Rozdział 19

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Perspektywa: Nicole

Wczorajszy dzień był cudowny. Spędziłam świetne chwilę z moimi przyjaciółmi. Jonah spełnił jedno z moich dziecięcych marzeń, a teraz mam już osiemnaście lat. Zdziwiło mnie jednak, że rodzice nie dzwonili, ani nie dawali ostatnio o sobie znać. Trochę zaczynam się z tego powodu martwić, ale dzisiaj mam zamiar do nich zadzwonić.

Powoli wyczłapałam się z łóżka i przeciągnęłam się porządnie, patrząc na widok za oknem. Na zewnątrz pogoda nie zapowiadała się tak cudownie jak wczoraj, ale bywało gorzej. Szybko poleciałam do łazienki i wzięłam orzeźwiający prysznic, a potem ubrałam się w koszulkę na ramiączka i czarne rurki. Położyłam się na łóżku i chwyciłam do ręki telefon, od razu wybierając numer do mamy.

Czekałam dobre parę minut, ale ona nie odbierała. Spróbowałam jeszcze parę razy, a potem to samo z tatą. Żadne z nich nie reagowało, a ja zaczynałam się bać, że coś im się stało. Albo może po prostu jestem przewrażliwiona. Zrobiło mi się trochę smutno z tego powodu, ale zaraz uśmiechnęłam się pod nosem, czując za sobą pewną osobistość.

-Dzień dobry skarbie.-powiedział i pocałował mnie w policzek, a potem przytulił się do mnie od tyłu.

-Dobry Jack'ie.-poczochrałam mu jego loki i uśmiechnęłam się lekko smutnawo.

-Coś się stało?-zapytał chłopak, odwracając mnie do siebie przodem.-Masz taką smutną minkę.

Powinnam mu mówić, że rodzice nie odbierają?

-Ej, skarbie.-połaskotał mnie lokami w szyję, składając na niej małe pocałunki.

-W sumie to tak i nie.-powiedziałam, nie pewna tego czy chce zawracać mu głowę takimi bzdurami.

-Słucham uważnie.-uśmiechnął się do mnie zachęcająco.

-Bo rodzice nie odzywają się od paru dni, a teraz żadne z nich nie odbiera telefonu i się martwię, że coś jest nie tak.- powiedziałam, spuszczając lekko wzrok.

Chłopak nie odpowiedział nic, tylko mnie przytulił i pocałował w policzek. Uśmiechnęłam się do niego delikatnie i wtuliłam się w jego ciepłą bluzę.

-Nie martw się, na pewno oddzwonią.-pogłaskał mnie po głowie, patrząc na mnie z czułością.

Czym ja sobie na niego zasłużyłam?

-Mam dla ciebie wiadomość.-powiedział, zawisając nade mną.-Niestety musimy z chłopakami wyjechać niedługo w trasę.-mruknął.

-Czy to ta, o której opowiadał Jonah?-zapytałam, chociaż dobrze wiedziałam, że o niej mowa.-To ta miesięczna?

-To stanowczo za długo.-powiedział chłopak, przytulając mnie mocno.

-Naprawdę musisz?-zapytałam, lekko odchylając głowę, aby móc spojrzeć w jego oczy.

-Muszę, ale mogę zrobić coś,-pocałował mnie krótko.-żebyśmy nie musieli się rozstawać.-skończył, uśmiechając się lekko.

-Nie ważne, co to-pokręciłam głową.-Nie chce znowu, żyć bez ciebie.-zrobiłam smutną minę, wtulając się w tors chłopaka.

-W takim razie.-odsunął mnie lekko od siebie.-Lecisz z nami skarbie.-oznajmił, pokazując mi dwa dodatkowe bilety.

-Czyli Tommy też może jechać?-zapytałam z nadzieją, robiąc proszącą minkę.

On mi nie odmówi, kiedy tak na niego spojrzę.

-Eh.-westchnął ciężko.-Tak, Thomas też pojedzie.-powiedział, uśmiechając się krzywo.

-Nie krzyw się tak.-pocałowałam go w usta.-O, tak lepiej.-zaśmiałam się, widząc na jego twarzy uśmiech.

Po paru chwilach leżenia, zostałam podniesiona z łóżka i chłopak zaniósł mnie na dół, gdzie w kuchni siedzieli już wszyscy. Widziałam, że wszyscy uśmiechają się głupio, a to zły znak.

-Dzień dobry wszystkim!-zawołałam, zeskakując z objęć chłopaka.

Dałam mu jeszcze szybkiego buziaka, a potem przytuliłam wszystkich na dzień dobry.

-Pojedziemy dzisiaj do galerii.-powiedział Zach, a Thomas podskoczył na krześle z radości.-Ciebie nie było w planach blondasie.-zaśmiał się chłopak.

-Jak nie?-zapytał, robiąc oburzoną minę, a Herron posłałam mu oczami jakiś dziwny znak.-Aaa, zapomniałem.-pacnął się z otwartej dłoni w czoło.-Przecież Dylek wpada.

-Zapominalski.-zaśmiałam się, czochrając jego blond włosy.-A moja przylepa jedzie?-zapytałam z nadzieją.

-Kto?-zdziwił się Corbyn.

-Ja.-mruknął Jack, nalewając mi i sobie kawy.-Czy ktoś jeszcze tutaj może należeć do Nicole?-zapytał, unosząc brew.

Chłopcy wybuchli śmiechem na jego komentarz i zajęliśmy się śniadaniem.

***

Właśnie z Zach'em wracaliśmy z galerii, ale tylko we dwójkę, bo Jack nie mógł z nami jechać. Cały czas zaprzątałam sobie głowę myślą, że rodzice ode mnie nie odbierają. Nie mówiłam nic Jonah, ale o tym prędzej nie pomyślałam. Stwierdziłam, że powiem mu o tym, jak wrócimy.

-Idź się przecież w to, co kupiłaś i chodź nam się pokazać do ogrodu.-powiedział, kiedy byliśmy już nie daleko.

-Czemu do ogrodu?-zapytałam, marszcząc brwi.

-Jest ładna pogoda, to będziemy korzystać.-powiedział, puszczając mi oczko.

Rzeczywiście pogoda jest o wiele ładniejsza, a to dobra okazja na posiedzenie razem, na świeżym powietrzu.

-To będziecie musieli dać mi jakieś dziesięć minut.-powiedziałam.

-Luzik.

Po jakichś parunastu minutach, wbiegałam po schodach do mojego pokoju i o dziwo wszędzie było pusto. Stwierdziłam, że wszyscy są pewnie już w ogrodzie, więc jak najszybciej ubrałam błękitną sukienkę i kremowe baleriny. Rozczesałam jeszcze włosy i zrobiłam kitka, a potem zeszłam powoli na dół. Wszędzie panowała cisza, a z balkonu nie było słychać chłopaków. Powolnym krokiem wyszłam na zewnątrz i stanęłam jak wryta.

-Niespodzianka!

Na zewnątrz stali moi przyjaciele, rodzice i rodzina Jack'a. Zobaczyłam też jedną nową dziewczynę i Dylana, więc uśmiechnęłam się do nich.

-Ale urodziny miałam wczoraj!-zawołałam, 'oburzona' wymysłami Jonah, bo to na pewno jego sprawka.

-To nie znaczy, że nie możesz ich spędzić po raz drugi, ale z całą rodziną.-powiedział Daniel, podchodząc do mnie z wielkim uśmiechem.-Chcę ci na początek przedstawić Charlie.-wyciągnął rękę do dziewczyny, a ona podeszła do nas nieśmiało.

-Charlie Harrison.-szatynka wyciągnęła do mnie rękę i posłała uroczy uśmiech.-Wszystkiego najlepszego.-podała mi małe pudełeczko.

-Jejku, nie trzeba było.-przyjęłam prezent i przytuliłam dziewczynę, a potem zajrzałam do środka.

-Sama wybierała i nie chciała mojej pomocy.-powiedział Daniel, jakby czuł się lekko urażony, ale wiedziałam, że uśmiecha się jak debil.

Przywitałam się ze wszystkimi, a potem wytłumaczyłam sobie z rodzicami sprawę z telefonem. Od nich dostałam pieniądze, które już nawet wiem na co przeznaczę. Od Charlie dostałam śliczne kolczyki, które będę od teraz zawsze nosić. Od rodziny Jack'a, dostałam wiele. Od jego mamy śliczne perfumy, od Isli przepiękny rysunek, który przedstawiał mnie razem z nimi. Ava zaprojektowała dla mnie własną bluzę z moim i Jack'a zdjęciem. Sydnie podarowała mi talon do kosmetyczki i od razu zapowiedziała, że jedziemy tam przed wyjazdem w trasę z chłopakami.

Cały wieczór był wspaniały i nie mogłam sobie wymarzyć lepszych urodzin.

×××××××××××××××××××××××××××

Piosenka w mediach: Smolasty - Antidotum ♡

Zdjęcie w mediach: Chłopaczki dzieciaczki ♡♡

Witam serdecznie tych, którzy nadal to czytają!

Za pewne nie ma Was wiele, ale chciałam przeprosić za moją nieobecność...

Zastanawiam się czy następne dać rozdział z rocznicy czy dramke...

Co wolicie?

Wena wróciła, więc będzie pisanko!

Ogólnie jakoś pisanie mi nie szło, a do tego musiałam się uczyć, bo zapieprzyli mi tydzień pracami klasowymi ehh...

Ale no odrzucamy smuteczki i życzę wam miłego dnia/wieczoru!

Kocham Was, wasza Crazy'erka!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro