19

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Nie widział Baekhyun'a od tygodnia. Był świadom, że powinien się wściekać o zerwanie jeden z reguł umowy, ale nie potrafił odgonić zmartwienia.
Prawie cały tydzień padało, a elfk się nie pojawił. Nie odbierał też telefonu, mimo, że Chanyeol dzwonił do niego co kilka godzin.
W pewnej chwili był po prostu przerażony, dlatego zaszył się w swoim domu i większość dnia spędzał z telefonem przy oknie, wyczekując jakiegokolwiek znaku życia od syna Dongwoo.
Dopiero ósmego dnia otrzymał jakąkolwiek odpowiedź. Nie od Byun'a, a od Luhan'a. Xiao zadzwonił do niego z prośbą o przyjechanie do kawiarni, w której pojawił się najmłodszy z nich.
Brzmiał na przejętego, dlatego Chanyeol chwycił za płaszcz (powoli zaczynał czuć zimę) i kluczyki, po czym wybiegł z budynku.
Pod kawiarnią był po dziesięciu minutach.
W środku było pełno ludzi, ale nigdzie nie widział Sehun'a, Luhan'a ani tym bardziej Baekhyun'a. Wszedł więc wąskimi schodami na piętro, gdzie natychmiast wybiegł do niego Xiao.
- Dobrze, że jesteś. Nie wiem co powinniśmy zrobić. - Rzucił łapiąc go za przedramie. Zaczął ciągnąć go w stronę łazienki, a będąc blisko Chanyeol zmarszczył brwi na obrzydliwy zapach wymiocin.
- Kiedy przyjechał?
- Pół godziny temu. - Mruknął i pozwolił, aby Park wszedł do środka.
Tuż przy drzwiach siedział Sehun ze skrzyżowanymi nogami. W dziurze między nimi ułożony był niezbyt przytomny Baekhyun, na którego widok serce Chanyeol'a przystanęło.
Wyglądał okropnie. Dawno nie widział nikogo, kto tak źle wyglądał.
Jego skóra była potwornie blada i mokra od potu, mimo tego, że bez przerwy drżał. Policzki były niemal czerwone, a w kącikach zaciśniętych oczu widział łzy.
Na różowych włosach i czole spoczywał mokry ręcznik, ale i bez tego Park domyślił się jak wysoka musiała być jego gorączka.
- Baekhyun? - Odezwał się, a na dźwięk jego głosu powieki chłopca powoli się uniosły, aby ukazać lśniące oczy. - Zabiorę Cię do szpitala. - Powiedział uważnie obserwując jak dłonie chłopca z niewielką siłą zaciskają się na ramionach Sehun'a, który zdawał się być między nimi rozdarty. Prawdopodobnie chciał być, jak zawsze, po stronie Byun'a, ale widział jak okropnie wyglądał.
- Nie chcę.
- Nie pytam czy chcesz, Baekhyun. - Rzucił podchodząc bliżej. Zdjął z siebie płaszcz, który zarzucił na ciało nastolatka, po czym objął go i podniósł z ciała Oh'a mimo protestów najmłodszego, który bez przerwy wyciągał ręce w stronę Sehun'a, prosząc go o ratunek.
- Poczujesz się lepiej. - Zapewnił blondyn, a Chanyeol zapamiętał, aby koniecznie mu podziękować za to, że chociaż raz wsparł go w jakiejkolwiek decyzji.
Sehun szedł przed nimi, otwierając drzwi i zapewniając ludzi w kawiarni, że nic złego się nie dzieje. Chanyeol był mu wdzięczny.
Młodszy otworzył drzwi samochodu i po ucałowaniu czoła nastolatka, pozwolił, aby Chanyeol włożył go do środka i zapiął pasy.
- Dziękuję. - Rzucił najstarszy z ich trójki, po czym obszedł samochód i wsiadł do niego od strony kierowcy. Zablokował drzwi, widząc, że Byun'a próbuje wyjść, po czym włączył się do ruchu, nie spoglądając ponownie na Sehun'a.
- Mów, jeśli będzie Ci niedobrze. - Poprosił licząc na to, że jego tapicerka wyjdzie cało z tej przygody.
Na pogotowiu było potwornie dużo osób, które patrzyły na nich dość oceniająco. Wcale im się nie dziwił. San pewnie również bałby się, że ten maleńki nastolatek czymś go zarazi. Wyglądał na umierającego i chyba to sprawiło, że osoby czekające na swoją kolej zaproponowały, aby weszli do gabinetu przed resztą.
Nie czekali długo, ponieważ po pięciu minutach drzwi gabinetu otworzyły się, a ze środka wyszły dwie młode osoby.
Chanyeol ściągnął Baekhyun'a ze swoich kolan i zaprowadził go do środka, gdzie od razu został skrytykowany za to, że nie przyjechali wcześniej. Nie miał przecież pojęcia jak źle wygląda Byun. Nie miał z nim kontaktu od kilku dni, a kiedy ostatni raz się widzieli młodszy wyglądał zdrowo.
W budynku spędzili prawie półtora godziny. Najpierw dużo rozmawiał z lekarzem, który zmartwiony był jego ogólnym stanem zdrowia i tym jak lekko jest ubrany, później dokładnie go przepadał, aby oświadczyć, że nie wygląda to dobrze, co zirytowało Chanyeol'a, który wiedział to już od dłuższego czasu.
Na koniec lekarz zaproponował, aby Baekhyun nie wracał dziś do domu, co spowodowało u niego pierwszą aktywniejszą reakcję, którą była stanowcza odmowa. Dostał więc zastrzyki i obszerną receptę.
Wyszli na zewnątrz w ciszy. Milcząco wsiedli do samochodu i ruszyli w drogę do domu Park'a.
Chanyeol był naprawdę wdzięczny, że Baekhyun nie robi żadnych problemów związanych z tym, że jadą właśnie do niego. Był pewny, że zabije go, jeśli dodatkowo zacznie narzekać.
Zatrzymał się przed apteką i wyszedł, aby zrealizować receptę.
Naprawdę nie mógł zrozumieć jak Baekhyun mógł doprowadzić się do takiego stanu. Nie umiał sobie wyobrazić co takiego robił, skoro teraz nawet głębszy oddech sprawiał mu ból.
Nie mógł powiedzieć, że było to coś czego by się nie spodziewał. Gdyby ktoś opisał mu stan Byun'a uwierzyłby mu na słowo.
Nastolatek nie przykładał żadnej uwagi do swojego zdrowia.
Po zaparkowaniu w garażu westchnął i spojrzał na różowowłosego dzieciaka, który od kilku minut przypatrywał mu się z niepewną miną.
- Jak do tego doszło? - W końcu ciężki głos Chanyeol'a przerwał panujące milczenie. Baekhyun początkowo ograniczył się do wzruszenia ramionami, ale widząc malującą się na jego twarzy złość postanowił również się odezwać, poprzedzając to westchnięciem.
- Nie wiem. Po prostu obudziłem się już chory. Spałem dobrze, ale rano już tak było.
- Gdzie spałeś?
- U kolegi. - Rzucił, a Park nie był pewny czy początkowe zawachanie nie powinno go zmusić do zastanowienia się nad prawdziwością jego słów.
- Posłuchaj teraz uważnie. - Powiedział poważnie, kładąc dłoń na klamce drzwi. - Zostaniesz u mnie dopóki nie wyzdrowiejesz i żaden sprzeciw mnie nie interesuje. Obiecuję, że pożałujesz, jeśli się nie posłuchasz. - Rzucił silnie utrzymując kontakt wzrokowy między nim, a chłopcem, który zdawał się być najmniej zmieszany.
W końcu wyszedł i otworzył drzwi pasażera. Pomógł wstać Byun'owi, co nie było wcale tak łatwe zważywszy na jego osłabione ciało.
- Kiedy obudziłeś się chory?
- Trzy dni temu.
- Cały ten czas spędziłeś u tego kolegi, tak? - Otrzymał kolejne wzruszenie ramionami, ale nie miał już siły się kłócić. Czuł, jakby zawiódł nie tylko siebie, ale i rodziców Baekhyun'a, którzy widzieli w nim jego opiekuna.
Ułożył drobne ciało na kanapie, nachylenie mu się przyglądając.
Sam ledwo mieścił się na tym meblu, ale Baekhyun nie miał w tym najmniejszego problemu.
Przyniósł mu jasny koc, którym przykrył nieruchomego dzieciaka.
Zostawił go na kanapie, uznając, że musi w jakiś sposób ukazać mu swoją złość.
Był potwornie zły i rozczarowany.
Zabrał siatkę wypełnioną lekami, po czym dokładnie zaczął czytać wszystkie instrukcje schowane w opakowaniach.
Liczył, że Baekhyun go przeprosi lub przynajmniej wykaże jakąkolwiek skruchę, ale nic takiego się nie stało. Po kilku minutach podniósł wzrok znad zbioru kartek i zauważył, że Baekhyun zdążył już zasnąć. Miał delikatnie rozchylone usta i zaczerwienioną twarz.
Lekarz mówił, że gorączka może się go trzymać, dlatego Park obiecał sobie, że będzie ją często mierzył. W końcu nie mógł dopuścić do tego, żeby stało mu się coś więcej.
Mimo całej złości, był w jakiś sposób spokojniejszy niż rano. Dobrze wiedział co dzieje się z Baekhyun'em i nie musiał męczyć się myślami o tym co właśnie może robić.
Czuł, że Baekhyun jest na swoim miejscu.
_________
Teskni ktoś za tym opowiadaniem? :(

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro