się święci. Podeszłam do niej i chwytając ją za lodowatą rękę, mruknęłam pod nosem:

— Obiecaj, że będziesz miała na niego oko – skinieniem głowy wskazałam na Lucę.

Schodząc na dół, słyszałam głosy dochodzące z biura. Szybko rozpoznałam, że jeden z nich należał do wspólnika ojca. Pewnie ten dupek Antonio, też tam jest. Zawahałam się, gdy miałam nacisnąć klamkę. Strach, zasłonił mi racjonalne myślenie, a kłębiący się ucisk w żołądku sprawiał, że miałam ochotę zwymiotować. Wówczas usłyszałam, że tata wypowiedział moje imię. Wspólnik zaczął wychwalać syna, nazywając go przyszłym capo, który budzi postrach w całym Chicago. Wiedziałam, co to znaczy, bo mój wujek William nosił takie samo miano w Nowym Jorku. Dwa lata temu, gdy spędzałam u niego wakacje, niemal codziennie odwiedzali go uzbrojeni żołnierze. Nie miał prawie w ogóle czasu dla mnie, jak i dla swojej żony Anny, a także ich maleńkiego synka. Czasem wychodził wcześnie rano, a wracał kilka dni później, kompletnie pozbawiony ludzkiej natury. Widziałam, jak mocno przeżywała to Anna, ale nie potrafiłam jej pomóc. Cieszyłam się tylko z tego, że mój ojciec potrafił zachowywać się w domu rodzinnym, jak najlepszy rodzic. Dawał mi dużo miłości, przez co Luca czasem był o to zazdrosny, ale zawsze powtarzał, że jestem jego oczkiem w głowie. Szkoda, że ta miłość skończyła się wraz z pojawieniem się Stefano Rizzo oraz jego syna.
Przeżegnałam się na odwagę i nacisnęłam klamkę. Weszłam do pomieszczenia, przerywając trwającą dyskusję. Objęłam wzrokiem zgromadzonych, a kiedy nie zobaczyłam wśród nich mamy, poczułam się źle.

— Emily dobrze, że jesteś – westchnął uradowany    Stefano Rizzo, a jego syn taksował mnie wzrokiem.

Nie wyglądałam najlepiej. Ściągnęłam z siebie suknie, a zamiast tego wbiłam się w luźne dżinsy oraz czarną bluzkę. Mój makijaż już dawno spłynął wraz ze łzami pozostawiając spuchnięte oczy. Tylko włosy lśniły tak jak zawsze.
Spięłam się, gdy zobaczyłam chłodny wyraz twarzy mojego taty. Wciąż miałam w głowie okrutne słowa, które mu powiedziałam, ale za nic na świecie nie przeszłoby mi przez gardło przeproszenie za nie. Oddał mnie obcemu mężczyźnie, jak nic nieznaczący przedmiot. To boli, ale ten ból powoli zamienia się w wściekłość. W dodatku widząc lekceważącą postawę Antonio mam ochotę zrobić kolejne przedstawienie.

— Usiądziesz? – przerwał moje wgapianie się ojciec.

Potaknęłam głowa, po czym zajęłam miejsce na skórzanej kanapie w jego biurze. Położyłam dłonie na kolanach, czekając na wyrok.

— Twój nagły wybuch podczas wesela, a także znieważenie mojego syna na oczach...

— Stop!

Antonio wtrącił się w słowo oburzonego ojca. Podniosłam na niego wzrok. Stał tuż przede mną. Dopiero teraz dostrzegłam, że miał wielką plamę od czerwonego wina na swojej białej koszuli.

— Dobiliśmy interesu z twoim ojcem. Jesteś ostatnim elementem, który na zawsze połączy Sycylię z Sardynią. To nie czas na emocjonalne brednie, to czas byś w końcu zrozumiała w jakiej rodzinie się urodziłaś. Twoja kuzynka doskonale to wie i jak widzisz jest szczęśliwą żoną – w tym momencie pragnęłam się odezwać, ale lodowaty wzrok Antonio nie pozwolił mi: — nie będę przed tobą klękał i prosił cię o rękę, bo nie jestem takim mężczyzną. Nie zbłaźnię się. Nie licz na to.

Położył przede mną małe pudełeczko. Nawet nie musiałam zgadywać, co znajdowało się w środku.

— Czy możemy zostać sami? – dodał po chwili Antonio.

Ojciec wraz z Stefano opuścili gabinet, nawet na nich nie patrzyłam. Mój wzrok skupiony był tylko na tym małym pudełku z zawartością, o której chciałabym jak najszybciej zapomnieć.
Antonio zbliżył się i chwytając mnie mocno za rękę, podniósł do góry.

— Jesteś córką consigliere sardyńskiej mafii, a zachowujesz się jak szara, wystraszona myszka. Spójrz mi w oczy! – wydał polecenie. Uniosłam wzrok, brzydząc się jego okrutnej postawy.

— Wolę śmierć niż bycie twoją żoną – odparłam, wbijając w niego głębokie spojrzenie.

— Uważaj na słowa, nie chciałbym być ich realizatorem.

Wyrwałam dłoń z jego uścisku, po czym marszcząc czoło, poczułam napływ niespożytej energii.

— Wsadź sobie w dupę te groźby! Jeśli chcesz mnie przestraszyć, to wyciągnij broń i strzel do mnie – prowokowałam go, ale w tym momencie już nic nie miało dla mnie większego znaczenia.

Antonio zmroził mnie okrutnym wzorkiem, po czym zbliżył się nieco i dotknął kosmyk moich włosów. Przestraszyłam się.

— Za trzy miesiące będziesz moją żoną i za trzy miesiące dostanę to, o czym każdy z dzisiejszych niewyżytych samców, myślał. Będziesz należeć tylko do mnie, Emily Cavallo.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro