Rozdział 55

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Antonio

Powrót do rzeczywistości i codziennego życia jak zwykle był czymś, za czym w ogóle nie tęskniłem. Tych kilka dni spędzonych z Emily na Hawajach mógłbym przedłużać w nieskończoność, ale niestety nic nie trwało wiecznie. Na szczęście niedługo miał odbyć się  nasz ślub, a tuż po nim kolejna podróż i to dawało mi wielką nadzieję.

Nasza organizatorka ślubna przygotowała wszystko na najwyższym poziomie. Zadbała nawet o tak niewielkie szczegóły, że ja i mój zmysł estetyczny nawet byśmy tego nie zauważyli. Emily była zachwycona, gdy konsultantka opowiadała jej o ustawieniu stołów, dekoracjach z żywych kwiatów i innych pierdołach. A ja? Choć próbowałem się w to jakoś zaangażować, to nikogo nie oszukam. Nie miałem do tego głowy.

Do ślubu pozostały ostanie trzy dni, a ja pierwszy raz poczułem niewielki stres. Chcę być dobrym mężem, ale przez moją rangę w mafii nie wiem, czy jest to w ogóle możliwe. Ona potrzebuje uwagi, miłości, a ja byłem w stanie jej to dać tylko wtedy, gdy byłem w domu. A to, niestety w ostatnim czasie dość rzadka przypadłość. Po powrocie z wakacji musiałem zająć się swoją grupą. Odsunąć ludzi, którzy nie nadawali się do tej roboty i powołać nowych. Tak też awansowałem Flavio na moją prawą rękę. Prócz Emily, był drugą osobą której najbardziej ufałem.

— Myślałeś, gdzie pójdziemy na wieczór kawalerski? – rzucił nagle brat, otrząsając mnie tym samym z zamyślenia.

— Nie mam do tego głowy. Może to odpuścimy? Niedawno wróciłem z Hawajów i potraktujmy to, jako wieczór kawalerski – odparłem, nie wynurzając nosa z laptopa.

— Chcesz zrezygnować ze swojej ostaniej nocy jako kawaler? Oszalałeś? Darmowe bzykanko, które ujdzie ci jeszcze płazem i cały klub napalonych lasek gotowych, by zrobić ci loda. Nie zgadzam się!

— Możemy zająć się tymi fakturami? – pilnowałem, by przypadkiem nic głupiego nie wpadło mu do głowy.

— Kiedyś byłeś zupełnie inny. Ruchałeś prawie codziennie nową laskę, a na deser jeszcze brałeś Kylie. Co stało się z tamtym Antonio?

Spojrzałem na niego wymownie i zamykając laptop, wstałem z fotela.

— Zakochałem się. A jeśli chcesz, bym ruchał w swój wieczór kawalerski przyprowadź mi Emily. Tylko jej chcę i tylko ona potrafi rozpalić mnie do czerwoności. Żadna inna.

— Przepraszam Antonio, myślałam że już skończyliście – rzekła cicho Piccolina, która stała w drzwiach. Zapewne słyszała, co mówiłem.

— Właśnie o tobie mówiliśmy, prawda Antonio? – zaśmiał się brat, prostując ręce.

— Mam nadzieję, że same dobre rzeczy – puściła oczko Flavio.

— Oczywiście. – brat wstał z miejsca i podszedł szybko do mojej narzeczonej, obejmując ją w pasie. — W sumie dobrze się składa, że jesteś. Twój przyszły mąż nie chce wieczoru kawalerskiego. Toż to przecież tradycja i nie można tak jej ignorować.

— Kochanie, Flavio ma całkowitą rację. Idź, zabaw się.

Byłem zszokowany jej postawą. Gdybym właśnie postawił milion na to, że stanie po mojej stronie właśnie bym go stracił. Jak mogła mnie zdradzić i to w tak absurdalnej sprawie? Czy naprawdę nie woli, byśmy spędzili ten wieczór sami? Tęsknię za jej ciasną cipką, bo odkąd wróciliśmy z wakacji nie uprawialiśmy seksu. Piccolina tłumaczyła się okresem i rozumiałem to, ale musi wiedzieć, że dla mnie to nie jest żadna przeszkoda. Zawsze mogliśmy się kochać pod prysznicem.

— I ty Brutusie przeciwko mnie? – podszedłem do niej i objąłem ją mocno w pasie, tak by nie mogła się wyślizgnąć.

— Ave Cesar! Ave Rzym! – zaśmiała się, po czym skradła mi buziaka i uwolniła się z objęć.

— Totalnie nie wiem w jakim wy mówicie języku – skwitował Flavio.

— To dobrze, bo właśnie mówiliśmy, że powinieneś ogolić ten śmieszny wąsik. – Emily poklepała po ramieniu mojego brata i wyszła.

— O co jej chodziło? Przecież dobrze wygląda – zaczął przeglądać się w swoim telefonie, a ja tylko wzruszyłem ramionami.

— Jeśli chcesz, to możemy dzisiaj wyjść na drinka do naszego klubu. Ale bez żadnych lasek, zrozumiano? – spojrzałem mu prosto w oczy.

— Nie pieprzyłem nic już tydzień, czy ty serio chcesz żeby mi jaja pękły? – drażnił się ze mną, ale mocno trzymałem się swoich słów.

— Bo zaraz całkiem zmienię zdanie.

— No dobra. Wygrałeś – rzucił, a po chwili zniknął za drzwiami biura.

Wieczór nastał bardzo szybko, a wraz z nim rozpoczęły się moje przygotowania na wybłagane przez Flavio wyjście. Wzięłam szybki prysznic, ułożyłem moje nieokrzesane włosy, choć dzisiaj wyjątkowo nie chciały współpracować. Zawiesiłem ręcznik na biodrach i wychodząc, trafiłem prosto na Emily. Siedziała na łóżku, naprzeciwko drzwi od łazienki. Jakby wyczekiwała, aż wyjdę. Podszedłem do niej bliżej i dwoma palcami uniosłem lekko brodę. Była smutna, a może tylko mi się zdawało.

— Mogę wszystko odwołać i zostać z tobą w domu – oznajmiłem, widząc teraz dokładnie jej zaniepokojone oczy.

— Nic z tego. Masz iść i dobrze się bawić. Zresztą ja także mam już plany.

— Tak? Jakie?

— Idę z Bellą i Marco na aukcję. Moja kuzynka ma fioła na punkcie pewnego projektanta, a właśnie wystawił on na licytację ostatnią ze swoich torebek.

— Chyba potrafię ją zrozumieć – przypomniałem sobie o moim białym kruku, który w pierwszych dniach Emily tutaj został przez nią rozbity.

— Później zjemy jakąś kolację i wrócę do domu.

– Dobrze. A powiesz mi skąd ten smutek na twojej twarzy? Czy coś się dzieje? – nie dawało mi to spokoju.

— Nie. Jestem trochę zmęczona, ale zapewniam cię, że to nie smutek – ucałowała wierzch mojej dłoni, po czym wstała. — Może założysz białą koszulę? – spojrzała na przyszykowany przeze mnie outfit. Wszystko oczywiście było czarne.

— Jak sobie życzy, pani Rizzo – odparłem i stanęłam zaraz za nią. Położyłem dłonie na jej ramionach, po czym złożyłem gorący pocałunek na czubku jej głowy. – Kocham cię.

— A ja ciebie.

Zsunąłem dłonie na jej biodra, a następnie na jej płaski brzuch. Objąłem go mocno, a do głowy przyszło mi coś kompletnie szalonego.

— A może? Piccolina wiem, że ustalaliśmy to nieco inaczej, lecz może zmienisz zdanie.

— Co masz na myśli?

Musnąłem dłonią jej brzuch, dając jasno do zrozumienia, że chodzi mi o dziecko.

— Przecież rozmawialiśmy o tym. Miałam skończyć studia, zwiedzić świat, a budowa domu? – odwróciła się natychmiast w moją stronę.

— Wywróciłaś moje życie do góry nogami, wywrócimy, więc je razem jeszcze bardziej.

— Naprawdę chcesz? – wyszeptała, wbijając we mnie swoje duże oczy.

— Chcę.

Zaczęliśmy się całować, a moje dłonie od razu spoczęły na jej biodrach. Przycisnąłem ją mocno do ściany, przejmując całkowitą kontrolę. Byłem panem jej słodkich ust i bardzo sprawnego języka.

— No tak! Czego innego mogłem się spodziewać? – do pokoju wtargnął Flavio, przerywając tę chwilę.

— Czy ty nie umiesz pukać? – zdenerwowałem się.

— Pukałem tydzień temu jedną blondynkę. Wszystko byłoby Ok, gdyby nie jej obgryzione paznokcie. Ohyda! Na samą myśl, aż mnie mdli.

— A mimo tego przespałeś się z nią – burknęła Emily, wychodząc z sypialni.

— Co ją ugryzło? To już drugi raz dzisiaj – zapytał zdezorientowany Flavio.

— Może to, że opowiadasz jak ruchasz inne laski, zarywając przy tym do Belli? Zastanówmy się. Jesteś skończonym kretynem – poklepałem go po plecach i wszedłem do garderoby.

Założyłem białą koszulę, jak radziła mi Emily, ale z czarnych spodni nie zrezygnowałem. Podwinąłem rękawy do łokci, by nie czuć się zbyt sztywno i dopełniając stylizację ulubionymi perfumami, ostatni raz przejrzałem się w lustrze. Jest dobrze.

Zszedłem do salonu, w którym urzędował już Flavio. Popisywał się historiami, próbując zrobić na Belli wrażenie, lecz ona nie wydawała się tym w ogóle wzruszona.

— Idziemy? Czy będziesz jeszcze opowiadać o obgryzionych paznokciach?

Spiorunował mnie wzrokiem, a Emily lekko się uśmiechnęła. Nie mogłem się powstrzymać. Podszedłem do niej i przy wszystkich namiętnie pocałowałem.

— Gdyby coś się działo, dzwoń. Kilka drinków i będę z powrotem.

Wyszliśmy. Kierowca zawiózł nas do Celeste, a gdy tylko przekroczyliśmy próg niemal poczułem wzrok skierowany na siebie przez Kylie. Cały klub ludzi skandował moje imię, a na samym środku trzy półnagie tancerki wyginały się przy metalowych rurach. Kylie złapała mnie za rękę i nie słuchając tego, co mam do powiedzenia ciągnęła za sobą w stronę loży. Pchnęła mnie, bym usiadł na skórzanej kanapie, po czym nachylając się nad moim uchem, wyszeptała:

— To będzie twój niezapomniany wieczór. – nadgryzła płatek, a ja w sekundzie ją od siebie odsunąłem.

— Flavio! – krzyknąłem, lecz mój brat zajęty był już jedną z tancerek. Wypychał jej majtki dolarami, a ona kręciła przed jego twarzą tyłkiem.

Po chwili do loży podeszła zupełnie naga kelnerka ze srebrną tacą, na której wyznaczone były niewielkie ścieżki kokainy. Przysięgam, że jutro mój brat będzie zbierał swoje części ciała nad rzeką. Cycata kelnerka położyła tacę na stoliku, na która niemal natychmiast rzucili się naćpani mafiosi, wprowadzając w swój organizm kolejną działkę. Musiałem się stąd ewakuować, dlatego też podszedłem do baru i usiadłem na hokerze, by w spokoju zadzwonić po kierowcę. Zanim jednak zdążyłem wyciągnąć telefon z kieszeni, ktoś postawił przede mną drinka i położył swoją dłoń na ramieniu.

— To dobrze ci zrobi – usłyszałem kobiecy głos, a po chwili obok na hokerze usiadła Anastasia.

— Ty? Tutaj? – nie kryłem swojego zdziwienia.

— Flavio zaprosił Lorenzo, ale dobrze wiesz, że on unika takich imprez. Postanowiłam, że ja skorzystam z zaproszenia – puściła mi oczko.

— Chyba pójdę powiedzieć bratu, że mamy tutaj jednego nieproszonego gościa.

Oboje zwróciliśmy się w stronę Flavio. I już żałowałem tego widoku. Wciągał działkę z tyłka jakiejś dziwki.

— Dlaczego ty taki nie jesteś? – zapytała zaciekawiona, upijając łyk aperola.

— Bo w tej rodzinie ktoś musi trzymać fason. A tak na poważnie, to jeszcze kilka miesięcy temu robiłbym dokładnie to samo.

— Szokujesz. Zatem w czym tkwi sekret? – położyła dłoń na moim kolanie, uśmiechając się szeroko.

— Emily.

W tym momencie poczuła się lekko skrępowana. Zabrała rękę i siorbiąc resztkę drinka, patrzyła w barmana.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro