Rozdział 52

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Emily

Z samego rana obudziła mnie Abigail, informując że kierowca czeka w salonie, by zawieźć nas na lotnisko. Od razu zerwałam się na nogi.

— Antonio? – zwróciłam się do gosposi, która skalowała mnie wzorkiem.

— Rozmawia z Flavio w gabinecie. Prosił, bym cię obudziła, więc oto jestem.

— Pędzę do łazienki. Poproś Marco, by zabrał walizki. – Cmoknęłam w powietrze, przesyłając jej w ten sposób niemego całusa.

Umyłam się, wzięłam tabletkę i spięłam długie włosy w kucyk. Następnie wskoczyłam w jeansowe szorty oraz krótką, satynową bluzkę, która ledwo zakrywała pępek i ruszyłam w stronę salonu. Perspektywa kilku dni na Hawajach napełnia mnie wielkim optymizmem, a to, że będę tam z Antoniem powoduje, że mam ochotę krzyczeć na cały głos. Zbiegłam po schodach i w tym momencie z gabinetu wyszedł mój narzeczony w towarzystwie brata. Nie myślałam nad tym, czy wypada bądź też czy przystoi przyszłej pani Rizzo, więc kierując się głosem serca rzuciłam się w ramiona mojego mężczyzny.

— Emily - wyszeptał, obejmując mnie wokół talii.

— Kocham cię – powiedziałam mu prosto do ucha, a następnie nadgryzłam jego płatek, co szybko zauważył Flavio.

— Zanim zaczniecie tutaj kopulować, pozwólcie że się stąd ewakuuję.

— To tylko pocałunek – wyjaśniłam mu szybko.

— Nie widziałaś chyba wzroku mojego brata – poruszył charakterystycznie brwiami, po czym zniknął w windzie.

— Wzroku mojego brata? Antonio? – złapałam go za ramiona, wbijając mocno spojrzenie. Jego ciemne tęczówki w sekundzie zdradziły mi wszystko. Pragnął mnie.

— Dlaczego musisz tak na mnie działać? – przygryzł dolną wargę, a ja szybko rozejrzałam się po salonie. Na moje nieszczęście zjawił się w nim Marco wraz z ostatnią naszą walizką.

— W końcu jestem twoją narzeczoną.

Na lotnisko dotarliśmy bardzo szybko, co w deszczowym Chicago graniczy niemal z cudem. Ludzie wariują na ulicach, zatrzymując się w niedozwolonych miejscach, bądź też ślimaczym tempem korkują ulice. Ale nie dziś. I to można nazwać swego rodzaju cudem.
Zajęłam miejsce pod oknem, a obok mnie usiadł Antonio. Chwilę później stewardessy poinformowały nas, że zaczynamy startować. Złapałam narzeczonego za kolano, gdy samolot wnosił się w górę, a kiedy wreszcie osiągnął odpowiednią wysokość odetchnęłam z ulgą i puściłam go.

— Wszystko dobrze? – zapytał lekko zdezorientowany.

— Tak. Już teraz tak. Napijemy się wina? – uśmiechnęłam się do niego, poprawiając kucyka.

Antonio kiwnął dłonią, przywołując stewardessę, po czym poprosił ją o butelkę schłodzonego prosecco.

— Za nas - wniósł toast, a ja odpowiedziałam mu tym samym:

— Za nas.

Gdyby ktoś trzy miesiące temu powiedział mi, że będę w tym miejscu gdzie jestem, z tym mężczyzną - nie uwierzyłabym. Moje życie zmieniło się o sto osiemdziesiąt stopni. Z szarej myszki, której wiecznie ktoś narzucał zdanie i zabraniał wszystkiego, stałam się pewną siebie kobietą, która pierwszy raz pokochała.

— Emily, budzimy się – szepnął Rizzo.

Poczułam delikatne usta na swoim czole. Podniosłam powieki i wtedy zorientowałam się, że musiałam przespać cały lot.

— Spałam? Jak to się stało? – przetarłam dłońmi zaspane oczy.

— Wypiłaś wino i zasnęłaś. Nie miałem serca cię budzić.

— Chyba ostatnio mało śpię i to przez to mnie znużyło. Wybacz – poprawiłam się nerwowo na fotelu.

Wylądowaliśmy w Honolulu, które od wyjścia z samolotu powitało nas gorącem. Upiekę się tu, to pewne. Antonio złapał mnie za rękę i sprowadzając po schodach, rozmawiał z kierowcą, który czekał na nas przy samochodzie. Wdychałam upalne powietrze, które mimo iż był już wieczór nie odpuszczało na temperaturze. Marzę, by zanurzyć się w basenie. Wsiedliśmy do podstawionego samochodu i może to zbyt dziecinne, ale gdy tylko poczułam klimatyzacje i powiew chłodnego powietrza, byłam szczęśliwa. Mogłabym tu zostać do końca życia. Kierowca zawiózł nas do hotelu, który na pierwszy rzut oka nie kipiał luksusem. I to właśnie najbardziej mi się spodobało. Będziemy z dala od snobów i ludzi, którzy urodzili się by gardzić innymi. Zafascynowana tym miejscem, przekroczyłam próg i od razu natknęłam się na obsługę. Uśmiechnięty młody mężczyzna powitał mnie radośnie, po czym wręczył pinacoladę. Skąd wiedział? Przerzuciłam wzrok na Antonia, ale on tylko wzdrygnął ramionami.

— Witamy w Alohilani Resort Waikiki Beach. Przygotowaliśmy dla Państwa nasz najlepszy apartament. Proszę za mną.

Antonio złapał mnie za rękę i razem podążaliśmy za konsjerżem. Wsiedliśmy do maleńkiego hotelowego wózka golfowego i nim dojechaliśmy prosto pod nasz apartament. Co nietypowe, budynek, w którym mieliśmy zamieszkać był odrębną częścią hotelu, co dawało nam pewną dyskrecję i poczucie prywatności. Weszliśmy do środka, a tuż za nami obsługa wniosła walizki. Konsjerż oprowadzał nas po środku, pokazując wnętrze i opowiadając historie zakochanych par, które w dużej mierze zostały przez niego wymyślone, a przynajmniej tak mi się wydaje. Byłam zachwycona tym miejscem, nie dość, że mieliśmy własny basen, to w sypialni był przepiękny widok na ocean. Dech zapierał w piersiach.
Antonio dał napiwek naszemu oprowadzaczowi i gdy tylko zamknęły się za nim drzwi, wyszłam na zewnątrz zatracając się w cudownym widoku.

— Mam nadzieję, że ci się podoba – rzekł Antonio, stając za mną i zakładając dłonie na moich biodrach.

— Podoba? Tu jest niesamowicie. Mam nadzieję, że właśnie tak wygląda niebo – upiłam łyk drinka, po czym dodałam: — skorzystamy?

— Masz ochotę? – złapał za mój kucyk i pocałował fragment szyi, przywołując lekkie dreszcze.

— Idę po strój.

Odepchnęłam go i wręczając mu niedopitego drinka, pobiegłam do swojej walizki. Wyciągnęłam z niej bikini, w które wskoczyłam w mgnieniu oka. Wychodząc z łazienki dostrzegłam narzeczonego siedzącego w basenie. Opierał głowę o krawędź, racząc się moim drinkiem.

— Nie za dobrze ci? – zaśmiałam się, stając przed nim.

Zmierzył mnie wzorkiem z góry na dół, skupiając się wyłącznie na moim ciele. Czułam się, jak gdyby fala gorąca uderzała prosto we mnie i wyzwalała uczucie pożądania. Cholernie go pragnę. Tego nigdy nie zdołam ukryć.
Zanurzyłam prawą stopę, sprawdzając temperaturę wody. Antonio nie spuszczał ze mnie wzroku, co dodatkowo wzmacniało we mnie uczucie gorąca. Dwoma rękoma poprawiłam dolną cześć kostiumu, upewniając się, że sznurki są mocno związane i nie wiem, czy ten gest był aż tak podniecający, ale usłyszałam głośne westchnięcie dobiegające z jego ust. Uniosłam wzrok, napotykając się na pożądliwe spojrzenie. Wówczas moje dłonie samoistnie podążyły w okolice biustu i choć początkowo chciałam powtórzyć to, co zrobiłam z majtkami, to wpadłam na coś totalnie szalonego. Rozwiązałam górę od kostiumu i wyrzuciłam ją za siebie. Wskoczyłam do wody i szybko podpłynęłam do Antonia. Ułożył dłonie na mojej twarzy i głaszcząc kciukami policzki, patrzył mi prosto w oczy.

— Próbuję się powstrzymać, ale nie dajesz za wygraną, Piccolina.

— A może wcale nie chcę? – przesunęłam dłonią po jego członku i wówczas przekonałam się, że był kompletnie nagi.

— Co ja mam z tobą zrobić?

— Pieprz mnie – wyszeptałam mu do ucha, a on gwałtownym ruchem uniósł mnie w górę, trzymając mocno za pośladki.

Posadził na krawędzi basenu i stając między moimi nogami, zagryzł mocno wargi. Jedną ręką rozwiązał dół od kostiumu i zerwał go ze mnie, wyrzucając za siebie. Patrząc prosto w oczy, rozłożył mi szerzej nogi i lekko pochylając się, zaczął lizać moją cipkę. Ułożyłam nogi na jego ramionach, poddając się całkowicie narastającej rozkoszy. To było niesamowite. Kołysałam biodrami, dostosowując się do ruchu jego cudownego języka. Ssał mnie wybornie, kreśląc kciukiem niewielkie kółeczka wokół mojej łechtaczki. Pragnęłam, by to nigdy się nie kończyło. Po chwili jego czubek języka wsunął się w głąb cipki. Pisnęłam, lecz on nie zwolnił. Mój głośny oddech, słychać było już niemalże wszędzie. Narastające uczucie podniecenia wypełniało mnie od środka. Krzyknęłam, prosząc, by zakończył moje tortury. Wówczas pieszczoty ustały. Otworzyłam oczy, szukając odpowiedzi na twarzy mojego narzeczonego. Nie dostałam jej. W zamian za to, wsunął mnie z powrotem do basenu i zawieszając na biodrach, wbił się w kobiecość. Jęknęłam, czując niewielki ból. Chyba moja cipka nigdy nie pomieści tak wielkiego fiuta Antonia.

— W porządku? – zapytał przejęty.

Przytaknęłam głową i wtuliłam głowę w jego szyję. Rizzo zaczął bardzo powoli poruszać się w przód i w tył. Ból niemal natychmiast ustał, a w jego miejsce pojawiło się pożądanie. Pieprzył mnie pod ścianą basenu, co jakiś czas łapiąc w zęby twardego sutka. Byłam jego i nikt mi tego nie odbierze.

— Dojdź dla mnie Emily. Chcę to widzieć.

— Mocniej. Weź mnie mocniej! – krzyknęłam, zaciskając dłonie na jego silnych ramionach.

Antonio jakby dostał zupełnie nowej energii, dał mi klapsa w tyłek i ściskając go mocno, zaczął mnie pieprzyć. Napierał coraz szybciej, ocierając się o cienkie ścianki. Patrzyliśmy sobie prosto w oczy, chłonąc wzajemne pragnienie. Nie potrafię tego opisać słowami, ale to uczucie mogę przyrównać do spożywania najlepszego narkotyku. Jakbym była na haju i nie mogła przestać. Nasze ciała odbijały się od siebie w wodzie, a z gardeł dochodziły coraz głośniejsze jęki. I nagle poczułam przepływający prąd przez całe ciało. Doszłam, krzycząc, jak cholernie go kocham. Zaraz po mnie skończył w mojej cipce Antonio. Wtulił się mocno, próbując wyrównać oddech. Po wszystkim postawił mnie na nogi, a mój wzrok skupił się na jego nowym tatuażu. Chwyciłam za rękę i odwracając w swoją stronę, ucałowałam hołd, który dla mnie złożył.

— Już na zawsze będę z tobą. Chcę taki sam.

— Emily? – spojrzał badawczo.

— Chcę wytatuować sobie twoje imię.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro