18

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Dzień dobry! - Głośny, dziwnie radosny krzyk sprawił, że trzymane w dłoniach Chanyeol'a ciasto spadło na ziemię, tworząc niezbyt estetyczną plamę. Mężczyzna westchnął, spoglądając w stronę Luhan'a, aby sprawdzić jego reakcję. Zaśmiał się cicho widząc, jak mężczyzna schyla się, aby pozbierać leżące na ziemi kartki.

- Dzień dobry, Baekhyun. - Odparł spokojnie, podnosząc się wraz z teczką. Przeszedł obok Park'a, obdarowując go lekkim uśmiechem, który, o dziwo, wcale nie miał w sobie złośliwości. Czując na sobie pytający wzrok Byun'a kiwnął głową witając się z nim w ten sposób. - Co sprowadza Cię tu tak wcześnie? 

- Zastanawiałem się czy Chanyeol jest tutaj. - Chłopiec wzruszył ramionami i przeniósł wzrok na młodą dziewczynę, która przybiegła ze ścierkami i szufelką, aby pomóc Chanyeol'owi w sprzątaniu. Nie podobała mu się. Jej uśmiech był za szeroki a nogi zbyt zgrabne. Ciemne oczy miały kolor podobny do ciasta leżącego na ziemi, a różowy sweter nie był zakryty przez kucharski fartuszek ani stój kelnerski. Prawdopodobnie jeszcze się nie przebrała. - Zabiera mnie dziś na randkę. - Rzucił, aby zobaczyć reakcję kobiety. Niestety mu się to nie udało, ponieważ głośny kaszel zmusił go do spojrzenia na zszokowanego Luhan'a, który mocno zacisnął dłoń na jego ramieniu. 

- To był żart. - Usłyszał cichy głos Park'a. Zmarszczył brwi decydując się nieco pokrzyżować jego tłumaczenie, jako karę za zatrudnianie zbyt ładnych, młodych kobiet.

- Jestem jego chłopakiem. - Wyznał powstrzymując cisnący się na twarz uśmiech. Okej. Może nie do końca był jego chłopakiem. Był, ale w inny sposób niż blondyn to rozumiał. Ściągnął jego dłoń ze swojego ciała i odwrócił się w stronę Park'a, który nagle zbladł. Dziewczyny nie było już w pomieszczeniu. 

- Czy możesz mi to wytłumaczyć? - Warknął Luhan patrząc w kierunku współpracownika. Nie wiedząc co powinien ze sobą zrobić Baekhyun obrał kierunek w stronę zawstydzonego mężczyzny.

- To zabawa. - Mruknął Chanyeol czując jak drobne dłonie najmłodszego obejmują jego ramię, o które chwilę później oparł głowę. Robił to specjalnie. Park był tego pewny. 

- Kazałeś przestać nam się z nim zadawać przez to, że jesteśmy homoseksualni!

- Przepraszam, Luhan. - Sapnął czując wpływające na twarz rumieńce. - Tylko udajemy związek, nie jesteśmy razem. To byłoby nieodpowiednie. - Dodał spuszczając głowę, aby wydać się mu smutniejszym. Nie potrzebował kolejnej kłótni. Potrzebował go w swoim życiu.

- Jesteście niemożliwi. - Westchnął mężczyzna, spoglądając na wchodzącego do kawiarni Sehun'a. Miał pytająca minę, ale nie zamierzał mu nic tłumaczyć. Relacje między nim a Park'iem za bardzo się ochłodziły, aby dodawać do tego kolejny powód do nienawiści. - Skończ wykładać wszystko na witrynę i możecie iść. Ty chodź ze mną. - Rzucił do Oh'a i zniknął za drzwiami kuchni. Sehun nawet nie spojrzał w stronę Park'a, kiedy mijając ich szybko ucałował czubek głowy najniższego chłopca. 

- Co to było? - Zapytał Chanyeol, kiedy zostali sami w pomieszczeniu. Wziął ze stołu jedną z tac i włożył ją do przeźroczystej witryny. 

- Chcę iść na randkę. - Wzruszył ramionami drugi i ukradł jedną z jagodowych babeczek, kiedy starszy zajęty był układaniem ciast. 

- Jest ósma rano. 

- Śniadanio-randkę, okej? -Prychnął zirytowany brakiem entuzjazmu ze strony drugiego. Otrzymał jedynie krótkie " jak chcesz". 

Baekhyun nie lubił być ignorowany. Nienawidził wręcz. Mimo to poczekał, aż mężczyzna skończy powierzone mu zadanie i pójdzie po swój portfel nic przy tym nie mówiąc. 

Prawdopodobnie Chanyeol czuł się zbyt pewnie odkąd zgodził się na jego warunki. Chciał związku więc ma, ale wiedział, że musi pilnować się zasad. Park zaczął traktować go podobnie do rodziców. Musiał się meldować, pokazywać, udawać, że wcale mu to nie przeszkadza. Przywykł do tego i wcale mu się to nie podobało. 

Lubił towarzystwo Park'a. Dobrze się z nim czuł i wiedział, że nie ważne co zrobi, on nigdy go nie wyrzuci. Mógł pozwolić sobie na naprawdę wiele i mimo wszystko, wiedział, że Chanyeol jest dla niego i pomoże mu, kiedy tylko o to poprosi. 

Na zewnątrz było zimno, ale było w tym coś orzeźwiającego. Nie było wielu osób ani pojazdów na ich drodze. 

- Gdzie powinniśmy pójść? - Zapytał Chanyeol idąc główną drogą, przy której aż roiło się od restauracji i barów. Nie wiedział za bardzo co Baekhyun lubi, więc wolał, aby to on poprowadził ich na miejsce pierwszej randki. 

- Mam ochotę na lody. - Rzucił, a Park pokręcił głową z lekkim, dziwnie czułym uśmiechem.

- Lody na śniadanie? W tak zimny dzień? 

- Tak. - Zaśmiał się, a on odpowiedział tym samym. Było to swobodnie i niewymuszone, mimo, że zawsze wspierał zdrowy tryb życia. Byun był tylko głupiutkim dzieciakiem. Prawdopodobnie wybaczyłby mu niemal wszystko. 

- W takim razie chodźmy na lody. - Postanowił otrzymując w nagrodę uroczy, promienny uśmiech. Zdecydowanie mógłby polubić porannego elfika. Był dużo pozytywniejszy niż wieczorem, kiedy marzył o dobrym( najlepiej słodkim) jedzeniu i śnie. Był jak zwykły nastolatek. Nie wydawał się tak zagubiony jak w późniejszych porach dnia.

Znaleźli małą lodziarnię, której kolorem przewodnim był naprawdę przyjemny błękit. Wszystkie meble były wykonane z jasnego drewna i gdzieniegdzie leżały białe poduszki. Na ścianach były zdjęcia niedźwiedzi polarnych i sów śnieżnych, a za ladą stała wyjątkowo znudzona kobieta. Było leniwie i spokojnie.

Oboje wybrali desery lodowe, które przez brak klientów były gotowe wyjątkowo szybko. Wybrali stół przy oknie, dzięki czemu mogli obserwować wszystko co działo się na zewnątrz. 

- Pewnie nie mają wielu klientów. - Stwierdził Byun, kiedy obsługująca ich kobieta postawiła na ladzie srebrny dzwonek i udała się za pobliskie drzwi. 

- Jest zimno i wcześnie. Może później będzie lepiej. - Siedzieli naprzeciw siebie, dlatego Chanyeol postanowił to wykorzystać i nieco dokładniej przyjrzeć się chudemu ciału naprzeciw. 

- Gdzie będziesz mieszkał zimą? 

- Tam gdzie teraz. - Wzruszył ramionami i zanurzył łyżkę w pokaźnym pucharku. Park nie pamiętał na jakie smaki zdecydował się młodszy, ale lody były niesamowicie kolorowe. Na dobrą sprawę każda z pięciu gałek miała inny, intensywny kolor.

- Mówiłeś, że codziennie śpisz gdzieś indziej. 

- Nic się nie zmieni. - Zaśmiał się i nabrał więcej lodów na łyżkę. - Na następną randkę chcę pójść do kina. 

- Nie sądzisz, że to trochę oklepane? - Zapytał Chanyeol odkładając swój deser i sięgając po serwetkę, kiedy zauważył zieloną, lodową palmę na niezbyt grubej bluzie. Już miał mu powiedzieć o tym, że powinien zadbać o cieplejszą garderobę, ale w tej samej chwili usłyszał cichy śmiech. - Co jest?

- Zawsze to robiłeś. Zawsze zajmowałeś się mną tak jak teraz. - Zauważył mrużąc delikatnie oczy.- W ten sam sposób i równie troskliwie. 

- To się nigdy nie zmieni. - Rzucił, myślami wracając do dni, kiedy Baekhyun był jego uroczym elfikiem. Byun się zmienił, ale Chanyeol był pewny, że nigdy nie przestanie o niego dbać. - Ktoś musi się tobą zająć.

- I będziesz to Ty? 

- Jeśli mi pozwolisz. - Uśmiechnął się gniotąc serwetkę, którą odłożył obok szklanego naczynia. 

- Pozwolę. - Rzucił młodszy na tyle cicho, że Chanyeol nie miał szans tego usłyszeć. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro